Tak sobie przeglądam forum i trafiam na tematy, w których ludzie pytają o
możliwość podpięcia basu pod głośniki komputerowe/samochodowe/hifi itp.
Oczywista odpowiedź: owszem, da się, ale bas nie będzie brzmiał, tak jak
powinien, bo głośnik nie jest przystosowany do charakteru instrumentu.
Wszystko ok, ładnie, logicznie, ale…
…ale no właśnie – w tym momencie w głowie zaświtała mi pewna myśl:
kiedy nagrywamy w studiu, używamy najlepszego sprzętu, jaki w danej chwili
jest dla nas osiągalny – wiadomo, brzmienie itp. Paczka nie jest tu wyjątkiem
– na pewno nie poprosimy w studiu, aby nam postawili mikrofon przed kolumną z
naszej domowej wieży, bo to przecież będzie zbrodnia na brzmieniu. OK,
ale… przecież nasze nagrania będą potem słuchane w domach normalnych
ludzi, a nie w studiach. Normalni ludzie mają w swoich 4 ścianach zwykłe
wieże hifi ze zwykłymi głośnikami, a nie sprzęt dedykowany audofilom
bądź studiom nagraniowym. Tak więc jakiejkolwiek lepszej-od-głośnika-hifi
kolumny nie użyjemy, dźwięk i tak na końcu łańcucha będzie wydobywał
się z nagłośnienia domowego, tak więc w sumie cóż nam po wybajerzonej
kolumnie w studiu? 🙂
Nie piszę tego, aby wszcząć jakąś rewolucję typu „wywal Deathmanufacture
i kup Phillips Speaker with Bass Reflex System” (ba, sam nie zamierzam nigdy
czegoś takiego zrobić), ale po prostu temat wydał mi się w miarę ciekawy.
🙂
Nie jest ani trochę ciekawy. Zupełnie nieprzemyślane to przemyślenie. To co
słyszysz w swojej wieży hi-fi brzmi tak a nie inaczej właśnie dla tego, że
było nagrywane na światowej klasy sprzęcie. I wierz mi, nie brzmiałoby tak
gdyby nie te wszystkie drogie zabawki. Ale boję się, że taki wniosek
wyszedł od dorosłego człowieka. Nie wiem jak można funkcjonować będąc
tak naiwnym…
Papamisiu, zupełnie mnie nie zrozumiałeś. 🙂 Pod żadnym pozorem nie
powiem/nie napiszę, że wystarczy najzwyklejsza kolumienka z wieży do
nagłośnienia basu. Chodzi mi tylko i wyłącznie o to, że nagranie z
porządnej paki powinno być odsłuchiwane na głośnikach o co najmniej takich
samych parametrach, inaczej ta paczka gra ciut „nad wyrost”. No i zastanawiam
się, na podstawie czego stwierdziłeś, że jestem naiwny, ale widać nie jest
mi dane to pojąć. 😉
nie, nie ogarniasz pytaczu. zrób to sam w domu – kup mikrofon, albo idź do
studia z wieżą pod którą się podepniesz i ze swoim headem i paczką.
Będziesz miał odpowiedź.. :E
Żadnej rewolucji nie będzie, bo temat jest tak naiwnie … śmieszny, że aż
– nie obraź się – głupi.
Czy słyszysz jakieś różnice brzmieniowe między tymi dwoma nagraniami?
https://www.youtube.com/watch?v=7_IKcMl_a9A
https://www.youtube.com/watch?v=FjeMDvCdrtc
Gdyby Twoja teoria była jakimś cudem prawdziwa, to byś nie słyszał
żadnych różnic 😀
Łolaboga… żałuję, że ostatniego zdania nie napisałem czerwonym boldem o
rozmiarze 72. :<
NIE twierdzę, że wysokiej klasy paczka basowa może być zastąpiona przez
jakąś kolumnę podłączoną do odtwarzacza CD, ale że dźwięk z tej paczki
i tak w końcu trafi do tej kolumny i to z niej się będzie wydobywał.
No i co z tego, że będzie? Niech sobie będzie, to już nie mój problem
😉
Po to jest mastering, żeby nagranie zabrzmiało na praktycznie każdym
sprzęcie, a mastering z samym nagrywaniem za wiele wspólnego nie ma.
Zobrazuję Ci to w ten sposób.
Chcesz upiec pieczeń (nagrać dobrze brzmiący numer), ale masz za mały
piekarnik żeby cała świnia się zmieściła (domowy sprzęt Hi-Fi). Więc
ucinasz najlepsze kąski ze świniaka (nagrywanie basu), przyprawiasz i
dodajesz warzywa (miksowanie z innymi instrumentami). Na koniec podajesz z
sosem do mięs (mastering) i delektujesz się smakiem.
Chcesz pominąć te wszystkie kroki – wychodzi na to, że żresz surową
świnię.
Już zapomniałem o tym drugim nagraniu 😀 znaczy się odeszło z moich
koszmarów nocnych i rysy w psychice się zagoiły …. vokal jest boski …
sorki za oftop … ale nie mogłem się powstrzymać od płaczu/śmiechu
w skrajnym przypadku gość ma racje, w busie podmiejskim na 15-20 osób nie
zrobi to różnicy dla piszczka ( w pół dziurawego ) zamocowanego nad oknem .
Ale takie myślenie jest naprawdę głupie. Autor myślał zupełnie od tyłu.
Prawda jest taka, że nikt nie będzie robił muzyki na słabszym sprzęcie „bo
i tak w mp3 tego słychać nie będzie”. Muzykę się robi w jak najwyższej
jakości po to właśnie by można było jej w takiej jakości posłuchać.
Może nie każdy ma sprzęt hifi za 50000zł ale jednak są tacy i czemu mają
nie słuchać muzyki w najwyższej jakości? Dlatego, że 99% społeczeństwa
słucha muzyki na wieżach, komputerach, mp3? Dobry realizator/producent stara
się podać produkt w najwyższej jakości a to już od słuchacza zależy czy
w pełni wykorzysta potencjał brzmieniowy nagrania.
nie tylko muzyki, to samo prawidło tyczy się innych branży 🙂
to co wchodzi do studia (mam na myśli materiał który nagrywasz) to jedno.
ale to co z niego wychodzi to zupełnie inna rzecz, i po to jest mix i
mastering żeby potem nie było wielkiej różnicy w brzmieniu. wiadomo że im
lepszy sprzęt tym lepiej to brzmi, ale nagrywając płytę nie można
kierować się tym że i tak będą słuchać tego na mp3/głośnikach
komputerowych/słuchawkach za 10zł, takie myślenie jest głupie.
i potem wychodzą ze studia takie shito – roko-popy bandy, a na koncercie tzw.
lajfie to się człowiek zastanawia co to za numer.
za dużo mixu i tuningu – za mało „mixtury” – instrumentu w instrumencie.
Jakoś brzmienia paczki i nagranie studyjne to dwie różne sprawy.
Idąc nagrywać do studia biorę to na czym brzmienie instrumentu mi pasuje,
chociażby to miało być radio Trubadur. Pan realizator w studiu jest po to,
żeby wiernie zarejestrował to co moja paczka wypluwa.
Ty słuchasz na Kasprzaku a ktoś inny na słuchawkach Denona i koleś tak to
musi złożyć, żeby dało się tego słuchać na każdym sprzęcie.
Udaje mu się to, bo dzięki wysokiej jakości sprzętu słyszy to co grasz a
nie zdeformowany bełkot.
Gdyby podczas nagrania nie zastosować hi endowych monitorów odsłuchowych to
realizator słyszałby „nieprawdę” i źle obrobił to co zarejestrował a Ty
na swoim Kasprzaku słyszałbyś wtedy buczenie i krakokwiki a nie muzykę.
Użycie jak najwyższej klasy sprzętu do nagrań jest tu bardzo zasadne a
wręcz priorytetowe a brzmienie paczki to indywidualne podejście każdego
muzyka.
nie ma żadnego znaczenia czy grasz grind black death metal from frostbitten
scandinavian forest czy gay-rock – mix i mastering musi być. wiem że masz na
myśli metalcorowe bandy (przodują w tym) które robią ścianę dźwięku i
inne cuda wianki na nagraniach a potem na koncercie jest lipa, ale uogólniasz.
jak lubisz gitary kompletnie nieobrobione to słuchaj undergroundowego black
metalu 😀 o ile rozróżnisz które to gitary…
myślę dosłownie o szito-roko-popach baandach, gdzie wymienia się np. pół
garów bo jest nierówno, kręci gałami przy vokalu na tyle że potem ciężko
grać na żywo, metal – zgadza się też, band jednoosobowy który w żzyciu
nie zagra koncertu – mimo że płyta szał.
dla jasności nie chodzi o nieobrobienie, bardziej o instrumentalną
naturalność tego co wgrywane jest na prawdę.
Ale zbaczacie z tematu. Autor wątku nie rozumie tego, że brzmienie końcowe
to wypadkowa wielu czynników i nawet żeby jako tako brzmiało na ujmującym
wiele z tego brzmienia sprzęcie to trzeba mieć z czego ująć. Jeśli
nagranie nie będzie nagrane na super sprzęcie to i tak po drodze przez
nagranie, wciąż nie do końca idealny nośnik i nagłośnienie jakim szary
słuchacz dysponuje ucieknie tego tyle samo. A chyba lepiej stracić z
genialnego brzmienia na tyle, żeby dało się to na zwykłej wieży słuchać
niż stracić tyle samo z kiepskiego brzmienia, które stanie się czymś czego
słuchać się nie będzie dało. Cały wątek nie ma sensu bo powstał dzięki
ogromnej naiwności autora 🙂 Jestem zielony jeśli chodzi o sprawy
elektroniczne, nagrywanie itd. Ale zdrowy rozsądek i odrobina logiki proszę
ja pana autora…
myślę, ze roznice odczujesz nagrywajac nawet na zwykly interfejs w pokoju, a
pozniej tego sluchajac, nie mowiac już o studiu.
brzmienie to wypadkowa wielu czynnikow, obojetnie , który zaniedbasz, pogorszysz
caly efekt.
tak, a na początek metronom i pudło do nauki i to może być pointa ? :):%
MPB – dokładnie o to chodziło mi w pierwszym poście 😉
hightower – tak, ale to już nie nazywa się ani mix ani mastering – to po
prostu naprawianie ch*jni 😀 a tu chodzi o brzmienie. a co do jednoosobowych
zespołów – to że ktoś umie sam komponować fajne kawałki i potem je
nagrać to źle? jeśli jest dobry w tym to znajdzie ludzi do grania tego co
nagrał sam 😉
Myślę że po takiej przewałce autor postu już zweryfikował swoje
przemyślenia 🙂
No to przeczytaj mój post nad twoim pierwszym postem panie odkrywczy 😛