Moje boje z basem [cz. 7]
Ile może kosztować trochę drzewa z widocznym sękiem? W znanym szmoncesie
autorstwa K. Toma – niewiele: „Dwa, trzi tyszonce masz? Mam mieć”. Ale tu nie
o tartak chodzi, a o widoczne na obrazku obok drzewo nieco bardziej egzotyczne
i sezonowane – jesion i klon (choć nikt mi nie wmówi, że sezonowane przez
100 lat, bo wtedy nikomu się o elektrycznych Basiach nie śniło, a na znane
wówczas gitary szło drzewo całkiem inne). No i jeszcze trochę druta:
grubszego na 5 strun i cieńszego na przystawki. Ale żeby móc zakrzyknąć
„mój jest ten kawałek podłogi” trzeba mieć nieco więcej, niż wspomniane
2-3 tysiaki. Wystarczy, bagatelka, jedyne 16 kawałków.
Cóż w Basiach – jak w samochodach: jedni jeżdżą Maybachem, inni Mondeo, a
jeszcze inni zdezelowanym maluchem. Moje marzenia nie sięgają wyżej niż
Avensisa (lub Basiowego odpowiednika – MM4 (to cztery jest
bardzo ważne, a na moje szczęście – tańsze ;). Na razie mam jednak
czterostrunnego kaszlaka marki Adelita, którego postanowiłem w miarę swojej,
i kumatego kolegi, wiedzy – stjuningować. Wszystko to wspierając się
informacjami dodatkowymi z internetu
Jak już wcześniej wspomniałem, w odróżnieniu od innych adelitowców nie
mam większych zastrzeżeń do kluczy i mostka (trzymają strój już miesiąc,
a grane było przez ten czas codziennie od jednej do trzech godzin). Na razie
też, poza nielicznymi wyjątkami, w okolicach, w które się nie zapuszczam –
nie ma się o co czepiać progów.
Gryf nie zdążył się jeszcze wykrzywić, i sławetna szczelina opisywana
m.in. tu:
wynosi u mnie 0,4 mm (wiem, wiem, ideał ma być 0,3, ale nie wiem czy ten
błąd nie mieści się w tolerancji mojej zdezelowanej suwmiarki). Ruszać nie
będę.
Nie będę też zmieniać (na razie) lakieru na blacie, bo mi się nawet
podoba,a nie zdążyłem go jeszcze zdrapać. No, ale w tym momencie zaczynają
się schody.
Kolega, znający się nieco na elektronice spróbował zagrać na mojej Basi.
Mnie to brzmienie nawet odpowiadało, bo poprzednio słyszany DEFIL miał
niewiele lepsze, a i tak „studyjnie” dało się go podciągnąć. Teraz studio
można mieć praktycznie za parę setek + komputer, który już mam – w domu.
Ale o studiu pomyślę ewentualnie później.
Kumpel wziął Basię do ręki, zmierzył ją wzrokiem, brzdęknął coś i…
ujrzałem minę z reklam. Bezcenną. Cóż – chyba to była moja wina.
Zapraszając go, naopowiadałem mu, że mimo, iż chińszczyzna, to ujdzie w
tłoku. I zapewne – choć z niejednego pieca już mięcha słuchał –
spodziewał się pewnie Bóg wie czego.
„Elektronika do wymiany” – zawyrokował. Pogromowi oparły się jedynie
przystawki, bo choć „ten nekowy jeszcze ujdzie, ale brydżowy jest do wymiany”
– na razie nie było mnie stać na pikapy , których nazwy rzucił kolega jako
„znośne” (EMG, Lace, Bartolini). Tymczasowo natomiast przystawka przy mostku
(ta „do wymiany”) została wyprostowana. Nie wiem czy to pan Maniuś Kitajec
przy składaniu , czy transport, czy ktoś inny – dokręcił sobie sprężynki
tak, że lewa strona przystawki – patrząc od góry) była o jakieś 4 mm
niżej niż prawa, co skutkowało słabszym zbieraniem strun E i A. Po
wyprostowaniu poprzez lekkie poluzowanie 2 śrub tam gdzie było za nisko i
dokręcenie 2 pozostałych śrub poziom dźwięku się wyrównał. Na razie mi
to wystarczy, choć do tej czynności powinno się zdjąć struny, a ustawienie
pikapa sprawdzić odpowiednim narzędziem o nazwie poziomica (vel wasserwaga –
to taki prostopadłościan z drzewa, bynajmniej niesezonowanego i
nierezonującego, wyposażony w oczko wodne). Nie chciało mi się ruszać
strun, ale sprawdzę to przy ich wymianie.
Gorzej było z potencjometrami. Po zdjęciu srebrnej części maskownicy
pokazały się nam trzy potki równej wielkości, ale każdy z innej parafii.
Nie tylko wartościowo, ale i typowo. Basia została skręcona, a w jednym ze
sklepów internetowych zamówiłem trzy potencjometry. Chwilę dyskutowaliśmy
z kumplem o wartościach. Jazzy fenderowskie przez pewien okres miały 250 k, a
przez pozostały czas 500 k. Stanęło (po analizie moich cech
charakterologicznych, a zwłaszcza tych uzewnętrzniających się w trakcie
grania) na 250 k.
Ponadto znaffca zalecił wymianę kondensatorka przy potku „tone” ze
znajdującego się tam noname 0,047 uF (mikrofarada, ale nie mam znaczka „mi”
na klawiaturze) na 0,1 uF. Na dodatek ściśle określony typ [Panasonic typ
FC]. Za karę, że ma takie pomysły, musiał sam go wyszukać, zakupić (choć
za moje pieniądze) i wlutować (to już za darmo).
Efektem było pożądane przeze mnie nieco grubsze, takie bardziej preclowe,
mruczenie Basi. Oczywiście nie całkiem „preclowe”, bo pikapy nie takie i
drzewo nie takie, ale zawsze to był jakiś kompromis. Choć chwilami mniej mi
się to podoba niż na początku i zastanawiam się czy nie wrócić do tego
0,047 uF, tyle, że markowego
Na marginesie: skoro i tak mam wymienić pikap przy mostku, to… może uznacie
mnie za wariata, ale zamierzam tam wsadzić przystawkę typu P. Na pewno nie
firmową (bo rozstaw strun jest inny), ale nawiniętą samemu. Do tego czasu
poczekam aż ktoś wypróbuje choćby ten opis:
Wymagałoby to jeszcze przełącznika (jakiś taki 3 pozycyjny w domu mi się
wala). Jeśli by to elektrycznie zagrało, to wtedy miałbym Basię swoich
marzeń: z krótszym i węższym gryfem, ale o brzmieniu precka. Wiem, wiem,
są jakieś Mustangi czy inne Jaguary. Ale to nie to.
Szpec chciał jeszcze wlutować kondensatory 0,01 uF łącząc nimi nóżki IN
i OUT potencjometrów, ale to wydało mi się zbyt wielką ingerencją, na
dodatek nie całkiem zgodną ze schematami okablowania „jazzów”, więc się na
to nie zgodziłem.
Kolega – fanatyk efektów – namawia mnie też, aby kiedyś wymienić
maskownicę na… Gibsonowską 6Way Varitone dającą szerokie możliwości
blendowania dźwięku. Rozmiary (co sprawdziłem w sieci) pasują. Moja dusza
eksperymentatora się łamie. Dobrze, że nie mam za dużo kasy, bo bym się
pewnie znów w coś się wpakował (a te Wariatrony to wydatek ok 150 USD za
trzy potencjometry, dwa przełączniki i kilkanaście kondensatorów). A tak
„pożyjemy, zobaczymy”. Może – jak się będzie tak upierał to namówię go,
aby on w to zainwestował, a mnie pozostanie tylko napisanie recki na basoofkę
😉
Wprawdzie maskownica ta nie jest już produkowana, ale można trafić na e-bayu
na stare egzemplarze bądź zbudowane chałupniczo podróbki. Wygląda to
tak:
www.for-sale.yakaz.co.uk/varitone-jazz-bass
A brzmi tak:
https://www.youtube.com/watch?v=G3TNkYQZ67Y
OK. Elektronika jest już „w miarę” podciągnięta. Teraz weźmy się za
struny. Od samego początku nie podobały mi się. Widać, że były używane,
a poza tym mimo niskiej akcji miały zbyt wielkie różnice w naprężeniu. I
to, powiedziałbym „odwrotnie proporcjonalne” do grubości struny, co już samo
w sobie było dziwne. Nie ruszając mostka można doregulować indywidualnie
każdą strunę korzystając z tunera i alikwotów na 12 progu. Instrukcja:
www.tunemybass.com/bass_setup/setting_bass_intonation.html
zaleca przytłumić strunę palcem nad 12 progiem aby wydobyć alikwot i
sprawdzić czy na tunerze daje ten sam efekt co pusta struna. Jeśli alikwot
jest pokazany na stroiku jako za wysoki w stosunku do dźwięku pustej struny –
kręcąc oznaczoną śrubą przesuwamy siodełko w stronę mostka, jeśli jest
za niski, kręcimy oczywiście w drugą stronę. Na koniec „instrukcji” spotyka
nas jednak niespodzianka, bo jej autor oznajmia, iż idealnie dostroić się i
tak nie da [nie wspomina przy tym czy dotyczy to tylko najtańszych mostków w
chińszczyźnie, czy wszystkich]. Zaleca zatem „dojść jak najbliżej
ideału”
Ponieważ nie miałem jeszcze tunera, a i tak ma być „na oko” – wziąłem
wszystko na słuch. Brzmiało mniej więcej (do moich obecnych potrzeb
ćwiczeniowych) nie najgorzej. A zatem zrezygnowałem z tej regulacji. Niemniej
wykonam ją na pewno po planowanej wymianie strun.
Myślałem, że to mi wyjaśni różnice w naprężeniach. A tu nic. Basistą
jestem początkującym, ale na klasyku takie odczucie miewałem tylko wtedy,
gdy np. jakaś struna mi strzeliła i nie mając nic innego pod ręką –
wymieniłem ją na taką samą, ale innego producenta.
Skoro (w miarę) stroiło z alikwotem – wytłumaczenie zatem wydawało się
być jedno: każda struna jest z innej parafii. Teorię tę miała potwierdzić
suwmiarka z tzw. noniuszem. Zmierzenie grubości strun dało jednak wynik
standardowy: 40, 65, 85, 105.
Teraz wystarczyło znaleźć w sieci najtańsze struny o takich rozmiarach i
wyglądzie. I co znalazłem?
Struny US Bulk (w hurcie 2,99 USD komplet !) , sprzedawane u
nas pod nazwą „Alice” po 15zł za komplet.
A zatem niby „producent ten sam”, ale już sama ich „nazwa” (Bulk) nasuwa mi
skojarzenia z pluszowym dyskontem. Pewnie zbierają od różnych producentów
czy z rozmaitych zestawów końcówki i resztkówki a potem konfekcjonują w
komplet, dbając by w miarę podobnie wyglądało. To by tłumaczyło dlaczego
„moja” E choć klasy „hard” brzmi o niebo lepiej i jest bardziej miękka niż
„moja” G wpasowująca się w zestaw „middle”.
To poszukiwanie upewniło mnie w konieczności jak najszybszej wymiany strun.
Moje palce są warte czegoś więcej niż struny za 3 USD. Muzyce jaką gram
(tzn. usiłuję grać) na Basi wystarczą struny jak najcieńsze. Trochę się
tego naszukałem, ale znalazłem całkiem sympatyczny komplecik wprost
wymarzony dla mnie (30,40,65,80). Choć cena była nieco mniej sympatyczna –
został już zamówiony.
W międzyczasie – korespondując z basoofkowiczem Markiem K., któremu tak jak
i mnie trafiła się Adelita – zostałem przez niego przekonany aby wymienić
siodełko. Wprawdzie moje nie „struży” się przy podstrajaniu, ale ponoć ma
wpływ na brzmienie. Tu muszę zdać się na wiedzę innych, bo w gitarach, ż
którymi miałem dotąd do czynienia (akustyki) za brzmienie w tamtych
okolicach odpowiadał próg zerowy. W Adelicie takowego nie ma, a jego rolę
pełni siodełko. Zatem – po przejrzeniu dostępnych ofert odrzuciłem
siodełko plastikowe za 2, 50zł (bo pewnie takie w mojej Basi siedzi), a
także siodełko „z „premiera” (bo materiał o nazwie TUSQ jest drogi a nikt ze
znajomych nie potrafi mi powiedzieć czy dobrze udaje kość słoniową, czy
nie). Za namową Marka K. zanabyłem zatem drogą kupna graficiaka za 19,50.
Siodełko jednak leży i czeka aż będę wymieniać struny. A te idą aż z
BLondyna, bo u nas takie cieniasy trafiają się wprawdzie, ale jeszcze
bardziej cienkich firm.
Na tym „tjunink Basi” został chwilowo zakończony.
Kończę już tę pisaninę i zabieram się za poplimkanie na Adelicie. Trzeba
mi ćwiczyć, postanowiłem bowiem zgrać Basię do mp3. Choćby po to, aby
udowodnić niedowiarkom, że nawet chińszczyzna może brzmieć nienajgorzej
(oczywiście przy amatorskim pogrywaniu w domu) po niewielkich i niedrogich
przeróbkach. Na razie jednak moje „umiejętności” są nieco za małe, by je
uwieczniać.
28 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Błagam, nie wydawaj na ten instrument pieniędzy! Inny pickup niewiele tu
pomoże, na pewno dobrze o tym wiesz :0.
Wykorzystaj go tak żeby się rozwinąć, np poćwicz na nim lutowanie,
najlepiej wypal w lakierze swoje imię etc.
WoWR, a niby czemu?
jak się bawić – to się bawić. Przy takich eksperymentach może się
przecież coś zepsuć. Więc chyba lepiej eksperymentować na sklejce za 300
niż na superdrzewie za 16,000, nespa?
A jak coś wyjdzie to satysfakcja będzie większa. To nie sztuka zagrać
fajnie na MM, sztuką jest zagrać fajnie na czymś takim (a uwierz, już teraz
lepiej brzmi niż na początku. Jak jeszcze zmienię struny, to dopiero będzie
czad).
A poza tym nabrana wiedza zaprocentuje. Jeśli np. wstawię a`la-preclowy pikap
do dżeza i to zagra – to może będę mógł to opatentować. 😉
A pieniądze włożone w pikapy czy struny nie są wywalone. Jeśli dbać o nie
odpowiednio – zawsze po zmienie basu na lepszy będzie można je przełożyć.
Tyle, że w lepszym basie szkoda będzie wiercić dziury, czy rozdłubywać
wnęki. Tam trzeba będze mieć to odmierzone na styk. Taką precyzje dadzą mi
eksperymenty z Adelitą.
Dziękuję natomiast za propozycję wypalenia loga z własnym imieniem. Zrobię
to na pewno (ale na główce), tyle, że wtedy gdy Adelita zabrzmi tak jak
instrument 10 razy droższy ;). A jak nie zabrzmi – cóż nie będę się
zalewał łzami.
Najwyżej loga nie wypalę 😀
W basi za 16k raczej nie musiałbyś w ogóle grzebać, to po pierwsze :p
Zgodze się z Tobą ze satysfakcja z takich zabaw jest, wiem to po sobie. Tylko
nie zapominaj, że takie eksperymenty w lepszym basie dadzą lepsze efekty. W
tym basie wymiana siodełka na lepsze dużo nie zmieni bo cały instrument jest
beznadziejny.
Jeśli chodzi o pickup, (który chyba będziesz próbował samemu zrobić?) to
na Twoim miejscu ala prezla wsadziłbym pod gryf, a singla pod mostkiem
wymieniłbym na lepszego singla.
mi by było szkoda kasy jednak na pickup który kosztuje więcej niż bas 🙂
nawet mając w perspektywie przełożenie go kiedyś do innego basu. a co do
wsadzania preclowego pickupa, widać jakie rozwiązania się sprawdziły i są
powszechnie stosowane. eksperymentować można, ale czy to ma sens? jak chcesz
🙂
puciak,
widzisz sens dla mnie ma taki, że zawsze wolałem brzmienie precla, a
zostałem obdarowany jazzem (co ma z kolei tę dobrą stronę, że przy moich
nie za wielkich łapach te 4 mm szerokości gryfu i te 10 cm menzury znaczy
bardzo dużo)
Drugi sens ma taki, że zawsze miałem wiele zwariowanych pomysłów, które
lubiłem realizować.
Co do pikapa: ponieważ okazuje się , że zakup pojedynczego jazza nie jest
zbyt łatwy – lepiej spróbować samemu (najwyżej straci się kilka groszy na
drut). Zresztą to na razie są czysto akademickie rozważania, bo i tak jestem
nieco spłukany ostatnio, wiec eksperymentować będę raczej w rozsądnych
granicach finansowych.
Niemniej dzięki za troskę o mnie 😉
paaanie futrzaku jak pan będzie sobie odbierał ten london calling to radzę
odpowiednio zmodyfikować naprężenie gryfu
tu może pan pochytać.
Wogóle takie strunki ja cieee, do akustyka założyłem 58-20 😀 a w basi mam
zazwyczaj 55-110
WoWR,
cena mnie zawsze jest równoważna jakości (także i w gitarach). Ale grzebać
bym faktycznie nie musiał, bo jak by mnie było stać na instrument za 16,000
– to pewnie byłoby mnie stać na lutnika przyjeżdżającego na każde
wezwanie do jakiejś dupereli.
Co do eksperymentów – napisałem wcześniej. Lepiej nabierać doświadczenia
na basie za 280zł, niż za 2800.
Przykładowo, jeśli wybijając stare siodełko niechcący utrącę np. gryf w
Adelicie – to strata będzie niewielka. A zmieniając siodło w Adelicie
nauczę się to robić.
I spokojniej już (a co za tym idzie pewniej) będę wytłukiwał siodło w
gitarze za 2800.
Zresztą tak wiele na razie w tę adelitę nie zainwestowałem, no bo:
gitara – 0 zł 😉
piecyk – 200zł
trzy potki – 46, 50zł
kondensator – 4, 80zł
siodełko – 19, 50zł
trzy piwa (dla kumpla za pomoc) – 8,70 😉
jeszcze dojdą struny, po dzisiejszym kursie: 123zł.
I to wszystko. Razem za w miarę (już) sprawny i nie kaleczący członków
zestaw: Basia + piecyk 402zł. Za kilka tygodni (jak wytrwam
w ćwiczeniach) okażę się czy było warto. I okaże się co dalej – czy
zmienić bas na lepszy, czy skończyć tę zabawę.
Nie mam ambicji stworzenia z tej chińszczyzny instrumentu studyjnego. Chcę na
razie tylko poćwiczyć sobie w domu – tak, aby od tej zabawy nie bolały mnie
ani uszy ani paluchy. Nie jest to jednak moje źródło utrzymania, czy
„zarabiania na sławę” – więc nie muszę za tę zabawę przepłacać.
spróbuj zamiast kombinować z maskownicami ściągnąć ją całkiem. sam nie
mogę wiele o tym powiedzieć, ale nasz forumowy znawca Alfik (nie mówię tego
z ironią:) ) mówi że dość znacząco poprawia brzmienie. 🙂
futrzak – to, ze nauczysz się wybijac siodelka w adelicie szczerze mowiac nic
Ci nie da 🙂
w drozszych basach siodelka już nie sa na sline klejone 😛
Futrzaku – a macałeś w sklepie już jakieś inne basidła? Mi też adelita
początkowo wydawała się wygodna. Dopóki nie pomacałem w sklepie czegóś
inszego. I to wcale nie z jakiejś wyższej półki. Ok 1000 zet z hakiem w
sklepie czyli szansa na używkę za 500 – 700. Może sprawdź zanim się z
modyfikacjami nie zapędzisz finansowo za daleko. Chociaż rozumiem, że
radość z eksperymentowania jest bezcenna.
Jak z wyważeniem Twojej adelity? Moja nurkowała na łeb jak głupia.
Wiecie co? Kolega futrzak ma swój świat (nie mówię tego negatywnie) i chce
się tym graniem bawić, tym grzebaniem sobie w swoim basie – tak basie za 300
zł. Osobiście uważam, że to fajna sprawa dopóki to nie przekroczy tych 300
zł, bo 300zł to dobry początek na zbieranie na coś innego. A Wy tego chyba
nie ogarnęliście.
To tak jak z tymi pickguardami. Jeśli to zmienia brzmienie o jakiś 1% (nie
pamiętam tej wartości z tamtego tematu), to to tak naprawdę robi różnicę
komuś kto gra 20-30 lat, jest prosem i nagrywa co miesiąc płytę zawodową z
kimś tam i kimś tam innym. A jak ktoś sobie plumka i lubi pickguard, to
niech na miłość boską go ma. Mimo że ma brzmienie 1% gorsze – co mu i tak
nie sprawia wielkiej różnicy.
Wiem, że Basoofka to robi non stop – ale proszę, nie zabijajcie takich
osobowości jak futrzak bo będzie szkoda.
@futrzak
Fajnie się czyta, fajne te przeróbki są – piszesz o tym naprawdę ciekawie –
ja tam na każde boje z basem czekam i się cieszę jak je czytam.
PS Pomijając, że małżonka futrzaka się na pewno cieszy widząc, że
grzebie on w swoim prezencie i ma z tego radochę.
no słuszność gurf
wreszcie jest ktoś z możliwościami (w sensie nie 15 latek z kasą od
rodziców) i własnym pomysłem.
Próbuj, faktycznie to dużo Cię nie kosztuje, ważne, że masz radość i
doświadczenie. A jak się okaże, że kiłę to daje to mała strata 😉
Gurf – ja tylko napisałem żeby spróbował, w końcu ciągle eksperymentuje i
chce małym kosztem poprawić sobie brzmienie 🙂 przecież ten pickguard co on
chciał kupić nie jest magiczny i nie zmieni brzmienia o 10%.
Dzięki wielkie za radę związaną z gryfem, co do grubości strun – każdy ma
swoje upodobania, zależne głównie od tego jaką muzykę gra.
Dzięki za pomysł. Wprawdzie przypuszczam, że kolega Alfik odnosił się do
gitar wykonanych z drzewa, a nie ze sklejki ;), ale może kiedyś spróbuję. W
końcu nawet sklejka lepiej rezonuje niż plastik. Na razie jednak ściągałem
tylko – z konieczności – tę srebrną część maskownicy. Ta biała ma w
cholerę śrubek 🙁
Może w drozszych Basiach nie ma potrzeby wymiany siodełka? ;). A co do
powszechnej tu opinii, mówiącej, że co drogie to zupełnie bez wad –
pozwolę się nie zgodzić. Kupując kiedyś swojego klasyka – na w miarę
dobry egzemplarz trafiłem przy piątej gitarze. Mimo, że firma Hoefner ma
nieco wyższą renomę (i ceny też) niż, powiedzmy, Adelita.
robbas. Nie. I na razie nie mam tego zamiaru. Znam bowiem siebie, i wiem, że
jakbym się znalazł w jakimkolwiek sklepie gdzie wiszą gitary, to bym
wyszedł z niego zadłużony do szczętu, za to z gitarą. Na pewno wysokiej
klasy (i co za tym idzie takiej samej ceny). Na razie jednak, zwłaszcza, że w
piątek będę musiał trochę zapłacić lutnikowi – wolę nie wodzić się na
takie pokuszenie 😉
Co do nurkowania – to normalne, że Adelita musi nurkować jak głupia. W
końcu gryf i wielką główkę ma z drzewa, a duże i stabilne klucze też
swoje ważą. To mogłaby zrównoważyć decha z twardegp drzewa, a nie ze
sklejki. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić (szczególnie, że –
ćwiczę sobie na siedząco 😉
Pozostałym komentatorom dziękuję za słowa wsparcia 😉
futrzak – Przepraszam, ze Ci to robie, ale sprzedaje pickup pod mostek.
Gurf – nie chce zniechęcić futrzaka do takiej zabawy, myślę ze lepiej
byłoby zająć się nią na troszkę lepszym sprzęcie. Polepszenie brzmienia
o 5% w instrumencie który brzmi jak kupa nie zrobi większej różnicy. W
lepszej gitarce poprawa będzie bardziej wyczuwalna.
ps. Nie dodawaj ceny wzmacniacza do pieniędzy które włożyłeś w bas 😛
to już się robi żenujące z tą całą agitacją. proszę nie róbcie z tego
forum bazaru
WoWR,
ha! jest to myśl, ale…
…jak ktoś napisał – zabawa w ulepszanie czrgokolwiek przestaje bytć
zabawą, gdy kwota włożona w modyfikację przekracza cenę ustrojstwa bez
modyfikacji. Odliczając wzmacniacz – „tjunink” kosztował mnie 202zł,
zostaje więc 78zł. To trochę mało na ten pikap.
a poważnie: z wszelkimi inwestycjami w Adelitę muszę się wstrzymać – co
najmniej do soboty. Jeśli uda mi się wynegocjować coś u lutnika – można
będzie wrócić do tematu
aa jeszcze jedno, może kwestię poruszałeś więc olej sprawę ale czy
próbowałeś/będziesz próbować takiego „upgrade” -w cudzysłowiu to od
ciebie już zależy czy uznasz za apgrejd ja tylko tu podrzucam linki, może od
razu dało by się też pochwalić kieszenią w gryfie tej adelity 😀
https://basoofka.net/forum/15270,ogolnoposka-akcja-odkrecania-gryfow/
jigsaw,
dopóki z gryfem jest wszystko OK, wolę go nie ruszać. Jak się zacznie coś
dziać – na pewno odkręcę i pochwalę się numerem gazety jaki w środku
znalazłem 😉
Wyszło na to że jestem pozbawiony skrupułów dając Ci namiary na mój pickup
😛
a poważnie: skoro wolisz brzmienie prezla, lepiej zrób coś w tym kierunku (w
kierunku gryfu, nie mostu).
Roberciocha niedawno opisał jak zrobić taki przetwornik samemu .
Niestety dla Ciebie masz 2 single w basie, więc musisz pokombinować żeby P
zmieścił się w obudowe J. Taka zabawa na pewno da dużo więcej
przyjemności niż wymiana na gotowy pick 😀
Futrzak, gratki 😀 Za chęc, za pasję i za pomysł. Nie mówta ludzie że jego
grzebanie w basie się nie opłaca, bo powiedzcie, granie na basie się
opłaca? Frajda jest i tu i tu, a bez radosnych eksperymentatorów świat
byłby nudny 😀 Futrzak, tak trzymaj.
Dr.Szelma z WD ma w swoim Statusie precle w obudowie singli. Skoro takie picki
są to pewnie da radę w internecie znaleźć jak wyglądają od środka lub
dopytać kogoś kto się tym zajmuje jak coś takiego wykonać;)
Dzięki za info. Cóż, nie jestem ani Szelma, ani nawet doktor ;).
Próbowałem szukać w sieci. Wylazło na to, że Hot Rod – chociaż precel, to
ma gryf szerokości mojej Adelity, zatem przystawka od niego, mimo że w
preclowym kształcie miałaby odpowiedni rozstaw.
Znalazłem takie pikapy w „pickguard heaven”, niestety na kwotę 77 USD +
jakaś połowa tego za przesyłkę chwilowo mnie nie stać. Niemniej
faktycznie, skoro da się zlokalizować takie przystawki, to może gdzieś w
necie bedą rozrysowane z wymiarami, co ułatwi ich budowę samemu.
Jednocześnie chyba zmienię przedmiot swoich marzeń z MM na HR, bo jakoś ten
wąski gryf mi bardziej pasi. A cena (w Polsce, bo równa rzadkość) podobnie
wysoka, więc marzenia będą równie odległe ;). Na jebaju HR chodzą za ok.
700 USD. Niestety w Stanach, co znacząco wpływa na koszt przesyłki.
futrzak – nie sluchaj ich bo się nie znaja.
dam CI przyklad – kupilem jolane d Bass za 450zł.
Wiesz ile wsadzilem w jej modyfikacje?
prawie dwa tysiace 😛 i jestem niemozliwie zadowolony z tego basu.
ale d bass to prawie 30 letni bas…
KLIK klik klik
KLIK i tu tez klik klik
healf – racje masz, bo po prostu Ty jestes dlubancem (no offense) i to Ci
sprawia radosc. Zreszta ta jolka wyglada całkiem porzadnie. Z miłą checią
bym posłuchał nieprzesterowanej i wpietej w kartę jakąś.
kiedyś coś może 😛
muszę progi wymienic bo poki co ich nie posiada. i lakier nalozyc.
Popieram zabawy przy wiośle, może Ci z tego jaki tuning sensowny wyjdzie.
Liczy się pomysł i radocha z eksperymentów…
Ja Cię doskonale rozumiem, Futrzaku. Mam podobną frajdę z reaktywacji
starych laptopów 🙂 Cała ich farma swojego czasu u mnie chodziła (perełki
typu i386, 8MHz :)) i wiem, jaka to radość, kiedy na co dzień używasz
sprzętu, który inni spisują na straty/zapomnienie.
Baw się dobrze, bo w końcu o to chodzi, nie?