Wynudziłem literaturą solidnie, to może zrehabilituję się jakimś
„michałkiem” z odmętów, a raczej „mentów” pamięci:
Gram zastępstwo w dość ekskluzywnym lokalu (można wejść goły, ale trzeba
mieć krawat i marynarkę!). Zaczyna się „koncert życzeń”. Są lata 70-te,
więc zwyczajowo zamawiający rzuca „stówkę”.
Podchodzi obywatel w „odmiennym stanie”, zamawia „otwór muzyczny” dla jego
„bejbi”, po czym kładzie … 20zł.
Klawiszowiec ironicznie mówi:
-Ale, wie pan, ja nie mam wydać reszty!
A gość na to klepie go po ramieniu i mówi:
-Nnnie martw się pppan! Najwyżej zzzagracie dddwa razy…
-?!
Instytucja „koncertu życzeń” dawała „klezmerom” niezłe „boki” i jak
odpalało się działkę kelnerom to potrafili tak podpuścić klientów, że
za jeden „kawałek” kasowało się czasem kilku napalonych na panienkę
„macho”!
Dla zgrywy mój koleżka zrobił cennik na „koncert życzeń”. Przy każdym
utworze z zeszyciku wokalistki („refrenistka kat.II, w lokalach
gastronomicznych” – czyli, jak trzeba to śpiewa z nutek!) napisał ołówkiem
cenę!
Przychodzi klient zamówić utworek „dla Joli”, a koleżka pyta:
-Za ile pan szanowny sobie życzy?
Gość mówi:
-A „toboły” po ile? 150,- zł? Drogo! („toboły”-To były piękne dni…). Co
macie za 50,- zł?
-Głęboka studzienka…
-Dawaj pan „studzienkę”, ale powiedz pan, że to od tego rudego, co się do
niej przymierza, a potem graj pan „toboły” ode mnie…
c.d.n. jak uzupełnię zapas „wzmacniacza pamięci”!
Na razie, neskim!
Dobre.
Podobnie od Wojciecha Młynarskiego gość chciał piosenke o Jerzym Gondolu
(„Gondolierzy z nad Wisły”).
Mój kumpel (stary muzyk weselno-zabawowy) opowiadał mi, jak kiedyś podszedł
do niego koles i poprosił o piosenke „A łundo” – okazało się, ze chodzi o „A
łun do wojska beł usposobiony, a łuna za nim płakała..”.
Genialne 😀 Myszerej też graliście? ;]
Tubas to ma opowieści 🙂 super się czyta bo i kolega zdolności literackie
wykazuje a i wspomnień pewnie z tysiąc. Tubas zastanów się nad płodzeniem
księgi wspomnień, myślę że wyszło by z tego opasłe tomisko 🙂 pozdrawiam
haha, świetne 😀