Mistrz Stefan i kolorowe drinki cd. dalszego ciągu
Zwyczajowo opowiadanie dla osób pełnoletnich, których nie gorszy sprzedaż
prezerwatyw na stacjach benzynowych.
KLIK Tu znajdziecie poprzednie”kolorowe dinki”
Mistrz miał moc, a przed „Jutrzenką” stał Roman.
Chyba Roman, Mistrz Stefan znał twarz Romana przysłoniętą do połowy dnem
zielonej butelki wina, zresztą niedrogiego, ale bez wątpienia pysznego.
Wszyscy tutaj pili to wino, a ogół miał rację i mylić się nie mógł.
Ogół potwierdzał pyszność wina pitego przez Romana stojąc na rogu
„Jutrzenki” cała dobę, potwierdzając pyszność prośbami o skromne
datki pozwalające na nabycie wina takiego, jakie pije Roman.
Wino pijane przez Romana było bez wątpienia pyszne.
A zapamiętana prze Mistrza górna część twarzy osoby, odpowiadała
fizjonomii Romana, którego Mistrz kojarzył z wcielenia w życie zasady, że
przewrócenie bielizny na drugą stronę, to znaczy, żółtym do żółtego,
brązowym do brązowego, zastępuje jej pranie.
Ortodoksyjne podejście Romana po nagłośnieniu prze media bez wątpienia
zdobyło by poklask i gorące poparcie u zielonych ludzi, zwanych
ekologami.
– Dobry, Roman – zagaił Mistrz – ile ci brakuje ?
– Prawie dziesięć miesięcy temu zmarła mi matka, potrzebuję dwa złoty –
odpowiedział odruchowo Roman. – O k*rwa, witaj Mistrzu, nie poznałem. To co
robimy ? Wino, czy Pyszne ?
– Pyszne- odparł Mistrz.
Pani sprzedawczyni w Jutrzence była nieugięta, nie chciała sprzedać
Romanowi dwóch Pysznych z powodu brakujących 6 groszy, jakby zależało od
tego jej życie. Mistrz zeźlił się odrobinę, a Roman westchnął – W
d*pę c*uj.
– Heleny – dokończył w myślach Mistrz, mając na myśli nieuprzejmą i
nastawioną całkowicie nieżyciowo sprzedawczynię z Jutrzenki, z plakietką
dumnie głoszącą „Helena” na lewej ogromnej piersi domniemanej Heleny. I
poszli.
Poszli oddać krew.
– *
Mistrz starał się przełknąć ostatnie kęsy bułki z szynką, którą
dostał poza sześcioma czekoladami po oddaniu cieczy życia ludzkości. Bułka
z szynką to źródło protein. Roman myślał teraz jak zrobić z sześciu
czekolad sześć groszy brakujących do dwóch Pysznych. Mistrz nie myślał o
niczym, bo mu się nie chciało.
– Dlaczego Helena udaje , że Cię nie zna ? – spytał Roman
– Bo jest móją żoną – odparł Mistrz Stefan.
Zapadłą ciężka cisza. Teraz Roman już wiedział dlaczego Mistrz nie lubi
nabywać w drodze kupna czegokolwiek w Jutrzence.
Mistrz po raz kolejny przekonywał się dlaczego każda wizyta w Jutrzence to
przygoda.
– *
– Wiesz Roman – zagaił do Romana po dłuższej chwili trwania ciężkiej
ciszy Mistrz – byłem u Ruskich.
– Jak tam jest ? – spytał Roman, wkładając palce za skraj dzisiaj
przełożonych na drugą stronę majtek. Roman poruszył palcami nerwowo, po
czym gwałtownie wyszarpał dłonie z kroku jakby coś go ugryzło
– No tak samo, tylko jakby trochę inaczej. Dziwki tańsze, wódka pyszna,
tylko, że ciepła – odpowiedział Mistrz.
– Aaa, no tak – westchnął Roman – i z d*py c*uj – dokończył w
myślach.
– Heleny – dopowiedział w myślach Mistrz.
Roman ciągle czuł się niezręcznie po wkroczeniu w intymne szczegóły
pożycia małżeńskiego Mistrza.
Na chodniku lśniło z kilometra leżące w oddali 10 groszy. Blask monety
ucieszył Romana jak promocja na welurowe materace w Lidlu amatorów
nieskrępowanej żeglugi po zamkniętych akwenach kąpielisk.
Dopiero teraz zaczynała się prawdziwa przygoda…
C.D.
7 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
świetne, czekam na ciąg dalszy, lekkie pióro i własny styl, to lubię 🙂
hahah 😀 ja znalazłem wczoraj piątaka i kupiłem piwo 😀
Cóż za nieznośny zabieg – tak kończyć w najciekawszym momencie! Do czego
to podobne, żeby w tym samym momencie, kiedy prawdziwa przygoda dopiero się
zaczyna, wpis się kończył?! A podobno stosunki przerywane są niezdrowe ;|
Do telenoweli.
To też właśnie! Przez palce mi nie przeszło.
Kurna, nawet nie będę udawał, że tak potrafię! Czytam i widzę ich, tylko
w mojej okolicy to Gabriel(!) i “Wieniu”…
Bo tacy ludzie są wszędzie!
Mamy z zespołem pewną teorię. Otóż w Aleksandrowie Łódzkim, mieście
naszego wokalisty jest pewien typek zwany Jędrzejem – taki miejscowy żulek,
który podpity, na KAŻDYM koncercie (nie ważne czy gra młody zespół covery
Metalliki, czy leci disco polo z dyskietki) wywija pod samą sceną nie
zważając nie tylko na innych ludzi, ale też i na samą muzykę tak na
prawdę.
No i gdzie byśmy nie pojechali to tam jest zawsze taki jegomośc.
Każde miasto ma swojego Jędrzeja! 😀
Terry Pratchett napisał kiedyś, że na świecie jest tak na prawdę tylko
kilka typów osób, które występują w różnych miejscach, żeby się nie
zderzać ze sobą. I gdzie byśmy nie pojechali, zawsze znajdziemy odpowiednik
kogoś nam bliskiego i dobrze znanego. 😉