Moje boje z basem [6] – ostatni przed przerwą
Wszyscy Czytelnicy (słownie: jeden) tego blogu – proszą o zdjęcia „lepszym
sprzętem” wykonane. Niestety – „kasa, misiu kasa”. Chyba, że wpadnę na
równie genialny sposób zarobkowania jak pewna agencja (artystyczna, żeby nie
było niedomówień) z Krakowa.
Otóż kiedyś przeszukując sięć w poszukiwaniu strun – na jednym z portali
aukcyjnych trafiłem na pozycję, która mnie zaintrygowała: „Struny – 239
zł”. O żesz ty taki owaki – pomyślałem o sprzedawcy – tyle to najdroższe
struny nawet do Basi kosztować nie mogą. No chyba, że pozłacane. Zajrzałem
zatem do środka aukcji i oczom moim ukazały się struny. Rzeczywiście
pozłacane. Tyle, że wirtualnie. Przedmiotem aukcji – widocznym na zdjęciu –
był powieszony na
ścianie nad kanapą obraz przedstawiający mostek ze strunami. Obraz to
trochę zbyt dużo powiedziane. Było to cyfrowe zdjęcie (równie nieostre jak
jedno ze zdjęć mojej Basi w poprzednim odcinku) przejechane Fotostodołą i
powiększone do rozmiaru 130 x 60 cm.
Wróćmy jednak do moich bojów z Basią o drugim imieniu Adelita. Po lekkim
przemeblowaniu w pokoju (wymagało to obniżenia półki w szafce i
poprzekładania części bambetli) znalazło się miejsce na piecyk. A potem
było jak u imć Hrabiego Fredry:
Futrzak dostał orgazmu: drżącemy łapamy
kabel wcisnął, gryf ujął…
Teraz se pogramy
Nic to, że jesteś chińska, że mi niewygodnie
żeś ciężka jak nieszczęście i trzesz mi o spodnie…
I w tym momencie zrozumiałem dlaczego ta Basia mimo w miarę znośnego
wykonania części „grajnej” kosztuje tylko tyle ile kosztuje.
Sama gitarka wykonana jest nie po chińsku, a raczej po japońsku („jako
tako”), ale jej elektronika – pożal się Boże, albo i jeszcze gorzej.
Potencjometr „volume” wklejony byle jak, trzyma się na włosku, przystawka na
masce – jeszcze ujdzie, ta w korpusie – krzywa i telepie się po zbyt wielkiej
jak na nią dziurze. Czyżby Pan Maniuś Kitajec robił dziurę pod
elektronikę na tej samej zasadzie na jakiej w Związku Sowieckim budowano
drogi? (to znaczy: robimy dziurę pod „precla”, a jak wyjdzie za mała, to
gitara będzie się nazywać „Jazz”)
Nie ma co się rozpisywać. To nie był dźwięk moich marzeń. Powiem więcej:
To nie było nawet pierdzenie moich marzeń. Na elektronice się nie znam,
zawezwałem zatem na wieczór kolegę, który się zna. Jakoś (za trzy piwa)
doszedł z tym do ładu. To znaczy gra zaczęła przypominać dźwięki basu.
Najciekawsze zaś, że mimo „jazzowej” nazwy i elektroniki – brzmienie dołu
zabrzmiało bardziej „preclowo” niż „jazzowo”. To akurat mi się podoba
[gdybym kupował bas świadomie – wybrałbym „presiżyn”], w związku z tym nie
dochodziłem już tego – na ile fakt ten ma związek z niedoróbką Pana
Kitajca, a na ile z macherstwem mojego kolegi. Ponieważ w użyciu była także
lutownica – podejrzewam, że gwarancji mogę użyć jako zastępczego środka
higienicznego w kiblu. Nieważne. Ważne, że Basia nareszcie gra i choć nie
brzmi filharmonicznie – da się tego już słuchać.
Tak jak już wspomniałem naukę rozpocząłem od przypomnienia sobie pochodu z
nagraniastudyjnego. O dziwo, nawet go po tylu latach pamiętałem. Mimo, że
spod palców wydobyły się te same nutki zabrzmiało to jednak „nieco” inaczej
niż na nagraniu. Pojąłem, że powrót do klimatu sprzed ponad 20 lat będzie
wymagać co najmniej dwóch efektów, na które mnie na razie niestety nie
stać. A czemu?
– gitara: zupełnie inna: DEFIL miał szerszy gryf i znacznie wyższą akcję
(wbrew pozorom, przy tapie wystarczy lekka zmiana kąta uderzenia i już brzmi
inaczej)
– struny: na DEFILu twarde szlifowane, tu miękkie owijki (o bardziej
wyrazistym brzmieniu)
– przystawki: tamte były wprawdzie home made, ale zrobione „dla siebie” przez
speca, teraz spec (inny) na razie tylko lekko podrasował dziadostwo z
hipermarketu
– przedwzmacniacz: wtedy był i to fajnie brzmiący (choć tranzystorowy),
teraz nie ma
– wzmacniacz: tu 10 watowy domowy tranzystor bez efektów, tam 400 watowa
studyjna lampa plus kompresor
– moja prawa łapa: dziś sprawna. Wyprostować i usztywnić ją było łatwo,
ale reagować z opóźnieniem celem przytłumienia – to wymagałoby wielu
ćwiczeń.
Kolejnym etapem zaczęły być boje z komputerem. A dokładnie z beznadziejną
kartą muzyczną Realtek AH97. To bydlę źle nagrywa (moduluje z wielką
częstotliwością
wszystko co jest nagrywane – bez względu na program nagrywający i jego
ustawienia. I wsio mu rawno czy traktować go Audacity czy Samplitude). Po
stracie całego dnia poddałem się. Kumpel ma mi podrzucić jakiegoś starego
Soundblastera Live (16-bit). Lepsze na razie to niż nic. Ale na próbki – w
związku z tym – będziecie musieli poczekać. Nie mam bowiem kamery – zostaje
tylko mp3. A gdyby nagrać się na komórkę i wrzucić na YouTuba? Dziękuję.
Stałbym się może wtedy bardziej popularny niż ten z „nastrojowo
nastrojoną” gitarą Adelity, a może nawet bardziej niż ten clown od
„najlepszej improwizacji wszechczasów”. Ale na takiej sławie mi nie zależy.
Ponadto trzeba też dać trochę basoofkowiczom odpoczynku od moich
wypocin.
12 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Spokojnie, gwarantuje, ze więcej niż jedna osoba to czyta 🙂 (i nawet czeka
na więcej)
W którymś z poprzednich wpisów pisałeś, że żona dobrze trafiła bo
wolisz jazzy – za kształt gryfu. Dzis wolisz prezle. Kup prezla i zamontuj
gryf z jazza 😀
dokładnie trafiłeś. Ideałem dla mnie byłby precel (ze względu na
brzmienie) z gryfem jazza (ze względu na wąski gryf). Nie wiem jednak czy
jest sens montować. Podejrzewam, że jakby poszukać to jakieś precle z
wąskim gryfem by się znalazły. Tyle, że pewnie na razie by mnie stać nie
byłoby na to.
Bo bas 3/4 (widziałem gdzieś takiego Washburna byłby IMHO złym
rozwiązaniem. Gryf niby węższy, ale menzura za krótka, aby uzyskać dobre
brzmienie.
Pogadam z kumplem. Ponieważ w tej chwili moja Baśka chodzi praktycznie na 1
przystawce (tej na masce), to można by w ramach eksperymentu (elektronika i
tak byłaby wymieniana) wrzucić za tę drugą pikap marki „P” i odpowiednio
zmienić potki.
I wtedy byłby ograny i stabilny gryf z elektroniką „precla”.
Ale to musiałoby poczekać do jakiejś okazji gdy kasa spadnie z nieba.
Najtańszy „P” widziałem za 140zł, reszta elektroniki też coś z 60 dych by
była, no i kumpel pewnie piwem by się już nie obszedł.
fajnie piecyk upchany. 🙂
Do grania jednak polecam stawiać go na ziemi. Przez kilka dni walczyłem z
małym combem ustawionym na mojej paczce (celem zaoszczędzenia miejsca) i nie
szło nic z tego ukręcić. Postawiłem na podłodze i .. TADAM!
futrzak – jestesmy z Toba.
adelita dobra, chociaz przyspiewam za pewnym znanym czlowiekiem (Preclej czy
jakmu tam)
Love my fender,
love my strings,
never let them go
pickups have made my bass
complete and I love them so.
toż ja wiem, że Fender jest lepszy (chyba, że wydając 3, 500zł trafi się
na dziadostwo, co się czasem zdarza. Ale płaci się za nazwę. Dawno temu
kupując komputery do firmy zanabyłem cztery pecety marki Garage Folding. I na
okrasę: jeden pecet marki IBM. Ten ostatni był 4 razy droższy, dwa razy
gorszy i padł po 3 miesiącach. Składaki chodziły kilka lat. Ale tamten
miał „znaczek firmowy”. W końcu ktoś wpadł na pomysł, aby w opakowanie
„oryginalnego IBM PC” wsadzić działające bebechy od taniego składaka. I
można było dalej szpanować).
A jak śpiewamy, to śpiewamy:
Popular entre la tropa bass Adelita,
La mujer que el sargento idola trąba,
Porque a mas de ser valiente era bonita,
Que hasta el mismo coronel la dla mnie bomba
Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Nawet do tego chińskiego brzmienia,
które zaczyna mi się podobać. Już za parę dni, mam nadzieję, będę w
stanie coś za- i na- grać
dziękuję za poparcie
futrzak – zawstydze Cie i kupie sobie precla tej firmy 😀
healfwer,
będzie to trudne. Albowiem ta firma – czyli Jixing
Instruments produkuje wyłącznie jazzy o nazwie Nature JB 11,
które po naklejeniu loga stają się m.in. Adelitą. Natomiast precle
(firmowane m.in. przez Vision) produkuje zupełnie inna ,choć też chińska,
firma. A zatem „precla tej firmy” kupić się nie da. (i to
nie tylko za 27 USD, przy zamówieniu min. 60 sztuk ale nawet za 2700 USD
😉
Jeśli jednak nadal szukasz tanich precli – to polecam przeszukać
stronkę:
http://www.alibaba.com/trade/search/3i1p5tyfchms/electric_bass_guitar.html
O ile nie znajdziesz tam nic ciekawego – zostaje Kraków. Tam precle zakupisz w
dowolnej ilości i wyborze, podobno nadal za 1, 50zł.
Przy okazji uwieńczonych powyższym wynikiem poszukiwań w sieci korzeni mojej
Baśki wpadłem na pewien pomysł. I zgodnie z hasłem „masz pomysł – napisz
donos” wkrótce wrzucę go na bloga 😛
jestem pod wrażeniem wiedzy. Sam szukałem czegoś o Adelicie przed zakupem i
nie znalazłem zupełnie nic.
To nie wiedza. To korzystanie nie tylko z Googla.
(w Googlu pewnie te informacje też są, ale gdzieś na 1529 stronie, w mniej
popularnych przeglądarkach są na stronie czterdziestej którejś)
Futrzak, dzięki bardzo za te opowieści, które z radością przeczytałem. Ja
od miesiąca jestem posiadaczem tego „cudu”, dlatego też na początek szukam
mostka, który można by zastosować do tej gitary. Mostek, który jest obecnie
zaczął się rysować pod śrubkami ampułowymi, którymi chciałem
wyrególować wysokosć strun. Oprócz tego zauważyłem, że po naciągnięciu
strun odgina się, chyba jest za cienki lub zrobiony z dupowatego materiału.
Mam taką nadzieję,że z tej gitary da się po pewnych przeróbkach zrobić w
miarę dobre wiosło. Podzielam twoje uwagi z tym, że mnie się trafił
egzemplaż gdzie progi nawet powyżej 9 są wporządku, klucze też wmiarę.
Gorzej jest z przystawkami i całą elektroniką. Dlatego proszę o informację
co zrobił twój kolega z tą elektroniką. Sam też słabo się na tym znam.
Ja w swoim życiu grałem na wielu gitarach basowych, najczęściej słabych i
trzeba było dawać sobie radę. Ta gitara jest wcale nie taka zła jak
niektórzy piszą. Oczywiście,że można wywalić 15000 tysięcy lub nawet
więcej i co ,czy jesteśmy pewni sukcesu. Ktoś kiedyś napisał,że dobry
muzyk zagra nawet na kiju od szczotki.Ponieważ na tym forum każdy ma jakiś
pseudonim to minie można nazywac Kacper, całe życie tak na mnie mówili
koledzy. A ponieważ jestem już facetem w miarę dojrzałym to zalogowałem
się tak jak wyżej. Ale ta strona bardzo mi się podoba i gdybym popełnił
jakąś gafę to proszę poprawcie mnie. Uważm, że mam w tym temacie wiele do
powiedzenia.
witaj w klubie, po trzykroć witaj.
Ja też nie znam się zbytnio na elektronice (kondensator od opornika
odróżnię i wiem, że tranzystor ma trzy nóżki, a lampa ma więcej. Wiem
też jak wygląda lutownica – ale na tym moja wiedza elektroniczna się
kończy). W tej chwili mogę powiedzieć jedynie, że kumpel: zdjął struny,
wyciągnął z gitary maskę i tę drugą samodzielną przystawkę i coś tam
mruczał, macherzył i lutował. Potem wkręcił wszystko do dechy gitary i
ostrożnie założył i naciągnął struny. Ale co z tą elektroniką robił –
zabij, nie powiem. Bo nie wiem. Jak go spotkam, to zapytam. I dam znać wtedy
(powinno to być do tygodnia).
Co do mostka – mój przeżył wspomniane ściąganie i zakładanie strun, ale
nie był regulowany, bo nie musiał (na razie? Moja „A” ma niecałe trzy
tygodnie, Twoja miesiąc. Aż strach pomyśleć co może się z móją Baśką
stać za tydzień…). Ale może moja ma cztery progi nabite niezbyt pewnie, a
mostek w miarę, a Twoja odwrotnie? Nie wiem. Chyba trzeba poczekać z tym na
kolejnego posiadacza „Adelity” i jego wrażenia.