tubas – …dżemowanie!
Ustaliliśmy wstępnie część repertuaru do kolejnego “recitalu
standardów”.
Utworków będzie kilkanaście, a na przygotowanie jest 6-7 prób. Próba trwa
około 2 godzin.
Wychodzi niecała godzina na utwór…
Dzisiaj posłuchałem oryginalnych, klasycznych wykonań twórców tych
standardów. To dość szerokie spektrum stylistyczne, ale głównie modern
bop.
Zasadniczy problem to zagranie samego tematu w niebanalny sposób, z jakimś
“jajcem”… ale nie za dużym, bo nie spamiętamy szczegółów!
: )
Ostatnio pianista pogubił się nieco i utworek opracowany na “fast tempo”,
“nabił” w tempie “moderato”. Kompletna kicha!…
Bywało i tak, że Wasz uniżony sługa grał nieoczekiwaną solówkę na basie
przez cały chorus (32 takty!), w utworze gdzie w ogóle nie miałem grać
partii solowej, ale saksofonista swoją już skończył, a pianista czekał na
gitarzystę lub odwrotnie i zostawałem sam z perkusją.
Wspominałem już, że ładna improwizacja nie przychodzi mi łatwo?
Oczywiście mógłbym olać sprawę i pograć sobie w tonacji cokolwiek, ale
choć leniwy, to jednak ambitny jestem i staram się, mimo zaskoczenia,
nawiązywać do melodii i trzymać harmonii.
Efekty są, delikatnie mówiąc, różne…
: D
Piszę o tym, bo zauważyłem, że paradoksalnie, jednak łatwiej mi
improwizować w standardach o nietypowej, skomplikowanej harmonii, niż w
“jednofunkcyjnych” utworkach modern jazzu.
Przypuszczam, że to “wina” grania przez dziesięciolecia linii basu a vista do
“prymek” i kojarzenia wszystkiego blokami harmonicznymi, a w związku z tym
podświadomym graniem solówek “po skalach” pasujących “automatycznie” do
takiego bloku.
Rację ma “MPB”, że harmonia często ogranicza, ale w tym wypadku
“ratuje d*pę” pozwalając jednak coś zagrać, mimo kompletnego
zaskoczenia!
Przy okazji:
Zauważyłem na różnych filmikach z “jamów”, że zwykle jest to smędzenie
wokół jakiegoś prostego groovu basowego na jednym akordzie, bez prób nawet
najprostszego urozmaicenia tego podkładu, choćby zmianą tonacji, jakąś
modulacją, czy zmianą podziałów rytmicznych.
Niegdyś grało się “dżemy” wokół konkretnych standardów jazzowych,
popowych czy rockowych, a w najgorszym wypadku ogrywane były 12 taktowe
schematy harmoniczne bluesa i cała zabawa polegała na wymyślaniu a vista
innego groovu dla każdego instrumentu jaki “wcinał się” z solówką!
Do tego musiał być czujny perkusista o muzykalnym uchu i często w ten
sposób powstawały naprawdę znakomite rzeczy.
Niestety, po wytrzeźwieniu nikt nie pamiętał “jak to leciało”…
Ach, ileż arcydzieł w ten sposób przepadło w oparach wódeczki z sokiem
pomidorowym kapslowanym!
; )
PS. Dobrze, że wtedy nie było możliwości rejestrowania tego i “wrzucania”
do Sieci – mógłbym się teraz fatalnie rozczarować!…
: D
38 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Puenta najlepsza jak zwykle:) ja uważam że gdyby wszystkie jamy były
rejestrowane, np na warsztatach jazzowych w Puławach to Marcus Miller i reszta
gfiasdorów mogła by zacząć srać po gaciach i czuć oddech chłopaków na
karkach, a gdyby to ktoś zapisał to powstałyby nowe tematy do standardów 😀
Ja i bez nadużywania alkoholu niejednokrotnie zadaję sobie pytanie: “Jak ja
to zagrałem?”. Dodatkowym utrudnieniem jest poziom moich umiejętności i
często ubolewam z tego powodu, że nie potrafię czegoś “powielić” 🙂
Różnimy się nie tylko umiejętnościami
ale też tym boskim pierwiastkiem
Ponoć są dwa pożądane rodzaje słuchu
1- słuch absolutny
2= słuch względnie absolutny
ja posiadam trzeci rodzaj słuchu a mianowicie jest to słuch
3 – słuch absolutnie względny
pomimo tego czerpię radość gdy nie dam d*py w 12 taktowym bluesie nie
grając solówki
daję sobie prawo do takiego smędzenia i mam z tego dużo radochy
zazdroszczę Tubasowi umiejętności i talentu ale grać nie przestanę 🙂
Hajaszek – kupuje od Ciebie podział “słuchów”! 😀
Są jamy i jamy. Na jednym z tych, na których bywam gra się głównie
12-taktowce do nieprzytomności i raczej nie kombinuje się szalonych rzeczy w
międzyczasie – taka niepisana zasada, od której rzadko się odchodzi.
Z kolei na innym jamie – nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. Jeden z muzyków
proponuje formę/riff/groove i jazda. Występuje tam często mój ulubiony
gatunek perkusisty – kompletnie nieprzewidywalny. Trzeba zachowac pełną
czujnośc, bo nigdy nie wiadomo, co garowy z groovem zaraz zrobi. Uwielbiam!
😀
I nie mam na myśli pomyłek! 😉
W Chwili mówisz tak kombinują? Muszę żonę w końcu przekupić i się
stawić 😉
To ja mam jeszcze inaczej.
Mam słuch absolutny – absolutnie nic nie słyszę.
To tylko doświadczenie!… Talentu tyle co u każdego, a umiejętnościami
bije mnie na głowę każdy “slaper” i “tappingowiec”.
: (
I nie daj Boże, żebyś przestał grać z jakiegokolwiek powodu!!!
Bardziej lubię te drugie jamy! I takich perkusistów…!
Warszawo! Dziś dżem w Muzie 🙂
A gdzie to? Co na owych jamach się wyprawia?
Cóż, Tubasie, muszę Cię zmartwić: “ambitny” wyklucza “leniwy” 🙂 Musisz
zrewidować opiniię o sobie 🙂
Pozdrawiam i nieustająco dziękuję za przyjemną lekturę!
To przy Chmielnej Miklo, czyni się tam jazz, groove ponoć 🙂
przeciez slowo ambitny nie wyklucza lenistwa, może ideowo nie pasuje, ale w
naturze wystepuje, nawet w nadmiarze bym powiedzial
No!!!
W Rotterdamie we wtorki w na przeciwko grafiti liceum z rastamanami free jam
roots w czwartki w dayzi jazz jam a w soboty w worm freestyle jam . Gdy by
kiedyś przejazdem zapraszam.
Roots jammik to coś dla mnie. Chętnie bym się pojawił, gdyby nie
odległość.
Kurna, “Wojciu” – to Ty z Krapkowic jesteś! Moje Młodsze Dziecko (29) tańczy
tam w Domu Kultury “tango argentino” ze swoją Panią… Chociaż teraz już
pewnie nie bardzo, bo od stycznia pracuje w Katowicach i zjeżdża tylko na
weekendy. Grywasz tam regge dla Babilonu?
“ciapo”, posłuchałem trochę, bo bardzo zainteresował mnie Twój
instrumencik. Widziałem kiedyś podobnego Fendera, ale nie wypróbowałem.
Gałeczek u Ciebie mnogo i prztyczków, ale słyszę, że wiesz dokładnie
czego chcesz!…
Bardzo progresywny jesteś… I bezkompromisowy!…
: )
Lubię to!
Pewnie byś się z “MPBem” zrozumiał ideowo w pół słowa…
Oby nigdy nie zabrakło Ci entuzjazmu w odkrywaniu nowych światów
basówkowych!!!
Przed wojną żył taki kawiarniany filozof o nazwisku Franz Fischer.
Wielokrotnie Jego postać przewija się we wspomnieniach pisarzy, poetów,
malarzy i aktorów tamtych czasów. On sam nie pozostawił po sobie żadnego
pisemnego śladu, poza tymi wspomnieniami.
Jest moim prywatnym bóstwem – leniwy geniusz, smakosz i gawędziarz, erudyta,
miłośnik sztuki i przyjaciel wszystkich artystów… Franciszek Fischer!
Myślę, że jest ulubioną duszyczką Pana Boga!
: )
PS. Jeżeli mimo wszystko trafił do Piekła, to nie ma sprawiedliwości także
na tamtym świecie i mam tylko nadzieję po śmierci znaleźć się w Jego
pobliżu…
PPS. To On jest autorem opinii, że “…w Polsce nie będzie dobrze, dopóki
nie wystrzela się ze 200 tysięcy złodziei!”
Na pytanie:
“- Franz, a jak tylu nie będzie?”
Odpowiedział:
“- To resztę dobierze się z tych uczciwych…”
: D
Ano jestem z Krapkowic i z tego co mi wiadomo przy tutejszym Domu Kultury
jakieś tańce odbywają się.
Domyślam się zatem, że i Ty Tubasie jesteś gdzieś z okolic? Chyba, że
dziecko Twoje wywiało daleko od rodziny 🙂
A czy pogrywam reggae dla Babilonu? Wiesz, niby jakiś Babilon tam się pojawia
od czasu do czasu, ale nasi wokaliści starają się nie być zbyt tendencyjni
i raczej uchylają się od wiecznego pisania o Babilonie, Jah i innych tego
typu zjawiskach, które pojawiają się w dobrej większości twórczości z
tegoż nurtu.
Obecnie nie trzeba by dobierać z uczciwych bo złodziei jest w Polsce gdzieś
z 20 milionów.
Tubas.dzięki serdecznie za miłe. Słowo . Basik to skladak gryf od Lutnika z
Mielca deche sam zrobiłem dodalem Ikar aktywny i pasywny fajnie dają razem
ale osobno tez luz . Wiesz każdy ma swoje brzmienia , które lubi ja lubię oba i
chciałem ja w jednym Basie . 3 lata temu zaczolem robić repliki klucz hipshot
extender ze starych jak M.Manring i zamontowalem cztery . Nie chce grac jak
manring cz Miller wiem oni są wielcy ale lubię się uczyć od nich ,chce grac
z mojego serca bo ich przecież mamy .dlatego odrzucillem nazywanie stylu i się
z nim utorsamiac . Z reszta zawsze lubiłem grac wszystko i z serca a jam jest
wolnością jaka mamy i poznaniem wielu osób bez słów i to jest piękne .
“MPB”! No powiedz sam, czyż “ciapo” nie jest Twoim duchowym
bliźniakiem?!
A Ty myślałeś, że jesteś sam jak palec w całym “basoofkowym”
Kosmosie…
Nie jesteś! Prędzej już sztachetą w płocie! Na razie są co prawda tylko
trzy: “MPB”, “jurbasteck” i “ciapo”, ale może ujawnią się
następni…
Niech żyje wolność od zasad harmonii!!!
Oczywiście po ich uprzednim zgłębieniu…
: )
No, taż to właśnie miał na myśli Franc Fischer!…
Liczę się z zasadami harmonii ale nie będę udawał kogoś innego w grze na
Basie bo nim nigdy nie będę . Moge tylko ćwiczyć jego numery dla zdobycia
więcej doświadczenia .czy bycie sobą jest tu karalne?
Kurde, “ciapo” czy Ty naprawdę sądzisz, że ja z Ciebie się nabijam albo w
inny sposób krytykuję? Broń Boże!
Naprawdę podoba mi się to co robisz, a towarzystwo “PapyMisia” czy
“jurbasstecka” na pewno(!) nie jest dla Ciebie ujmą.
Obaj są doświadczonymi basistami, przy czym “jurbassteck” dodatkowo po
zaawansowanych studiach muzycznych. I obaj mają podobne widzenie muzyki jak
Ty, dlatego ich tu przywołałem.
A bycie sobą jest tak rzadkie, że powinno być pod specjalną ochroną i to w
każdej dziedzinie sztuki, nie tylko muzyce. Nie chcę popadać w skrajność i
nie nazwę Cię geniuszem, ale to co robisz jest naprawdę świeże i
autentyczne!
Nie ma w tym banału i silenia się na oryginalność – słychać że grasz, co
Ci w duszy śpiewa.
Na wszelki wypadek zalecam więcej dystansu do słów ewentualnej krytyki, bo z
van Gogha się śmiali, a teraz płacą za jego obrazy ciężkie miliony!
Czego i Tobie życzę…
Tu nie chodzi o to, żeby klasyfikować nową-starą odmianę
muzyka/kompozytora wyzwolonego. Napisałbym o tym kilka książek ale nie mam
czasu;) Ci, którzy się zapisali na kartach historii to ludzie, którzy
myśleli poza ramami, wybiegali poza schematy i tworzyli coś nowego
zmieniając jej bieg. Ciężko jest teraz znaleźć niewydeptany obszar
muzycznej ziemi ale same jego poszukiwania sprawiają, że muzyka wchodzi w
zupełnie inną jakość. Najgorsze jest jednak to, że 99% z tych ludzi,
którzy się ze mną zgodzą po przeczytaniu tych słów tak jak wielu przed
nimi (bo przecież nie jest to nic odkrywczego) przytaknie ale nic z tym nie
zrobi;)
I pochlebia mi Tubasie, że służę Ci za przykład “wolnomyślicielstwa”.
Sprostuję tylko, że nie odrzucam kompletnie zasad harmonii, stosuję je
całkiem swobodnie tyle, że nauczyłem się ich oddolnie, metodą “graj i
myśl nad tym co robisz” starając się zrozumieć tę magię, która płynie z
rytmu, melodii, dynamiki, brzmienia itd;) Odrzucam jedynie pomysł uczenia się
jej metodą szkolną, czytając i kując na pamięć zamiast samemu podłapać
tyle ile potrzeba by zrozumieć to, co te formułki nam mówią i czy/jaki
system nimi rządzi.
A dżemować najbardziej lubię z samym perkusistą co jest przyzwyczajeniem z
jednej z kapel gdzie graliśmy we 2. Zaczynaliśmy zazwyczaj od podania jednego
“okresu” wraz z podziałami i innymi wytycznymi weń panującymi, przykład z
życia- “Radziu gramy takty 11/8+10/8+11/8+4/4 w tej tamtej dziwnej skali
“2+1”. Po wałkowaniu tego dłuższy czas olśniło mnie, że to 40 ósemek
więc poinstruowałem Radzia, żeby jedną blachą nabijał co 5 żebym mógł
sobie pomanewrować w tej dziwnej czasoprzestrzeni między graniem
11/8+10/8+11/8+4/4 a 2 wielkich taktów 4/4 kwintolami(tzn uzyskaliśmy
wrażenie, że ósemki są kwintolami) po czym opuszczaliśmy nabicia ósemkowe
zupełnie odcinając się od poprzedniego podziału i grając to co później
po zapełnieniu tego ósemkami dostosowanymi już do uzyskanych taktów 4/4
nazwaliśmy “marszem godżilli”. Ciężko to wytłumaczyć, zwłaszcza z moim
niepełnym obyciem z nazewnictwem. Nigdy się tak nie bawiłem na próbie jak
wtedy. Radzio za to jak wstał od perkusji to nie wiedział jak się chodzi,
tak się biedaczek poprzestawiał rytmicznie.
Druga metoda już zupełnie dająca ujść ekspresyjnej wyobraźni to “gramy na
1/4 i się orientuj”. Nie graliśmy we 2 z wyboru, zwyczajnie nikt inny się
nie orientował w naszym zgraniu i prawdziwej muzycznej chemii!:)
Dzięki jeszcze raz może napisałem. Za ostro ale taki już jestem ale za to
wiem ze mogę tu swobodnie polować i bronić każdego z nas osobowości w
czasie jamowania bo nikt chyba z nas nie lubi grac z aktorowymi sportowcami .
Dzięki ze tu jesteście.
Jak najbardziej wyklucza! “Ambitny”, oznacza dążący – dążenie wyklucza
lenistwo 🙂
Niby człowiek wie co oznacza jakieś słowo, ale okazuje się, że jednak nie
do końca!
Ja np. poruszony uwagą “Biboka”, sprawdziłem i oto definicja:
“ambicja – poczucie własnej wartości i chęć jak
najlepszego jej spożytkowania; aspiracje, pragnienie osiągnięcia wyższej
pozycji i prestiżu społ., sukcesów, powodzenia, sławy; szlachetna duma,
godność osobista, honor, miłość własna; (amb. wygórowana,
chorobliwa) zarozumiałość; żądza zaszczytów, władzy, uznania
dla urojonych cnót i zalet.”
Dodatkowo odnalazłem, że źródłem jest łacińskie słowo
ambitio czyli – “krążenie, obchód” co sugeruje sięganie po
zaszczyty i wyższą pozycję nie poprzez pracę, a przez kombinacje i
docieranie na szczyty okrężną drogą…
Tak więc jednak intuicja podpowiedziała mi poprawne użycie tego
określenia!…
: D
Czytelnicy moich “Poradników dla Leniwych Basistów” powinni poczuć się w
pełni usatysfakcjonowani, jako spokojnie mieszczący się w definicji słowa
“ambitny”… chociaż leniwy!
: )
Wikipedia, Tubasie, głosi co innego:
http://www.pl.wikipedia.org/wiki/Ambicja:
“(…) cecha charakteru polegająca na silnym poczuciu godności osobistej
oparta na stawianiu sobie trudnych celów i dążeniu do ich realizacji
(człowiek ambitny)”. Faktycznie, nie ma wzmianki o sposobie realizacji 😉
Jak diametralnie zmienia się znaczenie słów z upływem czasu (apropos
ambitio), można stwierdzić badając genezę słowa “kiepski” – polecam
poszukać 🙂
Pozdrawiam: i leniwych, i ambitnych 🙂
Ważne żeby bas mieć w łapach codziennie.reszta sama przychodzi.
Ot, puenta godna basoofki 😉
Ostatnie słowa twoje o chemi są na tyle wystarczające ze zawarty jest cały
sens spotykania się z ludźmi pierwszy raz w życiu i zagrania przez parę minut
lub godzin . Pamietam rzeszow wadada mieliśmy przygotować trasę po Czechach
przez 2 dni zrobiliśmy 4-5 godzinny materiał na trasę wszysko właśnie
spontan .fakt podkad afrocuban ale się sprawdził dopiero na koncertach ,magia
, czyste szaleństwo dusz publika tańczyła .coś niesamowitego , każdy z nas
uczestniczył w uczcie radości i pogoni w niemyslenie ,czysty trans. Po pól
roku od tego zdarzenia wyjechałem do Rotterdamu . Chcąc zarobić na lepszy
piec do basu .nie grałem na Basie rok po czym znalazłem nr ulicy podróbka
Fender .bird czy coś takiego zaczolem wszysko odnowa ale ta chemia z tych lat
jest tak silna .postanowiłem. Myśląc jeśli los wywalił mnie tutaj
korzystać i uczyć się od innych kultur od ludzi chętnych na improwizacje i
tak odmiennych w zasadach muzyki .poznałem MUrata i kulturę arabska gdzie od
zaraz z zapałem powygrzebywalem prpgi w Basie w celu nauki dźwięków miedzy
półtonami kupiłem ebow i w celu rozmycia zasad basowego basu . Gram i
pozoznaje dalej po 8 latach znalazłem perkusiste Kay on może dużo Mlody 25
letni ale czuje wolność nie myślenia w grze i kontroli magi ,a przecież
wiadomo ze najlepszy przyjaciel basisty to perkusista a w tej bardzo przesranej
roli basy ,czyli łączenia instrumentów perkusyjnych z instrumentami
solowymi.mamy paru muzyków których spotkaliśmy z pierwszych kontaktów dusz
.i gramy od Drum&bass po metal przez jazz .ale najważniejsze :szklanki
szczerych i nie udających bo każdy człowiek czy jest malazem czy pracuje w
fabryce szuka spokoju i odcięcia się od rzeczywistości i nie myślenia
.jednym to daje gra w hokeja a innym muzyka .z jednym wyjątkiem w czsie
inprowizacji używamy 3 zmysłyu i istoty poznawania ludzi z którymi gramy bez
użycia słów a po pierwszym kontakcie jam możemy powiedzieć jakim jest
człowiekiem bo w muzyce ,w czasie szczerej czystej improwizacji nic nie
ukryjesz dlatego zawsze dziękuje za spotkanie mojego wnętrza z twoim
wnętrzem.
Dzięki mrpapabrear ze tu jesteś .
Nie tylko ambicja zmienia swoje znaczenie
Słowo amator też je zmieniło
a przecież pochodzi z łaciny o ile pamiętam a lekcje miałem 24 lata temu to
szło jakoś tak
amo
amas
amat
amatis
amat
amant
a dziś amator to cienias, amatroszczyzną zalatuje itd
a amo znaczy kochać
czyli amator to miłośnik – nie zawodowiec czyli taki który nie żyje z tego
co robi
czy to ujma ???
Ja z dumą mówię, że gram jak amator, po amatorsku,
jestem miłośnikiem gry na basie, kocham bas i to brzmienie
pozdrosy
Hajaszek
uwielbiam takie rozumowanie jak Twoje Hajaszku 😀 takie z d*py strony
Ciapo wzruszająca Twoja opowieść, ale ciekawi mi mnie substancja pod której
wpływem byłeś pisząc tego posta 😛
Wypilem 3 lampki wina czy to coś złego .a z drugiej strony uwielbiam pisać i
mówić o uczuciach .
Nie nie, broń Boże, sam lubię 🙂 tylko niektóre zdania są tak
sformułowane że muszę się domyślać o co chodzi 🙂
To może dlatego ze pisałem przy użyciu telefonu i czasami wprowadza mi
domyslne wyrazy sorry .powinienem sprawdzić .