Słówko do zaczynających swoją przygodę (a być może podróż przez
życie) z basiórką:
Co najmniej równie ważna jak umiejętności instrumentalne oraz wiedza
muzyczna, jest… odporność psychiczna i fizyczna.
Tak, tak! Razem z przyjemnością wynikającą z grania, dostajecie w pakiecie
także marudnych klientów i gości, przemądrzałych Zleceniodawców,
rozkapryszone i chimeryczne solistki, paskudne „godziny pracy”, „śmieciowe”
jedzenie jako karmę na wyjazdach, nieuczciwych menadżerów i organizatorów
imprez, debilnych albo pełnych zapiekłych kompleksów recenzentów Waszej
twórczości, itd., itd…
Pamiętacie, że Johna Lennona zabił jego fan…?
A Jaco Pastorius został skatowany na śmierć przez właściciela klubu
nocnego w jego rodzinnej miejscowości…?
Chet Baker został wyrzucony z hotelowego balkonu przez wierzycieli…
Pamiętam, że w początkach mojej „klezmerki” zdarzało mi się grać na
imprezach w miejscowościach tak zapyziałych, że pobicie przyjezdnego muzyka
było marzeniem miejscowych „maczo”, bo to wzmacniało ich pozycję
„towarzyską”…
„Muzz” opisywał kiedyś sytuację, jak mafijny właściciel klubu
motocyklowego na siłę się z nim „zaprzyjaźniał”, pobrzękując złotymi
łańcuchami, a on nie śmiał odmówić kielicha, w trosce o swoją
całość… Takie zdarzenia to normalka!
Nie pamiętam już, który z „basoofkowiczów” w komentarzu do mojego „bardzo
krótkiego poradnika” opisał jak w przerwie między setami, na kolana
władowała mu się „rycząca czterdziestka” żądając wykonania „ciało do
ciała”…
Takie traumatyczne przeżycia mogą przecież skrzywić młodą, nieodporną
psychikę!
: )
Co do formy fizycznej:
Zanim zostaniecie gwiazdami i „techniczni” zaczną nosić za Wami sprzęt,
nadźwigacie się sami. A basowe „stacki” nie są lekkie, więc forma fizyczna
się przyda, żeby nie zginąć marnie, przygnieciony na schodach kolumną
głośnikową, znoszoną osobiście po całonocnej imprezie.
I tu praktyczna porady:
[*]Przed pierwszym kielonkiem należy dobrze zjeść.
[*]Nie pić za dużo napojów gazowanych.
[*]Jak zaczyna nam się podobać, wybrany przed imprezą w celach
porównawczych,
obiekt o urodzie kaszalota, bezwzględnie przestajemy pić alkohol…
Na razie, Neskim!
Święta prawda 🙂
Ja się starałem w ogóle nie pić przed/podczas gigu, o wiele gorzej mi się
wtedy grało, gorsze wyczucie rytmu, słabiej słyszałem gary…no ale może
byłem/jestem za cieńki.
Co do wagi gratów to racja:)
Cały wpis jak zwykle przyjmuję z zaciekawieniem, ale w tych dwóch zdaniach
szanowny Autor trochę rozminął się z faktami (choć może celowo ubarwił,
żeby wzmocnić ukazywaną tezę – nie mnie wiedzieć 😉 ). Z notek
biograficznych i filmów dokumentalnych które czytałem i widziałem wynika,
że Pastorius urodził się w Pensylwanii, pobity (czy też skatowany) zaś
został na Florydzie przez ochroniarza czy też wykidajłę klubu. Co do Cheta
Bakera to jak zwykle w jego przypadku nie do końca wiadomo co jest prawdą, a
co mistyfikacją – jego życiorys jest pełen dziwnych wydarzeń zupełnie
inaczej opisanych przez niego i jego znajomych – zresztą widać to chociażby
w dokumencie „Lets get lost” (polecam, można zobaczyć między innymi bardzo
młodego Flea – wtedy jeszcze chyba głównie trębacza). Oficjalnie jednak
jego śmierć uważa się za samobójstwo (czy z asystą pomocnych wierzycieli,
czy jednej z kochanek czy innych znajomych nie wiadomo).
dobre rady:) niedługo sezon rusza znów trzeba być gotowym. Forma jest
słaba, studniówki są sprawdzianem kondycji, której tak naprawdę nie ma. A
co do ryczących czterdziestek, to ja miałem wtedy nieałe 18 lat!! Nie było
to miłe przeżycie, ale fakt, że ów zespół, czy raczej trio składało
się z dwóch żonatych niespełnionych bawidamków oraz mnie, wystraszonego
Młodego:)
z tego co mi wiadomo obydwaj panowie do dziś nie stronią od gorzałki i
bliskich spotkań towarzyskich. Na szczęście ja znalazłem młody porządny
zespół/firmę gdzie dbamy bardzo o wizerunek.
Pozdrawiam!
młody klezmer;)
Oj znów mi się przypomniało…grałem kiedyś na wieczorku panieńskim,
mieliśmy po 15-16 lat i same napalone, nawalone kobiety…afera po całości,
wskakiwaliśmy ze sprzętem na Żuka w tempie ekspresowym 😉 Nie będę
opisywał szczegółów tej imprezy, bo to forum basowe a nie erotyczne (ba,
żeby tylko erotyczne) 😉
I znów się wzruszyłem… Kurna, ludzie jednak uważnie czytaja moje
ględzenie!
Dzięki „Temper” za wnikliwe uwagi.
Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że więcej uwagi poświęcam formie i
poprawności gramatycznej moich wpisów niż dokumentowaniu faktów. Zwykle
opisuję coś „z głowy”, czyli jak mawia pewien mój przyjaciel „z
niczego”.
Pytanie: – Z czego to grałeś?
Jego odpowiedź: – Z niczego – z głowy!
Czasem rzeczywiście, jeżeli fakty nie pasują mi do zamierzonego efektu – to
tym gorzej dla faktów… : )
W wypadku Pastoriusa pamiętałem skądś, że zginął w mieście, w którym
mieszkał z rodziną i stąd tekst o „rodzinnym” mieście… Nie sprawdziłem!
Rzadko to robię, więc na wszelki wypadek uprzedzam:
Pisząc pracę doktorską nie traktujcie moich tekstów jako źródeł
dokumentacyjnych!
Jeszcze raz pozdrawiam „Tempera” i innych czytelników!