Są dni, kiedy mówię dość…
Wbrew pozorom, nie mam zamiaru tu użalać się nad swym marnym, studenckim
losem. Po prostu nadszedł czas decyzji…
Nigdy nie myślałem, że reakcja na demo będzie tak błyskawiczna.
Oczywiście, trochę pomogło to że w przeciągu dwóch lat ciągłego grania
poznało się trochę osób, ale to że od stycznia będzie mi ciężko i
studiować i grać koncerty i pracować to inna inszość.
A w czym tak właściwie problem??
Ano w tym, że rozesłaliśmy te nagrania wszędzie gdzie się dało i
zaczęły się telefony. Do mnie, do Bara (lidera), do rudego. Na skrzynkę
zespołową mieliśmy kilkadziesiąt maili z zapytaniami. Teraz zaczął się
czas negocjacji, ale szczerze mówiąc trochę się obawiam.
Weźmy na przykład taki tydzień w którym jest WOŚP. 8 mego mamy grać w
Bolesławcu, 9 i 10 we Wrocławiu (najprawdopodobniej najpierw w Rurze, a potem
w Łykendzie lub Liverpoolu), na Finał gramy w Kożuchowie (o 16), potem
jedziemy do Nowej Soli (o 17.30), żeby na koniec wylądować w Zielonej Górze
(20.30). A już jest propozycja na 11. Kto normalny to wytrzyma??
Może powiecie, żem nienormalny, że niejeden by tak chciał. A ja powiem, że
nie boję się grać, ale nie będę ślepo gonił byle tylko się wybić. I
ucieszę się gdy na Finale się skończy, tym bardziej że 12 mam imieniny.
34 komentarze
Możliwość komentowania została wyłączona.
Ile ja bym dał, żeby mieć tak jak Ty…
Jakoś Kult gra Październikowe trasy, praktycznie cały miesiąc codziennie,
więc da się tak grać i mieć z tego frajde – nawet dzień w dzień grając
trzy godzinne koncerty, bez oznak rutyny i wkładając w to szczere serce i
power.
Wolisz np. tak jak ja dzień w dzień robić big maki po 10 godzin dziennie?
Chyba granie przyjemniejsze po milionkroć jest… Chociaż momentami, nie wiem
czemu tęsknię za tą pracą…Człowiek się przywiązuje nawet do takiego
gówna…
Dasz radę! Zazdroszczę Ci, że masz grania. Ja nie mam narazie tego
szczęścia, chociaż dziś fajną propozycje dostałem, więc czas pokaże
🙂
A dzień finału taki już jest. Potraktuj to jako zabawę i frajde, a nie
przymus.
pozdrawiam.
Może to i dlatego, że nie czuję się dobrym muzykiem. Gram ponoć w groovie,
ale nigdy nie miałem szansy i przez sprzęt (niech mi ktoś powie że na
wyścigowym gryfie da się dobrze slapować) i przez brak czasu (schemat
studia-praca-kobita-dom) na szlifowanie umiejętności. A ja nie chcę do
końca życia grać reggae. Poza tym teraz jest tak, że te koncerty będą,
ale ja nie chcę zaniedbywać przez to moje obowiązki no i studia o których
marzyłem… No, ale nie rzucę grania na pewno i mimo wszystko będę grał z
tym zespołem. Widać ciężka praca się opłaca…
Niedługo pokażę Wam pierwszą wersję demo jednego utworu i aktualną, to
zrozumiecie jakiego skoku dokonaliśmy.
http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!
Pracujesz w Mcdonaldsie?! 😀
JA TEŻ! 😀
Co do tematu: czasem tak mam, że jak myślę sobie z wyprzedzeniem, np. o
nadchodzącym tygodniu (kolokwium z tego, tamtego, tu jestem umówiiony, tu mam
to zrobić itd) to mam wrażenie, że moja doba na to wszystko jest za krótka.
Potem, w trakcie, okazuje się, że wszyskto jakoś leci, jakoś się układa.
Tobie tego życzę! No i ciesz się z muzycznego sukcesu! To rozkaz! 😀
______________________
Żyj szybko, umieraj młodo!
Cóż mogę powiedzieć..
Nie dziwie się, że tym rzygasz. Ja przy 3-4 koncertach w miesiącu mam
dość. Mnie to już nuży – podróż w osobówce w 5 osób, granie ciągle
tego samego, dla tak samo niezorientowanych ludzi, po koncercie szybka
regeneracja ( kolacja + redbul + dużo pepsi ), pakowanko i powrót, czyli w
moim przypadku 3-11 godzin za kółkiem. Takie coś powoduje totalne rozwalenie
2 dni a na dłuższą metę bardzo napięte stosunki w zespole.
Masz tę ogromną przewagę i ten cholerny komfort, że do Ciebie ( i Twojego
zespołu ) piszą i dzwonią – my musimy sami się wciskać ( nic dziwnego.. z
taką gównianą i nie swoją muzyką.. )
Ułóżcie sobie to jakoś sensownie, nie grajcie tam gdzie tylko się da i za
byle jakie wynagrodzenia, a zobaczysz, że będzie znacznie ciekawiej.
No właśnie o to chodzi że musimy jak najszybciej zarobić kasę po to żeby
wytłoczyć płytki i zarejestrować się w ZAIKSie. Tylko wiesz, po prostu w
tamte wakacje graliśmy bardzo często, od Brudstocku do końca winobrania (2gi
tydzień września) zagraliśmy ok. 12 koncertów. I gdyby wtedy sprawa się
nie rypła (Odeszły chórki z drugą gitarą i perkusją) to pewnie bylibyśmy
teraz o wiele dalej, a tak…
Z tym że teraz mamy już większe obeznanie jak to funkcjonuje i jest szansa
że nie damy się wciągnąć w jakieś śmieszne układy jak wtedy( np koleś
po jakimś czasie zaczął od nas WYMAGAĆ żebyśmy dla niego grali).
Dla mnie najważniejsze że startujemy z koncertami od nowego roku. Na
spokojnie, bez nerwów dwa koncerty praktycznie u siebie, a później na
szerokie morze, przerwa na sesję (wszyscy studiujemy na tej samej uczelni)i
kolejne koncerty… Jak wszystko już będzie ustalone to napiszę co i jak, a
póki co branoc:)
http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!
Pracowałem tam prawie dwa lata. Miesiąc temu dałem wypowiedzenie. Już
naprawdę byłem bliski ześwirowania przez tę robotę, tych ludzi i wypłaty,
które były takie, że lepiej nie gadać… Ale jednak byli tam też
zajebiści ludzie, mam wiele fajnych wspomnień z tamtąd, i przywiązałem
się do tego wszysttkiego. Chętnie bym wrócił, gdyby to były tylko godne
pieniądze, ale nie są i dla tego raczej nigdy do tego nie wróce. Ale
przyznam – nauczyłem się wiele o ludziach i ich zachowaniach w tej pracy.
Więcej niż przez całe życie.
Ale wracając do tematu: Mazdah, Sobek – skoro nie sprawia Wam to
przyjemności(granie, jeżdżenie na koncerty, ogólnie rockowe życie) to po
co w tym siedzicie? To chyba nie fair wobec samych siebie jesteście. Właśnie
takich ludzi nie rozumiem. Jak moja kapela była na świetnej drodze do sukcesu
to perkusista odszedł z tego samego powodu na który Wy narzekacie i kapela
się sypnęła – a zapowiadało się naprawdę pięknie…
Mazdah – po co grasz muze która Ci się nie podoba? Szczerze mówiąc mi
też(przesłuchałem wiele utworów tej kapeli, którą coverujecie i strasznie
nijaka muzyka to jest moim zdaniem…
pozdrawiam.
Widzisz, bo to jest tak … że nie możesz sobie powiedzieć „mam dość
koncertów na te dwa miesiące, na te pół roku” albo „mam dość tego
materiału, zróbmy coś całkowicie nowego” i liczyć na to, że marka,
którą jakoś tam wypracowałeś się utrzyma.
Nie na tym poziomie, nie w tym kraju. Albo coś robisz, na dobre i na złe,
albo czegoś nie robisz. Piszesz, że chętnie byś wrócił do pracy, przez
którą niemal ześwirowałeś – bo sobie odpocząłeś 🙂
Były dni, kiedy tym rzygałeś, kiedy broniłeś się jak mogłeś byleby nie
pakować się w to piekło, były dni, kiedy z uśmiechem witałeś klientów i
wdawałeś się z każdym w miłą, krótką pogawędkę. Mimo, że wypłata ta
sama. Szef ten sam i robota taka sama.
Tak samo jest ze wszystkim, co się robi a co nie daje pełnej swobody i
możliwości kontrolowania CO się robi, KIEDY i ILE.
Co do drugiej kwestii – Po co gram to, co gram?
Żeby zapracować na spłacenie sprzętu moich marzeń. Bo za parę lat będzie
robota, kobita, dziecko i będę myślał o kredycie na meble do kuchni a nie o
nowym, porządnym basie. Start z nową kapelą zajmuje trochę czasu,
wyrobienie jakiejś tam renomy także – bo żaden klub nie wyłoży 1500
kapeli, która gra swój pierwszy koncert. Chyba, , że jest to kapela pokroju
Black River 😉
No a grać to, co się lubi to można dla przyjemności, chyba, że lubi się
grać tandetę – wtedy jest spora szansa na połączenie przyjemności i zysku
😉
tak „słucham” Was zawsze po cichu ludzie ale tak naprawdę to nie ma co
narzekac tylko próbowac, próbowac i próbować robić to co się kocha i chce
w zyciu…no ja już mam i męzczyzne i syna i powazną pracę i kredyt na
mieszkanie ale gdybym miała zamartwiac się codziennie obowiązkami i
odpowiedzialnością no to np. nie pisałabym tu do Was i o tej godzinie.
Owszem trzeba sobie czasem odpocząc od wszystkiego i mieć tez czas dla siebie
a nie tylko myślęć o kasie i karierze i …”kobicie i przyszłym kredycie na
meble do kuchni”. najwazniejsze byście grali bo przeciez to kochacie!
Pozdrawiam „Nocnych Marków” 😉
K..WA Pieprzone marudy. Zanim się Deep Throat posypał, to było z*ebiście.
Teraz szukam perkusisty i ni chu-a. Muzykę się czuje, a nie sprzedaje. Jeśli
tego nie kumacie, to gówno z Was, a nie artyści (basiści)
pozdr. Grassy 🙂
A tam, to wy marudzicie, że tamci marudzą. Czasem jest taki moment, że
człowiek musi z siebie trochę marudzenia wyrzucić, żeby lepiej się poczuć
i iść dalej.
Mimo że mnie jest daleko do tego jak żyją Sobek i Mazdah, rozumiem ich.
Momentami się zastanawiam, co będzie gdyby jedna z moich kapel osiągnęła
taki poziom, żeby grać tyle koncertów. Zastanawiam się, jak to będzie
wyglądało, to jeżdżenie na koncerty, brak czasu i jak to pogodzę z pracą.
Ale jeżeli tak będzie, to trzeba będzie się jakoś organizować, wiem, że
łatwo nie jest, ale coś za coś.
Cały ból autora tematu tłumaczy jedno słowo
😀 Raz że ta muzyka jest tak nudna, że nie da się odróżnić kawałków od
siebie a każdy z nich w połowie (po ok 1,5 minuty) zaczyna się dłużyć 😀
Grać coś takiego dzień w dzień przez dwie godziny? 😮 A dwa, to właśnie
jest teraz na topie i przy tym chcą się pocić w pogo nastolatki. Więc nie
dziwne, że duży odzew
Trzeba mieć świadomość, że kiedyś to wszystko będzie pięknym
wspomnieniem
Witam
Moja kapela kiedyś rozpadła się właśnie w przedsionku do „kariery”.
Mieliśmy kupę swoich fajnych kawałków. Muzyka i poziom na tamte czasy na
dobrym poziomie. Demko nagrane w lokalnym domu kultury. Prawie uzbierana kasa
na studio. Kilkanaście koncertów z dobrym przyjęciem, zarówno jako support
sław jak i jako gwiazda wieczoru. I co? Lenistwo i strach przed wyzwaniem.
Zaczęło się sypać. Mimo wszystko wszyscy miło wspominamy ten okres.
Każde zdarzenie kształtuje Wasze życie. Do wszystkiego trzeba umieć
podejść, znaleźć dystans i umieć dostrzec pozytywne aspekty…
Pozdrawiam
Przychylam… Aż dziwne to, że się tak popularne zrobiło.
Reggae jest dobre dla spragnionego reggae klienta. Nie można zaserwować
takiedo repertuaru byle gdzie byle jak i byle komu. Klient się cieszy tylko
jeśl iprzyjdzie z nastawieniem na reggae. Początkującym poradzę, że nie
warto grać samemu. Koncerty na dwie – trzy kapelki są najlepsze. Wymieniajcie
doświadczenia, bierzcie kontakty do klubów, posprawdzajcie te same miejsca i
zobaczycie, że da się grać nawet dwa koncerty w weekend niedaleko siebie,
jeśli tylko poznacie ludzi, którzy siedzą w takiej muzie i organizują
koncerty z tej branży.
————–
S.H.A.R.P.69
Ja uznałem, że fajnie by było wreszcie połaczyć przyjemne z pozytecznym i
zaczac grac na weselach, coby sobie na sprzet dorobić (uznałem, że lepsze to
niż chociazby McDonalds, albo jakiś hipermarket). PIerwsze rzy próby
przebiegły świetnie, zrobilismy po 7-8 numerów na kazdej, osmialismy się (bo
i kto by się nie smiał grając „czarne oczy”:D:D). I od tamtej pory jest tylko
gorzej jako, że próby mamy w poniedziałek w nocy, to muszę wstać rano (na
szczescie w oniedziałki mam tylko w-f) i zasuwać przez dobre kilka godzin
numery, które na prawde są do obrzydzenia nudne, a czasami wcale nie takie
łatwe jak mogłoby się wydawać (szczególnie rozpisywanie wszystkiego ze
słuchu może doprowadzić kogoś kto nigdy tego nie robił so szału:P).
Obawiam się, że wszystko do czego kiedyś będziesz musiał się zmusić
(niewazne czy to McDonalds, kapela weselna, czy zespół metalowy w trasie) po
rpostu stanie się dla Ciebie potwwornie męczące. Ale myślę również, że w
pewnym momencie będziesz mogł smiało powiedzieć (zakładamy oczywiście, ze
nie zrezygnujesz), że było warto:)
Ale mnie poniosło:D Tak czy owak morał z tego taki, że jak odpuścisz to se
będziesz pluł w brode przez nastepne 100lat;)
http://www.myspace.com/glukozaband
No racja, problem zachodzi wtedy, kiedy to pasja zaczyna lekko męczyć, a nie
można sobie pozwolić na zmiany „bo cośtam komuś nie pasuje”. Tam, gdzie na
kilka godzin ( jeśli chodzi o koncerty to kilkanaście ) zamyka się 4-5
samców, często dochodzi do spięć. Zdecydowanie zawsze mi się lepiej
pracowało z dziewczynami, bo nie dość, ze zawsze przychodzą punktualne i
przygotowane, to jeszcze zazwyczaj nie mają zarostu i się myją 😉
100% racji, jednak teraz odpowiadam za siebie, 2 psy i 4 koty – zwierzaki mają
gdzieś, że w domu zimno, do jedzenia tylko suchy chleb, kiełbasa i musztarda
i że w aucie ogrzewanie wysiadło albo nie ma zimówek na felgach 😉
Kiedy będę odpowiadał nie tylko za siebie, oczywistym wydaje mi się, że
kupię coś do domu zamiast trzeciego basu za 4 tysiące zł. Nie można
poświęcać się tylko jednemu, nieważne co by to nie było – wielu moich
starszych kumpli dziś od nowa składa kapele, bo jak się pożenili to
wszystko rzucili w pizdu – moim zdaniem wielki błąd, dobrze, że po
trzydziestce zmądrzeli 😉 A dzięki nim ja także zmądrzałem – wyleczyłem
się dość szybko z parcia na sławę, renomę i chęci zaistnienia. Teraz
już chcę tylko grać, nie mam ochoty ani zaistnieć, ani żyć z tego, ani
trzepać mamony, ale kredyty spłacić trzeba…
Dlatego nie rezygnuję z tego zespołu, chociaż gram raczej tylko zarobkowo,
tylko inną muzykę niż kolesie od wesel.
Zarabiam w zasadzie tyle samo, tyle, że ja na scenie stoję 2 godziny, a
kumple od wesel dwie noce.
Mnie nie przeraża, czy nuży granie. To co to nie…
Tylko po prostu jest tak, że będę musiał dokonać wyborów. A nie wiem czy
dam radę postawi wszystko na dziedzinę w której raz się jest na topie, a
chwile potem mieszają Cie z błotem.
Cieszy mnie ten początek sukcesów, satysfakcjonujące jest to, że nie musimy
się wciskać żeby zagrać. Tylko póki to była zabawa to było super. A
teraz??
Jeżeli np. przerwę studia, na co jestem gotów i postawię wszystko na
granie, a nagle dajmy na to po roku wejdziemy do studia na miesiąc, nagramy
płytę, która okaże się zupełnym nie wypałem to co wtedy?? Ja już
podjąłem decyzję i wiem, że idę w to w ciemno, ale jednak czyję
niepokój, bo tak na prawde nie mam żadnej pewności co do
przyszłości…
http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!
Studia zawsze można kontynuować 🙂
Masz wpisy w indeksie, w 90% będą honorowane gdybyś zdecydował się na
studia wrócić, w najgorszym wypadku będziesz musiał znaleźć normalną
robotę i przeczekać parę lat – nie zawsze pozwalają kontynuować na tym
roku, który przerwałeś, i nieraz po prostu przez 3 lata chodzi się na
uczelnie w celu przepisania ocen 😉
Jeśli podjąłeś taką decyzję, to wiedz, że będzie ciężko. Ale
pięknie. Skoro w ogóle dostajecie propozycje grania i nie musicie się
wciskać na krzywasa gdzie tylko się da, to już naprawdę jest DUŻO.
Moja rada – nie oszczędzajcie na „luksusie”, polityka koncertowa mojej kapeli
polega na dojechaniu na miejsce, wyciągnięciu jak największej kasy jak
najmniejszym kosztem i powrót do domu – 5 osób w aucie osobowym, gdzie uchyla
się jedna szyba ;D
11 godzin jazdy po 2 godzinnym koncercie to cholernie niebezpieczna zabawa,
zwłaszcza, że na aucie też oszczędzamy, więc ostatnio jechałem te 11
godzin, z gór ( jakieś 100-120km za Krakowem graliśmy ) bez klocków
hamulcowych i wspomagania ( w fordzie scorpio, z przyczepą ).
Była ostra jazda, aczkolwiek wschód słońca podczas przeprawy promem przez
Wisłę zapamiętam do końca życia 😀
Na trasie wypiłem 3 kawy i 2,5 litra pepsi. Raz czy dwa wpakowałbym się w
inne auto, bo chociaż miałem oczy otwarte i widziałem co się dzieje, nie
mogłem zareagować na czas z powodu zmęczenia..
Ale za bardzo odbiegłem od tematu:
1) Nawet kosztem wynagrodzenia, nawet jeśli nie jest super daleko –
zakontraktujcie sobie jakąś norę do spania. Nawet jak wrócisz po koncercie
do domu to i tak będzie cały dzień do tyłu, a śpiąc po koncercie w hotelu
wrócisz rześki o tej samej porze o której normalnie byś się obudził z
bólem głowy.
2) Nie oszczędzajcie na aucie/autach. To ma bezpiecznie i komfortowo dowieźć
Wam tyłki i sprzęt na koncert.
Jak podróż nie będzie męcząca, to koncert będzie lepszy.
3) Inwestujcie w sprzęt. To jak kapela brzmi, zależy nie tylko od
doświadczenia scenicznego ( chociaż głównie ) i umiejętności.
Chociaż oczywiście ja uważam, że to zawsze powinna być zabawa, ale moje
podejście gwarantuje brak jakiegokolwiek sukcesu i niekoniecznie musi się
sprawdzić w Twoim przypadku.
Jeśli płyta okaże się niewypałem, to nagracie drugą, która albo
zaskoczy, albo będzie nagrana pod czyjeś dyktando. Kwestia czy jesteś gotów
NA TO, bo porażka komercyjna autorskiej muzyki, to moim zdaniem najmniejszy
problem muzyka 😉
Cóż, moja kapelka co prawda dopiero się rozkręca ale już parę(naście)
koncerciw zagralismy. Paru ludzi nawet deklaruje że nas lubi i życze sobie
żeby tak zostało. Lepiej grać coś dla fanu dla paru osób niż sprawić by
granie stało się męczące. Chyba że jest się artystą 🙂 i nie uznaje się
czegoś takiego jak rock&roll 😀
Mój pierwszy poważny zespół (debiutancki krążek dla największej
wytwórni na świecie i drugiej w Polsce, single, clipy, promosy, koncerty,
wywiady, tv, koncerty itp…) rozpadł się przez nadużywanie alkoholu
niektórych członków bandu, którzy nagle stwierdzili że Pana Boga za nogi
chwycili. Szybko zrezygnowałem ze współpracy z nimi, psuli móją pracę i
kontakty.
Drugi poważny projekt z jednym z lepszych głosów w kraju stworzony na mój
pomysł i sygnowany jego nazwiskiem rozpadł się ponieważ Pan Piosenkarz
który dostał od nas nowoczesny, świeży, bardzo chwytliwy materiał
stwierdził że opłaca mu się bardziej grać kowery po wsiach (dosłownie) –
a ja chciałem wypromować jego i nas jako spójny produkt, a nie zebym się
musiał wstydzić, że nas na „Pudelku” opiszą.
Trzeci poważny projekt rozpadł się ze względu na chciwość i pieniądze
niektórych.
Czwarty… właśnie konstruuję :)))
Nie można się poddawać, Panowie. Też mam wielki kredyt na głowie, pracę
po 10-12 godz. na dobę, żonę, niedokończony remont mieszkania, bo wiecznie
mnie nie ma.
Morał płynie z tego taki, że nie ważne jest co grasz i gdzie zaczynasz-
ważny jest „czynnik ludzki”. Jeśli jest wadliwy, nic Ci nie pomoże. Inni
pociągną Cię w dół.
Ale c*uj z tym 🙂
Trzeba grać.
A Ty się chwalisz czy się żalisz? 😀
Oczywiście. Zagranie jednego koncertu na tydzień nie jest męczące, ale po
czterech
czy pięciu dniach, przejechaniu codziennie tych 500 czy 800 km, rozstawianie
dwa
razy dziennie gratów (lekkie nie są) może to dać w kość. Wtedy nawe
granie dla
funu może być męczące. Oczywiście nie sam koncert, ale całe to
tatałajstwo, które
musi temu towarzyszyć. Granie to ciężka i wymęczająca praca, nie ma to
tamto…
Raczej próbuje wytłumaczyć, że jednak można. 😀
Ważny jest i czynnik ludzki i muzyka. Z tych właśnie powodów nie mam
zespołu. W moim mieście jest wielu „muzyków”, ale z żadnym nie da się na
poważnie czegoś stworzyć. Z grania w jedynym poważnym składzie
zrezygnowałem, bo tylko bym się tam męczył. Muzyka nieciekawa, ludzie
nieciekawi, wszędzie dym papierosowy, solówki, przymulaste piosenki itp.
Jeśli będę miał jakiś zespół, to tylko taki, w którym granie będzie mi
sprawiać przyjemność. Wtedy będę gotów rzucić dla niego wszystko.
Co do reaggae, to jest to przeokropne moim zdaniem, jeśli chodzi o granie
tego. Znam kilku „rege” gitarzystów i dla nich w każdej piosence gitara musi
robić „pyry, pyry” akordami.
To żeś mnie pocieszył, bo sprawia mi niesamowitą frajdę granie rzeczy
powszechnie uznawanych jako tandeta 🙂
Do usług 😉
Pochwal się swoim zespołem, chętnie zobaczę, czy wysuwając swoją
śmiałą i bardzo ogólną tezę trafiłem czy też się pomyliłem 😉
Niestety nie mam zespołu który by tak grał. Tak po prawdzie to póki nie
będę dobrze grał, to głupio mi nawet wychodzić z takimi propozycjami do
ludzi. No bo kto lubi grać kawałki w stylu Boney M., Michaela Jacksona z lat
70 i 80, Jean-Michel Cerrone, Kool & The Gang… Itd… Takie prawdziwe disco,
funk, który nie był tylko komercyjną papką robioną na komputerach, ale
który miał duszę, to „coś”, grany na żywych instrumentach… I te męskie
koszule z ogromnym wcięciem i kołnierzem… Ach, się rozmarzyłem 😉
Stary, ale ja wcale tego nie uważam, za tandetę. Trąci lekko kiczem, ale to
raczej z powodu „niemodności” niż tandety 🙂 Kiedyś to była muza 🙂
Mazdah ma racje.wszystko zalezy od odbiorcy.czy artyzm z elementami autoironii
czy tandeta.:)
I otóż to! 🙂
Nie no, znam kilka osób które lubią taką muzę i kumają „o co chodzi”, ale
takich osób jest bądź co bądź mało i wątpię, aby coś takiego odniosło
duży komercyjny sukces. Mimo wszystko dla większości jest to raczej kicz.
Moze sprytny mix nowoczesnosci i starej nuty?? :P:D ciezka sprawa w aranzacji
ale jak zbierzesz mocna ekipe to się wszystko da zrobić
Wiesz, to się wydaje że to sa cały czas pętelki. Na demie tak jest, bo taki
był koncept i jak widać poskutkował. W innych piosenkach (bardziej
progresywnych) mamy zupełnie inne patenty i inne konstrukcje. Np. w jednej
nucie gram coś a la funky do Dancehallu po to by w refrenie przejść na
typowe synkopy. To jak grasz zależy tylko i wyłącznie od Ciebie i Twojej
inwencji. Na początku chłopaki upierali się żebym grał jak na riddimach.
Pętelka i przejścia. Ja im postawiłem sprawę jasno, że jak mam się
nudzić to nie będę grał i teram mam prawie że wolną wolę.
http://www.bismillah.pl –> Nowe Demo!!!!
Ja by mi ktoś mówił jak mam grać to bym powiedział żeby s*erdalał.
Przecież granie to jest indywidualna sprawa to jak czujesz tak grasz mogą ci
powiedziec jakiś szczegół ale nie dyktować.
A co do tematu, to moja kapleka narazie materiał tworzy i demko ebdizmey
nagrywac i chciałbym też zacząć grać koncerty 🙂