tubas – muzyka z Kosmosu?…

Opowieść o muzyce arabskiej z perspektywy polskiego pracownika firmy z tunezyjskim współwłaścicielem. W tekście podjęto również filozoficzną kwestię różnic kulturowych w odbiorze muzyki oraz zastanowienie się nad potencjalną muzyką innych cywilizacji.

Pracuję na co dzień w firmie, której współwłaścicielem jest Tunezyjczyk.
Gość spolonizował się w bardzo znacznym stopniu (żona Polka, nastoletni
już syn…), ale jest Arabem, więc ma we krwi to, z czym żył od
dzieciństwa. Między innymi muzykę…

Puścili mi parę lat temu video ze ślubu jego siostry.

Ślub w tradycyjnym, północnoafrykańskim stylu, z przebogatymi strojami
kobiet, stołami zastawionymi górami tradycyjnych (bardzo smakowicie
wyglądających) potraw i oczywiście przy wtórze arabskiej muzyki.

Powiem jedno: bardzo szarpiąca nerwy muzyczka… Szczególnie w
ludowo-biesiadno-weselnej wersji!

Panowie klezmerzy w momentach przewidzianych rytuałem odkładali sprzęciory;
fendery, korgi, yamahy, marshale, łapali się za gliniane fujarki i piskliwie
brzmiące obojopodobne piszczały, perkusista chwytał odjechany bębenek z
dzwoneczkami (coś jak tamburyn tylko 3 razy większy) i ruszali z korowodem
przez całą hotelową knajpę, tam i nazad kilka razy, prowadząc młodą
parę.

Tradycyjny strój Pani Młodej waży podobno ponad 20 kg i po czymś w rodzaju
oczepin zmieniany jest na wersję „lite” ważącą tylko kilkanaście kilo…
Arabska kobieta nie ma lekko!

Otóż mój szef w momentach ataku nostalgii puszcza sobie z YouTube piosenki
swojej młodości.

Po kilku latach zacząłem je rozróżniać, a nawet trochę w nich
rozsmakowywać, co jest dowodem na prawdziwość powiedzonka: „człowiek nie
świnia – wszystko zeżre!”.

Tym niemniej nasuwa się refleksja:

Od czego zależy rodzaj muzykalności w poszczególnych regionach Ziemi i
dlaczego to, co dla nas naturalne i mające nawet swoje fizyczne uzasadnienie,
dla innych naturalne nie było?

No i jeszcze jedno – jaką muzykę tworzą ewentualne inne cywilizacje we
Wszechświecie?!!!

A, ot!… Na filozofowanie mi się w to niedzielne przedpołudnie zebrało…

Podziel się swoją opinią

10 komentarzy

  1. Psychoakustyka to bardzo ciekawy temat. Podobno dla ludzi ze średniowiecza,
    większość muzyki przez nas uważanej za przyjemną byłaby mocno dysonująca
    i w ogóle nie do słuchania. Muszę jednak jeszcze doczytać trochę na ten
    temat, by więcej powiedzieć.

  2. @milordzie: Psychoakustyka to bardzo ciekawy temat. Podobno dla ludzi ze średniowiecza, większość muzyki przez nas uważanej za przyjemną byłaby mocno dysonująca i w ogóle nie do słuchania. Muszę jednak jeszcze doczytać trochę na ten temat, by więcej powiedzieć.

    „Ludzie ze średniowiecza” jak to określiłeś mieli zupełnie inne
    postrzeganie melodii i harmonii. Nie istniało jako takie akompaniowanie na
    instrumentach polegające na graniu akordów, na instrumentach grano w zasadzie
    zdublowane melodie, które śpiewali bardowie. Pomijam już to, że zupełnie
    inaczej postrzegano melodię i rytmikę jako takie. 🙂

  3. @zakwas: „Ludzie ze średniowiecza” jak to określiłeś mieli zupełnie inne postrzeganie melodii i harmonii. Nie istniało jako takie akompaniowanie na instrumentach polegające na graniu akordów, na instrumentach grano w zasadzie zdublowane melodie, które śpiewali bardowie. Pomijam już to, że zupełnie inaczej postrzegano melodię i rytmikę jako takie. 🙂

    O to to to właśnie.

  4. @zakwas:

    @milordzie: Psychoakustyka to bardzo ciekawy temat. Podobno dla ludzi ze średniowiecza, większość muzyki przez nas uważanej za przyjemną byłaby mocno dysonująca i w ogóle nie do słuchania. Muszę jednak jeszcze doczytać trochę na ten temat, by więcej powiedzieć.

    „Ludzie ze średniowiecza” jak to określiłeś mieli zupełnie inne postrzeganie melodii i harmonii. Nie istniało jako takie akompaniowanie na instrumentach polegające na graniu akordów, na instrumentach grano w zasadzie zdublowane melodie, które śpiewali bardowie. Pomijam już to, że zupełnie inaczej postrzegano melodię i rytmikę jako takie. 🙂

    Do tego dochodzi jeszcze obecny system równomiernie temperowany, niegdyś
    uważany za niedoskonały.

  5. Co to znaczy „ze średniowiecza”?…

    ŚREDNIOWIECZE trwało około tysiąca lat!!! Sądzicie, że Europa przez 1000
    lat grała tak samo i to samo? Wszystko się rozwijało, kultury się
    przenikały (wyprawy krzyżowe, diaspora żydowska, ekspansja chrześcijaństwa
    na północ…), a muzyka stała w miejscu?

  6. @tubas: Co to znaczy „ze średniowiecza”?…
    ŚREDNIOWIECZE trwało około tysiąca lat!!! Sądzicie, że Europa przez 1000 lat grała tak samo i to samo? Wszystko się rozwijało, kultury się przenikały (wyprawy krzyżowe, diaspora żydowska, ekspansja chrześcijaństwa na północ…), a muzyka stała w miejscu?

    Odsyłam choćby do „Małej historii muzyki” Reissa, którą to podobno masz na
    półce… 😀

  7. Ależ „Zakwasie”!

    Praktycznie niczego nie wiadomo na temat muzyki ludowej i w ogóle świeckiej
    wczesnego Średniowiecza. Coś tam przetrwało z kościelnych form, ale też
    raczej szczątkowo i więcej w tym domysłów niż faktów.

    Jako tako orientujemy się w temacie muzyki liturgicznej (chrześcijańskiej)
    od wieku XII(minęła już połowa Średniowiecza – przypominam), a świeckiej
    właściwie dopiero od końca XIV i w XV wieku.

    Tworzenie muzyki jest właściwością ludzkiego mózgu „wpisaną” w jego
    funkcjonowanie i nie istnieje na Ziemi kultura pozbawiona całkowicie muzyki i
    to niezależnie od stopnia jej rozwoju cywilizacyjnego.

    Traktowanie skrótowych informacji zawartych w podręcznikach jako pełnego
    obrazu rzeczywistego życia muzycznego tamtego tysiąclecia dziejów Europy
    jest wg mnie dużym uproszczeniem, delikatnie mówiąc…

    Stąd moje, w oczywisty sposób retoryczne, pytanie…

    PS. Warto posłuchać tego co się zachowało i z dużym wysiłkiem zostało
    odtworzone oraz nagrane tak jak sobie wyobrażamy, że było
    wykonywane…

  8. Żyję żyję ale jak nie jestem w mojej salce to myślę co będę robił jak
    do niej wrócę;) Tu dla ciekawskich rąbek mojej codzienności

    http://www.s9.postimage.org/69eom4ue5/Zdj_cie0401.jpg (ten w środku to
    farelka, którą nazwałem wall-e)

    Pochlebiasz mi licząc się z moim zdaniem w tym temacie. Myślę, że muzykę
    ludową średniowiecza słychać w odrobinę późniejszych dokonaniach
    wielkich kompozytorów. Wielokrotnie bywało tak, że inspiracją dla melodii
    jakiejś rozbudowanej kompozycji bywały ludowe pieśni, melodie wygrywane na
    piszczałkach przez pasterzy itd. Być może czasem w zamyśle kompozytora
    było uwiecznić taki skrawek ówczesnej kultury dla przyszłych pokoleń, w
    końcu my artyści to jednostki wrażliwe, również na rozwój naszego
    gatunku:)

    Ponoć pentatonikę wszyscy ludzie mają w genach… 😉 A muzyka nie jest tylko
    odzwierciedleniem muzycznego gustu ale i wszelkich społecznych i
    środowiskowych impulsów, które do muzyka docierają. W muzyce dawnej należy
    się doszukiwać wpływów religijnych, odkryć ówczesnej nauki a myślę
    nawet, że i fizycznych zmian zachodzących w naszych organizmach.

    Ponoć mityczni Atlantydzi nie tylko nauką przewyższali inne ludy ale ich
    muzyka również była dużo bardziej zaawansowana 🙂

    Jak powstaje dźwięk chyba każdy kto podstawówkę ukończył wie. Nasze
    podziały dźwięków mają nawet jakieś matematyczne podstawy. Dlatego
    myślę, że zasób dźwięków jakim posługiwałyby się pozaziemskie
    cywilizacje byłby podobny do naszego a brzmienie zależałoby od dostępnych
    materiałów. Jest dużo czynników jak zakres słuchu takiego „zielonego”
    delikwenta i jak ogólnie pracują jego zmysły, jak kultura w której żyje
    się rozwijała i na jakim etapie tego rozwoju jest… Nie używamy tych 12
    półtonów przypadkowo, to one dają się tak zestawić, żeby ich wspólne
    wibracje były łatwe do odebrania dla naszych uszu. Mimo to wiele kultur od
    tego odbiegło przy czym np klasyczna muzyka wschodu rzadko podlega modulacjom
    więc melodie opierają się na jednej tonacji.

    Jest też wiele impulsów, których nie doświadczamy co dzień lub
    doświadczamy ich w inny sposób niż byśmy się spodziewali. Przytoczę tu
    tekst wstępnej i końcowej recytacji z płyty „In Search of Lost Chord” Moody
    Blues który w dużej mierze jest rozważaniem na ten temat

    Be it sight, sound, the smell, the touch.

    Theres something,

    Inside that we need so much,

    The sight of a touch, or the scent of a sound,

    Or the strength of an Oak with roots deep in the ground.

    The wonder of flowers, to be covered, and then to burst up,

    Thru tarmack, to the sun again,

    Or to fly to the sun without burning a wing,

    To lie in the meadow and hear the grass sing,

    To have all these things in our memories hoard,

    And to use them,

    To help us,

    To find…

    ***

    This garden universe vibrates complete.

    Some we get a sound so sweet.

    Vibrations reach on up to become light,

    And then thru gamma, out of sight.

    Between the eyes and ears there lay,

    The sounds of colour and the light of a sigh.

    And to hear the sun, what a thing to believe.

    But its all around if we could but perceive.

    To know ultra-violet, infra-red and X-rays,

    Beauty to find in so many ways.

    Two notes of the chord, thats our fluoroscope.

    But to reach the chord is our lifes hope.

    And to name the chord is important to some.

    So they give a word, and the word is OM.

    Filozofia to jedna z rzeczy, które pchają muzyków do poszukiwań więc
    myślę, że to dobrze jak czasem kogoś takie rozmyślania nawiedzają:) Bo
    nawet jeśli nie znajdziemy to istnieje duże prawdopodobieństwo, że
    poszukiwania nas rozwiną i wrócimy do swojej rzeczywistości z możliwością
    spojrzenia na nią z innej perspektywy.

  9. Dobry temat… Z muzykalnością w różnych rejonach świata moim zdaniem jest
    troszkę tak, jak z rozwojem chrześcijaństwa. W Europie jak wiadomo początki
    wieków średnich, to absolutna dominacja kościoła, jeżeli chodzi o muzykę,
    odrzucanie pewnych dźwięków w skali, dominacja innych itd.itp. na
    przykładzie naszej rodzimej muzyki ludowej, słychać, jak ogromne miało to
    znaczenie. Wiadomym jest, ze ówczesna muzyka ludowa w dużym stopniu opierała
    się na bębnach i rytmice, niestety to było pogańskie, a co pogańskie
    należało skrzętnie niszczyć, psuć i mieciem wyrżnąć. jeżeli chodzi o
    naszą muzykę ludową, zostało bardzo niewiele, jest kilka osób, które coś
    tam pamiętają, jak to z dziada pradziada się
    przekazywało (www.youtube.com/watch?v=krZmq-yA8pg&feature=relmfu a
    to pewnie tylko malusieńka część tego co zostało, należy zwrócić uwagę
    na rytmikę utworu) to, co my znamy to już dużo późniejsze sytuacje. Jak
    wiadomo inaczej sytuacja rozwijała się w Afryce, tam nasze macki trafiły
    jednak troszkę później, a teren nie był tak łatwy do podporządkowania,
    stąd też dzisiaj znamy o wiele więcej sytuacji ludowych. Pamiętajmy, że
    niektóre plemiona do dzisiaj nie wiedzą za bardzo co to cywilizacja. Bębenki
    miały się tam dobrze, wręcz bardzo dobrze a wrodzone lenistwo i obcowanie
    przez wieki z rytmem pozostawiło nam właśnie ten niedościgniony
    „czarnuchowy groove” grany na luzie, z tyłem a jednak kopiący cztery litery.
    To samo tyczy się Skandynawii, tam też krzyż i miecz nie miały aż tak
    dużego wpływu, a muzyka ludowa pozostała w bardzo podobnym wymiarze w jakim
    była tysiące lat wstecz. Stąd też zagłębiając się w ichniejszą
    muzykę, słyszymy dużo pogaństwa. Kolejny przykład Azja, Chiny itd. Za
    każdym razem z rozwojem jakiejś kultury, rozwijała się muzyka, różne
    rasy, różne charaktery,różne religie. Czasami możemy usłyszeć wspólne
    cechy muzyczne w różnych zakątkach świata, mówię o ludowiźnie, natomiast
    bardzo dużo muzyki, która była, już nie poznamy(możemy się domyślać jak
    była wykonywana, po opisach, znalezionych instrumentach itp. tak jak
    odtwarzane są np. utwory z starożytnej Grecji). Kosztem rozwoju jednego,
    zniknęło bardzo dużo drugiego, co ja uważam za przykre.

    Edit:
    https://www.youtube.com/watch?v=YpQ1LRViY70 posłuchajta sobie próbując
    odłączyć skrzypce, nie przypomina wam to czegoś???

  10. Bardzo jestem rozczarowany, że do tej pory głosu nie zabrał „MPB”.
    Wydawałoby się, że temat jest mu bliski, bo przecież jego eksperymenty
    muzyczne zasadzają się w dużej mierze na przeszukiwaniu różnych obszarów
    wrażliwości psychoakustycznej twórcy i odbiorcy…

    No, dziwne – może mu się coś stało?

    Halo, „PapaMisiu”, żyjesz Waść?!!!

Możliwość komentowania została wyłączona.