Poruszę sprawę „nieśmiertelnych” tematów, wywołujących – o dziwo –
żywą, a niczym nie uzasadnioną, dyskusję, a które od początku istnienia
„basoofki” wracają jak upiór.
Na przykład:
[*]strojenie basóweczki
[*]”przewagi” jednego typu strun nad innymi
[*]”wyższość” tabulatur nad tradycyjnym zapisem nutowym
[*]przydatność wiedzy muzycznej, w tym znajomości podstaw harmonii, do
grania na basie
Panie i Panowie, Siostry i Bracia, „basoofkowicze” i Goście forum, oto
powiadam Wam, a Wy ponieście te słowa w świat szeroki:
: )
[*]bas stroi się kwartami, a strój podstawowy dla 4 strunowego instrumentu,
zaczynając od struny najwyższej (najcieńszej) to dźwięki G-D-A-E. Wszystko
inne jest WYJĄTKIEM i ODSTĘPSTWEM OD NORMY! I nie jest ŻADNYM argumentem,
że tak gra jeden czy drugi basowy „gwiazdor”. On tak gra, bo JEMU tak pasuje z
jakiegoś znanego mu powodu!
[*]Struny zakłada się takie, jakich brzmienie podoba się wykonawcy, a żaden
ich rodzaj nie jest z góry „przypisany” konkretnemu stylowi! Tym bardziej nie
jest w żadnym stylu zakazany!!!
[*]Tabulatura nie zapisuje MUZYKI, a tylko pokazuje na którym progu nacisnąć
jaką strunę. Powstała dla gitarzystów i basistów, ponieważ to wśród
nich najwięcej jest osób próbujących grać, ale zbyt leniwych na nauczenie
się czytania nut, a nie mających słuchu na tyle dobrego, aby samemu
znaleźć właściwe dźwięki! To nie złośliwość tylko obiektywne
stwierdzenie faktu. Tabulatura nie jest żadną konkurencją dla nut, ponieważ
nie zastępuje ich w NICZYM! Zastępuje tylko dobry słuch początkującym
basmenom.
[*]Niech przeciwnicy przydatności wiedzy teoretycznej spróbują zagrać na
basie akompaniament do najprostszej piosenki, mając do dyspozycji zapis
akordów jakimi jest zharmonizowana. Oczywiście niech spróbują zagrać „a
prima vista”, czyli od pierwszego razu! Do piosenek ludowych i biesiadnych,
opartych na triadzie harmonicznej plus ewentualnie progresja II-V-I, zbędny
staje się nawet taki zapis!
No, cóż! I tak jestem przekonany, że w ciągu najbliższych kilku dni ktoś
zapyta jak się stroi bas, a inny będzie przekonywał, że tylko tak jak jego
idol!
Życzę wszystkim dobrego samopoczucia i sukcesów, niezależnie od sposobu
strojenia, od używanych strun i od tego czy muszą korzystać z tabulatury aby
zagrać riff z „Whole Lotta love” grupy Led Zepelin!
Na razie, Neskim!
Sypnę malutkim off-topem, w związku z innokulturową muzyką.
Wiele lat temu, zupełnie przypadkiem natrafiłem w TV na film dokumentalny o
chyba jawajskich(?) orkiestrach perkusyjnych, nazywających się „gamelan”.
To cały odrębny świat wrażliwości muzycznej, gdzie tworzywem podstawowym
nie jest wysokość dźwięku i linia melodyczna, tylko czas jego trwania i
wynikające z tego figury rytmiczne.
Tak zaawansowaną polirytmię o stopniu komplikacji wprost niewiarygodnym,
europejskie ucho odbiera jako pulsujący chaotycznie hałas.
Dla nich jest to cały odrębny wszechświat muzyczny. Przypuszczam, że dla
kompozytorów (tak, tak!) tworzących na gamelan, skomplikowane dla nas rytmy
latynoskie są etiudami dla początkujących muzyków!
: )
Tylko czy to jest dobry powód dla tego, żeby młody basista powiedział
„pieprzę teorię i naukę dźwięków na gryfie, będę grał gamelan. Z
tabów!” 😉
Od czego mamy internet?;)
https://www.youtube.com/watch?v=ldPMifPbngc
Piękna sprawa, egzotyczna, ezoteryczna, poruszająca, inspirująca. Dlatego
polecam ZAWSZE sprawdzać czym inspirowali się nasi idole i zamiast powielać
ich doświadczenia tworzyć własne. Nie ma muzyki ponad folk! Zapytajcie
wielkich kompozytorów, którzy w swoje utwory wplatali folkowe motywy a nawet
czynili je tematami całych kompozycji.
Mazda- a czy nie jest? Każdy musi świadomie obrać własną drogę a co
będzie impulsem to sprawa najwyżej drugorzędna. Świat potrzebuje basistów
z preclami i ampegami, którzy lubią grać w kółko to samo od pół wieku
żeby ludzie mogli się pobujać do muzyki zamiast beatu w dyskotece i takich,
którzy chcą uciekać w rejony niecodzienne lub jeszcze nieodkryte jak wielce
niestrawne by to było;)
A myślisz, że panowie powyżej tak grają, bo stwierdzili, że odrzucą
całą muzyczną teorię znaną ich przodkom i sami będą się uczyć? Swoją
drogą zarąbiście melodyjne i nastrojowe jest to ich granie.
No i nie widzę np w 3 minucie jakiegoś indywidualisty, który by stwierdził
że pieprzy resztę i on zagra coś po swojemu, całkowicie pod prąd 😛 To
jest dla nich coś takiego jak blues czy jazz dla amerykańców.
Łukasz nie chcę żebyś się obraził ale znów nie myślisz nad tym co
piszesz. Nikt nie przedstawił tego jako argumentu za czy przeciw łamaniu
konwenansów a jako przykład jak muzyka jest różnorodna i jak niewiele o
niej wiemy, ile na nas wciąż czeka piękna do odkrycia. Możesz teraz
siąść i uczyć się, żeby grać tak samo jak ludzie na filmiku albo możesz
się osłuchać i wykorzystać to w zupełnie nowatorski sposób, kapish? 😀
Z drugiej jednak strony nie jest zastanawiające, że obaj powszechnie uważani
za najlepszych basistów w Polsce (Pilichowski i Ścierański) są muzycznymi
samoukami bez szkół? Nie wiem jak Ścierański ale Pilichowski otwarcie
przyznaje się że do dzisiaj nie potrafi grać z nut – ledwo potrafi je
rozczytywać na zasadzie dukania.
Albo taki Hendrix – ten to dopiero olał całą teorię i może właśnie
dlatego grając ze słuchu zrewolucjonizował granie na gitarze? Choć w jego
biografi (Pokój Pełen Luster) jest napisane, że bardzo żałował że nie
potrafił zapisywać muzyki bo wiele pomysłów przez to pozapominał i potem
nie potrafił ich odtworzyć.
E tam. Idę pograć 12 taktowca 😉
Rondel- dlatego od jakiegoś czasu zawsze jak gram włączam dyktafon czy w
moim odtwarzaczu mp3 czy w telefonie. Mam wieeeele godzin takiego materiału i
nawet jeśli większość to ślepe błądzenie lub proste melodyjki w jednej
tonacji to można z tego wyłapać dużo konkretnych pomysłów do
wykorzystania później. Polecam!;) Ostatnio postanowiłem nawet poświęcić
sylwestra na granie. Piękna sprawa jammować z wybuchami fajerwerków ale przy
okazji rozwaliłem palec do krwi a bateria w odtwarzaczu padła i nic się nie
nagrało i teraz muszę czekać cały rok, żeby to powtórzyć 🙁
Znamiennym jest również fakt, że i taki geniusz, kiedy był już znanym
zawodowcem, wspominał raz po raz w wywiadach, że chciałby skończyć
szkołę muzyczną. Źródło – ta sama biografia (skądinąd świetne
dzieło).
Chodzą słuchy, że Hendrix ze swoimi odkrywczymi rzeczami kopiował mniej
znanych bluesmanów, którzy dawno takie rzeczy grali, ale się z tym
szczególnie nie lansowali :P.
Kurna, ale bulgoce w tym tygielku!
Muszę dokonać jakiegoś nowego wpisu na blogu aby wygasić buchające
płomienie. Tylko co teraz mogłoby nieco odwrócić uwagę tak zaangażowanych
dyskutantów?…
Nie będę przecież szedł na łatwiznę i opisywał niesamowite przypadki
klezmera-chałturnika prześladowanego przez komunę cięzkimi robotami
muzycznymi w knajpach, klubach i teatrach.
Muszę się nad tym nieco bardziej skupić!…
Zaraz idę do domu, po obiadku wprowadzę do organizmu „element baśniowy” i
może coś mi się przypomni inspirującego.
: )
W jazzie nie ma skal modalnych? No coś Ty. Są 😀
Lol, skale modalne to podstawa podstaw przecież! 😀
Zjawisko niemal nie wystepujace, ba – wrecz niemile widziane (slyszane).
Poczytajcie Carol Kaye, nie tylko tez co mysli o skalach w jazzie, ale takze
jak traktowano ludzi grajacych jazz na podstawie europejskich skal 😉
Kurczę jarałem się tym tematem ale im więcej czytam tym więcej zapominam
co chciałem napisać. Spróbuję sobie przypomnieć.
Moim zdaniem nie możemy zmuszać tego który nie chce do uczenia się teorii.
Ktoś, chyba Muzzy podał świetny przykład z gotowaniem. Ja to rozwinę-
jeżeli ktoś chce zjeść kanapkę ze smalcem, albo pieczoną kiełbasę nie
musi zgłębiać tajników przyrządzania musu czekoladowego pieczonego w
kąpieli, ale prawdopodobnie nie znając przepisu, raczej sam tego nie zrobi
bez wielu lat próbowania i ANALIZOWANIA błędów, co w końcowym efekcie daje
mu pewną wiedzę teoretyczną, czyli jego bagaż doświadczeń, czego robić
nie należy.
Moim zdaniem grubo mija się z prawdą ten co mówi że teoria jest
niepotrzebna. Jak ktoś się uczy jeździć samochodem to musi wiedzieć do
czego służy sprzęgło, gaz, hamulec lewarek itd. Jeżeli ktoś mu tego nie
powie to szybko sam się nauczy, że na jedynce nie osiągnie maksymalnej
prędkości.
Tak więc ja spróbuję podsumować. Odrzucając ogólnie przyjętą teorię w
postaci harmonii klasycznej czy jazzowej i szukając tego na własną rękę
tworzysz WŁASNĄ teorię, która może się pokrywać z tą odkrytą już
dawno (proces zgłębiania jej samemu jest żmudny i czasochłonny ale przynosi
większe efekty i wryty jest lepiej w łeb – mówię na własnym przykładzie)
albo okazać się kompletnymi bredniami.
Amen.
To samo z chemią, jakiś koleś nie wiedząc jaki jest wzór wody produkował
kg amfetaminy dziennie, a ci co są po chemii nie wiedzą co zrobić jak na
siebie wyleją stężony kw. siarkowy(VI) 😀
Nie wiem, co mówi ta pani… Wiem za to, że skale modalne, to po prostu
ogrywanie gamy durowej z kolejnych ich stopni / pozycji. To jest absolutna
podstawa i tyle. Możliwe, że była przeciw stosowaniu pierwszej kojarzonej
skali z akordem typu dominanta ogrywana miksolidyjską, durowy maj7 gamą
durową itp. Tu faktycznie sztywne myślenie skalami nie jest fajne 😉
Posłuchaj sobie cool jazzu. Davis i koledzy mieli dość pogibanych progresji
z okresu bebopu. Chcieli skupiać się na melodyce solówek a nie myśleć o
harmonii, więc kawałki w większości były diatoniczne – czyli progresja
akordów była tak układana, żeby tonacja się nie zmieniała, lub nie
zmieniała zbyt często. Można je w dużej części obskakiwać modalnymi,
choć nikt nie broni robić skoków w bok.
Wiadomo, że najważniejszą sprawą, jest myśleć o melodii solówki, a nie o
tym, jaka to teraz skala i pyk gotowe patenciory. Po dwóch solówkach takiego
delikwenta można usnąć.
https://www.youtube.com/watch?v=s9idtdWAAEA
Tutaj Carol tłumaczy temat.
ej no sorry ale moim zdaniem słuchanie jak ktoś mówi coś na temat
słuszności czegoś w jazzie i traktować to jako prawdę absolutną to tak
jak słuchać Palikota jak mówi o Kościele i traktować to jako jedyną
rację…
Akurat Palikot o kościele może wiedzieć tyle co ksiądz o rodzinie, ale
Carol gra jazz od przynajmniej 1949 roku 😛 I to akurat nie jest jej i tylko
jej wymysł – wystarczy posłuchać tych najbardziej klasycznych zagrywek
jazzowych – to jest właśnie to, co gra w tym filmiku.
Skale to wymysł czysto europejski, owszem przyjął się obecnie na całym
świecie, ale nie o to akurat w jazzie chodziło i nie na tym tą muzykę się
budowało – tak jak to, co parę postów wyżej wrzucił MPB.
To porównanie jest tak fajne, jak nietrafne – w mojej opinii. Dodatkowo –
wychodzi z ust kogoś, kto ma solidny kawałek edukacji muzycznej za sobą!
😀
Z największym sensem i bez zbędnej filozofii wypowiada się w tym wątku
Miklo. I chciałbym podkreślić – kreatywność i znajomość teorii to
zupełnie odrębne rzeczy, ale znajomość teorii w znakomity sposób ułatwia
komunikację!
(trzymając się przykładu o gotowaniu – lepiej powiedzieć – zrobię
spaghetti z sosem, czy może nitki z ciasta mączno-jajecznego polane wywarem
mięsno-pieczarkowym?)
zagęszczonym wywarem mięsno-pieczarkowym 🙂
A temat ciekawy że ho ho.. miło się czyta.
Jeśli o mnie chodzi to jestem gdzieś po środku i to tyle w tym temacie, bo
co bym nie napisał to byłoby to tylko powielanie postów powyżej. 🙂
Lepiej jest nic nie mówić tylko po prostu to ugotować i zjeść.
Trzymając się dalej tego przykładu:
Zawsze jest ryzyko, że dostanie się sraczki…
Z tym, że nigdy mnie to nie powstrzymywało!
😀
Temat bardzo ciekawy, aż wtrącę swoje trzy grosze.
Każdy poszukujący na własną rękę metod ekspresji w muzyce odwołuje się
do czegoś, co już było, co zostało przez pewien krąg kulturowy uznane za
właściwe – jest to oczywiste, bo każdy na etapie dzieciństwa został
niejako zaprogramowany. Wyjątkiem mogą być osoby niesłyszące, które po
jakimś czasie odzyskałyby słuch i zaczęły w oderwaniu od wszystkiego
tworzyć swój kanon estetyczny.
Rozumiem i po części podzielam zdanie MPBa, ale podejście do tematu
mam zbliżone bardziej do udzielającego się w tym temacie jurbasstecka. Uczę
się teorii muzyki i harmonii, czytam nuty i uczę się grać. Czy to, że
będę te rzeczy potrafił biegle robić w czymś mi przeszkodzi? Nie sądzę.
Będę potrafił odnaleźć się w sytuacjach muzycznych związanych z moim
domyślnym kręgiem kulturowym, za pomocą instrumentu w tych ramach wyrażać
wspólnie z innymi muzykami emocje, jakie niesie muzyka (czy to zapisana czy
improwizowana). Daje to pole do popisu tak szerokie, że pewnie i tak nie
starczy mi życia, żeby się tym nacieszyć. Jeżeli będzie mi dane spotkać
się z muzykami operującymi innym materiałem dźwiękowym lub rytmicznym –
postaram się przyswoić zasady, które nimi rządzą na tyle, aby móc
wykorzystywać je w swojej muzyce. Myślę że klasyczne kształcenie słuchu w
nauce 17 czy 22 stopniowych skal na pewno nie przeszkodzi – zasady są te same,
kwestia przyswojenia odpowiedniej nomenklatury i zaadoptowania nowinek (no i
oczywiście ćwiczenia).
Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że tak na prawdę to tylko nic nie
znacząca cząstka w bezmiarze możliwości – kto każe trzymać się
określającego oktawę stosunku częstotliwości 1:2 lub jakiejkolwiek
okresowości w doborze dźwięków? Przy obecnym stanie nauki można zagrać w
zasadzie wszystko, systemów dźwiękowych można stworzyć nieskończenie
wiele. Powstają utwory na generator sinusów czy bramkowany szum i piszą je w
pełni świadomie ludzie znający harmonię klasyczną.
Nie sądzę więc, żeby sugerowanie strojenia lub nauki teorii młodym adeptom
basowania zabijało ich kreatywność. Szczególnie, że pytania na które
zbiorczej odpowiedzi udzielił tubas wskazują na chęć zdobycia podstaw
świadomości muzycznej w ujęciu klasycznym, a nie abstrakcyjnym. Nie pytają
wszakże o wyższość lub niższość tercji didymejskiej nad naturalną i
równomiernie temperowaną, ale o najzwyklejsze w świecie strojenie
instrumentu. Na inne pytania może przyjdzie czas, ale wtedy już będą na
tyle świadomi, żeby sami poszukać odpowiedzi.
Wszyscy panowie zamykacie się we własnym bardzo hermetycznym środowisku.
Gdyby wszyscy tworzyli muzykę dla tworzenia Muzyki świat byłby z pewnością
piękny. Nie możemy przecież zapominać o parapeciarzach czy klezmerach,
którzy to wiele trudu zadają sobie by jak „najwierniej” odtworzyć muzykę,
którą stworzymy. I do właśnie do tego została stworzona teoria. By
możliwie szybko i bezmyślnie odtwarzać dźwięki, na które wpadł już
ktoś wcześniej. Osoba, która całkowicie zreorganizuje światowe poglądy
trafia się raz na x lat i to właśnie ona zostaje okrzyknięta „geniuszem
muzyki” jak wyżej przywołany Hendrix. Einstein powiedział kiedyś zdanie,
które myślę, że bardzo dobrze opisze naszą dyskusje.
Parafrazując:
„Żyje sobie wielu naukowców, którzy zatwardziali w swoich poglądach są
przekonani, że to co wiedzą jest prawdą i jeśli czegoś zrobić się nie
da, to tego nawet nie spróbują. Ale zawsze znajdzie się jakiś nieuk i to on
dokonuje przełomowego odkrycia.”
Skądinąd czekam na MPBa i jego „nieuctwo” licząc na owe „przełomowe”
efekty 😉
Ponadto dziękuję użytkownikowi „miklo” za wyjaśnienie, że to co grałem od
dawna zwie się sławetną skala modalna, przez którą sporej części tematu
nie rozumiałem 😉
A teraz wrócę znów uczyć się ćwierćnut z metronomem w tempie 80.
Chciałem się jeszcze do tego odnieść – nie wiem, czemu wcześniej tego nie
zrobiłem.
Bardzo ciekawie na ten temat wypowiadał się Zappa (może dopiszę cytat, jak
wrócę do domu, bo jego bio przy sobie nie noszę ;P), chodziło z grubsza o
to samo. I to właśnie jest clou problemu, o którym mówi
Papabear (słyszy dzwony, ale nie wie w którym kościele ;P), nie sam fakt
nauki teorii – to, że szkoła „wtłacza” nas w schematy, uczy niekoniecznie
złych rzeczy, ale raczej w zły sposób.
Co innego, jeżeli sprawa tyczy się rzeczy obiektywnych – czyli tak i tak
buduje się domy, żeby się nie zawaliły, tak i tak operuje się człowieka.
Ale jeżeli w grę wchodzi tak subiektywny temat… dla mnie nauczyciel z
podobnym podejściem nie miałby racji bytu w żadnej szkole :P.
Aurea mediocritas!!krzyknął Horacy.I temat był do zamknięcia…albo i nie:/
Dodałbym do tego usus est optimus magister, a ta nas uczy że „aurea
medicritas” jest najlepszym rozwiązaniem.
No, nareszcie jakaś porządna dyskusja! Kocham „MPB” za to, że ma
własne zdanie i potrafi je przedstawić!
Stanowi sam dla siebie osobną kategorię i w pełni na to zasługuje…
Świetnie by się zrozumiał w kwestiach celu z innym użytkownikiem naszego
forum (nie pytałem Go o zgodę, więc pominę Jego nick).
Obaj zmierzają w podobnym kierunku tylko z diametralnie odmiennych pozycji.
„MPB” całkowicie odrzuca potrzebę posiadania wiedzy teoretycznej,
natomiast przywołany przeze mnie „basoofkowicz” ma za sobą wszechstronne
studia muzyczne, zakończone podyplomową specjalizacją i jest
multiinstrumentalistą, aranżerem oraz kompozytorem i dyrygentem.
Obaj chcą odrzucić ograniczenia i tworzyć swobodnie, bez „ramek” narzucanych
przez zasady harmonii!
„MPB” przedziera się przez gąszcz, szukając własnej
ścieżki, a „………k” wycina sobie ścieżkę profesjonalnymi
narzędziami (niektóre nawet w tym celu sam tworzy)!
Każda droga jest dobra dla basisty świadomego celu jaki chce osiągnąć.
No, ale nie wmówisz mi „MPB”, że taka jest właśnie przyczyna
lekceważenia podstawowej wiedzy muzycznej u młodzieży stosującej
najfantastyczniejsze metody strojenia instrumentu, bez żadnej refleksji na
temat tego, do czego ma się im to przydać?!
Staram się zrozumieć powody takiego dziwactwa u profesjonalnych muzyków i
zwykle jakieś racjonalne jądro jest w tych eksperymentach, ale każdy z nich
potrafi korzystać ze standardowo nastrojonych instrumentów i nie wyobrażam
sobie świadomej improwizacji na nietypowo strojonej basiórce
– chyba, że na jednostrunowej. : )
Co do przywołanego przykładu bluesa. Racja! I co z tego?
Nadal uważam, że początkujący basista powinien zacząć od poznania
kolejności nazw dźwięków i nauczenia się standardowego strojenia
instrumentu oraz umiejętności odnalezienia na tak nastrojonej basóweczce
każdego dźwięku jaki mu „zagra” w głowie.
No a na koniec jeszcze wbiję Ci nóż w plecy i zwrócę uwagę, że co byś
nie wymyślił, to i tak jakiś muzykolog dorobi do tego wcześniej czy
później, teorię!!!
W taki sposób bowiem teoria muzyki powstawała i dzięki temu nie musimy
wyważać otwartych już szeroko drzwi…
Uściski, czyli „zróbmy misia” i każdy idzie do swojego kąta, albo razem na
piwo!
; D