tubas – chwila prawdy…
Właśnie wróciłem z próby „dechovki” przy Filharmonii.
Ze względu na planowany przez tę szacowną instytucję „poranek muzyczny” dla
dzieci, kapelmistrz zadysponował sekcję big-bandową. Zestaw: perkusja +
gitara basowa. I tu nastąpiła chwila prawdy dla Waszego „tubasa”.
Od połowy listopada była to druga próba orkiestry,a w repertuarze
big-bandowym pierwsza.
Z „kropek” na basiórce ostatnio grałem a vista w sekcji swingowej w 2009
roku, jak wykonywaliśmy aranżowane kawałki z repertuaru Diany Krall.
Większość repertuaru dzisiejszej próby to utwory do tej pory grane przeze
mnie na tubie, co dodatkowo „miesza” w głowie przy nieco trudniejszych
partiach.
Przyznam się bez bicia – trochę oszukiwałem…!
Wolę a vista grać na basiórce rzeczy całkiem nowe, bo nie mam wtedy
nawyków z tuby.
Wyjaśniam „nie dęciakom” problem: grając wcześniej jakąś partię na
tubie, a później to samo na basiórce – nuty stają się dla mnie zbiorem
nazwanych dźwięków, a nie melodią. Wygląda to trochę tak jakbym
transponował linię basu z innej tonacji… (oko widzi nutę Es, ręka
odszukuje i gra dźwięk Es, itd…)
Grając a vista nowy utwór od razu na basiórce, nie myślę o tym jak
nazywają się te dźwięki, tylko po prostu gram zapisaną melodię
(oko-ręka… bez myślenia nazwami dźwięków).
Żaden problem kiedy partia basu trzyma się tonacji i dodatkowych znaków
chromatycznych jest niewiele.
Schody zaczynają się jak całe frazy „wyskakują” z tonacji i przy każdej
nutce jest albo krzyżyk, albo kasownik, albo bemol, a sama tonacja też ma
kilka znaków… Tak właśnie jest w marszowym temacie z serialu „JAG”,
dodatkowo jeszcze linia basu składa się tam głównie z synkop.
Oszukiwałem…, ale mało kto się zorientował.
: )
Żeby mnie dobić, do jednego z utworków dostałem linię basu napisaną w
kluczu wiolinowym i do tego na jakiś instrument transponujący. Na moje
pytanie jaka ma być „brzmiąca” tonacja dostałem odpowiedź, że B-dur
podczas kiedy po chwili okazało się, że w rzeczywistości była to tonacja
Es-dur, a tylko intro było na akordzie B7.
No, taki cyrkowiec od podwójnej transpozycji „na żywo” to ja nie jestem, co
się zaraz zresztą wydało! : )
Na ucho grać nie mogłem, bo choć utwór popularny, to aranżacja trochę
rozbudowana.
I tak zwykła próba orkiestry wykazała jak na dłoni, że na nic
„wypierdzielanie” i ładowanie „z kciuka” w aranżacjach orkiestrowych, gdzie
przede wszystkim trzeba zagrać swoje…!
Czas wyciągnąć „kwity” z nutami różnistych partii instrumentalnych
„tuzów” basowych i kontrabasowych, zapuścić metronom i przywrócić
prawidłowe odruchy, żeby przy następnym graniu a vista z „kwitów” nie
skompromitować się fatalnie…
Wasz – zmobilizowany do pracy, „tubas”!
PS. Przy okazji informuję, że jest w orkiestrze symfonicznej taki instrument,
na który partie zapisywane są chyba w każdym istniejącym kluczu. To
fagot!
Instrument o olbrzymiej rozpiętości skali – od mruczącego i warkoczącego
dołu, do śpiewnej wiolonczelowo-skrzypcowej góry. Aby nie dopisywać wielu
dodatkowych linii poniżej i powyżej pięciolinii, zmienia się klucz przed
konkretną frazą i nutka, która jeszcze przed chwilą była dźwiękiem c1
nagle staję się o dwie oktawy niższym D. Fagociści to tacy nutowi
cyrkowcy.
To o tym instrumencie jest anegdota jak to dyrygent przerywa próbę i
mówi:
– Pan na fagocie, co Pan ma tam w nutach za dźwięk na dole?
– „C”, Panie Dyrektorze!
– Niech Pan zagra.
Rozlega się dźwięk nieco podobny do parskania konia na pastwisku…
– A teraz niech Pan zagra „H”!
Słychać podobne parskanie…
– Dobra, niech Pan gra wszystko jedno co – tylko ciszej…!
7 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Właśnie mi przypomniałeś, Tubasie, o tym, jak bardzo bym chciał mieć
fagot. Dla jego cudnego brzmienia, które i tak bym kaleczył nawet po wielu
latach… 😛
Jednym z fagocistów orkiestry symfonicznej Filharmonii Dolnośląskiej jest
mój kolega jeszcze z wojskowej orkiestry o ksywce „Dziadek”. Otrzymał to
miano jako 14-latek, z racji charakterystycznego chodu…
Jest multiinstrumentalistą i gra na wszystkim, oprócz instrumentów
smyczkowych. Graliśmy razem na dancingach w Klubie Oficerskim (on na
saksofonach) i przy nas zaczął grać jazz. Ładnie improwizuje, słychać go
na nagraniach dixielandu. Trąbkę i gitarę obsługuje też sprawnie. Na
klawiszach grywa m.in. jako organista kościelny. Barbara Dennerlein to on nie
jest, ale też nieźle pracuje nogami.
: )
Jako 16-latek opanował technikę grania „podwójnego staccato” na fagocie.
Fagot ma tzw. podwójny stroik, czyli dwie odpowiednio ostrugane trzcinki
złożone są razem, co niesłychanie utrudnia granie tą techniką. Niegdyś
uważano, że jest niemożliwa do wykonania na instrumentach z podwójnym
stroikiem… Teraz jest w normalnym programie nauczania.
Technika ta służy do wykonywania bardzo szybkich partii staccato tzn. z
wyraźnie oddzielonymi od siebie, krótko zagranymi dźwiękami.
Fagot to piękny instrument, także wizualnie! Ma bardzo „odjechany”
kształt…
wolę obój 😀
Fagot to baaaardzo brzydka nazwa;)
To nie wina kontynentalnych Europejczyków, że Anglosasi takie słowo sobie
stworzyli 😛
Z tego co wiem, FAGOT oznacza wiązkę drewien, inaczej szczapę, tylko nie
pamiętam w jakim języku..
Nie zapominając o kapitalnej postaci z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa.