Wieczór Muzyki Improwizowanej – klub Lapidarium, Sandomierz.
19.08.2012 r. odbyła się w moim mieście impreza pod szyldem widniejącym w
tytule, której miałem przyjemność być współorganizatorem. Wyszła mocno
tak sobie, głównie dzięki mojej szacownej Byłej, która raczyła zostawić
mnie 15 minut przed koncertem, niemniej jednak ośmielę się podzielić z Wami
fragmentem tejże:
https://www.youtube.com/watch?v=0fhxKg-2R7o
Tak że ten.
20 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Podoba mi się idea organizowania koncertów z muzyką improwizowaną, gdzie
nie króluje jazz albo blues (co jest nadzwyczaj typowe dla tego tzw. „jam
sessions”, które się odbywają we Wrocławiu), żałuję, że jest ich mniej,
niż być powinno.
A „szacowna była”, to chyba na kapitalika nie zasługuje :D.
Mam podobne odczucia, dlatego właśnie chcę tutaj cyklicznie organizować nie
jamy, tylko coś takiego, że się zbiera paru gości, i grają razem. Bez
zamian na scenie, bez ram, tylko po prostu czysta improwizacja tego, co komu do
serca wpadnie akurat – jeśli potrafią coś takiego zrobić.
A jakoś swoją, bądźmy szczerzy, przeciętną formę w tym, co gram, jakoś
wyjaśnić musiałem, przecież nie powiem wprost, że d*pa ze mnie, nie
basista ;-).
„Zbiera się paru gości i gramy” – to nie jest jam?
Nie przesadzajcie Panowie z tą ideologią. Na załączonym obrazku zawsze jest
zapodany jakiś temat i gra się. A że nie są to dźwięki po bluesowej skali
– acz nie do końca – to insza inszość, ale to zawsze jam!
Biorąc pod uwagę, że muzycy wychodzą na scenę i nigdy ze sobą nie grali
to też jam i tyle.
I nie narzekaj Kapralu na wrocławskie jam sessions bo w innych miastach nawet
na tego rodzaju granie nie stać wielu.
Bardzo chętnie wybrałbym się na taki projekcik do Sandomierza – tym
bardziej, że nowa seria Ojca Mateusza wchodzi od 6 września:) – ale proszę
nie czepiać się bluesa i jam session bo bez tego bylibyśmy w malinowej
d*pie:)
Zakładając, że muzycy nie znają się w ogóle i nie wiedzą co będą grali
– szczytem sztuki będzie zapewne kakofonia i współczesna odmiana free w
każdej postaci – łącznie z fałszowaniem.
Już raz w Niemczech grałem free jazz z kolesiami, którzy wcześniej
zmieniali ujebane buty po gnojówce na instrumenty i mienili się
muzykami:)
A to byli wieśniacy a nie muzycy i proszę zachować miarę rzeczy
Pozdrawiam serdecznie
Trochę się czepiam, biorąc pod uwagę, jakie jamy w Stanach się grywa.
I WIEM, że to głupie porównanie :D.
Vivaldi7 – nie sprecyzowałem. Sam bluesa gram, i szczerze wielbię, ale tutaj
po prostu chcę spróbować czegoś innego. Żeby ludzie, którzy tu będą
grać, nie szli po najmniejszej linii oporu, i grali tak, jak wszędzie (czyli
po prostu bluesa). A od zwykłego jamu różni się to jeszcze tym, że tutaj
nie ma zamian na scenie. Tutaj jest improwizacja w jednym, konkretnym
składzie.
i przez 2 godziny jeden i ten sam skład będzie rzeźbił coś tak monotonnego
? moim zdaniem głupia idea 🙂 jam to jest jam niech wszyscy spróbują 🙂
Jeśli oceniasz 2 godziny (pomijam fakt, że trwało to dłużej) grania przez
pryzmat jednego filmiku, to pogratulować :-D. Poza tym nie za bardzo rozumiem,
co jest rzekomo mniej monotonnego w graniu przez kilka godzin dwunastotaktowca
przez różne składy, niemniej nie oczekuję, iż będziesz to w stanie jakoś
logicznie uargumentować ;-). No ale cóż, nie podoba się, nie oglądaj, nie
uczestnicz, nikt nikogo do niczego nie zmusza. Grunt, że ludzie obecni na tym
koncercie mieli całkiem inne zdanie na ten temat.
ja się Ciebie zapytałem czy to tak wyglądało cały czas i nie oceniłem
całości tylko ten fragment oceniłem na monotonny i chciałem się od Ciebie
dowiedzieć czy to tak wyglądało jako całośc? skoro mówisz że nie to mi
odpowiedziałeś. a blues to blues ja nie przepadam tez za tą formą jamów
generalnie dla mnie nie ciekawa jest opcja po prostu jednego niezmiennego
składu gdyż uważam że potrzeba bardzo dobrych muzyków ażeby się nie
znudzili publiczności po którejs tam z kolei godzinie a takich nie ma
dużo…
Jest to jeden z głupszych argumentów, jakich można użyć.
to nie jest głupi argument blues to ideologia, życie i doświadczenia
przelane na instrument więc dwudziestoparo latkowie grający bluesa są dla
mnie śmieszni i nic dziwnego że ludzie wówczas nie rozumieją pojęcia
bluesa gdyż ponieważ jak to powiedziałeś muzycy grają bez sensu formę
dwunastotaktowa nic przy tym nie rozumiejąc. Dlatego stwierdzenie blues to
blues nie jest głupie dla osób, które to rozumieją ..
A dwudziestoparolatkowie będący trV i grający metal, śmieszni nie są? Jaka
wobec tego jest granica wieku, od kiedy można zacząć grać bluesa? I w
ogóle jaki jest podział lat, w których można grać dany gatunek muzyki?
(Pomijamy fakt, że o dwunastotaktowcu mówiłem ja, a bezsensowność
„argumentu” podał Kapral, podczas gdy w odpowiedzi napisałeś o mnie.)
odnosze się do Ciebie bo to Twój blog a nie kaprala 🙂 bluesa może grać
każdy bez względu na wiek ale nie każdy umie 🙂 z resztą bez sensu ten
cały wywód wracając do tematu po kilku minutach filmik dla mnie był już na
tyle nundny że nie wyobrażam sobie jak takie granie mogło by trwać wiele
dłużej chyba że zmieniają się składy coś się dzieje na scenie itd
zawsze jest tak że jedna ekipa rozpoczyna jam i go kończy a wśrodku ktoś
próbuje sił i wówczas ma to sens a sens jamów gdzie gra tylko jedna ekipa
dla mnie jest nie do ogarniecia. Po obejrzeniu tych kilkunastu minut wiem że
nie zabawił bym tam ani 20 minut na takim wieczorze jeszcze ze świadomością
że nie mógłbym sobie zagrać to jest w ogóle bezcelowe siedzenie. dla mnie
to wygląda jak granie sobie próby przy otwartym barze xD. Moje zdanie w tej
sprawie jest takie że jak już organizujesz to organizuj normalne jamy ale
uwzględnij po prostu co będzie na nich grane itd a nie męczysz ludzi jednym
składem przez kilka godzin:) tak uważam pozdr 🙂
Posiadasz kilka osobowości? Bo jak już pisałem, odbiór był bardzo dobry, a
na chwilę obecną jesteś jedyną osobą, której się to nie podoba, więc
niezbyt rozumiem to, że uparcie twierdzisz, iż „męczę ludzi”. Ja mam zamiar
robić swoje, dopóki komuś chce się na to przychodzić („komuś” oznacza
jakieś 40 osób, co oznacza 2/3 obłożenia sali, w której miało to
miejsce). Całe szczęście nie musisz się tam męczyć, więc pozostaje mi
życzyć powodzenia w robieniu tego, co robisz, o ile robisz cokolwiek.
Bo, jak to mówią, ten się nie myli, kto nic nie robi, nie ;-)?
Jak dla mnie, to jest całkiem ciekawa idea. Wydaje mi się, że z każdą
taką imprezą będzie tylko lepiej 😉
Trzymaj się tego, rób swoje. Skoro ludziom pasuje, a Tobie dobrze się gra,
to nie widzę powodów by się czymkolwiek przejmować. Jeśli daje Ci to
satysfakcję, to działaj, kombinuj i próbuj. Na tym polega muzyka, nie na
zamykaniu się w sztywnych schematach.
scooby – Robert Johnson dokonał swoich nagrań, gdy miał 25 lat.
Wszyscy sędziwi klasycy bluesa to nie są gwiazdy ostatnich 5 lat, kiedy
przekroczyli cenzus wiekowy.
Wydaje mi się, że jedyna rzecz naprawdę zależna od wieku to prawo do
nabywania alkoholu w sklepach, albo i to nie, czego dowodzi obserwacja.
Widziałem wielu oldboyów-rutyniarzy, którzy grali bluesa niby poprawnie, ale
w taki sposób, że nie mogłem wysiedzieć dwóch numerów, a widziałem też
masę tych „śmiesznych młodych”, którzy byli niesamowici. Polecam tu choćby
przybyły z odległej galaktyki duet „Przytuła i Kruk”. Powinno ich być sporo
na YouTube.
Tą wypowiedzią spowodowałeś, że Twój argument brzmi jeszcze bardziej
głupio.
Naprawdę.
Moim zdaniem, takie rzeczy zwykle robi się na próbach i nie czuję potrzeby
wychodzenia z tym do ludzi. Chyba, że chcieliście sobie tak po prostu
pograć. Ten „brak zmian instrumentalistów” jest dla mnie takim wyznacznikiem
odejścia od tradycyjnego jam session, gdzie spotykają się głównie muzycy
żeby pograć razem każdy po kolei. A to tak wygląda jakbyście wyszli i
grali w kółko przez 2 godziny co wam do głowy przyjdzie, bez żadnej cenzury
jakościowej czy aranżacyjnej. A w takim wypadku muszę zapytać z czym do
ludzi? Jeśli są chętni, żeby posłuchać kilku kolesi, którzy robią co im
się uda.
Narzekam, ale bądź co bądź fajnie to brzmi i gratuluję inicjatywy, która
brak u nas w mieścinie doprowadził do całkowitego braku jakiejkolwiek formy
jam session.
Wybacz, ale nie rozumiem z tego nic.
Mógłbyś się w końcu odwalić 😉
A tak serio – zgadzam się. Gdy wychodzi na scenę jamu nieznany mi gość, to
w ogóle go nie oceniam po wyglądzie / wieku itp. Mam lekkie obawy, gdy
wychodzi typ gwiazdora – i niestety często słuszne, ale poza tym zero ocen. W
takim wypadku zawsze przypomina mi się ten gość z Idola szwedzkiego.
Pierwsze wrażenie fatalne, wiosło nawet nienastrojone…
https://www.youtube.com/watch?v=videoseries
A ja bym się przychlił do wypowiedzi Bjarniego: jeżeli ludziom się podoba,
a Wam gra się dobrze – tak trzymać. Czy ja bym wytrzymał dwie godziny takiej
improwizacji – nie wiem, ale to mój problem, a nie grających. W każdym razie
dopuszczajcie możliwość zmiany formy, bo to może ewoluować, jeżeli stanie
się wydarzeniem cyklicznym 😉
@miklo: filmik super! 🙂 Nie znam przebiegu Idola, ale zakładam, że koleś
nie wygrał, bo jednak nie był typem „gwiazdora”. Takim jednak łatwiej się
przebić.