Nowa płyta Slasha

Nowa płyta Slasha a tak na prawdę pierwsza jego solowa.

Własnie posłuchałem całosci na youtubie i co?

I Ku…a!!!! gość mnie rozbraja jak zwykle.

To oficjalne videło, jak ja chciałbym mieć tak solujacego goscia w
kapeli…

eh szkoda słów.

https://www.youtube.com/watch?v=9sApu3EpVOI

tu tez nic nie powiem…

Po prostu z*ierdalam po płytę.

Podziel się swoją opinią

6 komentarzy

  1. Widziałem zajawki ze studia. Zapowiadała się nieźle. Raczej nie moje
    klimaty, ale na prawdę fajne granie. Kawałek z pierwszego Twojego linka jest
    na prawdę git.

    Ja Slasha polubiłem po płycie Muddy Water Blues Paula Rodgersa, gdzie
    pierdylnął gitką w Im Your Hoochie Coochie Man. Nie spodziewałem się po
    nim tak fajnego grania bluesa 😀

    Płyty raczej nie kupię, ale chętnie obczaję kolejne kawałki na tyruro.

  2. Ja byłem zdziwiony, że dzisiaj się nagrywa jeszcze płytę w takiej
    stylistyce 😀

    Płyta w mojej opinii mocno taka sobie. Zwłaszcza cover Paradise City mógł
    sobie Slash odpuścić…

  3. No ale bywa, zakwas.

    Jak dla mnie nawet dobrze mu to wychodzi, co do niektórych kawałków aż
    byłem zdziwiony, że tak fajnie wchodzą w ucho.

    …ale i tak wolę Bucketheada 😛

  4. Miło, że ktoś nagrał i wydał taką muzykę w tych czasach. Po drugie
    zebrał naprawdę fajną ekipę wokalistów i nie tylko. Po trzecie to kawał
    porządnego starego, wpadającego w ucho i w rytm rocka. Dla mnie naprawdę
    udany album – nie rewolucjonizuje muzyki, ale dobrze go posłuchać, dla
    przyjemności 🙂 Wchodzi mi lepiej niż 3/4 nagrań gunsów.

  5. Niektóre kawałki mi średnio wchodzą, ale płyta jako całość wypada
    pozytywnie. Jak dla mnie najlepsze kawałki to Ghost (Ian Astbury), Doctor
    Alibi (Lemmy) i Were All Gonna Die (Iggy Pop).

Możliwość komentowania została wyłączona.