tubas – udziwniacze…

Moje starsze dziecko poszło wczoraj popracować ze skrzypcami jako „sidewoman”
przy nagraniach kolejnego jeleniogórskiego artysty totalnego. Maciej jest
grafikiem, poetą i muzykiem. Jego twórczość błąka się po marginesach
muzyki progresywnej i performance’u. Lubi jak jest dziwnie…

Dziecko wzięło stareńki multiefekt gitarowy DigiTech z ideą namieszania w
brzmieniach (i z lenistwa odziedziczonego po tacie!) coby maksymalnie i bez
wysiłku „udziwniać”. Na miejscu okazało się, że przybył też znajomy
wiolonczelista. Wcześniej nagrane ścieżki gitar i tajemnicze ustne
wskazówki autora były jedyną inspiracją do całkowicie improwizowanych
partii skrzypiec oraz wiolonczeli. Mieli tylko „powtykać” krótkie frazy tu i
ówdzie, ale dziecko opowiadało, że jak się już z wiolonczelistą
rozpędzili, to podkład się skończył a oni grali dalej, wzajemnie sobie
„podkładając” i wymieniając się prowadzeniem. „Multiefekt” był bardzo
inspirujący, a skrzypce ujawniły zupełnie nietypowe dla tego instrumentu
oblicze. Dziecko stwierdziło, że kluczowy był jej całkowity brak orientacji
w obsłudze urządzonka i przełączanie presetów na oślep, co jedną – dwie
frazy…

Autor słuchał jak zaczarowany i jak skończyli to dopiero po dłuższej
chwili ocknął się i powiedział: „łoł!”

Piszę o tym, bo sam efektów nie używam, ale lubię się nimi bawić
„prywatnie” i nie jestem ich wrogiem. Po prostu nie mają zastosowania w tym co
grywam. Tym niemniej lubię posłuchać basistów świadomie używających
„udziwniaczy”, a chorus i envelope filter
uważam wręcz za „niezbędnik” basisty studyjnego czy sesyjnego.

Opisywałem już swoją zabawę LowDown’em przed próbą big-bandową i
stwierdzam, że była bardzo, ale to bardzo inspirująca. Słuchałem siebie
jak kogoś „obcego” i… podobało mi się!

No, to na razie, neskim!

Podziel się swoją opinią

6 komentarzy

  1. Jakbyś dał rade skombinować te nagrania i wrzucić tutaj to czułbym się
    wielce zobowiązany. Lubię w muzyce takie różne dziwne rzeczy, także
    posłuchałbym z dziką przyjemnością. 🙂

  2. No moje kochanie też sobie sprawiło multiefekt żeby skrzypce do tego
    podłączać. I zarzuciła skrzypce:(

  3. Może za bardzo jest zaabsorbowana czymś innym? ; D

    Moje dziecko jest już po ?-ce (Boże…, jaki ja jestem wiekowy!) i nic nie
    zarzuca, mimo rozlicznych zajęć zawodowych, robienia specjalizacji, grania i
    śpiewania w kilku projektach a także różnych spraw prywatnych. Tak więc
    zastanawiam się co by to mogło być. Nie domyślasz się przypadkiem?!

  4. A ponieważ kij ma dwa końce …..

    Mój gitarowy Guru, bluesman (w sensie muzyki i kieliszka też) skombinował
    sobie „super multiefekt”.

    – Pierwszy dzień – słuchaj, za….sta sprawa tutaj mam to i to, a pod tym
    numerem to, i to i to, a pod tym …… itd.

    – Drugi dzień – taki sam jak wyżej.

    – Trzeci dzień – „do d..y, to wszystko. Tylko numer 180 jest najlepszy i
    wystarczy. Nie kupuje. Oddaje toto”

    Numer 180 to była gitara z lekkim przesterem i lekkim pogłosem.

  5. Tak się kończy 90% przygód z multiefektami, sam to zaliczyłem z Zoomem 😉
    Ale teraz mnie kusi na parę kosteczek analogowych.. pewnie znowu przejdzie.

  6. również potwierdzam, ale dobre i to, zawsze można poszukać swojego
    brzmienia i pożądanych efektów

Możliwość komentowania została wyłączona.