Relacja z pieszej wycieczki do Niemiec [Görlitz] – krainy Dimavery, drętwych sklepów i mięsa trzymanego w temperaturze pokojowej
Pewnie większość z Was już wie, że mieszkam w mieście zwanym Zgorzelec.
Miasto to graniczy bezpośrednio z innym miastem – niemieckim Görlitz. To
cztery razy większe miasto od mojego. Choć mieszkańców na kilometr
kwadratowy jest o ponad połowę mniej to w sumie jest ich połowę
więcej.
Sklepy muzyczne w Görlitz zawsze porażały mnie swoją pustką i nie
oferowały nic ciekawego. Zwłaszcza dla basistów.
Spotkałem parę dni temu znajomego, który kiedyś grał na basie i do teraz
czasami coś brzdąka. Mówi mi, że w Görlitz jest dużo fajnych basówek w
takim małym sklepiku. Zaciekawiło mnie to i na drugi dzień, który był
praktycznie wolny postanowiłem sobie urządzić wycieczkę do tego sklepu, a
przy okazji nie zaszkodzi odwiedzić także innych sklepów.
Więc wybrałem się na wycieczkę do nielubianych przeze mnie niemców.
Pierwszy i największy sklep muzyczny w tym mieście zawiódł mnie
całkowicie. Basowe wyposażenie to jeden epiphone embassy standard czwóreczka
i Cort action. Nie było co ogrywać. No był jeszcze akustyczny bas od Corta,
na którym sobie parę minut pobrzdąkałem. Jednak bez rewelacji –
głośność i wygoda odbiegały daleko od mojej Salobreny, a tym bardziej od
mojego akustycznego Hohnera. Ok ałwiderzejn.
Później wyprawa do kolejnego sklepu, oddalonego o jakieś cztery, może
pięć kilometrów od centrum. Dość daleka wyprawa, bez jakiejś nadziei
szczególnej – jak tam ostatnio byłem to był jeden Squier precel i nic
więcej. Zbliżam się do sklepu, a ten – zlikwidowany…
No nic… wracam zniesmaczony.
Na koniec zostawiłem sobie sklepik, o którym nawijał mój znajomy. Wchodzę
i już z daleka widzę około ośmiu basówek. Zbliżam się, patrzę –
dimavery – wszystkie.
No nie zostało mi nic innego jak obmacać to co jest. Na pierwszy ogień
poszedł basik w naturalnym kolorze, przypominający nieco ibanezy, a nieco
corty. Dwa humbuckery, dośc ładne wykonanie. Brzmienie do bani, wygoda gry
niczym z soundera, nic szczególnego. Gniazdo rozwalone, więc sygnał to
pierdział to przerywał. Poty trzeszczą jak w 30-sto letnim DEFILu. Gryf
wypaczony w jedną stronę – wątpię aby tu pomogła jakaś regulacja.
Odłożyłem bas. Następnie wziąłem podróbkę(bo kopią tego nie nazwę)
MusicMana. Jeden humb, całkiem ładne wykonanie, ale gryf strasznie toporny,
gruby, poty praktycznie nie działały, i z gniazdem podobna sytuacja jak w
poprzednim basie. Ok, sound całkiem niezły, jak na taki bas, coś tam się
odzywał, a nawet lekko pomruczał. Jednak środkowe pasmo mimo, że
przynajmniej w ogóle było to nie brzmiało zbyt przyjemnie dla ucha. Bas
odłożyłem dość szybko, bojąc się o swój słuch i o to że lada chwila
gniazdo całkiem przestanie kontaktować się z kablem…
Basik musicmanowy wyglądał dokładnie tak:
Ok, został jeszcze jeden bas, który był wizualnie najciekawszy i najbardziej
oryginalny. Czerwony lakier przechodzący sunburstowo w pomarańczowy, bardzo
staranne wykonanie. Na podstrunnicy piękny inlay z masy perłowej w kształcie
ognistych płomieni. Fajnie wykonany. No i najciekawsze – duży stalowy mostek
który zajmuje ogromną część korpusu bardzo efektownymi wzorami –
triballami czy jak im tam… Coś w stylu mostka w Trabenie Neo, który należy
do szanownego forumowicza Immo, z tym że tutaj mamy most
ukształtowany w dość ciekawe i efektowne wzory a’la płomienie. Zrobił na
mnie wizualnie czadowe wrażenie ten basik. Jeszcze układ pickupów – przy
moście masywny humbucker, a po środku korpusu jazzbasowy singielek. Po chwili
zachwycania się nad wyglądem tego basu – zabrałem się za jego ogrywanie.
Gryf toporny, ale już mniej niźli w poprzednich dimavery’ach. Już jest nieco
wygodniej. Akcja bardzo niska, ale za to dość duży fretbuzz. Dość wygodnie
ogólnie. Basik odzywał się dość nijako, ale brzmiał poprawnie. Kręciłem
trochę gałami i w końcu ściszyłem singla, i na jednej tylko cewce
humba(tej najbliżej mostka) bass wreszcie zawarczał!! Aż uśmieszek się
pojawił na mej twarzy! Środek megasmaczny. Mocny, agresywny, mruczący sound.
Dośc płaski bo nie było w tym ani dołu, ani góry, tylko taki środek z
punktem około 400hz, i ogólnie po zatym wąskie pasmo tego soundu. Ale było
to bardzo fajne brzmienie. Miało w sobie pazur i funkowy zadzior. Ogrywałem
to na jakimś tanim piecyku w sumie bez korekcji i jak bym dopadł equalizer w
moim Kustomie to jestem pewien że bym ukręcił taki sound, że by Wam tu jaja
zmiękły i kopary opadły. uwielbiam taki środek. Później jeszcze
próbowałem coś z tego basu ukręcić, ale niestety tylko to ustawienie
gadało i to naprawdę rajcownie. Chyba z pół godziny sobie tak brzdękałem.
Z żadnego humbuckera jeszcze nie udało mi się ukręcić tak agresywnego i
selektywnego zarazem środka. A ogrywałem już Olpy, Stingraye, Sterlinga,
Ibanezy, i inne basy z humbami na pokładzie. Więc byłem strasznie mile
zaskoczony. Chętnie bym kupił taki pickup – bo jestem pewien na 100%, że to
właśnie pickup tak gadał, a nie ten bas. Jeszcze chwilkę pograłem na tym
basie i z niechęcią go odstawiłem. Ten sound przyćmił mi nawet to, że bas
był niezbyt wygodny…
Naprawde fajne brzmienie, chociaż nie każdy takie musi lubić.
Ten model basu wyglądał dokładnie tak:
Po ograniu tegoż miałem strasznie mieszane uczucia. W sumie słaby
instrument, ale za to brzmiał jak żaden inny do tej pory. Cena to ponad 300
€. Ceny poprzednich basów ogrywanych przeze mnie wahały się w okolicach
200 €. W sumie żaden z tych “instrumentów” nie był wart takich pieniędzy.
No ale ten humbucker… 🙂
Aha. Była tam jeszcze akustyczna basówka dimavery. Równierz z inlayem na
gryfie. Ale wykonana tragicznie. Nie wygodna. Progi poszczerbione – wykonane
chyba z drutu od siatki takiej jak w płotach. A gdy wziąłem to coś do rąk
to po prostu było tak ciche jak przeciętny bas elektryczny bez podłączenia.
Nie stroiło to już na 5 progu. Ogólnie porażka. Cena takiej nie
przyjemności to 250€. Drętwy futerał z kreszu gratis… Ech… szkoda
gadać. Chłam pełną gębą.
No i to by było na tyle z mojej wycieczki. W drodze powrotnej odwiedziłem
jeszcze supermarket Aldi ze spożywką. Kupiłem sobie parę przysmaków i
móją uwagę przykuł dział mięsny. Połowa działu to chłodnia, a druga
połowa to normalne półki/regały – takie same na jakich można znaleźć
słodycze, czy chipsy. A na tych regałach kiełbasy, kabanosy, surowe mięso,
szynka w plasterkach, salami, surowa golonka, udka z kurczaka i kurczaki całe
– wszystko to hermetycznie zapakowane w grubą folie przechowywane w
temperaturze normalnie pokojowej. Było tam ze 22 stopnie. Nie mogłem w to
uwierzyć, że takie coś widzę… Popatrzyłem jeszcze na daty przydatności
– surowe mięsa miały około 2 tygodni ważności, a te podsuszane i wędzone
– około 3 do 5 miechów! Byłem w ciężkim szoku… Czym musi byś
nafaszerowane mięso aby przetrwać więcej niż parę godzin w temperaturze
pokojowej… Nigdy wcześniej takiego czegoś nie widziałem. Ludzie – tak już
jest w niemcowni. Lada chwila będzie tak u nas w marketach… Porażka. Nigdy
takiego mięsa jeść nie będę.
Wróciłem do domu – 3/4 dnia stracone. Nogi bolą do dziś( a to było w
piątek…) No ale coś tam zobaczyłem. Coś tam pomacałem. Coś tam się
dowiedziałem. Zawsze coś. 😉
Tym mało optymistycznym mięsnym akcentem kończę tą przy nudnawą
opowieść o wizycie na zachodzie… U nas jest lepiej – mówię Wam!
Pozdrawiam!!
zapraszam do posłuchania i komentowania moich basowych wypocin
———> www.myspace.com/qbanez —-> https://www.youtube.com/ibanezbassr400
40 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
No właśnie – “cudze chwalicie, swego nie znacie” 🙂 .
w sumie spoko 🙂 najbardziej spodobały mi się ogniste płomienie ogólnie
fajnie, ale z tym mięsem to lipa jak nic
To nie jedzcie mięsa – ja nie jem… (no chyba, że hot dog) taki offtop…
🙂
Myślałam, że w Niemczech mają lepsze basy… widać, że my Polacy możemy
być z czegoś dumni 😀
Chociaż może inne wrażenia miałbyś Kuba, jak byś pojechał gdzieś do
Berlina albo Kolna… 🙂
Ej ale qbanez zważ tylko, że Görlitz ma ok. 60.000 mieszkańców. To ciut
więcej niż moje rodzinne miasto w którym jest tylko jeden sklep
pseudomuzyczny z jedną basoofką marki “no name” za 500zł. Porównując oba
miasta to i tak w Niemczech jest o wiele lepiej.
ja w sumie też rzadko jem mięso, tak przeczuwałem że vegeofftop z tego
będzie 😀
Polcia ma rację w większych miastach szwabskich pewnie lepszy sprzęt
jest
No to byś sobie lepiej mięcha w mięsnym kupiła 😐 Nie ogarniam jak ktoś
żre parówki, a tak poza tym żadnego mięsa (moja jedna koleżanka też tak
robi). W sumie może ludzie wychodzą z założenia, że wszystko to co nie
trafia do normalnych żeberek, karkówki etc. po zmieleniu to już nie mięso i
można wcinać 😀
Co do tekstu- fajnie się czytało. Obalamy mit zachodniego prosperity! 😀
Ja właśnie lubię hot doga, bo nie czuć, że ta parówka to mięcho :p Bo
kurczaka z rożna nienawidzę, karkówki, golonki i innych…
I żeby offtopa nie było…Jak patrzę na długie posty, to zazwyczaj ich nie
czytam – wydają mi się nudne. Ale ten naprawdę niezły 🙂
Polcia- bo tam nie ma mięcha 😀 Są kości, oczy, papier ścierny… Słowem-
wszystko co da się zmielić.
Ale ogólne reflection ma trochę racji. Znajdź w polskim mieście o podobnej
wielkości więcej niż 1 sklep muzyczny. Nie da rady 🙂
polcia ,cześć w ogóle ,spróbuj sobie parówek sojowych leżą w każdym
markecie ,ja jestem wege i jakoś mi podchodzą
qbanez a jak wygląda w twoim mieście sytuacja ze sprzętem ,bo trochę to
szokujące jeśli chodzi o asortyment ,jak byłem w berlinie to tam był
marketmusic 3 piętra!! w tym ze 100 basówek
Klonky, nie., 2009-03-15 18:48
Polcia- bo tam nie ma mięcha Laughing out loud Są kości, oczy, papier
ścierny…
Dlatego parówki są TRV! 😀
Jak ktoś zamierza odwiedzić Berlin, to niech zajrzy do pierwszego lepszego
sklepu muzycznego…
Na pewno osoba taka będzie mieć inne zdanie niż Qbanez 🙂
zrobie wam na zlosc i nie zrobie “vegeofftopu”
qba – a pomyślałeś że ten dźwięk z humba to przez most?
“Bas nie ma grać, bas ma… no właśnie”
Dziękuję. Bardzo mi miło, że ktoś to w ogóle przeczytał. Przyznam, że
napisałem to z nudów w przerwie między ćwiczeniem na basie 🙂 Ot taka tam
luźna relacja…
Masz rację. U mnie 40 tysięcy ludków. Jeden sklep muzyczny, a w nim jedna
basówka – Cort action bass – od długiego czasu wisi… Był co prawda jeszcze
Ibanez taki jakiego Emsi posiada – btb 400 quilted maple, ale poszedł i już
nie ma. Co prawda teraz ten sklepik przejął nowy właściciel i nawet
wierzyłem że coś się zmieni na lepsze, jednak mijają miesiące i jest bez
zmian jak narazie.
Z tym że Görlitz ma o wiele większą powierzchnie niźli Zgorzelec. Tutaj
większość mieszkań jest opuszczonych, a jest nawet i całe osiedle
wysiedlone w centrum miasta prawie. Wygląda to powalająco i szokująco
dosyć. Dziwne wyludnienie. To tak naprawdę nie są prawdziwe niemcy – one
zaczynają się jakieś 100 km od granicy – Drezno, Lipsk i właśnie Berlin –
to już są Niemcy, to już jest ten cały zachód i bogactwo. Przy przejściu
przez granicę nie widać tak bardzo kontrastu – też jest podobny syf jak w
polsce, ciągle słychać nasz język na ulicach itp, itd…
Tak jak wyżej napisałem. Niestety takie realia są u nas. U mnie jeden sklep
z jednym basem. Bida. 🙁 A dodatkowo straszą tym kryzysem w mediach i
naokoło. Ma być jeszcze gorzej…
Przeszło mi to przez myśl… Ale chyba raczej nie. Jak by most miał taki
udział w soundzie tego basu to grzmiał by on fajnie też na obydwu cewkach
tego humba, a na pełnym humbie brzmiał – jak bez jąder. Dopiero jak
zrobiłem z tego humba silgla to się uwydatnił ten środek. I mnie on
pozytywnie zmasakrował. Do tego dobry preamp – tak aby fajnie dół podbić i
sound w kapeli by się przebijał i warczał pięknie!
…
…
…
Na koniec dodam, że kiedyś było inaczej. Jak zaczynałem grać na basie, to
w Görlitz był duży dwupiętrowy sklep – na jednym piętrze bębny i wzmaki,
a na drugim jedna sciana akustyków, druga sciana elektrycznych gitar, a
trzecia basówek. Pamiętam Fendery, pamiętam Yamaszki, pamiętam Gibsona
Thunderbirda… No i Mese Diesla na dole pamiętam…
Czemu te czasy minęły?
pozdrawiam.
wiesz ,zapytałem nie bez powodu o zgorzelec bo może najzwyczajniej w świecie
nie ma zapotrzebowania i tak a nie inaczej wygląda rynek basów a koneserzy to
pojadą raczej do breslau albo dresden
ps ,myślę że ten dwupiętrowy sklep został wchłonięty przez…. internet
ja mieszkam w Jeleniej Górze która ma ok 90tys, i tu jest 1 (JEDEN!) sklep
typowo muzyczny, w którym są 2 bassy (Fernandes i coś pokroju Skajszita). do
tego parę akustyków i 4 elektryki. o jakimkolwiek wyborze np. pieca, efektu
itp możemy zapomnieć. nie ma też jak ograć kostek, chyba że jest już się
zdecydowanym… do tego jest jeszcze jeden sklep, w którym jest raczej ze
sprzętem DJskim, ale mają z 6 gitar i basa. wszystkie są jednej firmy,
bodajże Tim Burton…
_______________________________________________
http://www.myspace.com/warbell
a u mnie prawie 200tys mieszkańców i dwa 😛 ale przynajmniej porządne. Za to
faktycznie w dużym mieście w niemczech to mucha nie siada, jak w Erfurcie
byłem to pokoik basowy był tak czadowo wyposażony że gitarzyści musieli
mnie siłą wywlekać 😀
Ha, ja to jednak mam dobrze
107tys mieszkańców, dwa sklepy, ale w jednym są fendery, stare japońskie
wiosła, fajne piece, musicmany, gmry, preamp sadowskyego, perkusje i dużo
dużo innych. Fakt faktem prawie wszystko używane, i nie zawsze na miejscu ale
co z tego? 😉
KONCERT – 14 marca 2009 – Dąbrowa Górnicza – moto rock pub Cafe Racer Club
al. Piłsudskiego 89a – ZAPRASZAM!
Mazdah- zazdroszczę sklepu, używka=taniej 😀
Choć może i to lepiej dla mnie, wtedy bym zupełnie całą kase na efekty
przepierdzielał 😛
A ja mieszkam w 20-tysięcznym mieście bez sklepu (był jeden, ale padł). 😛
Za to jak skoczę do Szczecina to mam do wyboru 5 sklepów muzycznych, w tym
jeden naprawdę dobry! Mówię o Rockmanie, jest koło Placu Zwycięstwa,
polecam sklepik! Miła obsługa, która naprawdę umie doradzić, a nie
wcisnąć jakiś syf nazywając go “najlepszym w swojej klasie”, można
spokojnie ogrywać sprzęt, nikt nie pogania, Jak ostatnio tam byłem, to
basówek było chyba z 15, od tanich Cortów, przez Squiera VMJB do wysokich
Ibanezów. Na wierzchu stoi jakieś 6 pieców do basu, Taurus, Fender, Ashdown
, chyba też jakiś Hartke, a jak chcesz ograć coś co mają w magazynie, to
przyniosą. Jedynie ze strunami średnio, zazwyczaj mają tylko DAddario XL i
ProSteel, Elixiry (po 185zł, chyba dobra cena?), Warwicki czerwone i bodajże
Framusy, czasem się trafią DRy. Jak będziecie w Szczecinie to skoczcie,
warto. 🙂
Nie, nie jestem synem właściciela czy pracownika, po prostu chcę, żeby
dobry sklep nie przegrał konkurencji z Riffem. 😉
a ja mieszkam w miescie 63 000 z jednym malutkim sklepem muzycznym gdzie
najlepszym basem jest samick tabu a elektrykiem jakiś Cort 🙁
W obydwu kwestiach się zgadzam z Tobą. Ale trochę winy leży też po stronie
sklepów i dystrybutorów sprzętu. Bo skoro wchodzę do sklepu, widzę bas za 799zł. Później w domu w necie w sklepie internetowym widzę ten sam bas za 599zł to coś tu jest bardzo nie tak. A jeszcze ciekawiej jest jak wejdę na
necie i ten sam bas w używany przez dwa lata w idealnym stanie znajdę za 400zł. No i jak tu taki mały sklepik w 50 tysięcznym mieście ma się
utrzymać? Chyba tylko z kompletnych frajerów te sklepiki jeszcze jakoś tam
ledwo zipią…
Byłem tam. Jak zdawałem pierwszy egzamin na prawko. Oczywiście oblałem. To
w tym sklepie niedaleko teatru. Ogrywałem tego Fernandesa. Ogólnie bas
strasznie średni, bez żadnego szału. Gościówa mi robiła niezłą łaskę,
że da mi go ograć i pytała ze trzy razy czy chcę kupić i czy na pewno mam
pieniądze. W końcu sobie na nim pograłem – na jakimś piecyku stagga…
Ogólnie – nie dał bym nawet 300zł za tego fernandesa.
Tamten drugi precel co tam jest to już zupełna porażka. Miałem w łapach
pół minuty i odłożyłem…
Co do tego sklepu DJskiego z jedną basówką – możesz wyjaśnić gdzie to
dokładnie jest? Chętnie się przejdę jak na kolejny egzamin będę
jechał… Z góry dzięki.
pozdrawiam.
Tak te Wasze wypowiedzi czytam, i stwierdzam że w Sandomierzu to jednak fajnie
jest. W sklepie jest ok. 10 basów, z czego na 2 – 3 gra się z przyjemnością
(jest też RBX, ale jego do nich nie zaliczam jednakże dla większości
grających można liczyć że nawet 4), wprawdzie ze wzmacniaczami w tej chwili
nieco tak sobie, ale stoi Five Fifteen i MAG 300 na 12 albo 15, nie
przyglądałem się. Tak czy inaczej, patrząc na to, co dzieje się w Waszych
miastach nie można tutaj narzekać 🙂 . Ceny niziutkie, obsługa fachowa,
kontakt z klientem taki jak trzeba, no żyć nie umierać 🙂 .
Oświęcim – Samick, Stagg BC300 ( 800zł) 3 komplety strun do basu i 1 klucz
die Cast za 67zł.
Fajnie?
“Bas nie ma grać, bas ma… no właśnie”
Bielsko trzy sklepy w tym elpa w którym są yamahy, Warwicki, corty, ibanezy,
dość trochę tego mają. Do wyboru mamy także perkusje, syntezatory, pianina
elektroniczne, gitary elektryczne, nagłośnienie. Jest jeszcze bassbrothers w
którym długo nie byłem i mały sklepik w centrum handlowym “Klimczok” w
którym były tylko w miarę ciekawe marathony.
W kopenhadze sytuacja jest bardzo okej.Sklepy są bardzo dobrze
wyposażone,obsługa mila,a ceny czesto sa do dogadania.
Po małym, w sumie jak na warunki niemieckie miasteczku nie ma się co
spodziewać nie wiadomo czego.
Tym bardziej, że sporo młodych ludzi parę lat temu wyjechało do zachodnich
landów za chlebem. Dla kogo mają trzymać te wiosła, dla starych Frau,
które życie przepracowały w ichnich PGRach lub VEB Kombinatach ?
Polcia mnie rozbroiła ! ;-))
Dziewczyno, w te parówy idzie to co normalnie do niczego innego się nie nadaje
..
Twój wybór, ale zauważ – wielu odradza Ci jedzenie tego shitexu ! Coś w tym
jest.
a właśnie tak siedziałem ostatnio rano przed tv (tak mam jak mi się nic nie
chce) no i tak sobie pomyślałem, gdzie ci wszyscy niemcy się podziali skoro
takie wyludnienie, masakra.., w sumie powyższy post tłumaczy to, ale może
ktoś wie coś więcej
Teraz siedze na studiach w wawie, ale jestem z 30-, 35-tysiecznego miasta. Mamy
jeden sklep muzyczny. Malenki, ale zacny. Kiedys stal mayo Be-4, teraz w basach
nie ma szalu – jakieś samicki. Ale gitary się znajda – jakiś fender, jakiś dean
cadillac.
I duuuzo piecykow Kustoma!
Jak taki sklep ma się utrzymac? Jest trochę grajkow, ktorym zdarzy się kupić
intrument, piecyk, kabel, struny, czy pokrowiec. Poza tym mamy szkole muzyczna
– stalego kupca i generatora kupcow 😉
Czesto, jak tam zachodze ludzie kupuja jakieś gitarki/klawiorki, bo dziecko ma
kaprys, żeby grac. Sa chalturnicy szukajacy zestawow naglosnieniowych i
syntezatorow. Roznie, roznie. 😀
Ktos swego czasu zamowil Fender JB V MIA przez szefa.
Wiec da się 😉
jak dla meni to jesteś bardzo stronniczy … jak to miasteczko ma 30k ludzi to
trudno się dziwić żeby w sklepach muzycznych był szał a szczególnie basowy
… i tak dobrze że mają 3 sklepy u mnie w 40 k mieście jest jeden z jednym
używanym Schecterem za 900zł … tak więc różnica jest …
w ktorym miejscu był stronniczy?
Qba – to jakaś perfidna podróbo-kopia Trabena Phoenixa… I to zrobił
DiMavery? Smutno mi, że zaczęli tworzyć imitacje Trabenów…
Tak wygląda oryginał:
Nie udało mi się zagrać na takim, ale grałem na Trabenie Array (H+SB):
Nie licząc fretbuzzu wywołanego niewprawną regulacją, brzmiał całkiem
nieźle, ale brzmienie Neo i jego wygląd bardziej mi pasowały 😀
gdyby nie te wieśniackie mosty (nie ujmując ludziom ze wsi) to by były
niezłe gitary,
Immo twój traben najładniejszy chyba, choć ten drugi ma kozacki korpus
Popieram, te blaszane płomienie to kicz jak te obrazki malowane aerografem na
ciężarówkach 😛
Reflecion – ale mój ma identyczny korpus.
Tylko inaczej wykanałowany i inaczej ułożone potencjometry… 😀
Immo no widzisz 😀 czyli tymbardziej twój jest kozacki, spodobał mi się jego
korpus po raz drugi a nawet o tym nie wiedziałem 🙂
qbanez – teraz jako rzecznik basówki na niemcy przejedź się następnym razem
do większego miasta i wtedy zdasz relację 😀 😉 bo w tej mieścinie trochę
lipa, no ale u mnie w 100tys mieście jest w sumie jeden muzyczny, i kilka
basów w nim, no i kilka wzmacniaczów, nie jest źle w sumie ale zawsze może być
lepiej
pozdrawiam
na Okrzei, blisko od teatru.
tu masz link do tego sklepu, bo sklep jest dość skitrany, więc możesz mieć
problemy z trafieniem 😉
http://www.avangarda.info/
_______________________________________________
http://www.myspace.com/warbell
qbanez a byłeś w sklepie muzycznym w Libercu? tam sklep jest już dużo
lepiej zaopatrzony w porównaniu do tych z Görlitz.
Immo – no to mnie zaskoczyłeś! Nie wiedziałem że to kopia Trabena!
Nieźle… Ciekawe czy właściwy Traben też ma taki zabójczy środek 😉
Werbelbass – dzięki 😉
Lerwy:
Właśnie nie byłem w tym Libercu Lerwy. Do liberca mam chyba ze 100km, a do
Görlitz 0km 😉 No, ale kiedyś na pewno się wybiorę, bo co jakiś czas
jeżdżę tam na basen – do Babylonu 🙂 Mógłbyś wytłumaczyć gdzie
dokładnie ten sklep jest? Albo jakąś mapkę zapodać? Bo już byłem ze dwa
razy w centrum, trochę się orientuję – gdzie jest KFC, gdzie Mak, gdzie
katedra itp.
Pzdr.
No właśnie nie bardzo wiem jak ci wytłumaczyć gdzie on jest bo koło tego
sklepu niema niczego charakterystycznego. Kolo głównego skrzyżowania jest
taki parking i tak z 200 – 300m od tego parkingu jest ten sklep. a mapki
żadnej znaleść właśnie nie mogę
napisał że szkopów nie lubi 🙂
Nie tyle kopia, co nieudolna imitacja 😀 I na pewno ma mocny środek, a jak
jeszcze EQ-preampem się pobawisz, to dopiero robi się ciekawie. Generalnie
wszystkie wielkomostkowe Trabeny mają podobne brzmienie, a różnice wynikają
z kształtu mostków i układu pickupów. I czy grasz na wersji custom, czy
zwykłej.