Wbrew tematyce forum, nie będę pisał dzisiaj o przewagach doświadczenia nad
młodością w muzyce i graniu na basiórce!
Są zresztą dość oczywiste i nie wymagają specjalnych argumentów… he…
he… he… 😀
Zebrało mi się na życiowe refleksje.
No i wniosek jest oczywisty – w realnym życiu takiej przewagi nie można
przypisać żadnej opcji, natomiast wiele jest spraw, które wywołują
wzajemną zazdrość… Można rzec, jak zegar z ciężarkowym napędem: jak
jeden ciężarek idzie w dół, to drugi w górę, a wskazówki zegara kręcą
się nieubłaganie tylko w jedną stronę.
Kurna, żebym ja miał taką śmiałość do Pań, jak mam teraz, to padłbym
pewnie z wyczerpania mimo młodego wieku. He… he… he…
Człowiek był beznadziejnym romantykiem, wierzącym w te pierdoły o
tajemnicach kobiecej duszy, stęsknionej za romantycznymi okolicznościami,
zamiast wierzyć ludowym piosenkom…!
😀
A teraz, taka jego mać, już mi się nie chce! Zjadłbym coś, poleżał,
poczytał, pograł, pogadał z kumplami, wypił „cóś” – no i ewentualnie, bez
jakiejś nerwowości w tym temacie, przy okazji niejako, odpowiednio
zachęcony, żeby na darmo się nie szarpać, skrzywdziłbym jakąś jedną czy
drugą Panią… Ale nie więcej niż dwie naraz!!!
😀
Zachęcam wystraszoną swoimi potrzebami młodzież do – jak mówił Poeta:
„Sięgania, gdzie wzrok nie sięga…”, bo nieraz już pisałem, że po latach
najbardziej żałuje się tych grzechów, których kiedyś nie
popełniliśmy!…
A, co się będę użalał nad zmarnowanymi okazjami – życie przecież toczy
się nadal…
:DDD
EDIT:
Żeby nie tworzyć nowego wpisu, odpowiem tutaj na pytanie, które do mnie
trafiło jakiś czas temu:
„- Kto wymyślił te wszystkie zasady teoretyczne i po kiego ch…?”
Odpowiadam:
Nikt ich nie „wymyślił”!
Zasady tylko starają się uporządkować to, co w muzyce i tak istnieje.
Ludzie wydeptali swoje ścieżki, a teraz muzykologia kładzie na nich asfalt
spisując zasady.
Muzyka jest sztuką żywą, więc bez przerwy ktoś zbacza z tych utwardzonych
chodników i „włazi w szkodę” tworząc a to nowy kierunek, a to kolejny styl
wykonawczy, a to nieortodoksyjne podejście do harmonii, itd.
Tym niemniej po co wyważać otwarte drzwi i odkrywać, co już odkryte,
szczególnie wtedy, kiedy gramy dość tradycyjną w organizacji materiału
dźwiękowego muzykę. Nawet jeśli wydaje się nam, że odkrywamy nowe
światy, to zapewniam Was, że w 99% przypadków ktoś już coś podobnego
wcześniej wymyślił i został ten pomysł włączony do teorii muzyki.
Istnieje np. coś takiego jak „skala parkerowska” obok „skali be-bopowej”.
Przecież to nie jest żadna zasada, a tylko zapis zbioru dźwięków
używanych przez Charlie Parkera do grania solówek opartych na jakimś
akordzie… Tym niemniej kto chce szybko złapać o co idzie w jego graniu,
wystarczy że się z tym zapozna i ma połowę roboty za sobą.
Na tym to polega, Panie i Panowie!
Ze znajomością teorii jest po prostu łatwiej, a i porozumieć się z innymi
muzykami można bez porównania sprawniej używając powszechnie znanej,
ujednoliconej terminologii…
To tyle w tym temacie…
😀
I to jest właśnie pociecha z wieku dojrzałego – rozumie się to, czego
wcześniej ni w ząb pojąć się nie dało.
Nie zapominaj jednakoż, Tubasie, że wciąż możesz sięgać, „gdzie wzrok
nie sięga”, żeby za kolejne 30 lat znowu nie żałować 😀
Drogi Tubasie!
Powiedz mi w takim razie, bom niezmiernie ciekaw, w jakim metrum jest grany ten
utwór i gdzie jest „raz”:
https://www.youtube.com/watch?v=922LumI2ilo
Drogi Kapralu, raz na ogół można znaleźć na początku każdego taktu:)
A tak poza tym to zajebisty numer jest
Ach ty podstępny „Kapralu”! W oczywisty sposób pojęcie stałego metrum jest
nie na miejscu, bo co my tu oto słyszymy?!
Słyszymy oto w tle „śpiewające” hinduskie table, co natychmiast każe nam
odrzucić europejskie pojęcie metrum, a nawet podstawowych jednostek
rytmicznych.
Niby słychać 4/4 (a właściwie 8/8), ale ni z tego, ni z owego ucieka nam
część taktu i pojawia się metrum 7/4, ale też się nie cieszmy, bo w
kolejnych „taktach” mamy 3/4 i ponownie wracamy do 4/4.
Europejskie pojęcia nie pasują do hinduskiego traktowania rytmu tak jak my
traktujemy melodię. W szkole było co nieco o tych egzotykach, ale pamiętam
tylko coś o „sylabach” rytmicznych składanych przez wirtuozów tabli w
„zdania” i „opowieści”. Mieliśmy tylko dwie godziny na temat dziwnych
instrumentów, ich strojenia, skal, polirytmii i całej pozaeuropejskiej
muzyki. A i to tylko dlatego, że nasza nauczycielka od instrumentoznawstwa i
literatury muzycznej lubiła chyba o tym mówić!
To było trzydzieści parę lat temu, ale dobrze że wywołałeś temat, bo
dzięki temu każdy widzi jak kompromitujące jest marudzenie typu: „ale ta
teoria i harmonia jest niezrozumiała, za trudna i w ogóle niepotrzebna”.
Trudne i niezrozumiałe to jest używanie kilkudziesięciu (czy nawet kilkuset)
rag melodyczno-rytmicznych w muzyce hinduskiej improwizowanej ad hoc wg zasad
równie ścisłych co w harmonii europejskiej i granie na tabli w
niezrozumiałych podziałach, zmieniających się wg dziwacznego klucza!
EDIT:
Zapomniałem powiedzieć gdzie jest „raz”. Jest na pierwsze uderzenie tabli w
utworze… He, he, he…!
:DDD
Całkiem sprawnie pamiętasz ;).
Jeżeli Cię w jakiś sposób tego rodzaju muzyka interesuje – bardzo, ale to
bardzo mocno polecam płytę „Usfret” Triloka Gurtu (naprawdę
polecam),
niechże te wszystkie Majlsy i Dejwisy się w krzaki skryją! Ta muzyka jest
tak niesamowicie lotna, a wypływa praktycznie bezpośrednio z folku, że nie
sposób jej wartości przecenić :D.