Przypadkiem trafiłem na ofertę basoofkowicza o nicku g1b0n.
Kolega oferuje konsultacje z teorii muzyki w pełnym zakresie. Zachęcam do
skorzystania, a przy okazji przyznam się do głębokiego lenistwa i
wynikającej z tego niechęci do zbędnego wg mnie „zakuwania”. Zawsze
szukałem łatwych ścieżek i przeważnie coś znajdowałem.
A propo’s: Lubię turystykę pieszą wyłącznie z górki. Po terenach
płaskich domagam się asekuracji, najlepiej damskiej. Chodzenia pod górkę
stanowczo odmawiam!!!
Np. interwały na gitarze basowej wyglądają jednakowo i
wystarczy nauczyć się tylko tego jak konkretnie, aby łatwo znaleźć np.
sekstę małą w górę lub w dół od dowolnego dźwięku. Dowolną gamę
zagramy bez problemu znając tylko „diagram” jej obrazu na progach basu. Koło
kwintowe? Nic prostszego! Znaki przykluczowe dowolnej gamy? Sekunda, …i już
mamy! Tonacje pokrewne, dźwięki dowolnej skali? Wystarczy opanować parę
nazw i wiedzieć, od którego stopnia skali „durowej” się zaczynają. Resztę
„widzimy” na gryfie basiórki.
Jakiś czas temu nasz kolega (chyba MPB ) zamieścił
fotkę z grania na swojej nowej basówce, na co inny zaznaczył, że widzi na
niej „trytonów szejset”. Zobaczył charakterystyczny układ palców na progach
i nie musiał wiedzieć jakie to były dźwięki, żeby określić widziany
interwał jako kwintę zmniejszoną/kwartę zwiększoną, czyli tryton. To
staje się odruchem. Seksta wielka i palce same układają się w odpowiednie
rozstawienie. Decyma – i oto jest!
Nawiasem mówiąc – pięknie brzmiący interwał, w sam raz do wykończenia
utworku. A spróbujcie zagrać np. gamę durową decymami na basie. Toż to
miód dla uszu!
Jest tylko jedna rzecz. Aby potem leniuchować, najpierw bezwzględnie trzeba
nauczyć się jaki dźwięk leży na każdym progu naszego instrumentu i
wskazać jego położenia nawet po pijanemu i na kacu!…
Ale to i tak przecież już umiecie, nieprawdaż?!
PS. Niech żyje lenistwo, bo to właśnie leniwi popychają cywilizację do
przodu! To oni wymyślili koło. Nie chciało im się nosić drzewa na ognisko
na własnych plecach, więc je turlali…
Świetny wpis! Może jestem poje**any ale mnie strasznie pozytywnie nastawił
🙂
To lubię 😉
Metoda na wkurzenie panka grającego powerkordy?
Nauczyć się który próg na strunie E to jaka literka i mu tak podawać
akordy.
Ostatnio zauważyłem że basiści to z zasady jedyni którzy znają teorie 😀
hmm.. może polacy 😉 moi operują wszystkim na całkiem fajnym poziomie,
podobnym do mojego, także współpraca jest spoko. (za to w poprzednim zespole
było gooorzej, ale wiadomo, krajanie)
Wiesz, ja nie gram z jedną bandą, najczęściej to jest na zasadzie wpadnę
tu, ktoś tam i se pogramy d:
ło, nigdy bym tak nie mógł. 🙂 tak jak i z dwoma zepołami na raz. co kto
lubi w takim razie. 🙂
aczkolwiek, wpis tubasa bardzo fajny, celny i po prostu no 😀 kto by tak nie
robił. 🙂
to poczekajmy tylko jeszcze, aż ktoś ładnie graficznie przedstawi co
ciekawsze odległości i myki na gryfie, oraz powie w jakich stylach często
wykorzystuje się określone interwały, żyć nie umierać :), fajny wpis
nie no, tyle to już chyba za dużo by było 🙂 wolę eksplorować i sam na to
wpaść. 🙂
Popieram Witta, na lekcje raczej nie mam czasu i kasy, a jakoś ładnie
przedstawione takie „sztuczki” z nazwami by się przydały. Dzwieki na gryfie
znam, myków różnych też kilka, ale to się nie umywa do tego co napisał
Tubas.
Ale to co opisał Tubas to tak naprawdę nic noego.
Ja sam dostałem kiedyś kilka lekcji od „starego klezmera” (gość ma ok. 60
lat z czego ponad 40 lat grania) jak grać aby „zawsze było dobrze”.
Ja przez długi czas miałem działania na zasadzie „rozbudowuj swoją wiedzę
teoretyczną”. Ale jak wiadomo, teorie trzeba utrwalić w praktyce, a ze przez
pierwsze trzy kapele na hasło „a zagraj tutaj akord septymowy, albo
zwiększony/zmniejszony” w odpowiedzi albo widziałem spojrzenie typu „student
na egzaminie ustnym z mechaniki budowli”, albo odburknięcie urażonego ego „to
nie jazz”… na szczęście już nie gram z idiotami 😀
„na szczęście już nie gram z idiotami :D”
bardzo mi się to spodobało hehe
co to pomysłu Tubasa to gdyby ktoś inny (mniej doświadczony) to napisał to
zostałby uznany za ignoranta (niesłusznie zresztą)
to jest ten plus basu, że wszystkie skale mają ten sam „kształt”, już
gitarzyści mają odrobinę gorzej, na klawiszach to już w ogóle bywa makabra
bo te same skale w różnych tonacjach gra się z zupełnie różnym
palcowaniem (żeby sięgnąć na czarne klawisze)