Właściwie, gdyby ktoś mnie zapytał jakich basistów najbardziej lubię,
najczęściej słucham, czy też jacy są dla mnie wzorem, to nie wiedziałbym
co odpowiedzieć! Gram od dosyć dawna, a to oznacza, że zaczynałem, kiedy
basista był „elementem tła” dla wszystkich pozostałych członków zespołu i
nikt ze słuchaczy specjalnie nie interesował się, który z nich jest lepszy
i w czym…
Zresztą dlatego właśnie zainteresował mnie jazz, bo tam basista był
równorzędnym partnerem w zespole i grał „solówki”! Do solówek co prawda
trudno było przekonać moich swingowych koleżków, ale różne „unisonka”,
wówczas „na topie” w jazzie, owszem były.
W rocku, nie mówiąc o pop – nie było szans nawet na to. Jak basista zagrał
jakieś cienkie intro, to już był ewenement…
Z tamtych lat pamiętam tylko solo Martina Turnera w jednym z utworów WISHBONE
ASH i nawet dzisiaj potrafiłbym je odtworzyć, chociaż pewnie byłaby to moja
własna wersja tego co zapamiętałem. : )
Nawiasem mówiąc solo było swingowe i oparte na schemacie harmonicznym 12
taktowego bluesa!
Pamiętam też, że w zespołach Jeffa Becka zawsze grali świetni basiści,
którzy dawali się słyszeć obok gitarowego duetu…
To „ustawiło” mnie do pracy w sekcji, jako akompaniatora oraz wymusiło
porządną znajomość harmonii i pewną wrażliwość na brzmienie całości.
Dzięki temu, oraz znajomości nut, miałem zawsze dużo pracy – kiedy tego
potrzebowałem.
Czasy się zmieniły i nagle basiści zaczęli stawać się gwiazdami!
Oszałamiający wysyp rewelacyjnych instrumentalistów, którzy nareszcie
dorównali, a nawet może prześcignęli wielkich kontrabasistów jazzu.
Fusion, jazz-rock i rock progresywny… To łączyło oba rodzaje muzyki i
pozwalało basistom jazzowym zaistnieć na scenie rockowej, a rockmanom
poszerzyło horyzonty i podniosło poprzeczkę.
Teraz basista profesjonalny, niezależnie od preferowanego stylu „daje radę”
we wszystkim i potrafi świetnie zagrać rocka, fusion, „przyciąć” swinga i
zakombinować w modern jazz…
Każdy „wielki i znany” dysponuje oszałamiającą techniką, olbrzymią
erudycją, przeważnie znakomitym wykształceniem muzycznym i na dodatek
chętnie dzieli się swoją wiedzą, prowadząc wszechstronną działalność
edukacyjną (patrz John Pattitucci).
Jak mogę wśród nich wskazać jednego!? Czy nawet kilku?
Codziennie słyszę nowe grupy z fenomenalnymi basistami, o których jeszcze
wczoraj nie słyszałem…
Dużo łatwiej jest w jazzie mainstreamowym znaleźć ulubieńców. Od lat moim
jest George Mraz, czyli Jiri Mraz (to Czech, jak Miroslav Vitous). Lubię
słuchać jak gra! Są też inni, ale trzymam się tego „mojego”…
Intryguje mnie zawsze, dlaczego ktoś wskazuje akurat tego, czy tamtego muzyka
jako swój wzór. To znaczy, że chce go naśladować, czy też uważa, że
inni są gorsi? A może podoba mu się z urody, czy „imidżu” estradowego?
Rzadko słyszę konkretne uzasadnienie takiego wyboru, np.: lubię słuchać
jak gra! : )
Oż, kurna, ale się rozpisałem. A szło tylko o to, że nie potrafię
„sypnąć” na zawołanie nazwiskami „ulubionych” basistów…!
: )
PS. Ciekawsza byłaby odpowiedź na pytanie: Dzięki komu lub czemu zostałeś
basistą? Czyja muzyka Cię przekonała do tego instrumentu? A może to był
ktoś z Twojego otoczenia? Kolega, brat, inny muzyk, rodzic, nauczyciel,
okoliczności…?
No, to na razie, neskim!
Ciężko to w słowa ubrać, proponuję posłuchać, popatrzyć:
https://www.youtube.com/watch?v=8cbd4X_rbCI
oraz
https://www.youtube.com/watch?v=7a3zJhx2AN8
Basista RATM i tool, do tego bas wydawał mi się bardziej instrumentem dla
mnie, jako jedyny mam słuszne łapy.
Wstęp prosty a piękny- bullet in the head RATMu.
Ponieważ chcę zwrócić na siebie uwagę na tym forum, a grać jeszcze nie
potrafię tak by sypnąć swoimi próbkami, to wykorzystam teraz ten moment w
którym nie śpię i jako pierwszy podam ksywkę (już pewnie część się
domyśla) basisty, który na mnie wpłynął w największym stopniu:
FLEA! <3 <3 <3
Pozdrawiam.
To może napiszę jak to było ze mną 😀
Wszystko zaczęło się od przygody z gitarą akustyczną, która strasznie mi
się podobała a próby grania na niej bardzo mnie dowartościowywały. Uczył
mnie, grać mieszkający w tej samej miejscowości, cygan o pseudonimie
artystycznym „Zorba” (genialny gitarzysta). W tym czasie jego zespół
składał się prawie wyłącznie z jego rodziny a utrzymywali i nadal
utrzymują się wyłącznie z muzyki a tak się złożyło , że mój ojciec
przytargał do domu rozklekotane i pokryte rdzą basidło firmy Hondo, które
zauwazył u znajomego w piwnicy:) Tak się stało ( wtedy byłem jeszcze tego
nieświadomy), że Zorba postanowił wyszkolić sobie basistę do zespołu i
stopniowo mnie do tego instrumentu przekonywał.
Właściwie dopiero od niedawna zacząłem się interesować różnymi sławnym
basistami-wymiataczami a na początku chłonąc folklor cygański poznawałem
zasady działania basu w zespole, rozkład dźwięków na gryfie, granie
utworów czytając zapisane funty itp nie wiedząc nawet jak inni basiści
grają. Zorba rzucał mnie na głęboką wodę i brał takiego żółtodzioba
na koncerty jak nie miał kto grać na basie a powiem wam , że granie z
zespołem cygańskim jest cholernie trudne i gdybym teraz spróbował, pewnie
tez bym ledwo dawał radę (chodzi mi głównie o spontaniczność,
żywiołowość i nieuporządkowanie charakterystyczne dla tego jakże
ciekawego narodu – oni mają muzykę we krwi). Skończyło się to tak, że
skupiłem się potem na szkole bo zbliżała się matura, zaniedbałem granie i
przygoda z zespołem cygańskim się skończyła ale zostałem zarażony tym
czymś co każe grać grać i grać – już pod innym szyldem ale nadal taka
muzyka mnie cholernie jara i nie zapomnę komu to zawdzięczam:D
mogę się z wami podzielić bardzo starym nagraniem zespołu mojego dawnego
nauczyciela, nie wiem kto tam na basie gra ale brzmi to przezajebiście
http://www.w742.wrzuta.pl/audio/a4XhYPXYakJ/bossanova
A ze mną było tak, że kumpel raz przyniósł swojego strata i grał koncert
w szkole, pod koniec 1 gimn. Tak mnie to wzięło, że chciałem zacząć grać
na gitarze, ale wtedy Adam mi powiedział ” Po co gitara, wszyscy graja na
gitarze, graj na basie!”
Potem u znajomego pograłem trochę na basie jako zupełny laik,ale jakoś
załapałem bakcyla. Pożyczyłem Hohnera obrzyna i jakiś zdezelowany
wzmacniacz firmy Marlboro (!). Potem już samo poszło, zakupy gitar,
wzmacniaczy, efektów.
Pozdrawiam
Oprócz Lesa wspomnianego przez Kaprala cenię dwóch panów, raczej mniej
znanych, nawet wśród basistów:
https://www.youtube.com/watch?v=TF4sJHBIYEo
oraz Brian Bromberg – zarówno świetny basista, jak i kontrabasista!:
http://www.w460.wrzuta.pl/audio/2kW7AOCXDfc/brian_bromberg_-_voodoo_chile
(w tym nagraniu nie użyto nawet pół gitary)
Ile Jonasz ma lat na tym nagraniu?
Koło 25? Urodzony w 58 roku, a z Maklofenem grali przez kawałek lat 80.
Banał, który uruchomił móją świadomość basówą 😉
@zakwas:
masz taby do tego solo Shmidta? 🙂
ale fakt, jest co podziwiać..