tubas – poleczki i walczyki…
Otrzymałem na PW “majla” z następującą sprawą: “[…]gram na basie jakieś 5 lat, […] zacząłem grać z zespołem weselnym, całkowicie nowy skład wszystko robimy od zera. […] jesteśmy “świeżynkami” jeśli chodzi o granie wesel. Wczoraj […] stwierdziliśmy że pogramy poleczki walczyki i o zgrozo! okazało się że nie umiem zagrać walczyka ani polki na basie. nie mogę tego “załapać”, nie sprawiają mi problemy szybkie zagrywki klangowe ani jakieś tam przejścia, które potrafię “wyczaić” ze słuchu, ale z walczykami i poleczkami czeka mnie długa przeprawa. Powód upatruję w tym że uczyłem się grać od razu od strony praktycznej, czyli nauczyłem się gdzie jaki dźwięk na gryfie, oktawy, pasaże, kwinty i zacząłem grać, pierwsze jakiś punk a potem reggae, funky (Chic, James Brown, Red hot chili peppers).[…]” Postanowiłem wykorzystać problem jednego z naszych “basoofkowych” Braci, aby kilka rzeczy wyjaśnić i do kilku powrócić. Temat jest mi bliski, ponieważ sam jestem “klezmerem” od prawie 40 lat i wiem, że niezależnie od aktualnych trendów, poleczki i walczyki to żelazny, podstawowy składnik weselnego repertuaru. Wspominałem niegdyś wyjazd na wesele pełne elity towarzyskiej i intelektualnej dużego miasta wojewódzkiego, na którym do tańca Goście ruszyli masowo dopiero na przeboje “dyskopolo” oraz właśnie poleczki i walczyki… Zatem od początku (jak zwykle udajemy, że nuty nie istnieją): “Polka weselna” to umowne określenie wszelkich utworów w metrum 2/4 lub 4/4, w tempie około 120. Może nią być autentyczna polka, ale też np. polkopodobne utwory “dyskopolo”, “country” czy “pop”. Kluczem jest prosty beat znany jako tzw. “um-pa, um-pa”. Bas gra na mocnych częściach taktu (czyli na owo “um”) prymę akordu, a następnie dźwięk kwintę w górę lub kwartę w dół od prymy. Ten sposób wykonywania akompaniamentu basowego jest podstawowy w ogóle i załatwia sprawę “ogrywania” przez basistę 80% repertuaru “klezmerskiego”! Przykład: Klawiszowiec podaje nam akord C-dur, gramy dźwięki C i G. Akord d-moll, gramy D i A. Akord G-dur, gramy G i D, itd… Ułatwia nam sprawę to, że niezależnie od trybu akordu (dur czy moll) zawsze możemy ograniczyć się do jego prymy i kwinty (zagranej ewentualnie jako kwarta w dół od prymy). Dodatkowy “myk” to to, że nie musimy grać najpierw prymy – możemy zagrać najpierw kwintę, co karmi nasze lenistwo, ponieważ nie ruszając dłonią (nie zmieniając jej pozycji) załatwiamy, lekko podrzemując (bo już po “oczepinach”) akompaniament do 99% ojczystych melodii ludowych. Tu mała dygresja: Należy ze smutkiem zauważyć, że polska muzyka ludowa jest zawstydzająco prymitywna harmonicznie. 90% utworów ma harmonię opartą na tzw. triadzie harmonicznej, czyli akordach zbudowanych na I, IV oraz V stopniu gamy określonej tonacją utworu. I tak np. dla tonacji C-dur akordy te to: C-dur, F-dur i G-dur; dla E-dur to: E-dur, A-dur i H-dur; dla a-moll to: a-moll, d-moll i E-dur, itd… Pozostałe 9% oparte jest na dwóch akordach, Tonice oraz Dominancie, czyli np: C-dur i G-dur lub np a-moll i E-dur… Pozostaje 1% utworów wzorowanych na ludowych, gdzie harmonię rozbudowano do czterech akordów, dodając akord zbudowany na VI stopniu gamy durowej, czyli dla tonacji C-dur – akord a-moll. Daje to w efekcie typowy “kołowrotek” harmoniczny |C-dur|a-moll|d-moll|G-dur| (kłaniają się “Pieski małe dwa…”). Prymitywizm polskiej muzyki ludowej ułatwia nam, basistom życie w sposób, na który naprawdę nie zasługujemy! : ) Uwaga do miłośników muzyki uprawianej np. przez “Kapelę ze wsi Warszawa”: To co oni robią jest próbą “uszlachetnienia” tej żenady jaką jest nasza “muzyka ludowa”. Wcześniej robił to genialnie np. Fryderyk Chopin, wykorzystując fortepian i jego wirtuozerskie możliwości techniczne oraz swój genialny umysł. “Kapela ze wsi Warszawa” wykorzystuje nietypowe dla naszej muzyki instrumentarium, bałkańską tkankę rytmiczną, egzotyczne techniki wykonawcze i obcą naszej kulturze ludowej (poza góralską) wielogłosowość, aby coś z tą “kichą” zrobić ciekawego!… No, ale “wracajmy do naszych baranów”: Jako zdeklarowany leń akompaniament do akordów np C-dur, F-dur, G-dur ograniczałem do poruszania się po dźwiękach C-D-F-G granych w 3 pozycji czyli na progu III i V strun A oraz D. Bywało, że “zmęczony” nadmiarem wrażeń przysnąłem podczas grania i przez sen “obegrałem” całą poleczkę na jednym dźwięku – prymie Toniki… : ) Walczyk “weselny” to metrum 3/4, czyli “um-pa-pa, um-pa-pa” gdzie też na owo “um” gramy prymę lub kwintę akordu. I to wystarczy! Wszelkie “przejścia”, “łączniki”, “pochody” oraz granie w akompaniamencie innych składników akordu to już efekt walki z tragiczną monotonią harmoniczną takiego repertuaru. Wniosek: problem naszego Brata wynika z nadmiaru entuzjazmu, podyktowanego graniem do tej pory riffów, figur basowych i groove-ów takich basistów jak Flea. Czasem trudniej bywa grać prosto…! Życzę powodzenia i pozostaję z nadzieją, że tych kilka uwag ułatwi życie adeptom “klezmerki” weselnej…
9 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Fajną sprawą jest też granie walczyków na 6/8 przy perkusji na 3/4 🙂
Wychodzi z tego tzw. “duola” trójkowa…
Kłania się walka z obezwładniającą nudą podczas grania “cepelii”…
W jednym ze wspomnień zacytowałem informację rzuconą przez “klawiszowca” na
zastępstwie, które grałem: “…nie zmogła go kula, D-dur – polka, dixie,
swing i nazad polka…”. To typowy przykład urozmaicania sobie grania.
Nasz perkusista kiedyś po północy, dobrze “napity”, obegrał do rana
wszystko “na trzy”, używając w parzystych metrach triol. Chcieliśmy mu ręce
połamać…!
: )
Doooookładnie!! Przy poleczkach często z nudów wykorzystuję przejściowe
dźwięki na przykładzie popularnej tonacji na poleczki, akordy: F -> C
dźwięki: F C F -G- C G C .. i tak dalej przez parę oktaw. Dobry sposób
żeby nie usnąć 😀
Kolejny genialny wpis, dziekujemy Tubasie 🙂
Ja taka lekcje przeszedlem w pierwszych miesiacach gry na basiorce. Przez parę
miesiecy, probe w probe perkusista wtedy grajacy na klawiszach wpajal mi granie
jak najmniej, skonczenia z koslawym osemkowaniem i szarpanina strun,
rozpoczalem nauke mocnego RAZ, a tym samym pojecie groovu i prostego, mocnego
grania w czasach obecnych. Jednak to właśnie natchnelo mnie na odcinek wlasnego
bloga 🙂
Jeśli mogę się wtrącić.. Nie duola, tylko hemiola 🙂
Duole wychodzą wtedy gdy:
Korzystałem z definicji zamieszczonej tu:
http://www.rmfclassic.pl/muzyka/encyklopediab,duola,979.html
oraz tu:
http://www.pl.wikipedia.org/wiki/Duola
Dociekliwy “jurbassteck” oparł się na definicji zamieszczonej tutaj:
http://www.pl.wikipedia.org/wiki/Hemiola
No, jak już mamy podstawę teoretyczną naszych rozważań to jedziemy
dalej:
Pierwotne znaczenie hemioli wg definicji użytej przez Jurka,
jest najbardziej zbliżone do obecnego sposobu zapisywania marsza w metrum
6/8.
Obecnie hemiola jest grupą rytmiczną obejmującą dwa takty na
3/4, zapisane i akcentowane w wykonaniu jako trzy półnutowe grupy rytmiczne,
czyli nie np.: 1-2-3, 1-2-3. tylko 1-2, 1-2, 1-2. W sumie jest to także
sześć ćwierćnut. Powoduje to tylko zmianę akcentowania, nie zmieniając
długości trwania i rozłożenia ćwierćnut.
Natomiast duola tworzy wewnątrz taktu na 3/4, czyli
1i-2i-3i podział taki:
1i2-i3i, dzieląc go na dwie grupy rytmiczne
zawierające po trzy “ósemki”.
Wydaje się, że duola wierniej oddaje to, o czym pisał użytkownik
“Bleku_86”.
PS. Przepraszam “jurbassteck” za upierdliwość, ale nie chciało mi się
wierzyć, że całe życie błędnie używałem określenia “duola” w różnych
muzycznych okolicznościach i nikt z muzyków bardziej ode mnie doświadczonych
nie zwrócił na to uwagi.
A poza tym pisałem kiedyś, że jak mi się ktoś podłoży, to nie ma
litości. Tym bardziej, jeżeli mogę liczyć na wyrozumiałość
“sponiewieranego”…!?
Wyrozumiałość, pewnie że tak 🙂 aczkolwiek za tą wikipedię jestem gotów
się obrazić 😛
Z tym, że ja zawsze funkcjonowałem w przeświadczeniu iż
duola występuje jako “odwrotność” trioli.
Trzy równe wartości rytmiczne (nie ważne w jakim metrum) są “zamieniane” na
dwie takie same wartości powodując lekkie zamieszanie rytmiczne.
No właśnie! Wydaje się, że mamy to samo rozumienie “duoli”, a jednak jakoś
inaczej widzimy ją w praktyce. Przy najbliższym spotkaniu musimy sprawdzić,
czy rzeczywiście, czy to tylko semantyka… Pozdrowienia!
PS. A propos “wikipedii”… Podałem jej adres, ponieważ zawiera definicję
hemioli dostępną zainteresowanym, a “broń Boże” nie
dlatego, że sugeruję pochodzenie Twojej wiedzy z jej zasobów.
Tu wyjaśniam, że “jurbassteck” jest absolwentem Akademii Muzycznej i nie musi
korzystać z “wikipedii” w kwestiach związanych z muzyką.
O musimy, najlepiej przy jakimś miodku pitnym 🙂