Koncert a ćwiczenia w domu

Dziś grałem z zespołem kilka coverów na pewnej imprezie charytatywnej, i
zauważyłem coś, co mnie nie pokoi.

Otóż gram sobie w domu jakiś utwór no to bezproblemowo, z lekkością
można by rzec, natomiast jak przychodzi występ publiczny to trochę trudno mi
szarpać struny, nie ma tej lekkości grania co w domu, nawet czasami na scenie
normalnie wykonuję atak na strunę takim sposobem, że tylko ją dotknę
palcem, a dźwięku zero. Stres nie wchodzi w grę, często występuję
publicznie więc mam to opanowane. Podejrzewam, że problemem jest czas
rozgrzewki przed wyjściem na scenę a rozgrzewka w domu LUB przyciąganie
ziemskie, kiedy skaczę z gitarką choćby… Co Wy o tym sądzicie? Czy coś
robię źle czy po prostu za bardzo szaleję z fizyką? ;D

Co mogę zrobić, żeby mieć lekkość grania także na scenie, a nie tylko w domu?
Dlaczego mam problem ze szarpaniem strun na scenie, choć w domu gram bezproblemowo?
Jak mogę poprawić swoje umiejętności gry na basie podczas występów publicznych?
Czy jest coś, co robię źle, że mam problemy ze szarpaniem strun na scenie?
Co powoduje, że czasami na scenie wykonuję atak na strunę takim sposobem, że tylko ją dotknę palcem, a dźwięku zero?
Jakie są najlepsze sposoby na rozgrzanie before pójściem na scenę?
Czy warto skakać z gitarką podczas występów publicznych?
Czy ważniejsza jest rozgrzewka przed wyjściem na scenę czy przed graniem w domu?
Co mogę zrobić, żeby nie czuć się zestresowanym przed występami publicznymi?
Jakie zmiany powinienem wprowadzić w swojej grze, żeby lepiej radzić sobie na scenie?

Podziel się swoją opinią
bylulylu
bylulylu
Artykuły: 7

37 komentarzy

  1. Ale często występujesz publicznie grając czy w jakiś inny sposób? Bo jak
    robisz coś innego to stres może wchodzić w grę. 😀 Tak było przynajmniej w
    moim przypadku. Zajmuje się kuglarstwem i występy kuglarskie szły mi bez
    problemu, a pierwsze publiczne granie to był troszkę stresik. 😉

  2. Pozycja ćwiczeń = pozycja gry na koncercie? To raz.

    A dwa – jednak stres. W głowie luz, a podświadomie drżysz. Miałem tak
    tydzień temu na debiucie kapeli w dość znanym lokalu. Każdy ruch wymagał 3
    razy więcej siły. Ale już drugi koncert poszedł z zamkniętymi oczami.
    Kwestia znajomości materiału IMO.

  3. To powiedziałbym normalka:

    – stress – moim zdaniem jest zawsze, pytanie tylko na jakim poziomie,

    – emocje – trochę związane ze stresem. Każdy występ live to przecież
    interakcja ze słuchaczami, z zespołem, z przyciąganiem, z ciśnieniem
    powietrza etc

    – pozycja ćwiczeń, o czym pisał Dante Moris. Ja często w domu ćwiczyłem w
    pozycji siedzącej, z gitarą na pasku lub udzie, co później przekładało
    się na mniej czy bardziej problematyczne granie live. Zmieniło się to no i w
    sumie również trzeba się trochę ruszać nawet ćwicząc w domu, by
    później w sytuacji koncertowej nie stać sztywno jak kołek.

    – jak ćwiczysz – do metronomu, czy do podkładu bez basu czy też do lecącego
    w tle gotowego utworu. Jeśli grasz do gotowego kawałka to „wyłożenie się”
    na formie czy artykulacji może nie być tak słyszalne. Do tego jeśli grasz
    live to cały czas w głowie widzisz formę, nuty, etc no i wiesz, że jeśli
    zmaścisz artykulację lub timing to będzie słychać ;-), czyli znowu trochę
    stresu i emocji.

    W sumie jedyne lekarstwo to ogranie, stety lub niestety. Ćwiczyć, ćwiczyć i
    jeszcze raz ćwiczyć. Przecież kiedyś musi przyjść ta lekkość 😉 –
    czego sobie i wszystkim życzę

  4. Racja, w domu zwykle poruszam się inaczej niż na scenie… Myślałem też o
    kwestii długości obciętych paznokci prawej dłoni ( tą dłonią głaszczę
    struny ;D ), czy może nie są za bardzo przycięte i opuszki jakby uciekają
    do góry przy każdym szarpnięciu, a tak to paznokieć zwykle blokował ten
    ruch i był obcięty na tyle, że nie przeszkadzał przy grze. Nawet
    rozmyślałem o sile paluchów, mam 14 lat więc mam słabszą dłoń od
    normalnego dorosłego basisty ;D

    Ten temat założyłem właśnie przez dłoń szarpiącą struny, lewa ręka
    bezbłędnie grała…

  5. Może ma też na to wpływ noszenie sprzętu przed graniem. Po wniesieniu pół
    tony gratów mięśnie nie będą tak rozluźnione, jak po wyjęciu gitary z
    futerału w domu.

  6. Litosci…

    Jedno to poligon, a drugie to prawdziwe pole bitwy i weryfikuje pewne rzeczy.
    ;>

  7. @bylulylu: Racja, w domu zwykle poruszam się inaczej niż na scenie… Myślałem też o kwestii długości obciętych paznokci prawej dłoni ( tą dłonią głaszczę struny ;D ), czy może nie są za bardzo przycięte i opuszki jakby uciekają do góry przy każdym szarpnięciu, a tak to paznokieć zwykle blokował ten ruch i był obcięty na tyle, że nie przeszkadzał przy grze. Nawet rozmyślałem o sile paluchów, mam 14 lat więc mam słabszą dłoń od normalnego dorosłego basisty ;D

    Ten temat założyłem właśnie przez dłoń szarpiącą struny, lewa ręka bezbłędnie grała…

    Oj wydobycie dźwięku jest uzależnione od bardzo wielu czynników. Długość
    paznokci, ułożenie ręki. Kilka lat temu rozmawiałem z pewnym basistą o
    ułożeniu lewej ręki (jestem praworęczny) oraz dociskaniu strun palcami
    (dziękuję mu na marginesie, bo wiele poprawiłem dzięki tej rozmowie),
    który to na zakończenie powiedział, że lewa ręka lewą ręką, ale ważne
    jest również ułożenie prawej ręki, dłoni czy nadgarstka. To każdy
    wypracowuje samemu. Przed Tobą jeszcze wiele godzin grania, a że masz 14 lat
    to i dużo czasu, żeby spokojnie to dopracować. Potrzeba wytrwałości,
    pokory przed samym sobą i konsekwencji.

  8. Ja na pierwszej próbie nie umiałem nic zagrać. Stres. Przed ludźmi to samo.
    Teraz wiele lepiej nie jest, bo jestem kanapowcem i poza tym nawet i na kanapie
    nie ćwiczę z braku czasu 😉 Chodź na jamy, rozegraj się po prostu. No i –
    jeśli nie jesteś pewien siebie, bo wiesz, że nie wyćwiczyłeś wszystkiego
    jak należy – to masz stresa z tego powodu (tzn. ja mam). Trzeba po prostu
    umieć, być pewnym siebie i jazda.

  9. @bylulylu: Otóż gram sobie w domu jakiś utwór no to bezproblemowo, z lekkością można by rzec, natomiast jak przychodzi występ publiczny to trochę trudno mi szarpać struny,

    Napisałeś o graniu w domu i na występie. A jak jest na próbach?

    Mój zespół wprowadził zwyczaj, że każdą próbę traktujemy jak koncert.
    Z wszystkimi „skakaniami, wygibasami” itd

  10. Na próbach gram inaczej niż w domu i inaczej niż live 🙂 Ale postaram się
    to zmienić z następnym graniem. Tzn. wbijamy do pomieszczenia, gdzie graty
    czekają, może 15 min zanim się każdy ,,przywita ze swym gratem”, podłączy
    itd… i gramy pierwsze utwory. Tam to coś się poruszam, ale nie tak jak
    ostanie granie na scenie. Zawsze kolejne doświadczenie 😉 Dziś sobie
    myślałem, czy nie czas na wypracowanie swego stylu gry… Ale na to raczej
    mam czas.

  11. To ja mam pytanie do bassmenów – skoro sami przyznajecie, że inaczej gra wam
    się na koncercie i inaczej w domu ćwicząc, to wychodzi na to, że złotym
    środkiem jest granie w domu tylko na stojąco, tak?

  12. Chyba, że grasz poezję śpiewaną. Nie musisz ćwiczyć swoich 8h z basem
    stojąc, bo z kolei na koncercie też nie będziesz stał jak kołek patrząc
    tylko na gryf. Dobrze jest od czasu do czasu wstać, przejść się z basem,
    zarzucić włosami jak trzeba. Na koncercie to też inna kwestia, jednak warto
    mieć doświadczenie z tym związane. Co do tematu – na czym opierasz kciuk
    podczas „walki z fizyką”? Skacząc Twoja prawa dłoń nie może się pod
    żadnym pozorem ruszać. Próbowałem już parokrotnie i ciężko jest grać
    gdy czasami bez podparcia kciuka cała dłoń leci w stronę struny zamiast
    palce szarpiące. Jakkolwiek dziwnie byście sobie to wyobrażali tak chyba
    najłatwiej jest to obrazowo wytłumaczyć.

  13. Ja uzyskuje złoty środek ćwicząc różne nudne rzeczy na siedząco z
    metronomem, a covery, różne riffy i swoje kawałki na stojąco. No i próba
    koniecznie na stojąco.

  14. Zwykle skaczę sobie jak słup w utworach ADCD, Back in black czy Hells bells,
    takie tempa odpowiednie… Kciuk mocno przyciskam do pickupa bliższego
    gryfowi, a nadgarstek do części korpusu. Niekiedy gram bez opierania
    kciukiem, jak Steve Harris można powiedzieć 🙂 Tylko jak dłoń spocona to
    trudno utrzymać rękę tylko przy opieraniu jej o korpus, sam to
    przeżywałem, wtedy bez pickupa to masakra…

  15. @bylulylu: Zwykle skaczę sobie jak słup

    Ostatni skaczący słup to widziałem w relacji z trzęsienia ziemi w Japonii
    😀

  16. @bylulylu: Zwykle skaczę sobie jak słup w utworach ADCD, Back in black czy Hells bells, takie tempa odpowiednie… Kciuk mocno przyciskam do pickupa bliższego gryfowi, a nadgarstek do części korpusu. Niekiedy gram bez opierania kciukiem, jak Steve Harris można powiedzieć 🙂 Tylko jak dłoń spocona to trudno utrzymać rękę tylko przy opieraniu jej o korpus, sam to przeżywałem, wtedy bez pickupa to masakra…

    Może jestem już stary i niedołężny, ale dałbym głowę swojego basu, że
    Back in Black nagrali ACDC a nie ADCD 😉

  17. @Dante Morius:

    @bylulylu: Zwykle skaczę sobie jak słup

    Ostatni skaczący słup to widziałem w relacji z trzęsienia ziemi w Japonii 😀

    Zapytaj Mroka czy wie coś na temat skaczących słupów. ;D

  18. Nikt nie napisał o tym czy w domu ćwiczy nagłośniony wzmacniaczem. Uważam
    to za podstawową sprawę.

    Ćwiczenie „na sucho”, bez naglośnienia, mija się z celem w wypadku gitary
    basowej. Skutki są m.in. takie jak opisany, chociaż nie wiem czy w tym
    konkretnym przypadku taka jest przyczyna.

    Wspominałem już o tym kiedyś, że ćwiczenie na instrumencie elektrycznym
    bez wzmacniacza, to pomyłka i daremna praca. Nie tylko kwestie artykulacyjne,
    ale także „szybkość” i precyzja grania wymagają ćwiczeń ze
    wzmacniaczem.

    Najlepiej ćwiczyć w warunkach możliwie bliskich koncertowym, szczególnie w
    kapelach rockowych, w których „choreografia” koncertu ma bardzo duże
    znaczenie!

    Na ostatnim spotkaniu „jazzmanów” nie wychodził kawałek Charlie Parkera.
    Graliśmy siedząc.

    Stanęliśmy, jak w przyzwoitym klubie jazzowym podczas koncertu i nagle
    …wyszło!

    Inaczej się czuliśmy stojąc i widząc wzajemnie siebie. Reagowało całe
    ciało a i skupienie na brzmieniu całości było intensywniejsze…

    A to był be-bop – nie rockowy metal!

  19. Nie do końca Tubas. Pierwszy wzmacniacz miałem w II połowie lat 90 – takie
    były czasy 😉 Wcześniej jednak nieźle jednak radziłem sobie kciukiem,
    walkingi ćwiczyłem przytykając bas do szafy. Nie byłem w stanie grać
    równo 16tek i takich rzeczy na sucho się nie opanuje, ale to nie znaczy, że
    nie da rady nauczyć się nic. Raz w tygodniu śmigałem na próbę, gdzie
    pykałem na LDM BA100 i poprawiałem to, czego nie słyszałem w domu. Wiadomo,
    że ze wzmakiem lepiej, ale jak się nie da…

  20. Miklo, ja miałem podobnie. Lata 90-te nie obfitowały sprzętem, a jako
    nastolatek po prostu na wzmacniacz nie mogłem sobie pozwolić. Ćwiczyłem na sucho
    lub przytykając jak Ty bas, ale do biurka. Każdy szyje jak umie.

    Co do ćwiczeń i postawy. Mój kolega basista mawia, że jak mu kawałek nie
    leży to ściąga buty, żeby lepiej odczuwać wibracje. Każdy ma swój
    sposób. Trudniej jest jeśli ćwiczy się tylko siedząc a na koncercie,
    zwłaszcza rockowym trzeba jeszcze trochę poskakać. Każdy sposób jest
    dobry, jeśli prowadzi do zadowalającego celu.

    Z drugiej strony trudno jest ćwiczyć na wykręconym wzmaku (np lampiaku) w
    bloku, gdzie jak sąsiad kichnie to całe piętro może mu powiedzieć „na
    zdrowie”.

  21. I to jest największy minus mieszkania w bloku ;(

    Dziś miałem okazję w muzycznej chwycić za Yamahę RBX 170, niby tani basik
    ale w porównaniu do mojego – NIEBO. Bardzo lekka gitarka. Czuję, że mój bas
    ogranicza moje umiejętności np. na szkolnym basie grałem bezproblemowo to z
    czym miałem od zawsze problemy na moim wiośle, jakieś krótkie partie
    basowe, no ale nie odbiegajmy od tematu 😉

  22. Marudzicie z tymi blokami. Ja grałem w sumie kiedyś na Taurusie B-215 w bloku
    😛 Co prawda somsiad z góry jak mnie widział to mówił, żebym tak głośno
    nie rozkręcał, a sąsiedzi z dołu się wyprowadzili, ale jakoś żyję :P.
    Najlepsze rozwiązanie to komputer, symulacja wzmacniacza, symulacja kolumny i dobre
    słuchawki. Da się wychwycić każdy błąd przy graniu i sąsiedzi nie
    ostrzą na ciebie siekiery 🙂

  23. Ja ostatnio wpinam słuchawki we wzmacniacza i jest spoko, ale od czasu do czasu
    trzeba pograć na prawdziwej paczce. Takie na przykład ghosty źle brzmią w
    słuchawkach, a na wzmaku jest walnięcie, a to przeca podstawa przy graniu
    16tek (i nie tylko).

    Wcześniej ćwiczyłem na Pandorze – świetne urządzenie, ale z braku $
    musiałem ją sprzedać.

  24. Na potrzeby koncertów zaadoptowałem dwójmyślenie opisane w książce „Rok
    1984″ Orwella. Jakkolwiek brzmi to dziwacznie, w moim przypadku okazało się
    dość skuteczne. Chodzi o sztuczkę myślową – musisz przekonać sam siebie
    że jesteś w swoim pokoju i właśnie ćwiczysz, jednocześnie nie
    zapominając że właśnie grasz koncert dla żywej publiczności. Kiedy
    wreszcie udało mi się zrobić mózg w balona nagle okazało się że stres
    przed-koncertowy przestał dla mnie istnieć. Ale to jest tylko dodatek do
    ćwiczeń w domu – sztuczka pozwalająca czuć się pewnie na scenie nawet w
    sytuacji gdy nie jesteś dobrze przygotowany i o tym wiesz. Sztuczka
    niebezpieczna, bo nadużywana prowadzi do zaniechania ćwiczeń.

    Co ciekawe działa to w obie strony. Ćwicząc w domu możesz sobie zrobić
    koncertową wczówkę i poćwiczyć choreografię. To też trzeba przerobić
    jeśli chcesz na koncertach robić coś więcej niż skakać w miejscu grając
    ósemki. No, chyba że kładziesz barszcz na precyzję.

    Generalnie cała historia rozbija się o to, że musisz się wyluzować na
    scenie. Niektórzy się z ty rodzą, większość musi wypracować.

  25. @tapchan: Chodzi o sztuczkę myślową – musisz przekonać sam siebie że jesteś w swoim pokoju i właśnie ćwiczysz

    Ryzykowna zabawa, jeszcze bym się na solo gitary po jajkach podrapał i
    ziewnął 😀

  26. Ja tam lubię widzieć przed sobą nabuzowanych ludzi czekających na nap******
    🙂

  27. @Dante Morius:

    @tapchan: Chodzi o sztuczkę myślową – musisz przekonać sam siebie że jesteś w swoim pokoju i właśnie ćwiczysz

    Ryzykowna zabawa, jeszcze bym się na solo gitary po jajkach podrapał i ziewnął 😀

    Krzyknij przy tym szybkie „ał” do mikrofonu alla MJ – brawa murowane 😉

  28. Napisałem:

    @tubas: […] kwestie artykulacyjne, ale także […] precyzja grania wymagają ćwiczeń ze wzmacniaczem.
    […]

    Oczywiście „miklo”! Masz rację. Nie jest tak, że niczego nie da się
    ćwiczyć bez wzmacniacza.

    Tym niemniej zaawansowane „exercises” wymagają pełnej kontroli nad tym co
    wydobywamy z instrumentu…

    Patent z szafą przerabiałem wielokrotnie we wczesnej młodości ćwicząc na
    własnej roboty „stradivariusie”(lata 70-te XX stulecia), dlatego też moi
    Rodzice nabyli mi po pewnym czasie wyrób firmy „DEFIL” typu semi-hollow,
    który był słyszalny nawet bez wzmacniacza. Poza tym miał same wady!…

  29. @tapchan: Na potrzeby koncertów zaadoptowałem dwójmyślenie opisane w książce „Rok 1984” Orwella. Jakkolwiek brzmi to dziwacznie, w moim przypadku okazało się dość skuteczne. Chodzi o sztuczkę myślową – musisz przekonać sam siebie że jesteś w swoim pokoju i właśnie ćwiczysz, jednocześnie nie zapominając że właśnie grasz koncert dla żywej publiczności. (…)
    Co ciekawe działa to w obie strony. Ćwicząc w domu możesz sobie zrobić koncertową wczówkę i poćwiczyć choreografię.

    Wolę tą drugą stronę… Ćwicząc w domu szlag mnie trafia, jak siedzę (na
    ogół nie ma wyjścia, bo zasłaniam małżonce telezor 🙂 Za to po próbie
    leje się ze mnie jak z rozregulowanej fontanny, bo nie mogę ustać w
    miejscu… Widocznie mam wrodzone ADHD (nie mylić z AC/DC). Ma być, qva,
    jazda! Ruszaj d*pę, chłopie! Wstawaj z kanapy!

    I może tutaj posypią się na mnie gromy ze strony basmatematyków, ale
    człowieki pod sceną uczestniczą w koncercie również a może przede
    wszystkim oczami… I lepszy będzie odbiór jeżeli będziesz się bawił
    graniem, niż stojąc jak Statuja Wolności skupisz się, aby wygrać wszelkie
    niuanse stylistyczno-artykulacyjno-precyzyjne. Sorry. Tego I TAK NIKT NIE
    USŁYSZY.

    W chałupie ćwiczysz precyzję (na stojąco), na próbie łączysz to co
    wyćwiczyłeś z „wyginaniem śmiało ciała”. Na koncercie „tysięczny tłum
    spija słowa z twych ust” (nawet jeżeli grasz dla 5 osób).

    I tyle.

  30. @stahoo71: niuanse stylistyczno-artykulacyjno-precyzyjne. Sorry. Tego I TAK NIKT NIE USŁYSZY.

    nie wszyscy grają punka.

  31. Co się nie dogra, to się dowygląda – stara jak świat prawda. Tylko trzeba
    umieć znaleźć złoty środek i nie przegiąć w żadną stronę. 😉

  32. @zakwas: Tylko trzeba umieć znaleźć złoty środek i nie przegiąć w żadną stronę. 😉

    Święta prawda Zakwasie drogi, właśnie o to mi chodziło…

  33. Luźne zachowanie na scenie może pomóc w odbiorze, nie zastąpi jednak
    technicznej sprawności, znajomości kawałków i zespołowego zgrania. Nie
    wiem, czy grając (wciąż na amatorskim poziomie) On Green Dolphin Street
    mógłbym posunąć kwadratowy walking, byle bym przy tym skakał 😀

Możliwość komentowania została wyłączona.