Ostatnio zaintrygował mnie znajomy gitarzysta swoją wypowiedzią która
skłoniła mnie do rozmyślań na temat basistów:
Po co oni? Co oferują? Czy są niezastąpieni? Czy można się bez nich
obejść? Tylko przeszkadzają gitarzystom? Są swoista podstawą? Czy muszą
być tylko cieniem na scenie?
Otóż kilka dni temu mój znajomy przyniósł w nutach rozpisany jakiś
utwór(słaba pamięć, w każdym bądź razie był on na organy) z chęcią
rozpisania go na dwie gitary elektryczne i bas. Mi jako aktualnie bez
zespołowemu basiście (zamiast się męczyć wolałem odejść.) pomysł się
spodobał. Oczywiście już wyobrażałem sobie całodniowe „sesje”
nagraniowe u kumpla w domu (inaczej mówiąc-kilku dniowa impreza) razem z
automatem perkusyjnym, jego „mhroczną” gitarą i moim świecącym się jak
psu jajca basem. Ale co usłyszałem? „To jest trudny utwór, trzeba grac
równiutko”. Powiedziałem, że wie jak gram i ,że dam radę. I tu zaczął
się problem. Znajomy stwierdził, że on lubi grac na basie i sam go nagra.
Powiedziałem mu, że mi lepiej idzie (bo chyba basistą nawet jestem) i ,że
on nie ma feelingu. Więc począł się bronić, że gram palcami a on
potrzebuje klarownego basu(palcami tez gra się bardzo przejrzyście). Ale nic
nie powiedziałem-niech się bawi sam.
I tu doszedłem do ciekawych wniosków. Teraz wszystko jest tak rozwinięte,
że płytę można nagrać w domu. Taki gitarzysta bas nagrać może na swoim
elektryku a perkusje we FP np. Ale od czego jest wtedy basista? Żeby po prostu
był, bo na koncercie gitarzysta nie zagra na gitarze i basie naraz? Dla
swoistej tradycji? Wiadome jest, że gitarzysta raczej nie wyciora
naddzwiękowych szybkości kciukiem ani nie przywali tappingiem(paluszki za
słabe?:>)Ale utwory grane palcami gitarzysta zagra,kostka bo kostka i bez
feelingu ale to się nie liczy.;) Basiści zawsze byli odsuwani na bok przez
gitarzystów(bo basiści wyrywają d*py a guitarmeni nie;P)czego przykładem
jest pewne zdjęcie w galerii basófki, basista powinien według nich grac
prymami a solówka czy popis nie powinien mieć miejsca. Walczyć musimy w
większości zespołów o jakieś miejsce w kawałku dla siebie(mówię tu o
tych pierwszych zespołach, nie o bandach poważnych typu Normalsi)a przecież
to basista trzyma wszystko w kupie i nadaje temu charakter.
Podsumowując:
Życie basisty w zespole młodzieżowym jest trudne w 90% przypadków. Albo
gitarzysta ma za wielkie ego albo akustyk jest gejem i nie daje basu w
odsłuchy. Kiedy ktoś zaczyna się uczyć i jest dumny że czegoś się
nauczył (np. przychodzi dumny bo nauczył się grać wstawkę przed N.I.B
sabbathów) a gitarzysta na to-„Phi!Tez ci to zagram.”, „Ja bym to
zagrał lepiej” , „Ucz się to może kiedyś będziesz lepszy ode mnie”.
A potem dochodzimy do wniosku, że mamy to w d*pie-zaczynamy grac z ludźmi
którzy wiedzą o co chodzi („tak, to normalne, że bas ma takie grube
struny”) i wiemy, że to my z perkusją jesteśmy podstawą.
A gitarzysta nadal ma duże ego i nadal nagrywa bas sam.;)
u mnie w zespole jest w porządku: jedna gitara, bas, perkusja i wokal, nie ma
problemu, w niektórych numerach rola basu jest prawie że równorzędna z
gitarą. Często układam coś z gitarzystą czy perkusistą więc nie ma
gadania, że bas jest niepotrzebny czy inne takie tam. A co do młodych
gitarzystów o zbyt wysokim mniemaniu o sobie, to powiem tyle, ze jeszcze chyba
tak na prawdę nie dorośli do grania. Bo nie chodzi przecież o to, by
pokazać co się potrafi, tylko zagrać z resztą zespołu tak, żeby to
brzmiało i wszystko było na swoim miejscu 😉
SigurR- igzakli 😉
|Albo ja mam cholernie dużo szczęścia, albo jestem taki zajebisty, albo wy
jesteście ciency, ponieważ ja gram w 2 kapelach grających melodic death
metal i w obuch gram sobie rożne wstawki, czasem jakieś krótkie solo walne
podczas kawalka i nikt mnie się nie czepia, nawet jeden gitarmen mówił że
nie zle gram(nie to zebym się chwali czy coś, ja dobrze wiem z czym mam jeszcze
problemy i co muszę poprawic aby grac w pełni czysto). To mi się czasem
wydaje ze jak mnie raz nie będzie na próbie to oni nawet nie zauważą, a jak
mnie nie było to odwolali próbę wiec… Nie rozumiem was…. może po prostu
zacznijcie grać, a nie płakać 🙂
Widocznie masz cienką kapele 😛 😛 😛 😀 JOKE 😀 😀 😀 Jeśli chodzi o mnie to
” Szanuj guitarmena, a on będzie szanować Ciebie” 🙂
———————————————————–
The world I love
The tears I drop
To be part of
The wave cant stop
Ever wonder if its all for you
hehe ja tam jako basista w zespole reggae jestem niezastapiony;)
tak by się wydawało no nie?
a prawda jest taka że zakończyłem kiedyś współpracę z zespołem jak mi
gitarzysta zaczął mówić co i jak mam grać.
inna sprawa że gościu tak cholernie władczy, że nikt z nim nie mógł
wytrzymać ale cuż;)
no cuż 🙂
korzystanie ze slownika nie boli ; D serio.
A tak na temat…
Granie w zespole ma sprawiac przyjemnosc. Albo się dogadujemy i wszytsko jest
ok albo grzecznie (lub mniej grzecznie) dziekujemy za wspolprace i gramy z
ludzmi, z ktorymi to będzie sprawiac przyjemnosc.
Nic na sile.
nie kategoryzowałbym, że gitarzyści jako tacy są zakompleksieni itd. Do
pewnego momentu na mojej muzycznej drodze też spotykałem różnych ludzi –
czasem gitarzystów, czasem perkusistów, basistów czy wokalistów – którzy
mieli ze sobą jakiś problem i szerzyli zdanie, że to ich instrument jest
najważniejszy etc… szkoda słów.
Od pewnego etapu jednak już się tego zjawiska nie spotyka – życie weryfikuje
takich. Nigdy niczego nie osiągnie zespół rockowy, którego niepodzielnym
liderem jest gościu bedący zdania, że pozostali są w gruncie rzeczy
niepotrzebni, to co robią jest banalne itd. Taki ktoś po prostu nie zna się
na muzyce i niczego nie zdziała. Więc wyżej na drabince muzycznej kariery
nie ma już takich.
Od dobrych gitarzystów nie słyszałem nigdy, że bas jest banalny,
łatwiejszy. Słyszałem za to, że to ja jestem za cienki – i była to wtedy
akurat prawda.
A co do możliwości nagrania różnych rzeczy na kompie itd – starajmy się
grać na tyle dobrze, by być niezastąpionymi dla znajomych muzyków i żeby
nie byli w stanie osiągnąć równie dobrych rezultatów przez software.
o kur… ech nawet mozzila tego nie podkreśliła…
sernik, każdy popelnia bledy ; )
Ale ten mnie uderzyl po oczach 🙂
czuje się rozgrzeszony
a tak żeby nie odbiegać od tematu to znam również paru
bardzo fajnych gitarzystów, złych perkusistów dobrych perkusistów, złych
wokalistów, beznadziejnych wokalistów… czyli jak widać nie można
generalizować…
Tak. ALe opisałem takiego gitarzystę akurat.:)
A mnie się tacy gitarzysci kojarza z 7 latkami co graja w pilke nozna. Mysla ze
na bramke (bas) idzie z nich najgorszy a prawda jest taka ze żeby być dobrym na
tej pozycji trza najwiecej umiec w teamie:P I potem sraja ze zdziwienia jak się
okaze ze gdyby nie ow koles cala gra była by do d*py i bez sensu.
hehe trafne porownanie… ale tyczy się wlasciwie tylko osob , które o muzyce nie
maja pojecia… graja ze 3 miesiace do roku jadac po tabulaturach i uwazaja się
za swietnych bo potrafia lapac akordy 😀 a bas ma 4str i jest prosty 😛
To już wiem czemu bylem bramkarzem zawsze :F
I dlaczego wygrywalismy mecze. ;]
🙂 Dobre porownanie.
Podsumowując, wniosek jest jeden, basisici to najlepsi instrumentaliści na
świecie,
bez nich nie było by w ogóle muzyki, a najgorsza zaraza to:
[*] spedaleni gitarzyści, [*]narcystyczni wokale [*] schujali pałkerzy
Igzakli
Znam fajnego pałkera, najpierw się zgodził na grę w zespole, wiedząc, co
za muzę ma grać i znając konkretne utwory, a później marudził na każdy
kawałek i oznajmiał, że nie chce go grać:D Spalić zgnieść, jak to
śpiewał Grzesiu w Turbo:)
BTW, szukam perkusisty:D
Kiedyś (w przeciągu miesiąca od zakupu pierwszego basu) próbowałem sobie z
gitarzystą, który, chcąc grać muzę ala Korn, w ramach porad, jak mam
grać, pokazał mi jak kostkować:D Poza tym jest on lujem:D
Z kolei gitarzyści z którymi teraz gram to przykładne przykłady(:D)
skromności, pracowitości, dialogowej, pełnej zrozumienia postawy i w ogóle
profesjonalizmu. Grać z nimi to czysta przyjemność. Mam nadzieję, że
myślą o mnie to samo:)
Co do władczych gitaruli:
Nie mam nic przeciwko władczej postawie lidera zespołu, jeśli nie
dopiernicza się bez sensu. Trzeba być czasem twardym, żeby indywidualne
zapędy, głupie pomysły i olewactwo nie położyły kompozycji, albo w ogóle
kapeli. Ten lider jednak musi znać się i/lub być głównym kompozytorem, nie
samozwańcem, by to się sprawdzało. Znam kapelę, gdzie koleś, który
komponuje 90% materiału przeżył prawdziwe katusze, gdy jego kapela, poza
wokalistką (czyli basista też!), ciągle mu się dopierniczali do utworu, nie
znając nawet całości kompozycji (była prezentowana linia gitarowa, na dobry
początek). Byli ogólnie chamscy i niedialogowi, nie szło już tam pracować.
Taki basista czepił się na przykład tego, że >on< nie wie "jaka tu ma
być linia wokalna”, w związku z czym kawałek >jest< do bani. Jako że
byłem gościem na tej próbie, tak po tym tekście pojechałem po tym gościu,
jak i całej niemal sali, że resztę próby siedzieli cicho i słuchali co
mówi kompozytor, rozumiejąc aluzję, że lepiej mądrze milczeć, niż
głupio gadać, a jak już to się pytać, a nie od razu robić sajgon.
Swoją drogą, basista tych kolesi kładzie im potwornie brzmienie, od razu
widać po nich jaki bas jest ważny.
ps: ja też zawsze byłem bramkarzem:D
Thrash Till Death!
Buldozerbass Jest i druga strona. Są gitarzysci z ktorymi idzie się dogadac,
ale napotykają ochydnych basistów.:)
Znam zespół gdzie to gitarzysta kompunuje (muzyka i teksty) ale strzela
straszne „fochy” i trudno się z nim czasem gra. A kawałki robi dobre.
A ja jestem w moim zespole i basistą i wokalistą i kompozytorem i
menadżerem:D A i oczywiście liderem też jestem. Z tym że ostatnio moi
gitarzysci zaczęli odwalać popę. Usłyszałem od nich rzeczy w stylu:”że
oni tacy zawsze byli”, albo że „My po prostu jesteśmy tacy chamscy” WIęc
zrobiłem krótki test. Powiedziałem im tak:”Macie na jedną próbę władzę
absolutną. Możecie rozkazywać, mówić który kawałek gramy, albo nie robic
nic”. Próba oczywiście była z tych gorszych, a ja wyszedłem na
prowokatoraxddddddd. No ale przynajmniej teraz już wiedzą jak to jest i są
lekko milsi… Aczkolwiek myślę nad tym jak ich znowu utemperować:D
a ja myślałem ze gra się ze sobą dlatego ze się lubi ;p
Na początku tak, a potem okazuje się, że panowie (lub panie) z którymi
gramy mają swoje wady.:)
Na szczęście jest dużo więcej przypadków gdzie cały zespół się
dogaduje i jest wtedy tak zwany „git”.
Na początku bywa bardzo miło, pięknie itepe, bo ludzie np jeszcze się
dobrze nie znają i dopiero z czasem wychodzą pewne ich wady. Dlatego wydaje
mi się, że najważniejsze jest to, by starać się dogadać i dla dobra
zespołu iść na kompromis. Jak powiedział mój znajomy gitarzysta, mający
już spore doświadczenie w graniu zespołowym: „Tylko się nie kłóćcie..”.
Gość chyba coś wie na ten temat, bo jego zespół już niezliczoną ilość
razy się rozpadał, zawieszał działalność etc. właśnie dlatego, że
ciągle się kłócili. A wielka szkoda, bo przez to za wiele w swojej już
długoletniej działalności nie osiągnęli, chociaż grają na prawdę
świetną muzykę.
Ja za to mam inną sytuację. Dwóch liderów (ja i 1szy gitarzysta, jak w
Bitelsach normalnie, chociaż nie tam Harrison był solowy :D) i żadnych
kłótni nie ma. Wystarczy się podzielić obowiązkami i wszystko gra 😉 A
drugi gitarnik może i nie gra za dobrze ale robi niezłe tosty :p
Któżto jeśli wolno wiedzieć kolego Bolku? Resistors? 🙂
Ja znam jednego gitarzystę, który ma się za lepszego muzyka… to mój brat
;D
Ale gra się fajnie i kolo potrafi nieźle grać jak na rok praktyki gitarowej
(Ja na basie gram parę miechów zaledwie, wcześniej na klasyku).
Ludzie ja wiem jedno, groova w sercduchu się nie da wycwiczyc jak akordów czy
skal i ktoś (gitarzysta) kto se powie że nagra bas sam to zagra tak samo jak
drewnialdinho na boisku do piłki nożnej. Ja każdy kiedyś słyszał
najprostszy bas może być o wiele lepszy od skomplikowanego slalomu po gryfie o
ile masz czucie i jestes basista bo kochasz bas a nie grasz żeby twoje nazwiso
figurowało w każdej rubryce na okładce płyty (od tak żęby pokazac jaki
jesteś zaje…fajny)
Miałem podobna sytuacje z giatzrystą, ale udało się powrocic do normy 😀