Podczas jednej ze „Złotych Tarek”, w których nasza kapela dixielandowa
uczestniczyła ze zmiennym szczęściem, uczestnicy otrzymali zaproszenia na
odbywający się w Sali Kongresowej koncert bigbandu „Peter Herbolzheimer Rythm
& Brass Combination”.
Na pianie grał wtedy z nami przesympatyczny kolega, wielki erudyta muzyczny,
ale żaden technik.
Mimo to grał smakowicie i z jajcem, bo miał taki dar od Boga…
Poza tym był praktykującym wyznawcą teorii, że „bez gazu nie ma
dżazu!”.
Tak więc wbijamy się na salę i czekamy na rozpoczęcie, a nasz „gazer” coś
zaczyna kręcić się niespokojnie. Po chwili wstaje i mówi, że on tylko na
chwilkę do kibelka. Poszedł i wrócił po krótkim czasie z flaszeczką.
Kupił w kiblu!!!
Zahaczył portiera swoją uniwersalną gadką:”- Ja jestem, wie pan, z
Miłkowa. Może mi pan pomóc? Bo ja nie wiem co i jak, a to takie duże
miasto!…”
Wyglądał jak małorolna, zabiedzona sierota – chudy, wysoki, piegowaty,
rozczochrany i w porozciąganym sweterku.
Istny świniopas… (wspomnę, że świetnie zarabiał, pracując jako
nauczyciel i grając w kilku zespołach)
: )
Portier ulitował się i odsprzedał mu z „własnego zapasu” po sklepowej
cenie!
Nasz koleżka poczęstował każdego w zasięgu ręki, grzecznie wyjaśniając:
„Bo ja jestem z Miłkowa – pierwszy raz w dużym mieście…”
W połowie koncertu przyniósł jeszcze dwie połówki. Pod koniec okolice jego
fotela to była najbardziej zintegrowana ekipa na sali…
Wspominam to dlatego, że bardzo często grałem z ludźmi, którzy z muzyką
łączyli pewien styl życia, specyficzny dla tamtych czasów, kiedy nie trzeba
było specjalnie troszczyć się o kawałek codziennego chleba i opłaty
mieszkaniowe.
Wszystko inne było poza zasięgiem, więc za resztę pieniądzy balangowało
się do oporu!
Nawalona chodziła cała pracująca Polska od wtorku do niedzieli.
W poniedziałek leczyło się przytruty organizm…
Nie tęsknię za „realnym socjalizmem”, ale za tamtymi ludźmi i za atmosferą
balu na tonącym okręcie – tak!
To był „czas klezmerów”…
PS.
Teraz nasz okręt też nabiera wody i przecieka, ale panuje atmosfera wyścigu
szczurów do koryta, przy którym rządzą świnie!
To nie jest „czas klezmerów”…
: (
PPS.
Muszę spotkać się z „Pepsi” przy jakimś „wynalazku”. Powspominamy nasza
młodość durną…
A co gorsza, nabierając wody, nie chcemy zmienić kapitana (ciężko mi coś
dopisać o starych czasach dlatego chwytam się post scriptum). Chodzi mi o to,
że coraz mniej buntu w społeczeństwie, (prawie) wszyscy się godzą na bycie
wyzyskiwanym i kontrolowanym.
eh a już tak czytam i czytam z zapartym tchem mając nadzieję żeo odrodzi
się w Tobie nadzieja na przyszłość klezmerki w młodym pokoleniu czy
coooś… No ale nie ukrywam, że nie zawiodłem się poczytując kolejną
zabawną historię. Młodym, jeden z ostatnich mających na akcie urodzenia
napis Polska Rzeczpospolita Ludowa, ale doskonale dzięki tym tubasowym
opowieściom jestem w stanie sobie wyobrazić jak to wyglądało! Nawet widzę
Wasze wąsy i kształt i kolor butelek i kieliszków 😉
Niektórzy to mają Dar.
Fantastycznie się to czyta.
Pisz stary pisz proszę.
pozdrawiam
to znaczy, … życzę byś był zdrowy. Nie żebyś był chory czy coś, tylko
chodzi mi o to, że tak się mówi… -pozdrawiam i to znaczy, że się życzy
zdrowia bo zdrowie jest najważniejsze i to nie znaczy że niby teraz nie
jesteś zdrowy tylko że takie życzenia składam żeby Ci zdrowie dopisywało.
Ale nie dopisywało w znaczeniu pisało za Ciebie tylko żebyś je miał.
A moja mama mówi, że ważniejsze, żeby człowiek był szczęśliwy, niż
zdrowy.
E tam, dobry jazzman to i na trzeźwo zagra! 😉
Ja za życia byłem skrzypkiem.
I wtedy nie piłem.
I co chwilę słyszałem: „..e tam. co to za skrzypek co nie pije….” 🙂
Ja tam „komuny” za bardzo nie pamiętam (mój tatuś był swego czasu
sekretarzem wojewódzkim) ale trochę lat już na tym świecie żyję i wiem
jedno. Niby poziom życia z roku na rok wyższy ale tak jakoś żyje się
chujowiej. Robota, komputer, telewizja, centrum handlowe – i to w zasadzie
wszystko. Wszyscy chcą mieć a niewielu chce być. Wszystko takie jakieś
sztuczne, w radiu telewizji samo gówno pokazują. Nikt nie pamięta już kto
to był Isiah Thomas. Jedyny plus naszych czasów to ten, że kobiety masowo
golą okolice bikini, tylko to utrzymuje mnie na tym chorym świecie, no i
granie wieczorami na basie.
Ano ja nie rozumiem pogoni za coraz to nowszymi telewizorami, samochodami czy
malowaniem co pół roku mieszkania (znam takich).
Ludzie chcą żyć na pokaz i ścigają się między sobą w tym co mają, a
czego nie mają inni. Bzdura.
Jako dowód, że ten wyścig mam głęboko w poważaniu, niech świadczy, że
gram na tym samym sprzęcie od pięciu lat (wymieniam struny tylko), ale za to
zmieniam zainteresowania muzyczne i źródła inspiracji średnio co miesiąc.
😉 Ciekawe jak to jest u innych…
ja zmieniam sprzęt co rok ale dla siebie 🙂 bo szukam ciągle, jestem już
coraz bliżej i niedługo całkiem znajdę! a odkąd się wyniosłem z domu to
mam tylko laptopa 😛
Popieram wasze akonsumpcjonistyczne poglądy!!!
Także nie mogę zrozumieć potrzeb tego motłochu do posiadania markowych
ciuchów, komórek co maja procesor jak komputer z którego pisze i wszelakiego
„dobra” które w żaden sposób nie przyczynia się do rozwoju człowieka.
Uważam, że takie potrzeby(?) są niegodne człowieka i nie powinny
istnieć… To przez nie żyjemy w świecie pełnym hipokryzji i powszechnej
powierzchowności, w świecie gdzie na wszystkim można zarobić i wszystko
można sprzedać, gdzie pieniądz determinuje byt… Pieprzona
współczesność.
no tak, w kraju gdzie dobre buty kosztują 1/4 pensji a auto średniej klasy
pięcioletnie zarobki każda rodzina ma przynajmniej jedno auto a galerie
handlowe są non stop pełne. Fenomen Polski
Wydajemy pieniądze, których nie mamy
żeby kupić rzeczy, których nie potrzebujemy
Tylko po to aby zaimponować ludziom,
których nie lubimy.