Nastała ostatnimi czasy na basoofce moda na narzekanie. O modach zresztą też
już narzekaliśmy więc proszę mnie nie posądzac o uleganie im, tudzież
inne dziwne rzeczy. Jest to mój pierwszy wpis na blogu, przymierzałem się od
dawna z paroma tematami, jednak teraz znalazłem taki, o którym rzeczywiście
mógłbym trochę popisac. A do tego nie był zbytnio poruszany.
Mieszkam sobie w miejscowości Grodzisk Wielkopolski, gram na basie i mam 15
lat – tak, wiem że mało ale myślę, że basoofka.net wystarczająco
wpłynęła na mój światopogląd żeby móc zacząc się udzielac. Moim
problemem jest chęc gry „dobrej” muzyki.
Zacznę od przedstawienia sytuacji. Jestem jednym z dwóch basistów pierwszego
pokolenia (czyli tym, którzy wciąż mają nadzieję, że uda im się z ich
zespołami u nas wybic na koncert ambitniejszy niż dni miasta). Ogólnie to
kwitnie u nas kult rocka, punka, reggae i melody core’a czymkolwiek to jest. Od
paru lat kolejne zespoły wymieniając jedną/dwie osoby ze składu grają
praktycznie to samo, a ludzie chętni na koncerty rzadko kiedy wiedzą co kto
gra po próbie nagłośnienia z powodu szybkiego wchłaniania dużych ilości
płynów rozweselających. W to wszystko wchodzi Grodziska Orkiestra Dęta, po
wyjściu z której zazwyczaj nuty czyta się a’vista. I tylko to, bo nadal
zostają to jakieś kropki, które odpowiadają zatkanym dziurkom na flecie,
klarnecie, saksofonie itd. Podsumowując – dobre dla dzieci, których rodzice
koniecznie chcą żeby ich dziecko grało na instrumencie bo to przecież tak
ładnie jest.
Drugą ostoją muzyki jest Szkoła Nauki Gry na wszystkich instrumentach.
Stamtąd wyszedł jeden basista, którego grac na basie uczył człowiek
uczący równocześnie na gitarze. Na dobre mu to nie wyszło i chyba już
nawet nie gra. A ludzi stamtąd wychodzą umiejąc grac nawet nie nuty a’vista,
a raczej tabulatury. Znów dzieci idą tam uczyc się ZAGRAC melodyjki. Z
GRANIEM ma to mało wspólnego zazwyczaj.
Obie te formy moim zdaniem zabijają w młodzieży, często posiadającej
jakiś talent, poczucie muzyki i jakiegokolwiek gustu. Trzecia grupa, z której
ja się po części wywodzę, to ludzie motywowani możliwością zagrania
koncertu przy najbliższej okazji byle było pogo i wiara dobrze się schlała
to się muzyki nie uczepią. Chociaż są to ludzi najbardziej związani z
muzyką w „naszym” pojęciu. Czwartą grupą, w której już udzielam się
udzielam to zespół przykościelny, gdyż uważam to za najsensowniejszą
rzecz i w miarę stałą w przeciwieństwie do kapel zakładanych przez
wspomnianych przed momentem pochłaniaczy dobrych, tanich win. IMO gram z
ludźmi znającymi się na muzyce w szerszym pojęciu niż tylko stricte
określony gatunek, ponadto większośc obijała się o te i owe środowiska
ludzi.
Miał to być wstęp a wyszedł odcinek bloga. No dobrze zatem częśc dalsza
nastąpi, a w niej wyjaśnię co w takim mieście postanowiłem zrobić. Więc
pozdrawiam i mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za to bo chyba nic nowego
nie wniosłem do tego co zostało już na tym forum powiedziane.
Pozdrawiam 😉
c.d.n
15 lat – w takim razie przed Tobą trzy, cztery lata ćwiczenia – nieważne
gdzie, ważne, żeby jak najwięcej załapać: znajomości i jak najwięcej
koncertów, dobre byłoby jakiekolwiek nagrywanie piosenek bardziej
profesjonalne, zespołów, gatunków (!!!) i różnych składów. Pojedziesz na
studia do byle większego miasta i tam będziesz miał w czym wybierać, żeby
grać.
A tak poza tym, to na pewno są w Twoim mieście jacyś ludzie, którzy chcą
czegoś więcej. A nuż złożysz sobie zespół bardziej ogarnięty 😉
Pomyśl jakby to było, gdybyś mieszkał we wsi, która ma 254 mieszkańców
😀
A co ja mam powiedzieć? W mojej dzielnicy mieszka 18 tysięcy osób, czego na
basie grają dwie, a reszta to dresiarze i górnicy. 😀
Immo, myślę, że oni mają gorzej 🙂 Ty możesz wsiąść w autobus i
pojechać do innej dzielnicy. Zajmie Ci to maks. 20 minut 😛
Tak jak na przykład ja 😉
5 minut, i jestem w jednej z najmniej sympatycznych dzielnic Katowic. Po
kolejnych 10 jestem pomiędzy lasem a cmentarzem. 25 minut busem od domu i
zaczyna się cywilizacja.
Chyba, że wybiorę innego busa, wtedy jest tak: 5 minut i jedna z najmniej
sympatycznych dzielnic Kato. Po kolejnych 12 jestem w kolejnej takiej. kolejne
5 i jestem w jednej z dwóch absolutnie najgorszych dzielnic (moja mama kiedyś
wdała się w bójkę z dwoma dresami, którzy zaatakowali parę punków
siedzących ot tak se). Przez tę dzielnicę jedzie się kolejne 10 minut.
potem kolejna też w sumie nieciekawa dzielnica. Po czym, po około 40 minutach
od wyjazdu, jestem w rejonach, gdzie względnie da się przeżyć. 😛
To powyżej to tak gwoli narzekania, które jest tematem przewodnim wpisu. 😀
Moje zmagania z gatunkami zostawiam na nastepny odcinek, bo inaczej nikomu nie
chcialoby się czytac calosci 😛
@Bjarni: wies to wies, nie znajdziesz nikogo innego. U mnie ten problem ze
znaleźć można wykorzystac do tworzenia normalnej muzyki niezbyt, na co mam
dowody 😀
ale masz z kim pograć, choćby byle co, ale jednak 😀
Immo, a do altrajchu się zapuszczasz, czy się boisz/brzydzisz?:D Hehehe,
spokojnie – i tak jest level up, bo kiedy ja zaczynałem grać, to jedyne co
mnie motywowało, to fakt, że przed/w trakcie/po próbie był jakiś
siarkofrut. Z czasem dopiero zmieniło się podejście. Natomiast co mnie boli
teraz najbardziej, to fakt, że niby Czechowice-Dz (w mniejszym stopniu) i
Bielsko Biała to spore miasta, a ludzi do grania jak na lekarstwo…
(podpinając się pod jęczenie o wszystkim – lol, emo-topic:D)
Jest różnica między byciem osobą, która chciałaby by było lepiej a
byciem emo. Co raz mniej ludzi – niestety – ją dostrzega 😛
Immo z jakiej dzielnicy Katowic jesteś :P?? ja z Bogucic:)
aj tam, moja kochana babcia też wiecznie narzeka, a nie jest na bank
emo:PP
PSIexample@ odbudowujesz we mnie wiarę w nowe pokolenie, szacun, że w ogóle
jesteś i jeszcze nie zdresiarzałeś jak 95% populacji. Chcę wierzyć, że
mój dzieciak też da radę przeżyć w tym gównie.
Pozdrawiam
Jarek
A ja z Krakowa jestem i nie mogę znaleźć jednego
$%&$^%!@%&$#^@#$&^@#%$&&^ perkusisty!!!! Ile Kraków ma
ludzi chyba większość z was wie. Czasem myślę, że to naprawdę będzie
osoba jedna na milion…
U nas jest kilku perkusistów i każdy gra chyba w 20 zespołach:D To chyba
dlatego, że z perką jest największy problem żeby zacząć:)
Jestem z Ligoty, ale mieszkam na Giszu.
Tak, tak, wiem. 😛
Na znalezienie garowego poświęciłem 2 lata. Musiałem poczekać aż jednemu
się zespół rozpadnie, żeby miał czas:D
A ja nie narzekam.
Jak miałem 15-18lat to nie dość, że nie było gdzie grać, że nie było
ludzi, że grało się w maks 2 osobowych składach – bas i gitara albo bas i
perkusja.
I wtedy wydawało mi się, że znam wszystkich i po prostu nie ma nikogo do
grania.
A w ogóle zagranie koncertu to było odległe marzenie, bo z żadnym składem
nie udało mi się zrobić nawet 5 kawałków, a jeśli już by się zrobiło
to sceny lokalne wydawały się wielce niedostępne.
Na dzień dzisiejszy, gdybym miał czas mógłbym grać w 4-5 zespołach, z
czego dwie opcje pojawiły się w samym tylko 2011 roku, a kiedy chcę zagrać
koncert po prostu idę do klubu (jednego z dwóch w moim jakże pięknym
mieście), mówię w jakim zespole gram i ustalamy termin. I nie kozaczę w tej
chwili, po prostu przez te lata szwędania się z wiosłem po mieście i
okolicach (czyli od stycznia 2001) nie tylko ja poznałem ludzi, ale i ludzie
poznali mnie.
Fakt, jest ogromny problem ze znalezieniem ludzi kiedy ma się bardzo
konkretną koncepcję i sztywne ramy – typu „gram tylko to i to, i musi to
koniecznie brzmieć tak i tak”.
Ale kiedy otworzy się uszy i oczy to naprawdę może być bardzo fajnie!
I tak jako doskonały przykład mamy w Kliszu zajebisty wręcz mariaż dwóch
typowo blues-rockowych muzyków z hip hopowcami. Jakby ktoś miał kiedyś
okazję posłuchać Say What (właśnie kończą nagrywanie krążka) to
polecam – można się przekonać jak zajebisty skład może powstać, kiedy
rockowcy nie chcą grać rocka, a hip hopowcy hip hopu 😉
Działać panowie, działać!
kurde… mam ten sam problem. poza tym mam 15 lat.
ja tez.
EDIT : pod prysznicem stwierdzilem, ze chce grac coś, z czego przede wszystkim
ja będę czerpal satysfakcje i przyjemnosc. oczywiście jeśli węższe lub
szersze grono ludzi będzie chcialo tego posluchac na zywo, to zaden problem,
ale na pewno w graniu priorytetem dla mnie nie beda pieniadze. mam tu na mysli
chałtury.
sorry za demotywator 😛 poczekasz aż będziesz starszy 😛 jeśłi nie
będziesz miał zajebis*** pracy to będziesz chciał żeby granie dało Ci
kasę 😛 a jełśi będziesz miał zaje….. pracę to kto wie, ale może nie
będzies w ogóle chciał grać za wyjątkiem jakiś gigów w swoim mieście 🙂
kasa to nie wszystko.. poza tym ucze się tak w miarę wiec licze na dobra prace
a nie zawod muzyk
IMO nalezy rozgraniczac takie pojecia jak zawod muzyk i muzyk. Oba maja jak
najbardziej racje bytu i sa jak najbardziej potrzebne. Idac na impreze weselna
czy inna chcielibysmy sobie potanczyc do tradycyjnych dansigowych przebojow a
niezupelnie do super trV muzyki, niezaleznie od tego jak dobrze bylaby zagrana.
Jeśli mamy dobra prace to zaden problem, ale gdybysmy chcieli coś dorobic to
przynajmniej dla mnie nie ma nic zlego w tym ze ide do zespołu i gram z prymek
hiciory sprzed lat. Rownie dobrze mozemy powiedziec ze fotograf zajmujacy się w
swoim studio zdjeciami portretowymi nie jest prawdziwym fotografem, poniewaz
robi zdjęcia komercyjnie, a nie „z pasji”. Muzyk jak najbardziej może mieć dwie
twarze, wazne żeby wiedzial ze to co robi na weselach robi po to by inni się
bawili a on za to dostal kase, z kolei jego zespoly wszelakie to tworzenie
muzyki tej „prawdziwej”
no tak, aczkowliek zarabianie może wciagnac Cie bez reszty 😉
można tez zostac basista np. Iron Maiden i zarabiac dużo pieniedzy grajacto, co
się lubi. ;p
co do wsi. sam mieszkam na wsi i uwierzcie mi, ze dużo ludzi tu gra na roznych
instrumentach. niewielu gra naprawdę dobrze, ale znajda się i tacy.
gitarzysztow jest chyba z dziesieciu, perkusistow kolo pieciu, oprocz mnie na
basie gra jeszcze jeden koles, poza tym saksofon, klarnet, grzebien ( 😀 ), i
kilka innych o których w tej chwili nie pamietam.
Pieciu perkusistów na 10ciu gitarzystów?
Kurde, jakieś zagłębie perkusyjne :d
@ Kuba81 – znalezienie pracy nie jest tak wprost proporcjonalne do wysiłku
włożonego w naukę, niestety, bardzo często decyduje branża, znajomości
czy łut szczęścia. Life is life.
A jeśli jesteś w stanie powiedzieć sobie „założę kapelę na miarę (na
ten przykład) Iron Maiden, i podbiję świat swoją muzyką”, i osiągnąć
ten cel, to to rób. Ja np jestem świadomy, że jako muzyk jestem zbyt marny,
żeby wybić się na szerszą arenę, nie mówiąc już o prawdziwych
pieniądzach z tym związanych.
Grunt jednak, że wciąż grasz, bo sprawia Ci to radość. :]
Dante: heheh no coz, mogę sobie powiedziec, ze podbije swiat muzyka, ale na
slowach się raczej skonczy. choc wiele zespolow stawalo się bardzo znanymi
przez przypadek.. co do wybijania się na szersza arene. kojarzysz slayera? czy
sa tam jakieś cikeawe motywy basu? czy ktoś moglby powiedziec, ze slayer stal
się slawny dzięki basiscie? oczywiście nie, bo chyba wszyscy wiedza ze araya
gra na basie raczej dlatego, ze z samym mikrofonem glupio by wygladal… a
jednak slayer jest bardzo znanym zespolem.
co do znalezienia pracy- wiem wiem, tzn jeszcze nie wiem, ale tak jak już
mowilem pieniadze to nie wsztsko.
@Piotrek: tak, naprawdę. w sumie nawet chyba więcej bym się ich doliczyl.
Powtórz to co on gra i dopiero się wypowiadaj na temat jego gry.
IMO kapela staje się sławna dzięki wielkiemu samozaparciu jej członków,
konsekwentnego dążenia do celu, pokazywaniu czegoś świeżego, co w tym
momencie jest na topie w wytwórniach i gigantycznemu szczęściu. Nie wspomnę
o tym, że muszą umieć grać.
Jeszcze nie słyszałem o kapeli która wybiła się tylko dlatego, że jakiś
muzyk był dobry 😀
Weather Report – 90 jak nie więcej procent sluchaczy to basiści sluchajacy
tego, bo Pastorius był dobry 😛
@Kuba81
a) odnosnie chaltury wciagajacej bez reszty
Rownie dobrze jutro w Ziemie może uderzyc meteoryt i tyle będzie z naszych
problemow
b) o Slayerze
Nigdy nie mow o kims , że jest slaby na podstawie tego co pokazuje w zespole. Nie
sluchalem nigdy Slayera ale i bez tego mogę Ci powiedziec ze ciezko zdzierac
morde i nawalac jakieś super mega sciezki na basie jednoczesnie. Sprobuj
chociaz powiedziec coś grajac osemki na basie i zobacz czy nie wylecisz z
rytmu. Nigdy nie wiesz czy wieczorami nie spotyka się z kumplami przy piwku i
nie robia jamow z technika, o ktorej nam się nawet nie snilo.
Slayer wbrew pozorom nie jest taki łatwy, po 2giej, może 3ciej godzinie
grania takiej sieki ręce się rozlatują:D
W sumie granie metalu to bardziej praca fizyczna niż muzyczna…
Life is a Bitch
chłopcze mówisz tak bo masz 15 lat:) W graniu nigdy nie są priorytetem
pieniądze, ale za coś trzeba się ubrać, coś zjeść żebyś miał się
czym zesrać i za coś kupić sznurki do basu. Pieniądze w życiu są bardzo
ważne, a chałtura jest dla muzyka najlepszą opcją do zarobienia ich,
ciągle grając i świetnie przy tym się bawiąc. Też w Twoim wieku mówiłem
że jestem oryginalny i NIGDY się nie zeszmacę:) minęło 2 lata i zacząłem
grać, teraz gram już 5 rok na chałturze:)
Wspomnisz słowa wujka Kububaska;)
O, to właśnie to. Co prawda nie gram na chałturach, ale domyślam się jak
to może być. Miałem co prawda propozycję dołączenia do zespołu weselnego
kiedyś, ale jak pomyślałem ile różnych rzeczy musiałbym się nauczyć (w
sensie utworów) to dałem sobie spokój.
No i mimo, że nie gram, doceniam zespoły tego typu, bo to jednak jest praca,
w dodatku bywa ciężka (bolące plecy, natrętni podpici wujkowie pary młodej
itd.). Przychodzi czasem w życiu taki moment, gdy chce się zarobić na
czymkolwiek, a jeśli możesz zarobić na czymś, co jest Twoją pasją, to
czemu nie? Ja osobiście zajmując się kiedyś odtwórstwem historycznym razem
z drużyną jeździłem na festyny i dawaliśmy tam pokazy walki itp. też
chałtura i też zarabianie na swojej pasji, nie było w tym nic złego, bo
świetnie się przy tym bawiliśmy.
Więc jeśli można zarobić na czymś, co się lubi i sprawia Ci
przyjemność, to dlaczego nie? 🙂
oczywiście, tyle ze granie disco polo niekoniecznie sprawia przyjemnosc.
przynajmniej mi niezbyt.
@vicia. zle mnie zrozumiales. sam lubię slayera, ale to nie oznacza ze muszę
twierdzic, ze to $#@%^$# muzycy.
@PSexample oczywiście masz racje, nie chodze ze slayerem na piwo, wiec oceniam
ich po tym, jak graja w zespole.
@kububasek. oczywiście tez masz racje. poniekad. mianowicie w tym, ze nie wiem
co będzie za x lat. Obym nie musial Cie w spominac w tych slowach, ale być może
będę musial to zrobić 😉
Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić.
„A teraz dla Młodych zagra zespół Norweski Troll Leśny!”
😀
Oj Immo, daj spokój :). Teraz mam już włosy tylko do ramion, ubieram się w
miarę po ludzku, schudłem i nie słucham prawie metalu :D. Taki ze mnie teraz
troll, że aż wstyd reszcie trolli przynoszę 😀
Ojj, nie zawsze na weselach jest samo disco z pola, zdarzają się stare
rockowe standardy, do tego jakieś budki suflera i inne takie, to chyba już
lepsze :D. Na te tematy niech jednak wypowiada się Kububasek, bo ja w tym nie
siedzę 😉
w sumie sam gram czasem w szkole dla podwyzszonego zachowania i
usprawiedliwionego urwania się z kilku lekcji.
To widzę, że buntownik z Ciebie 😀
https://www.youtube.com/watch?v=QOCDoKsXjP0 😉
Dla mnie zawsze będziesz Trollem Leśnym.
[ociera łezkę nostalgii]
Ojj Immo. Specjalnie dla Ciebie mogę się ubrać na czarno i nie golić się
przez długi czas :D:D:D
lol. poniekąd:)
Granie po chałturach aktualnie jest moim marzeniem..narazie brak mi
umiejętności oraz czasu ,ale w przyszłosci postaram się załapać to
jakiegoś składu:) Btw u mnie na wsi określenie Troll oznacza spożycie
dużej ilości alkoholu 😀
np
Co robicie?Idziemy Trolić
To jest zdanie, które ciśnie mi się na usta przez połowę tematu.
Absolutnie bez urazy. Sam tak długo myślałem – „grać co się lubić, nagle
czary mary płyta, nagle czary mary trasa koncertowa, czary mary, sława,
pieniądze, a granie na weselach to wieś i banał” – z czasem pada pytanie co
się dzieje w miejscu „czary mary” i to często są bariery nie do
przeskoczenia, a jak się posłucha z pokorą DOBREJ kapeli weselnej to się
można zdziwić.
Nie zapomnę jednej studniówki – złożyło się tak, że było też na niej
sporo grających ludzi. Za każdym razem jak szliśmy zajarać, tematem
przewodnim rozmów był zachwyt nad zespołem, który tam grał.
Podchodziliśmy do sceny co jakiś czas z pytaniem typu „Zagracie xyz?” –
mnóstwo kawałków umieli. Wiadomo, że przede wszystkim szlagiery Perfectu,
T.Love itp – muzyka typowo do zabawy. Nawet jakiś numer Kultu chyba poleciał.
Taaaak się bawiłem:)