tubas – …czasy dawne i dzisiejsze!
Ostatnio zrobiło się trochę ruchu na moim PW!
A to jeden z przyszłych dziennikarzy zapragnął przeprowadzić ze mną w
ramach ćwiczeń wywiad „jak to było za „komuny”, a to wymieniliśmy z innym
użytkownikiem parę uwag na temat „metalu”, otwartych umysłów i w ogóle
życia.
Ten pierwszy zgodził się na publikację Jego pracy w ramach mojego bloga, za
co mu w tym miejscu dziękuję i pozwalam sobie z tego skorzystać!
Oto o co pytał „Drooper” i co mu na to odpowiedziałem:
„Polska Ludowa – szara czy kolorowa?
Rozmowa z Mirosławem Szefferem, muzykiem starszego pokolenia.
— Jak to było naprawdę z życiem za komuny? Z jednej strony krytykuje się
ten ustrój, ale często starsze pokolenia twierdzą, że wtedy było
lepiej…
— Sam nie wiem! Prawda jest jak d*pa – każdy ma swoją… Moja jest taka,
że wtedy byłem młody, a jako muzyk i „klezmer” prowadziłem dosyć
urozmaicone i sympatyczne życie. Teatr, dixieland, estrada, kabarety, knajpy.
Wszystko było tanie i pieniędzy na imprezowanie oraz codzienne wydatki nie
brakowało!
— Skąd więc biorą się różnice zdań co do tego okresu?
— Wszystko zależy od priorytetów i możliwości. Dla kogo ważniejsza była
pełna wolność wyrażania swoich poglądów lub nieskrępowane możliwości
biznesowe, ten nie miał łatwo! To była garstka na tle społeczeństwa, ale
bardzo aktywna – a obecnie wpływowa i głośna! To oni kształtują obraz
ówczesnej Polski w świadomości młodego pokolenia. Ja natomiast pamiętam,
że wtedy wzdłuż centralnego deptaka Jeleniej Góry – ulicy Pierwszego Maja,
było na odcinku pięciuset metrów sześć lokali z dancingiem i wszystkie
zapełnione „prześladowanym przez komunę” społeczeństwem. Obecnie są dwa
takie lokale i do tego pustawe!
— Jakie były marzenia i ambicje przeciętnego „Kowalskiego” w tamtym
okresie?
— To zależy kogo uznamy za „przeciętnego”! Każdy marzył o własnym
mieszkaniu i jego urządzeniu. W tej materii nic się nie zmieniło. Własne
lokum nadal jest trudno osiągalne, chociaż z innych przyczyn. Marzyło się
też o samochodzie, ale „Maluch” zmotoryzował Polskę Ludową i sprawił, że
auto przestało być nieosiągalnym luksusem. O „wolności” marzyła głównie
ta część społeczeństwa, która nie miała problemów materialnych, czyli
zbuntowane dzieci dostojników partyjnych, nie mające szans na wejście do
„nomenklatury”, artyści, którym wydawało się, że tylko „komuna” dzieli ich
od wszechświatowego sukcesu, prywatny „biznes” borykający się z nastawieniem
urzędników i represyjnymi dla nich przepisami. Pozostali po prostu żyli… A
ja pamiętam, że życie towarzyskie było wtedy o wiele bogatsze i
zabawniejsze niż w obecnych czasach pogoni za forsą!
— Jak społeczeństwo było nastawione do cudu gospodarczego Gierka, którego
negatywne efekty odczuwamy do dzisiaj?
— Bardzo pozytywnie! To było coś nowego! Rozrywka i dostatek przestały
być podejrzane… Poczuło się trochę oddechu „wielkiego świata” i
pojawiły się perspektywy zmian, zbliżających poziom codziennego życia do
mitycznego „Zachodu”. Powiem jedno: pojawiły się knajpy ze strip-teasem! Co
do negatywnych efektów – nie należy ufać propagandzie obecnych polityków,
którzy zmarnotrawili kilkunastokrotnie większe środki i zaprzepaścili
możliwości podsuwane im na tacy przez zachwycony „Solidarnością” Zachód.
Obecny poziom naszego życia i stopień rozwoju niewiele ma wspólnego z
„długami Gierka”. To tylko hasło mające maskować nieudolność kolejnych
rządów naszego kraju!
— Jak w porównaniu do współczesnej miała się służba zdrowia w Polsce?
Czy to, że była darmowa oznaczało, że była też gorsza?
— Jakość służby zdrowia nie zależy od tego kto za nią płaci, ale od
tego ile na nią się przeznacza! W PRL też nie była darmowa, tylko nie
płacił za nią bezpośrednio pacjent. Obecnie tak zwana „państwowa” służba
zdrowia, niedofinansowana i źle zarządzana, jest w jeszcze gorszym stanie
niż za komuny. Istnieją za to dodatkowe możliwości, które niestety są
poza zasięgiem wielu niezamożnych Polaków…
— Czy często pojawiały się absurdy dnia codziennego, które wyśmiewał na
przykład serial „Alternatywy 4”?
— Jeżeli chce się poznać prawdziwy obraz życia w PRL to zobaczyć go
można właściwie tylko w komediach Barei, Chęcińskiego i innych. W formie
skondensowanej pokazuje to kultowy już „Rejs”! Obrazki jakie widzimy w serialu
„Alternatywy 4” są niemal w stu procentach zgodne z autentycznymi zachowaniami
w tamtych czasach. Filmy tak zwane „obyczajowe” z lat siedemdziesiątych, poza
nielicznymi, były całkowicie oderwane od rzeczywistości i stanowiły według
mnie ucieczkę ich twórców od realiów codzienności!
— Czy uważasz, komuna to okres, w którym powstało najwięcej dzieł
uważanych dzisiaj za klasyki?
— Moje uważanie nic do tego nie ma! Wystarczy obiektywnie spojrzeć i
policzyć… Od ręki mógłbym wymienić kilkadziesiąt(!) filmów, książek,
malarzy, rzeźbiarzy i grafików, spektakli teatralnych i arcydzieł
muzycznych, które wtedy powstały. Jakoś nie przychodzi mi do głowy tak „od
ręki” żaden aktualnie powstały film, który mógłbym nazwać „kultowym”.
No, może poza „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, „Dzień świra” i jeszcze
kilkoma… Musiałbym się głęboko zastanowić!
— Dziś młodzi spędzają wolny czas przy komputerach. Czym więc zajmowali
czas dorastający w PRL-u?
— Dziwne pytanie! Mógłbym złośliwie odpowiedzieć, że łupali krzemienne
groty i skrobaki z obsydianu, ale powiem, że to ja jestem młodym z tamtych
lat i byliśmy znacznie barwniejsi niż przyssane do gier komputerowych obecne
pokolenie. To my stworzyliśmy świat, w którym Wy żyjecie – także te
komputery!
— Czy był to okres, który warto wspominać?
— Ach, zapraszam do moich wspomnień, zamieszczanych na forum „Basoofka”, a
sami się przekonacie!”
No cóż, z powyższego wynika, że byłem pasożytem na ciele społeczeństwa
w tamtym ustroju i kontynuowałem swój niecny proceder także po jego zmianie
na obecny…
: D
W ogóle nie odczuwam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, więc nie ma
dla mnie nadziei.
; )
Na dodatek ze względu na wiek, nie zostanę poddany reedukacyjnym pomysłom
zawartym w programach szkolnych opracowanych przez brukselską
funkcjonariuszkę, Panią Minister Hall (na szczęście już byłą – co nie
wstrzymało realizacji jej planu zrobienia z Polaków społeczeństwa matołów
w ciągu jednego pokolenia!).
PS. Dla zainteresowanych – mają radykalnie ograniczyć ilość godzin
nauczania wiedzy o świecie, historii, literatury, geografii a nauczycieli tych
przedmiotów przekwalifikowywać lub wyrzucać z pracy na zbity pysk.
Wszystko zmierza w kierunku zaplanowanym jeszcze przez hitlerowców podczas
okupacji!…
Zostaniemy eksporterem matołów do kopania rowów w całej Unii Europejskiej,
a może nawet na północnej półkuli…
Podobno to w imię „dostosowania jakości kształcenia do potrzeb
współczesnego rynku pracy”.
61 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Steve.
Zaczynam Ciebie lubić.
Nie miałem dostępu do internetu przez parę dni, stąd nie mogłem
kontynuować dyskusji. Niestety, nie znam tych książeczek Tubasie. Wstyd się
przyznać, ale nie czytam ich zbyt dużo. Mam na koncie 2 książki Kinga,
całą serię Pottera (NO I CO Z TEGO) i prawie udaną próbę przeczytania
„Myśli” Simona Blackburna (niestety, zbyt tempy jestem na nią-
poległem).
Papabear napisał dość wyczerpujący, choć krótki post w temacie
„cywilizacji”. Trudno dodać coś od siebie, mogę jedynie się zgodzić.
Nie musicie mnie tytułować, możecie wołać po nicku : D
Charakterystyczny cytat z Woodehausea:
„- Wielce zobowiązany, Jeeves!”
„- Ależ nie ma za co, milordzie…”
Normalnie częściej to forum czytam niż na nim piszę, ale teraz to
pojechałeś kolego.
Z Twojego punktu widzenia pewnych rzeczy nie widziałeś, bo nie mogłeś.
Ten Twój przyzwoity poziom to między innymi:
– stanie o 5 rano po mleko dla dziecka, bo później się nie da kupić.
– średni czas oczekiwania na telefon 20 lat, bo społeczeństwu nie wolno się
komunikować
– kartka na paliwo (chyba 15 albo 30 litrów miesięcznie na malucha z tego co
pamiętam)
– kartka na mięso (też jakaś karygodna ilość)
– stanie w kolejce z tymi kartkami cały dzień jak idiota żeby się
dowiedzieć że się skończyło właśnie
– stanie całe popołudnie, później całą noc w kolejce, żeby rano kupić
regał do dużego pokoju.
– „Spółdzielnie mieszkaniowe”
To tylko promil tego jak wyglądało życie wówczas. To był jeden wielki
kołchoz w którym każdy był trybikiem w maszynie działającej bez sensu.
Gospodarka kręcąca się po to żeby napędzać gospodarkę „okupanta” kosztem
„okupowanego”. Jasne, każdy kto chciał miał pracę, ale jaką?
Spuścizną, zresztą bolesną po tamtych czasach są nasze współczesne
warunki mieszkaniowe. Bloki z mieszkaniami o średniej powierzchni 40m2 to
jakaś komedia. Pierwotny plan był nawet żeby organizować wspólne toalety
dla całego piętra bo jak rzekł tow. Gomułka „ja do ubikacji szedłem 2
kilometry”
Żeby nie było że kogoś atakuje, nie nie. Ja w tych czasach mieszkałem w
kołchozie więc miałem co jeść, ale to nie znaczy że było dobrze.
Co do kultury, to inna para kaloszy troszeczkę. Na zachodzie kultura i
edukacja do lat 80-ych też nie upadała tak szybko jak teraz. To trochę
osobny temat.
Idealnym rozwiązaniem byłby „wolny kontrolowany zamordyzm”. Coś jak szwedzki
komunizm.
Jestem na tym forum prawie 4 lata a to mój pierwszy poważny post w
zasadzie:)
Dzieńdobry:)
To, że czegoś nie było to jedna sprawa. Inna to znoszenie do domu tego co
było;) Ojciec opowiadał mi (jako, że sam urodziłem się w ostatnim roku
starego ustroju) jak poszedł po dywan a wrócił z telewizorem bo akurat to
się trafiło :)) A to tylko jeden z wielu zakupów zastępczych jakie zrobił.
Heh. W GSie na wsi u mojej babci była dostawa. Wszyscy dorośli polecieli w
kolejkę. Stali całą noc. Kupili:
– pościel
– lampkę naftową
– komplet garnków
– bibuła (taka do szkoły)
i parę innych rzeczy. Wszystko akurat mieliśmy, ale kupowało się na
wymianę. Takie czasy 😀
@byniek
Pisałem to co pamiętam a pamiętam tylko lata 80` a w zasadzie ich drugą
połowę. Miałem przecież kumpli, którzy nie mieli tatusia w partii i jakoś
nie pamiętam żeby żarli tynk ze ściany. Poza tym dużo osób z mojej
okolicy miało rodzinę w Stanach. Nie pamiętam jakiejś szczególnej biedy
raczej normalne życie. Zresztą podkreślałem że nie jestem obiektywny. Nie
dość, że dopadł mnie jedynie schyłek systemu to wygląda na to, że
mieszkałem w okolicy do której głęboka komuna nie dotarła.
Stanie w kolejkach wspominam z rozrzewnieniem bo zawsze pełno kumpli pod GSem
się zbierało i czas mijał wesoło aż żal było wracać do domu. Po mleko
nikt u nas nie stał w kolejkach bo niedaleko był PGR i jeździło się autem
po mleko prosto od krowy. Jedyny problem jaki pamiętam to z mięsem bo
mięsnego w okolicy nie było i rzeczywiście trzeba było w środku nocy
jechać do centrum zająć se miejsce w kolejce. Ale to przecież raz na
tydzień albo rzadziej.
Pisząc o spokojnym życiu na w miarę przyzwoitym poziomie miałem na myśli
bardziej aspekt polityczny niż materialny. Niby była bieda i dziadostwo ale
jakoś nikt nie głodował, nie trzeba było organizować akcji dożywiania
dzieci w szkołach tak jak teraz w czasach wszelkiego dobrobytu.
Spoko, pisałem że nie wszystko mogłeś widzieć ze swojej perspektywy. Ja
tak jak pisałem też głodny nie chodziłem bo mieszkaliśmy na
„przykołchoźnym” osiedlu. Po mleko to mój teściu musiał ganiać jak moja
żona była malutka, oni mieszkali już w mieście a nie na wsi i już tak
kolorowo nie mieli. Chodzi o to że rzeczy na zachodzie i w innych normalnych
krajach oczywiste (jakiś dom normalny, mieszkanie większe niż 2 pokoje ze
ślepą kuchnią, samochód, telefon, możliwość ubrania się w co się chce
a nie co się dostało itd.) były do zdobycia tylko w jakiś dziwny sposób.
Ojciec mój kupująć półrocznego kaszlaka na giełdzie płacił za niego dwa
razy więcej niż za nowego. To nie jest normalna sytuacja.
Jeszcze mi się coś przypomniało. Tuż po oficjalnej zmianie ustroju do moich
teściów przyjechał krewny z Australii. Nie wiedział jak się żyje w Polsce
bo wyjechał tam jako małe dziecko. Teściowie mieszkają w takim średnim
bloku z lat 60-ych, dwa pokoje, 38 metrów, ślepa kuchnia. Wtedy zameldowane
było tam 5 albo 6 osób. Tenże krewny po spędzeniu miłego wieczoru z
teściami i familją ucieszył się na propozycje noclegu z ich strony, po czym
wyszedł na klatkę schodową szukać sypialni na piętrze:D
Jedno czego ten ustrój nauczył Polaków to kombinowania i kradzieży
niestety. W dużej mierze to dlatego teraz mamy takie popaprane zasady,
kreowane przez kombinatorów. Wiecie że są kraje w których nie trzeba
zamykać drzwi na klucz.
Proste, jasne ale ostro egzekwowane zasady sprawdzają się najlepiej.
Ja jestem rocznik 80 gwoli ścisłości więc pamiętam tylko końcówkę.
Resztę wiedzy mam od „starszyzny”.
A jeszcze przypomniało mi się, ale to ze starszych lat to że rolnicy musieli
oddawać plony państwu ludowemu. Starej daty znajomy do dziś wspomina jak
ostatni worek ze strychu jacyś milicjanci zabierali jego ojcu, lejąc go przy
tym za to że schował. To był wór z nasionami na obsianie na następny
sezon. Fajnie kurde było… Ale to jakoś jeszcze chyba przed śmiercią
Stalina, stare dzieje.
Kazda z prawd ma kilka twarzy , ta o latach 70 i 80 również. Musze przyznac ,
ze bawilem się wtedy swietnie a rzeczy o których pisze byniek jakoś mi nie
dopiekly zbytnio. Napisalem o mojej przygodzie z wojskiem i problemach z jakimi
się wtedy spotkalem ale to tylko jedna ze stron owczesnej codziennosci i to
wcale nie ta reprezentacyjna.
Glowna roznica byli ludzie i ich luzne podejscie do Tworu zwanego „Polska
Ludowa”.Nie spotkalem wtedy nikogo , kto by wierzyl w idealy
socjalistyczno-komunistyczne i w powodzenie tego calego teatru.
Mielismy jednak parę rzeczy , o , które inni musieli się „zabijac” … na
początku lat osiemdziesiatych olbrzymia czesc literatury swiatowej , również ta
fachowa była tlumaczona na jezyk polski i dostepna za grosze. System nauczania
prostych zawodow był tez o wiele bardziej rozwiniety i dostepny niż teraz i
gdzie indziej.
Od tego czasu mieszkalem w wielu krajach takich jak USA , Kuba , Kolumbia ,
Niemcy czy Republika Dominikany i argument „W normalnym kraju” nie trafia do
mnie zupelnie. NIE MA NORMALNYCH krajow … W kazdym panoszy się bestia ludzka
, zabijajac wszystko co humanitarne , normalne i niby oczywiste.
@Steve: Kiedyś marzenia „materialne” ograniczały się do starego Dużego
Fiata (albo Malucha), kurtki, butów, tv kolorowego, Altusów… Wiesz, po ile
był dolar? Wiesz, ile normalny człowiek musiałby odkładać, żeby kupić ZX
Spectrum? 😀 Totalny kołchoz. Jak rzucili w sklepie Relaxy, to całe miasto w
nich zasuwało. Jak były szare kurtki ortalionowe, to znowu całe miasto w
nich śmigało. Wybór był żaden. Tzn był – bierzesz, albo nie. Kupowało
się, co było, żeby się potem wymieniać. Kartki na wszystko (na wspomniane
buty też). Tornistry i juniorki na zapisy. Fartuszki nawet trudno było
kupić. Ruda woda z kranu. Wyłączanie prądu, bo 20ty stopień zasilania.
Wielkie tablice na kilka ulic chwalące Sojusz i PZPR. Szef partii mógł
wszystko – nie dyrektor, czy kierownik. Wszystko stało na łbie. Dodatkowo,
jak się nie dało kupić, to jedyna droga – ukraść, albo „załatwić”. To
się będzie za nami ciągnęło jeszcze ze 3 pokolenia. Widać to choćby przy
okazji ACTA. Argumenty co niektórych są powalające. Bo ich nie stać, bo co
to za kradzież, przecież nikomu nie znika. Zero poszanowania własności.
Jesteśmy demoludami, a komuna w nas siedzi i ma się dobrze.
O plusach było pisane już wielokrotnie, ale nie widzisz minusów, bo byłeś
pod kloszem 😀 To nie zarzut oczywiście 🙂 Tak mi leżało i napisałem ;]
Z Relaxami to mam jedno skojarzenie- komiksy:) Ojciec pewnego razu zabrał mnie
do piwnicy i wyciągnął pudło, które okazało się skrywać prenumeratę
starych FANTASTYK z lat 70 i 80 i kilkanaście książeczek RELAXu. Fantastyki
do dziś są źródłem moich inspiracji, czytam je wielokrotnie na nowo,
przeglądam przepiękne postery artystów takich jak Wojtek Siódmak, Sorayama,
Vallejo, czytam opowiadania, fragmenty książek, „newsy” 😉 Jedna z okładek
wieści, jeśli nie przekręciłem „komputer potrafi już rysować ale jeszcze
nie pisze”. W innym numerze wiele lat temu czytałem recenzję „Elektronicznego
Mordercy”, który po kilku linijkach okazał się być „Terminatorem” 🙂
Prawdziwy wehikuł czasu!