W środę wykonamy małe granko w składzie swingującej ekipy „ramoli” z o
ponad połowę młodszym perkusistą i ponad trzy razy młodszymi
„dżezłomenkami”. Podczas wczorajszej próby w kawiarni, gdzie koncercik się
odbędzie, miał miejsce pewien charakterystyczny incydent.
Otóż salka jest wyjątkowo odporna na próby ustawienia jakiegoś
przyzwoitego brzmienia. Wszystko albo dudni, albo sprzęga. Na próbę
przyszedł pewien nasz znajomy pianista, mający dość wysokie mniemanie o
własnych umiejętnościach i w związku z tym ogromnie lubiący pouczać
innych.
Dorwał się do konsolety i „dalej kurki kręcić żwawo; w prawo – w lewo,
w lewo – w prawo…”. Mojej basiórki ani gitary nie podłączamy do
konsolety. Bardzo to przeszkadzało „geniuszowi”, a ponieważ wcześniej na
próbach już kilkakrotnie, mimo zwracanych uwag, kręcił „gałkami” mojego
piecyka, więc i wczoraj też zaczął. Jestem niespotykanie spokojnym
człowiekiem (wspominałem już, że staram się zasłużyć na miano
człowieka dobrego wg własnych kryteriów?), ale tym razem wk…ił mnie do
białości.
Kiedy próbował pouczać perkusistę, to ten go opierd…ł już za pierwszym
razem.
Gitarzysta „Prezes” po prostu go nie słucha, a piecyk stawia za swoimi plecami
i siada na krzesełku przed nim, blokując „geniuszowi” dostęp do kręcenia
gałkami.
Postanowiłem znaleźć sposób, żeby „geniusz” kręcąc moim piecykiem
wkur…ł wszystkich, a nie tylko mnie.
I znalazłem!
Jak podchodził i czymś pokręcił, przestawałem grać, pytałem go o co
chodzi i grzecznie prosiłem o wyjaśnienie czym pokręcił i w jakim
konkretnie celu. Za drugim razem opierd…ł go cały zespół, a ja miałem
spokój już do końca próby.
: )
Doszedłem jednak do wniosku, że użyłem wrednego podstępu i nie jestem
dobrym człowiekiem… : (
Muszę jeszcze nad sobą dużo pracować!
Ja jestem spokojny toze , hyba, ze mnie ktoś wk..i.
opier…bym gościa i tyla. Co to za kręcenie w czyimś piecu?
Dla mnie nie pojęte.
Szczytem manipulacji, a właściwie dosadnej sugestii, u muzyków jaki
widziałem miał miejsce jakiś czas temu w rockmetalowym składzie w którym
gram. Brakuje nam wokalisty, więc ściągamy z ogłoszeń kogo się da na
przesłuchania. Jednego tygodnia dorwaliśmy dwóch chętnych, więc pierwszego
zaprosiliśmy na 19:00, drugiego na 20:00.
Pierwszy przyszedł, pośpiewał, szału nie zrobił, dochodziła 20:00,
zrobiliśmy dwie minutki przerwy i owy chłop udał się do toalety. W
międzyczasie przyszedł drugi, znacznie bardziej obiecujący kandydat, na
szybko coś z nim zaimprowizowaliśmy, i przerastał poprzednika o kilka
poziomów. Jednak w międzyczasie wrócił pan nr jeden, więc trzeba było mu
jakoś podziękować. Jak tylko pojawił się w drzwiach salki perkusista
wyskoczył zza zestawu, prawie zabijając się o statyw, z wystawioną ręką
do pożegnania i wołając „NO TO SIĘ ODEZWIEMY”. Przy czym salka jest takich
rozmiarów, że po zakończeniu zdania jeszcze chwile musiał do niego iść z
ręką wycelowaną prosto w kolegę.
Czasem sam muszę komuś coś przykręcić, bo zazwyczaj gitary lecą z
backlineu i nie ma czasu na prośby typu „ścisz się” czy „mniej dolnego
środka”. Ale robię to w ostateczności i po uprzednim dogadaniu się z
zespołem.
To sa dwie różne sytuacje…jak ktoś grzebie bez uzgadniania w czyimś piecu
to jest to skrajne chamstwo.
@Tubas
Ja z kolei jestem bardzo złym człowiekiem ale dzięki Twojemu blogowi
zacząłem pracować nad sobą…
Za każdym razem gdy pojawia się Twój nowy tekst mam ochotę napisać co
nieco od siebie ale strach przed moderacją powoduje, że daję sobie siana
🙂
Jeszcze parę Twoich felietonów i zostanę samarytaninem.
Neskim! 😉