Hej, „Muzz”! A to grałeś?:
https://www.youtube.com/watch?v=YtO5SJZvOpk
Creedence Clearwater Revival.
Ja to grałem, a śpiewał gitarzysta nie znający nawet nazw akordów, które
grał! Kurna, to były czasy!
Albo to:
https://www.youtube.com/watch?v=b6tsnX42-FM
Tego nie graliśmy, bo nie było takiego mocnego, co by zagrał jak Alvin Lee.
Miałem 15 lat, właśnie olałem granie na klasyku „A nie wyszło
jabłoneczkom”, „Pojedziemy na łów”, a nawet „Skargi gitarzysty” i zacząłem
stawiać pierwsze kroki na basie. Repertuarowo zaczęliśmy ambitnie, choć w
piwnicy, obok kupy węgla… Potem szybko skręciłem do jazzu, zaliczając po
drodze oczywiście i „Czerwone Gitary” i „Niebiesko Czarnych” i „The Beatles”.
Później, już świadomie i z jasno wytkniętym celem wróciłem do PSM, ale
nadal – po 40 latach rusza mnie „I’m Going Home” w wykonaniu Ten Years
After.
Oj, bo mi serce pęknie… Muszę coś zażyć szybko!
Na razie!
EDIT: Jest sobota 9.40 rano. Wczoraj zażyłem orzechówkę zmajstrowaną przez
szwagra (duży talent w dziedzinie nalewek!). Najlepsza z żon dopilnowała
żebym nie przedawkował i sobie też wprowadziła do organizmu homeopatyczną
porcyjkę. Spałem jak małe dziecko i śnił mi się festiwal w Woodstock
(film oglądałem wiele razy, a wcześniej słuchałem nagrań jeszcze na
taśmowym magnetofonie „Tonette”).
Ja mam tak samo z „Dazed and Confused”.
Majstersztyk.
he he… Tubas aj lav ju!
Grałem i jeden i drugi numer, a jakbym poszukał być może znalazłoby się
jakieś koncertowe nagranie…
A propos orzechówki, przywiozłem do domu jakiś tyrolski wynalazek, pedzony
przez miejscowych.
Jest to genialnie dobre, ma 50% i podobno robi się z szyszek?