Podróże kształcą.
W miniony piątek zadzwonił kumpel czy nie zagrałbym zastępstwa. Kasa w
sumie znośna. Pojechałem, a co mi tam. Mokra piosenka w Zarzęcinie nad
Zalewem Sulejowskim. Mieliśmy nawet sobie zrobić próbę cobym nie grał „z
kapelusza”, jednak chmiel wygrał. Miejsce fajne, cisza i spokój. Oczywiście
woda i łódki. Było tylko jedno małe „ale” – moja córka. Ma dopiero nie
całe 3 lata i jest w stanie roznieść wszystko. Obawiam się, że na tablicy
ogłoszeń będzie moje zdjęcie z hasłem „tego pana nie wpuszczamy”. Ogółem
wrażenia miłe, sztuka się udała. Grałem głównie „na radary” i musiałem
się nieźle orientować.