W sobotę grałem maleńki „dżob”, który przypomniał mi dawne, słusznie
minione lata.
Dwie były przyczyny tego nostalgicznego nastroju:
Pierwsza, ponieważ było to zastępstwo – czyli dość dawno nie wykonywana
przeze mnie forma „akcji”.
Druga przyczyna to skład ekipy; klawiszowiec i basista.
Klawiszowiec to znakomity akordeonista Robert Wróblewski – znany z TV jako
akompaniator popularnych składów kabaretowych, a grający także „smooth
classical” z kilkoma rewelacyjnymi muzykami w składzie klarnet, akordeon,
gitara klasyczna, „dżezik” na fortepianie i „klawiszach” oraz kształcący
kolejne pokolenia akordeonistów jako nauczyciel.
Basista to Wasz „tubas”.
Wspomnienia pobudził nie tylko zestaw instrumentalny, ale też
okoliczności.
„Dżob” zaczął się od telefonu:
-Słuchaj Mirek, jest granko a wypadł nam basista z przyczyn obiektywnych. Nie
zagrałbyś? Fajny nieduży składzik, smooth jazz, ekskluzywna rezydencja w
górach, dwie godziny standardzików, parę złotych do wzięcia plus
kolacyjka(silny argument – jak dla mnie!)… Wpadnij na próbę to
przegramy coś, bo może będzie też wokalistka!
Telefon był od kumpla z filharmonii, grającego także w dixielandzie, dętej
i kameralnym brassbandzie na puzonie. Dobry kolega, świetny muzyk, kompletnie
niezorganizowany człowiek – co zaraz się okazało.
Przyjeżdżam wieczorkiem do Filharmonii, po chwili zjawia się klawiszowiec i
czekamy na resztę. Po kwadransie dzwonię do puzonisty i słyszę:
– No co? A kogo wam jeszcze brakuje? We dwóch nie zagracie? Róbcie próbę i
heja… (?!) Tylko mnie nie zawiedźcie, bo umowa spisana a jak dobrze
wypadniecie może być z tego sporo grań dla nas(sic!) w pensjonatach i
hotelach tej sieci (!!!?).
Tak nas zaskoczył, że udaliśmy się na salę prób, przelecieliśmy ze
trzydzieści standardów w godzinkę, umówiliśmy się na sobotę i
pożegnaliśmy nieco spłoszeni rozwojem wypadków. Od razu przypomniały mi
się dziesiątki „dżobów” wykonywanych w podobnych okolicznościach w latach
70-tych i 80-tych!
W sobotę wdrapaliśmy się autkiem Roberta na samą górę Przesieki (ok. 800m
n.p.m.).
Okazało się, że gramy „do kotleta” na sympatycznej, zamkniętej imprezce dla
niedużego grona gości przepięknie położonego pensjonatu IDYLLA. Z tarasu
bajkowy widok na Karkonosze i Rudawy Janowickie, goście kochają łagodny
„dżezik”, nam się świetnie gra, chociaż pierwszy raz robimy to razem,
gospodyni przemiła i z sympatycznym „odjazdem” w stronę holistycznego
zjednoczenia duchowego i mistycznych tajemnic Wszechświata.
Poczułem się jak na „dżobach” często granych w latach 70-tych w różnych
lokalikach i klubach, z podobnym repertuarem i dla podobnego „targetu”. Mało
się nie popłakałem ze wzruszenia…
Kurna, może umrę grając „Night and Day” i „This Masquerade…” w jakimś
sympatycznym lokalu dla miłośników „smooth jazzu”? Ech, pomarzyć…!
Do następnego razu, neskim!
z przyjemnością czyta się wpisy tak doświadczonego „kolegi po fachu”,
chociaż mnie basistą nazwać nie można. jak narazie, zobaczymy co przyniesie
przyszłość.
No to jak? Będą następne umowy? :>
Nawet jeśli, to nie dla mnie! Byłem na zastępstwie…
: (
No no Tubasie lepiej żebyś nie umierał 🙂 bo osobiście ja jeżeli miałbym
umrzeć podczas grania to przy „Coming back to life” Pink Floyd …
A ja po jakimś zajebistym solo slapem, zaraz przed solem pałkera. Po
pałkerów nie lubię ;P
Moje dzieci mówią to samo – koniec sierpnia wyjaśni, czy będzie koniec
świata, czy jednak będą musiały iść do szkoły. Ty Tubasie też będziesz
z tornistrem zasuwać? ;D
Właścicielka IDYLLI zapewniła mnie, że nie umrę, bo mam Misję do
spełnienia!…
Wyglądało jakby wiedziała co mówi… Kurna…!
I WANT TO BELIVE…!!!
: D
EDIT:
Ciekawe co to mogłaby być za Misja? Może chodzi o to moje zachęcanie
„basoofkowiczów” do poznania tajników zapisu nutowego…?! E, chyba nie!
Golonka dla wszystkich? Może wiśnióweczka dla każdego? 100g co
wieczór!
Podobno koniec sierpnia wyjaśni zagadkę? Poczekam…
Ostatnio nabyłem większą torbę, bo do dotychczasowej śniadanko mi się nie
mieściło! : )
Za powrót do lat szkolnych podpisałbym pakt z Ciemnymi Mocami…
tubas pisz więcej. bez Ciebie ta Basoofka nie istnieje .
basu nikt normalny nie słyszy. czy ma taki albo taki bas gówno to nikogo nie
interesuje .
Zacząłem pisać, bo istniała i istnieć będzie na pewno nawet jeżeli
przestanę!
Tym niemniej dziękuję za dobre słowo i pozdrawiam…