Lampiony – o co kaman [i kurczaki Pastoriusa]

Artykuł opisuje osobistą przygodę autora z wymianą lamp mocy w wzmacniaczu gitarowym Bassman, podając przy tym odmienne podejścia i techniki zakładania lamp spotykane w świecie audiofilów, elektroników i muzyków.

Jako, że nie umiem grać ani nie znam się na technikaliach
elektrotechnicznych zajmę się lampami.

Teza:

Lampy są fajne

Antyteza:

Ale się zużywają i trzeba je wymieniać

Synteza:

Jak dostałem swojego Bassmana, to lampy mocy były wyjęte i zapakowane
osobno. Rozpakowałem je i zacząłem zastanawiać jak to się zakłada, żeby
nie zepsuć. Tam są jakieś na nich nóżki metalowe i plastikowy bolec z
wypustką, no i niby idealnie pasują do tych dziurek co są w ceramicznej
podstawce we wzmacniaczu. Włożyłem jedną lampę – pasuje. No to
włożyłem pozostałe. Nie rozbiłem żadnej. Ale, że nie mam paki w domu, to
nie mogłem wzmacniacza włączyć i sprawdzić, bo lampowy bez obciążenia
można uszkodzić. Siadłem więc przed guglem i zacząłem tułaczkę
internetową w poszukiwaniu wiedzy na temat wymiany lamp, bo może coś jednak
źle zrobiłem. I niestety był to zły pomysł.

Otóż opinii na temat zakładania nowych lamp jest dużo, i kłócą się
ludzie i wyzywają na forach i różnych stronach okrutnie. Chodzi o lampy
mocy, bo te na preampie nie stwarzają problemu (teoretycznie).

Zasadniczo powinno się wziąć lampkę w łapkę i wepchnąć na jej miejsce,
aż do oporu, i tyle. Oczywiście zachowując rozsądek i rozwagę w
przykładaniu siły. Aaaaaaaale! Jak to?! Brudnymi łapami wtykać do dziury
ten obły, delikatny przedmiot?! Feeeeeee.

Jak to robią w klinice in vitro

Panowie od audiofilskiego high-endu przed zakładaniem lamp czyszczą je
specjalnym płynem (podejrzewam, że spirytusem, który potem spożywają w
ekstensywnych ilościach, żeby utulić w sobie żal, że nie mają pułapki
basowej oraz odpowiednio wytłumionego gniazdka sieciowego). Następnie
wyczyszczoną lampę ujmują dłonią przyobleczoną w specjalną rękawiczkę
i delikatnym, płynnym ruchem umieszczają na jej miejscu pracy.

Dlaczegóż tak robią, dlaczegóż? Otóż ich zdaniem jakiekolwiek
zanieczyszczenie, tłuszcz z palców, cokolwiek, zostaje na lampie i tworzy
„hot spot” – miejsce w którym odłożona substancja osłabia szkło w
trakcie użytkowania, które w efekcie w tym właśnie miejscu po jakimś
czasie pęka.

Jak to robią w zawodówce

Inni panowie zasadniczo postępują podobnie, choć może nie koniecznie aż
tak sterylnie. Używają czystej bawełnianej szmatki do zakładania i
przecierania lamp. A potem dmuchają w nie nosy. Znaczy się w szmateczki, nie
w lampy.

Jak to robią w drewutni

Kupujemy kurczaka z rożna, wpieprzamy go szybciutko gołymi rencyma,
następnie bieremy lampion w łapy i ftykamy w dziure. Włanczamy wzmacniacz i
siepiemy po strunach. Plotka głosie, że sekretem szybkiej gry Jaco Pastoriusa
krył się w jego usmarowanych dla lepszego poślizgu tłuszczem palcach.
Plotkę zdementował jego techniczny, mówiąc, że być może zdarzyło się
Jaco wystąpić zaraz po zjedzeniu kurczaka. Nie wiem czy w jego biografii nie
ma przypadkiem o tym krótkiego ustępu.

Sonda uliczna

Następnego dnia rozmawiałem z panem, który coś tam wie o lampach,
zwłaszcza w starych radiach. Powiedział, że faktycznie nie zaszkodzi
przetrzeć lampy denaturatem, że rzeczywiście tłuszcz na szkle może je
osłabić. Ale z drugiej strony – czy wkręcamy wyczyszczone 100 watowe
żarówki w rękawiczkach? Nie. A nagrzewają się one okrutnie, tak, że nie
da się ich gołymi rękami wykręcić. I co, pękają? Nie. A jedna lampa w
moim wzmacniaczu ma jakieś 30 wat. I aż tak bardzo się nie nagrzewa,
sprawdzałem. I podejrzewam, że jest precyzyjniej i z lepszych materiałów
wykonana niż żarówka. Więc o co chodzi?

Tak więc w efekcie wyjąłem te moje lampy, przetarłem je szmatką,
włożyłem do wzmacniacza raz jeszcze, trzymając przez szmatkę. I jest git.
I to jest rada pierwsza. Nie trzeba przesadzać z radykalizmem higienicznym.
Rada druga jest taka – cokolwiek z lampą robisz, rób to kiedy lampa jest
zimna. Nie, nie chodzi o to, że się można oparzyć, pewnie można, ale nie
bardzo. Po prostu nagrzane wnętrzności lampy nie przepadają za drganiami, bo
skracają one ich żywot. I to właściwie tyle. Na ustawianiu biasu się nie
znam. Może kiedyś.

Oczywiście są mądrzejsi i pewnie wiedzą lepiej.

P.S. A kawa w Starbucksie jest ohydna

Podziel się swoją opinią

12 komentarzy

  1. Jednak skłaniam się ku opcji wkładania/wykładania/dotykania w ogóle lamp
    przez ścierkę bądź rękawiczkę, by w razie rozbicia nie pociąć sobie
    dłoni. Niektóre mają cienkie szkło i nie trudno o wypadek. Poza tym
    wypalone linie papilarne i inne brudy brzydko wyglądają na tych
    świecidełkach.

  2. I tak też robię, przez szmateczkę. Ale jedna lampa nieopatrznie została
    pomacana, i jak na razie nie widzę, żeby jej to na złe wyszło.

  3. @sledz: Poza tym wypalone linie papilarne i inne brudy brzydko wyglądają na tych świecidełkach.

    Rozwiązanie jest proste jak linijka:

    Zostań sławny, wtedy fani będą się zabijać o lampę z wypalonym odciskiem
    Twojego palca. 😀

  4. Lamp dotykałem tysiące. Wymieniałem, konfigurowałem, tłukłem i
    przekładałem. Często były oblepione kurzem, tłuszczem, syfem, muchami,
    pajęczynami a nawet igliwiem od choinki. Pracowały w telewizorach, radiach,
    gramofonach, wzmacniaczach radiowęzłowych i gitarowych. I nigdy nie miały na
    nie wpływu odciski moich palców. Nie przesadzajmy. To nie są żarówki
    halogenowe, na których odciski palców się topią.

  5. @KrzysztofK: Lamp dotykałem tysiące. Wymieniałem, konfigurowałem, tłukłem i przekładałem. Często były oblepione kurzem, tłuszczem, syfem, muchami, pajęczynami a nawet igliwiem od choinki. Pracowały w telewizorach, radiach, gramofonach, wzmacniaczach radiowęzłowych i gitarowych. I nigdy nie miały na nie wpływu odciski moich palców. Nie przesadzajmy. To nie są żarówki halogenowe, na których odciski palców się topią.

    Dokładnie, też mi się tak wydaje, co tez napisałem. A ze szmateczką to
    tak, bo ja wiem, może dlatego, że jedna lampa to 100zł i szkoda 🙂

    A co myślisz o tym, żeby nie ruszać ciepłych lamp, dać im wystygnąć? Czy
    to też mit?

  6. Jak najbardziej prawda. Należy poczekać chwilkę aby ostygły do powiedzmy
    pokojowej temperatury.(no może trochę powyżej)

    P.S.

    Jednego tylko nie wolno robić. Nigdy nie prostujcie wygiętych nóżek. Nawet
    wtedy kiedy producent strzelił fuszerę i ciężko włożyć je do gniazda. w
    90% skończy się to zniszczeniem lampki. Czasami można się pobawić dwoma
    pęsetkami ale…. bardzo, bardzo ostrożnie.

  7. Z kurczakiem u Jaco to ponoć było tak że zjadł takowego i zaczął
    jammować mając tłuste palce, tak fajnie mu zagrało że zrobił z tego
    utworek. Jaki? Oczywiście The Chicken 🙂

  8. @gregOOs: Z kurczakiem u Jaco to ponoć było tak że zjadł takowego i zaczął jammować mając tłuste palce, tak fajnie mu zagrało że zrobił z tego utworek. Jaki? Oczywiście The Chicken 🙂

    Heh, tak swoją drogą nie mogę nie zamieścić czegoś, czego na basoofce nie
    znalazłem, a to dziwne. Bass of Doom, w którego odzyskaniu pomógł pan z
    Metaliki

  9. eeeee. Ja myślałem że gość zamieści jak gra Chickena:P

    mój gitarzysta do Fender Showmana z 80 roku sam wsadził lampy bez żadnego
    parowania czy coś i śmiga przecudownie

  10. @flaj:
    Jak to robią w klinice in vitro

    Panowie od audiofilskiego high-endu przed zakładaniem lamp czyszczą je specjalnym płynem (podejrzewam, że spirytusem, który potem spożywają w ekstensywnych ilościach, żeby utulić w sobie żal, że nie mają pułapki basowej oraz odpowiednio wytłumionego gniazdka sieciowego). Następnie wyczyszczoną lampę ujmują dłonią przyobleczoną w specjalną rękawiczkę i delikatnym, płynnym ruchem umieszczają na jej miejscu pracy.
    Dlaczegóż tak robią, dlaczegóż? Otóż ich zdaniem jakiekolwiek zanieczyszczenie, tłuszcz z palców, cokolwiek, zostaje na lampie i tworzy „hot spot” – miejsce w którym odłożona substancja osłabia szkło w trakcie użytkowania, które w efekcie w tym właśnie miejscu po jakimś czasie pęka.

    A ci panowie z kliniki to powinni jeszcze powiedzieć o:

    – złotych bezpiecznikach – poprawa dźwięku niewiarygodna

    – drewnianych gałkach z wkładką z brązu na potencjometry – poprawa
    dynamiki

    – maść na tranzystory (to dla tych co nie maha lampiaków) – powoduje lampowe
    brzmienie

    – demagnetyzator kabli kolumnowych – już nie pamiętam co to daje.

    Itp. Itp.

  11. @kububasek: mój gitarzysta do Fender Showmana z 80 roku sam wsadził lampy bez żadnego parowania czy coś i śmiga przecudownie

    Tak, z tym nie ma problemu (podobno), tylko, że dla niesparowanych lamp
    ciężej ustawić bias (podobno)

Możliwość komentowania została wyłączona.