Porozmawiajmy o tym o czym się nie dyskutuje

W świecie muzyki i instrumentów opinie są tak różne jak gusta - coś, co dla jednej osoby jest idealne, dla innej może być zupełnie nieodpowiednie. Autor dzieli się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami na temat różnorodności w instrumentach, elektronice i sprzęcie.

Gusta i wyjątki od reguły…

Pisałem dziś z człowiekiem, który poniekąd sądził, że tylko jego zdanie
jest słuszne i tylko on ma rację… Oto moje płytkie i może czasem
głębsze przemyślenia połączone z częścią maila który do niego
napisałem:

Uważam, że konstrukcja Neck Thru Body(gryf przez korpus), jest rewelacyjnym
rozwiązaniem. Po za plusami które Ty wymieniłeś jest jeszcze duża zaleta:
o wiele dłuższy sustain i lepsze przenoszenie drgań, a co za tym idzie
lepsze przeniesienie charakterystyki brzmienia drewna. Ale jest jedno ale…
Zdarzyło mi się ogrywać basy bolt-on które brzmiały lepiej od wielu ntb…
Nie ma raczej reguły na to, choć wiele basów ntb brzmi lepiej od
bolt-on.

Grałem na wielu basach, chyba na każdej dostępnej firmie w naszym kraju i
nie znalazłem nic równie leżącego mi w dłoni jak mój ibanez… Ale każdy
ma swoje preferencje i każdy ma je inne 🙂 Tym samym nie znaczy to, że jak mi
się gra na nim idealnie to Tobie czy komuś innemu też będzie się tak
grało… Nie znaczy to też, że kiedyś nie nadejdzie dzień w którym ja nie
znajdę czegoś co mi jeszcze bardziej podejdzie…

Co do aktywnej elektroniki to też się nie mogę zgodzić, że jest ona
jedynym słusznym rozwiązaniem w basie. Są basy z pasywną elektrownią,
które biją na głowę brzmieniem wiele aktywnych. Chociażby wiele Fnderów,
Rickenbacker itd…

W świecie basów i preferencji brzmieniowych, manualnych i technicznych – jest
tyle zdań ilu basistów. A co więcej – każdy ma rację. Każdy ma swój
gust! 🙂 Jak dla mnie nie istnieje coś takiego, że to brzmienie jest lepsze
od tamtego – ponieważ dwa brzmienia będą się różnić, a jednej osobie
spodoba się jedno a drugiej inne. Nie ma na to reguły, chociaż są złote
środki takie właśnie jak MusicMan, Fodera, Sadowsky czy inne instrumenty
które chyba zawsze trzymają poziom co nie znaczy, że każdemu podejdą.
Grałem w życiu na wielu różnych basach i wiem np. że dwa identyczne modele
Fendera stojące obok siebie potrafią zabrzmieć i leżeć w dłoni zupełnie
różnie. A co dopiero

lutnicze basy. Toż to wielka loteria…

Nie ma o co się spierać. Jednemu podobają się blondynki, drugiemu rude

i co – byś się kłócił z nimi bo Tobie np. podobają się brunetki? To

są gusta. O tym można pogadać, powymieniać się doświadczeniem i

przekonaniami, ale nie można się o to bić, kłócić czy też spierać.

Co więcej – nie można narzucać swojego zdania. Można doradzić,
zasugerować, opisać swoje doznania… A najważniejsze w tym wszystkim jest
to, aby samemu się nie ograniczać. Bez sensu jest pisanie tekstów w stylu „w
dobrym basie musi być aktywna elektronika”, czy też „tylko basy ntb mogą
zabrzmieć dobrze”…

Jestem pewny, że w swym życiu zagrasz nieraz na zajebistym, świetnym basie
z… przykręcanym gryfem. Nie możesz się zamykać w poglądzie iż

wszystkie basy z gryfem przez korpus, czy też z gryfem wklejanym są „cacy”,
a

wszystkie z gryfem przykręcanym śrubami są „be”. Znajdziesz basy ntb, które
będą do d*py. Znajdziesz też basy bolt-on które będą świetne i
odwrotnie… Nie ma co zamykać się w szufladkowaniu itp.

Powiem Ci więcej. Grałem na wielu basówkach za 600zł, za 800zł, a
nawet

za 400zł… Wśród nich zdarzają się perełki które biją na łep

niejeden bas za 3000zł! Trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda.
Niekiedy

płaci się za logo i za wygląd, a dostaje się jedną wielką kupę…
Takie

sytuacje to oczywiście bardzo rzadkie wyjątki od reguły, ale jednak
takie

wyjątki się zdarzają… Podkreślam – BARDZO RZADKO! Zdarzają się też
sytuacje w których bas za 10k zł nie oferuje nic więcej niźli inny o wiele
tańszy bas dajmy na to za 3k zł. Chociażby właśnie Sadowsky moim zdaniem
robi basy o wiele za drogie jak na ich możliwości…

Analogicznie jest ze sprzętem nagłaśniającym. Ja bardzo nie lubiłem
sprzętu Hartke i wszystkim odradzałem. Ostatnio jednak zdarzyło mi się
zagrać na stacku Hartke, który zagadał przecudnie i przefajnie. Moja
dotychczasowa opinia lekko się podburzyła. Choć dalej nie mam zaufania do
tej firmy, między innymi dla tego że graty Hartke są bardzo awaryjne, i
brzmią w większości przypadków dennie – według mnie! To moje zdanie. Tobie
może się to brzmienie spodobać…

Kolejna analogia to basy „firmy” SkyWay. Swego czasu miałem możliwość
ogrywania wielu egzemplarzy tych pseudobasów i miałem słuszne o nich zdanie,
że do niczego się one nie nadają poza rozpaleniem nimi ogniska, ewentualnie
efektowną ich rozwałką na scenie… Jednak któregoś dnia zagrałem na
jakimś starym SkyWayu, chyba z początków produkcji tych badziewi, który mi
zabrzmiał, był wygodny i dalece w przód odbiegał od innych, pozostałych
egzemplarzy tej pseudofirmy, które dane mi było macać. Kupiłem ten bas. Mam
go do dziś. Jestem z niego zadowolony, służy mi jako zastępczy bas. Nie
grałem na drugim takim SkyWayu. No może jeszcze jeden dawał lekko rade.
Pozostałe które macałem nie nadawały się do nauki, były niegrywalne – do
bani – zwykłe buble, a nie basy. To oznacza, że nawet gównianej firmie może
coś się zżadka udać. Wniosek – są wyjątki od reguły! Dla ciekawych – oto
osobny topic o tym SkyWayu moim udanym:
https://basoofka.net/forum/probka-dzwieku-mojego-nowego-nabytku-i-zagadka-d/

Analogicznie jest ze strunami, wzmakami, głośnikami, efektami, samochodami,
muzyką, jedzeniem, książkami, filmami, i c*uj wie z czym jeszcze… Wszystko
co może się podobać lub nie podobać podlega tym samym zasadzie, że jaka
kolwiek opinia jest w dużej mierze nie obiektywna…

W sumie to chyba nie potrzebnie to wszystko piszę, o tych gustach, bo każdy
kto logicznie potrafi myśleć – to także potrafi do większości wniosków do
których ja doszedłem dojść. Chyba…

Wnioski:

* Dyskutujmy o gustach, ale ich nie narzucajmy.

* Nigdy nie bądźmy do końca pewni swego.

* Nie sugerujmy się do końca opiniią innych.

* Cena nie zawsze miarą jakości jest.

* Zdanie i poglądy można zczasem zmienić.

* Ograjmy instrument/nagłośnienie/efekt osobiście przed jego kupnem…
ZAWSZE!

* Okazje i rzeczy prawie niemożliwe się zdarzają! Uważajmy więc na takie,
a zarazem wystrzegajmy się okazji które tylko na nie wyglądają!

Parafrazując Kazika:

„Pozory często mylą! Ludzie przed byle gównem czoła chylą!”

Bądźcie czujni!!

Zapraszam do dyskusji i wymiany poglądów na temat gustów 🙂

pozdrawiam.

Podziel się swoją opinią

89 komentarzy

  1. Żaden bas za 400zł nie może bić na łep basu za 3000 🙂 Mówię ZUPEŁNIE
    obiektywnie

  2. Ogólnie to prawdę rzeczesz drogi Kolego Ibanezbassie, ale ja bym częściej
    słownika ortograficznego na Twoim miejscu używał :D. Przy czym stwierdzenie,
    że wiele basów za 400zł bije niektóre za 3000 uważam za kompletnie
    wyssane z palca, no chyba, że jesteś w stanie przedstawić mi jakiś rzeczowy
    przykład :).

  3. Sierżancie… MPB…

    Może 400 to lekka przesada, ale za 600-800 jest możliwe znaleźć lepszy bas
    od basu za 2-3k zł… Chociażby to co robi Fender w mexyku nieraz mnie
    przeraziło. Nie jeden używany Cort, czy też nawet lepszy Squier przebije
    tego Fender jakością, manualnie i brzmieniowo… Chodziło mi o żadkie
    przypadki, ale takie które jednak się zdarzają… Chodzi o to, żeby się nie
    ograniczać i nie zaślepiać, tylko rozejrzeć i pomacać, po czym samemu
    dojść do pewnych wniosków….

    A jestem skłonny domniemać, że nie raz ktoś kupił za 400zł okazyjnie
    jakiś używany bas który był w rzeczywistości o wiele więcej wart…

    Jestem skłonny też sądzić, że żadko, ale zdarzają się basy za 2-3k zł,
    które są tandetą z naklejonym logiem „dobrej firmy”

    😉

  4. Miałem w łapie Jazzbassa Perza, którego pogonił za kilkaset złotych, a
    który w mojej ocenie brzmiał bardzo dobrze, gdybym miał oceniać tą miarą,
    to mniej jak dwa, dwa i pół raza tyle, za ile go puścił Perz, to bym nie
    sprzedał. Ale właśnie – do wioseł za 1500-2000 to ma start, natomiast
    jeżeli ktoś sobie sprawi gównianą gitarę za 3000, no to wiecie ;D

  5. Słyszałem kiedyś taką opiniię, że od 4000zł zaczynają się profesjonalne
    basy. Bzdura. I to podwójna, biorąc pod uwagę to, że kiedy bas jest
    profesjonalny, a nie jest? Natomiast prawdą jest to, że nigdy nie grałem na
    basie za 4000zł i więcej, który by jednak nie brzmiał. Takie dziwne, ale
    wydaje mi się prawdziwe.

    Kiedyś grałem na Fenderze Deluxe American Wuj Wie Co, za jakieś 14000zł.
    Zupełne przegięcie – o jakieś 10000zł. Nie było się oczywiście do czego
    przyczepić, ale jak brałem to wiosło, to myślałem „ooo zaraz dostanę
    orgazmu, czy coś”. Po podłączeniu i ograniu go na wszystkie sposoby,
    stwierdziłem tylko „całkiem wygodny”.

  6. Czytam opinie kolegów i myślę, że należy odzielić przpłacanie za markę
    od gustu.

  7. co do tych basów za 600 które są lepsze od tych za 3k to prawda jest jedna –
    cena zazwyczaj mija się z realną wartością:)

    apropos – ceny basów w Polsce są ogólnie tak jak w piosence Prodigy… (out
    of space)

  8. @heracless: Czytam opinie kolegów i myślę, że należy odzielić przpłacanie za markę od gustu.

    Zgadzam się w 100 %.

    @Szergiel: Kiedyś grałem na Fenderze Deluxe American Wuj Wie Co, za jakieś 14000zł. Zupełne przegięcie – o jakieś 10000zł. Nie było się oczywiście do czego przyczepić, ale jak brałem to wiosło, to myślałem „ooo zaraz dostanę orgazmu, czy coś”. Po podłączeniu i ograniu go na wszystkie sposoby, stwierdziłem tylko „całkiem wygodny”.

    A kogoś mogła ta gitara właśnie doprowadzić do orgazmu 🙂

    W miarę obiektywnie można ocenic chyba poziom wykonania gitary, chociaż też
    nie do końca (np. gryf dla kogoś jest ok, dla kogoś innego za szeroki). To
    ile ktoś da za daną gitarę też jest moim zdaniem kwestią dość
    indywidualną. A co do tematu, to o gustach powinno się dyskutować, bo jak się
    każdy z każdym będzie zgadzał to nudno się zrobi 😉

  9. @Nikki_Sixx:

    @heracless: Czytam opinie kolegów i myślę, że należy odzielić przpłacanie za markę od gustu.

    Zgadzam się w 100 %.

    (…)

    W miarę obiektywnie można ocenic chyba poziom wykonania gitary, chociaż też nie do końca (np. gryf dla kogoś jest ok, dla kogoś innego za szeroki)

    Powiedział, co wiedział. Od kiedy szerokość gryfu jest kwestią jakości
    wykonania? Należy pominąć (brak) umiejętności lutnika, bo nie o tym mowa
    🙂

  10. Sorry Ibanezbass , ale Twoj post jest trochę chaotyczny ale masz dużo racji.
    Cala sytuacja na tzw. „rynku” basowym jest o wiele bardziej skomplikowana niż
    Ci się wydaje. Np Sadowsky w ogóle nie robi basów … On je tylko sklada z
    czesci , , które robia inni. Inny przyklad , caly Endorsing to kupa gowna. Slash
    gra na Gibsonie , , który Gibsonem nie jest bo zrobil go niezalezny (nie
    gibsonowy) lutnik na zlecenie Gibsona. Firma Gibson ciagnie teraz szmalceson z
    seryjnych maszynowo robionych pauli sygnowanych Slashowym podpisem.

    Slash ciagnie szmal od Gibsona. Mlodziaki napalaja się na na te wiosła jako
    oryginalne.

    Yamaha nie robi sama calkowicie basów z wyzszej polki bo robi je za nia Warmoth
    , itd itd. Nawet Carl Thompson nie robi sam wszystkich wiosel bo wiekszosc
    basów dla niego struga lutnik o nazwisku Ron Blake. Nie chce mi się wymieniac
    wszystkich przekretow , o których wiem bo zajelo by to polowe Basoofki.A pewnie
    nie wiem wiele….

    Aktywna elektronika jest aktywnej elektronice nie rowna wiec uogolnianie pasyw
    – aktyw nie ma sensu bo trzeba wiedziec jaki pasyw do jakiego aktywa (chodzi o
    porownywanie)…..

    Zebyscie się nie zdziwili jakie wiosła produkuje się w fabryce gdzie buduja Sky
    Waye…

    Reasumujac , cena nie jest ZADNYM wykladnikiem jeśli chodzi o jakosc basu .
    Marka basu NIE MOWI NIC o tym kto to wiosło zrobil. Kto na basie gra znaczy
    najczesciej o tym , jaka firma najwiecej zaplacila artyscie za endorsing , nic
    więcej.

    Pozdrawki

    Zenek

  11. Jeszcze jedno… Twoj Ibanez nie musi być koniecznie Ibanezem , może być
    zbudowany przez Fuji Gen Gakki – firme , która produkuje również japonskie
    Fendery …

    Zenek

  12. Zebyscie się nie zdziwili jakie wiosła produkuje się w fabryce gdzie buduja SkyWaye…

    Zaintrygowales mnie.

  13. Zenek mnie swoim postem właściwie nie zaskoczył, bo wiem (skądś tam), że
    na przykład Gibson swoje customowe wiosła (te z najwyższej półki)
    produkuje w ogóle gdzieś indziej, niż te zwykłe. Tak samo wielką
    naiwnością jest sądzić, że te sygnowane gitary na rynku to są te same
    sprzęty, na których grają artyści, ale tego (raczej) nikomu tłumaczyć nie
    trzeba. Co do wioseł z Dalekiego Wschodu – wystarczy się kogoś z branży
    zapytać, kto wie to i owo, żeby dowiedzieć się, że te koreańskie Ibanezy,
    Epiphone (itd. – chodzi ogólnie o różne marki wioseł) często pochodzą z
    jednej fabryki :D.

    EDIT: Jens Ritter, o ile wiem (albo Zenek mi to mówił też, albo ktoś)
    hardware (pickupy, mostki, klucze) też ma robione na zlecenie przez ETS chyba
    :).

  14. Skrót myslowy. Chodziło mi o to, ze można ocenic poziom wykonania ale nie do
    końca samo wykonanie. Gryf może być świetnie zrobiony pod względem
    jakościowym, ale nie każdemu w ręce musi leżeć. Zenku mnie również
    bardzo zaciekawił twój wpis. Kiedyś gadałem ze znajomym gitarzystą i
    mówił mi coś podobnego, ale na przykładzie osprzętu. To, że na mostku
    jest np takie a takie logo nie znaczy, że akurat ta firma ten mostek zrobiła.
    Ale, ze takie jaja robia…

  15. Wlasciwie ten wielki (nazwijmy go ) „Bass Szwindel” ma o wiele wiekszy zasieg .
    Zaczyna się od tzw testow w prasie fachowej (, która wlasciwie nia nie jest , ale
    ok). Przykladowe pismo pt „Gitarre & Bass” drukuje masowo testy firmy Warwick ,
    nie muszę mowic , ze się jeszcze nie zdarzylo żeby coś im w tych instrumentach
    nie pasowalo. Przegladajac dalej to pisemko liczymy ogloszenia Warwicka … 44
    rozne w tym 23 na cala strone. Co by było gdyby Warwick się obrazil na G&B
    za nieladna ocene ?

    Testy mialy by sens gdyby pan redaktor wszedl do sklepu i losowo wybral jakieś
    wiosło. Testujac je oprocz wad odkryl by pewnie braki w podstawowych
    ustawieniach i moglby jeszcze coś niecos napisac o obsludze. Ale na takich
    obiektywnych sprawdzianach wiosel nikomu nie zalezy. Pismo ma być kolorowe i
    zachecac do kupna. Piekny był wywiad z szefem Warwicka (w innej prasie
    fachowej) , gdzie szef twierdzil , ze to właśnie jego firma pierwsza zaczela
    uzywac drewien egzotycznych tak jak by Alembic nigdy nie istnial… nastepne
    super stwierdzenie to ,ze pojedynczy lutnik nie jest w stanie wykonac takiego
    basu jak firma Warwick bo oni sa technologicznie tak daleko jak nikt inny.
    Pewnie nie slyszal o Nedzie Steinbergerze , Tobiasie i Ricku Turnerze. NIe
    musial wlasciwie , gorzej ze redaktorek , , który te wszystkie wynurzenia
    spisywal tez pewnie nic o nich nie slyszal…Prawda poszla w swiat. Ja te
    wszystkie magazyny w zeszlym roku wyrzucilem , bo po co to czytac?

    Zenek

  16. Albo ja mam jakieś omamy, albo cała produkcja basów to spisek
    żydomasonów

    i jedna wielka ściema.

    bez obrazy

  17. od dobrych kilku lat, nie tylko w świecie instrumentów, ale też elektroniki
    użytkowej , jest tak, że sklada się zamówienie u chińczyka,( ach te małe
    sprytne żółte rączki). Najpierw ustala się cenę, a potem kto się
    podpisuje pod produktem.

    Bynajmniej nie piszę tu o bezczelnych podróbkach

    Przewrotnym przykladem jest wspólpraca IBM i Lenovo

    W którymś momencie Lenovo, stało się na tyle rozpoznawalną marką , że do
    sprzedaży nie potrzebowali marki IBM 😀

    A pomyśleć, że zaczynali od skladania jak chińczyk opisany powyżej.

  18. Nie można się nie zgodzić. Teraz właściwie wszystko (popatrzcie sobie na
    metki) jest produkowane przez jakieś firmy mające fabryki w chinach lub innej
    Tajlandii, na zlecenie firmy typu Nike etc., dlaczego nie miałoby być inaczej
    z basami?

    Btw. wiecie ile kosztuje produkcja pary butów adidasa:D?

    całe 4 Euro

  19. Ja również się pod tym podpisuję, obiema rękami!

    Ze względu na to, że od 6 lat pracuję jako kierowca międzynarodowy, wiem to
    i owo na temat: gdzie produkowana jest większość wyrobów przemysłowych,
    chociaż muszę powiedzieć, że z instrumentami się nie spotkałem. Pewnie
    bardziej opłaca się im wysyłka kontenerami z fabryki prosto pod drzwi
    magazynu?!

    Na koniec offtopa: osobiście woziłem skarpety z Polski do Belgii, a tam
    doczepiali oryginalne, markowe metki i z powrotem do Polski. Oczywiście z
    nową ceną.

    Moim zdaniem, kończą się świętości, nawet na rynku uznanych marek inst.
    muzycznych, a to tylko ze względu na opłacalność produkcji i chęć coraz
    większych zysków.

    Pozostaje jednak nadzieja, że nasi lutnicy nie będą zlecali usługi w
    krajach Dalekiej Azji?!

    **********************************************************************************
    …lepiej nie wywoływać pluskwy z dziury !!! …

  20. @grzestato: Pozostaje jednak nadzieja, że nasi lutnicy nie będą zlecali usługi w krajach Dalekiej Azji?!

    Nie będą musieli, niedługo Azja sama przyjdzie do nas, a Ty za 20-30 lat
    będziesz wołał swoich dwóch skośnookich wnuczków: Ping i Pong chodźcie,
    mama zrobiła na obiad smazony ryz

  21. @Ramcel:

    Nie będą musieli, niedługo Azja sama przyjdzie do nas, a Ty za 20-30 lat będziesz wołał swoich dwóch skośnookich wnuczków: Ping i Pong chodźcie, mama zrobiła na obiad smazony ryz
    ………………………………………………………………………….
    DEEP THROAT – Sex & Drugs & RocknRoll

    http://www.myspace.com/deepthroatbandjg

    Właśnie to sobie wyobraziłem…

    …ooo k*rwa! Z wrażenia wytrzeźwiałem! Nie rób mi tego więcej!

    A zanosiło się na zajebistego K.A.C-a- wszystko zepsułeś.

    **********************************************************************************
    …lepiej nie wywoływać pluskwy z dziury !!! …

  22. @Aqualopetaq7_62: Albo ja mam jakieś omamy, albo cała produkcja basów to spisek żydomasonów
    i jedna wielka ściema.

    bez obrazy

    generalnie +1 😉

    nie popadajmy z 2 strony w paranoje.

    Co nie zmienia faktu ze temat jest ciekawy i chwala za to zalozycielowi oraz
    wypowiadajacym się.

    W takim razie – czym tak naprawdę się sugerowac przy kupnie nowej basowki?
    Szczegolnie jeśli ktoś jest jeszcze mlody i/lub niekumaty? Sprawdzac skad jest
    drewno? Jak? Skad przecietny srednio-zaawansowany basista ma takie rzeczy
    wiedziec? To wg mnie istotna sprawa.

    Mi się do tej pory sprawdzalo granie na tym, na tym co mi się podoba i na czym
    na codzien graja pro. I to się tyczy basów, wzmacniaczy, efektow, kabli i tym
    podobne. Tyle ze być może moja wiedza pochodzila bezposrednio od zrodel, a nie
    z plakatu endorsement-owego czy gazetki…

    Mity mitami, ale moim zdaniem basy z wysokiego pulapu cenowego rzadko sa
    kompletnym szitem. Moze nie wszystkie sa warte swej (w Polsce czesto
    astronomicznej) ceny, owszem, ale to nie gowno… + moim zdaniem jeśli muzyk
    gra i nagrywa lata na tym samym sprzecie to wierze mu (jej) ze to sa przyzwoite
    graty (co nie zmienia faktu ze trzeba dochodzic wiedzy!! – bo np. nie zawsze to
    co „pisze” w ksiazeczce albumu to te same graty na których dany album zostal
    nagrany…itp itd). No ale czym mam się sugerowac? Na razie tego typu myslenie
    raczej mnie nie zawiodlo. Ale może przez moja niewiedze lezy przede mna multum
    mozliwosci nieodkrytych, kto wie 😉

    pozdrawiam

    http://www.myspace.com/natbmusic

  23. Powiedzmy wprost Natalio , mlodzi i niekumaci maja przerypane. Placa i wierza
    bo innej alternatywy nie maja. Zreszta nie tylko oni. Firmy produkujace sprzet
    muzyczny nie sa instytucjami charytatywnymi , ich zadaniem jest sprzedawanie i
    zarabianie i to jak najwiecej. WSrod zaawansowanych instrumentalistow panuje
    tez metlik. Nikt nie sledzi ruchow firm , nie czyta wiadomosci nie wyciaga
    wnioskow bo kto ma na to czas? A firmy lansuja nowe trendy , takie jak np.
    postarzanie instrumentow.To lukratywne zajecie , bo wiosło typu jazz bass
    kosztuje przykladowo 800 dolcow a postarzone trzy razy więcej. Kupujacy jest
    zadowolony bo ma bas jak Pastorius. Do glowy mu nie przyjdzie kupić normalna
    gitarę i poobijac ja samemu…

    Pieknym przykladem jest trend „Vintage” wsrod producentow pickupow na przyklad.
    Moze ktoś mi wytlumaczyc co to jest brzmienie „vintage” ? Firma Fender nawijala
    picki w latach 50-tych z rozrzutem do tysiaca nawiniec plus-minus w tym samym
    typie przystawki. Jedne byly dobre inne nie. Uogolniac i mowic , ze robi się
    teraz picki o takim brzmieniu jak kiedyś to mydlenie oczu , bo takie jak , które
    ? Te dobre czy te zle?

    Jedynym kryterium jest sluch i to czy wiosło jest dla grajacego ok. Manualnie i
    brzmieniowo.

    Robienie instrumentow maszyna CNC nie jest zadnym grzechem ale branie za nia
    takich pieniedzy jak za instrument robiony recznie zakrawa trochę na oszustwo.
    Firmowanie wlasnym nazwiskiem basów czy gitar robionych przez innych jest
    nieetyczne i wedlug mnie nie w porzadku.Basisci – Endorserzy , którzy maja w
    kontrakcie o uzywanie sprzętu formuly o niemowieniu na temat innych
    instrumentow i absolutnym chwaleniu wlasnych , robia wiele szkody bo lansuja
    falszywy obraz rynku. W ogole to jest chore placic komus , żeby gral na wiosle
    przeze mnie zrobionym.

    Drogie instrumenty musza spelniac pewne normy , w przeciwnym razie firma
    szkodzila by sobie sama. Pytanie jest tylko czy np. Fodera jest warta takich
    pieniedzy? Czy zysk jest proporcjonalny do zainwestowanego materialu i wlozonej
    pracy?

    Firma Guild zatrudniala lutnikow i produkowala niepowtarzalne instrumenty ,
    każdy miał swoj charakter i był unikatem. Wypracowali oni firmie dobre nazwisko
    i wysoki poziom produkcji. W 1995 roku Guilda kupil Fender i wyrzucil lutnikow
    na pysk. Uruchomil zautomatyzowana linie produkcyjna i korzystajac z dobrego
    imienia firmy zaczal sprzedawac wiosła robione seryjne po cenach gitar
    lutniczych… Takich przykladow jest tysiace…

    Wiele Ibanezow Steviego Vaia nie sa ibanezami tylko sa zrobione przez lutnika o
    nazwisku Despagne (Joe o ile dobrze pamietam).

    Ale nie będę już się wynurzal bo sytuacja jest dolujaca.Zaluzcie jakiś weselszy
    temat.

    Zenek

  24. Dodam na pocieszenie, że rzeczy z Chin powinny być coraz lepiej wykonane.

    Mało kto pamięta czasy jak Japonia robiła tanie podróbki, więcej osób
    pamięta początki firm koreańskich,

    a teraz wszyscy patrzymy jak Chiny się rozwijają.

    Czy nasze dzieci będą uczyć się chińskiego, żeby dogadać się z
    pracodawcą tego nie wiem.

    A co doradzić młodym początkującym? Pierwszy instrument kupować z kimś
    bardziej doświadczonym, który będzie potrafił ocenić stosunek
    cena/jakość wykonania i powstrzyma adepta sztuki basowej przed wywaleniem
    pieniędzy w błoto.

  25. Ja już uczę się chińskiego :}

    Właśnie Suchodolsky miał/ma bas telecaster firmy Shine. Zastanawia mnie
    stosunek jakość/cena w tych gitarach. Firma robiła wiosła dla Ibaneza, albo
    czegoś innego, ale postanowiła robić sprzęt pod własnym szyldem –
    rezygnując z marki, na rzecz (ponoć) stosunek cena/jakość.

  26. Zenek, załamujesz mnie, a ja tak chciałem mieć ORYGINALNEGO nowego
    fendera… 😉

    GRUNT TO PODSTAWA

  27. Ja tam uważam, że gust jest gustem. Jednemu spodoba się brzmienie i wygoda
    basu za 100zł mimo, że miał do czynienia z Gibsonami, Fenderami i innymi
    Mayonesami. Drugiemu brzmienie i wygoda basu za 10 000zł dlatego nie uważam
    grających na skajłejach za gorszych. Niestety jest wiele osób, których nie
    stać nawet na używany bas za 500zł i dlatego kupują te tanie tekturowe.
    Najgorsza grupas osób to ta, która kupuje bas za 10 000zł bo ma bogatego
    ojca, zupełnie nie umie grać, a co mówić o poprawnym trzymaniu go, ale
    kupił by imponować innym.

    Co do basów z przykręcanym gryfem , a wykonanych całkiem z jednego kawałka
    drewna myślę, ze wybór zalezy już od upodobań gracza, ja sam wybrałbym
    skręcany bo wymiana gryfu jest na pewno mozliwa w razie uszkodzenia. Ale gdyby
    mnie było stać na kupienie gitary, której lezy w granicach 10 000 to bym
    szukał czegoś jednolitego, dobrze wykonanego, swietnie brzmiącego i
    przedewszystkich wygodnego.

  28. Amen – widziałem wiosła, których cena ma pięć cyferek, a były
    bolt-on…

    Zenek – mnie na przykład interesuje kwestia drewna. Bo w zasadzie przy obecnej
    technologii można łatwo osiągnąć powtarzalność, natomiast często się
    mówi, szczególnie w przypadku lutniczych basów, że ten robi dobrze, a od
    tamtego nie bierz, bo on ściemnia i w ogóle. I zastanawia mnie jak w tej
    sytuacji wygląda sprawa zakupu / doboru surowca. Bo to akurat nam ciężko
    sprawdzić.

  29. wszystko przez zydow i komunistow….jak czytam wasze wypowiedzi to dochodze do
    wniosku ze najlepiej robic gitary u lutnika…

    sex alkohol and metal

  30. No ale to gratuluję refleksu szachisty Manuel :D, że doszedłeś do tego tak
    późno – przez wszystkie fora, które czytałem, raz na jakiś czas przewija
    się wątek o na przykład Fenderze, który jest dobry oraz innym Fenderze,
    którego najlepszą funkcjonalnością byłaby łopata do odśnieżania. W
    internecie można sobie znaleźć informacje na temat MusicManów, którym się
    mostki przesuwają itd. itp. Kolega Mazdaha, od którego Mazdah kupił tego
    precla zamówił sobie jakiegoś wypasionego Jazza, po czym jak do niego
    doszedł, to od razu go odesłał, bo się okazało, że mostek nie jest osiowo
    zamontowany…

    Z lutnikiem przynajmniej masz jakąś umowę i zwykle dosyć długi okres
    gwarancyjny – pod warunkiem, że wiesz, czego chcesz.

  31. Co i za ile ktoś sobie kupuje to indywidualna decyzja tej osoby i co nam do
    tego, nie nasz kasa, nie nasz problem. Ludzie wybierają prezydenta albo posła
    ze względu na kolor krawata, to mogę i basówkę ze względu na napis
    kupować. To nie nasza kasa i tyle. Bogaty tata kupił synkowi sprzęt za 10
    kilo, kogoś to boli, dlaczego ?

    To dobrze, chłopak sprzeda potem nieużywany sprzęt za połowę ceny i ktoś
    sobie go kupi.

    A co do przemysłu to warto zerknąć na nasze podwórko :-). Pamiętam jak
    Ashe wchodziły do Polski, jak Miro (właściciel Soundtrade) pisał peany na
    temat, że nie są produkowane w Azji i to je wyróżnia. 2 lata później
    większość produkcji przeniesiono nad pacyfik. Ashe z pierwszych serii
    dziwnym trafem jakoś nie chciały grać,

    wzmianki o tym co publicznie się pokazywały zaraz zostały zakrzyczane przez
    debili, którzy akurat sobie kupili swoje ashe i pisali wypracowania na temat
    ich wspaniałości.

    W kwestii opinii – każdy ma swoją i będzie jej bronił, jak tylko się da,
    ale dla mnie bardziej wiarygodny jest muzyk, który co tydzień gra
    wesele/event albo koncert ze swoim zespołem hardcorowym, niż nastolatek,
    który gra raz na miesiąc koncert w domu kultury.

    Są też jeszcze tematy rzeki/mity typu lepsza elektronika aktywna czy pasywna,
    Fender czy musicman, elektronikę aktywną daje się tylko do kiepskiej
    jakości drewna etc.

  32. Lutnik też szczęścia nie gwarantuje, budowa może się przedłużyć (nawet
    o kilka miesięcy), lutnik kasę wziął, a basu nima. Niektórzy mistrzowie
    tej profesji też mogą się nie przyznawać do swoich błędów i na wszelkie
    uwagi, że coś jest nie tak mówią krótko – spadaj. Długi czas oczekiwania
    a na końcu może być jedna wielka d*pa – patrz przykład Adazza i Nexusa z
    forum Pi, duża kasa, dużo czasu, dużo nerwów. Przy lutniku pojawia się
    czynnik ludzki niestety :-). Pan Romana Koc z gmra nie jest mi w stanie
    wystawić faktury od 2 miesięcy tak dla przykładu.

  33. Znam dość dobrze sprawę Adazza, kilka piwek z nim wypiłem, ogralim
    wzajemnie Nexusy własne, to jest odrobinę szersza sprawa. Niemniej
    niepodważalne jest, że pracę takiego lutnika łatwiej skontrolować niż
    przykładowego Fender :).

  34. ciekawy temat…

    jeśli chodzi o kwestię ntb/bolt-on, to mam ambiwalentne uczucia. Z jednej
    strony uwielbiam manualne wrażenia i wygląd (z tyłu – bo nie lubię, gdy
    widać tę autostradę z przodu) basówek neck-thru; z drugiej – w moich
    rękach najlepiej gadają dizajny Leo Fendera: Jazz, precel, Stingray, G&L
    (w których ostatnio mocno się zakochałem i teraz już tylko nad kolorem się
    zastanawiam :D)…

    a jakość/cena…? Te Shiney, o których wspomniał Szergiel to faktycznie
    ciekawa sprawa. Fakt, produkują dla Ibaneza, Yamahy, Jacksona i czego tam
    jeszcze. A po godzinach własne, tańsze gitarki z tych samych (podobno)
    materiałów. Trochę kopii znanych modeli („Rickenbacker” za 200funtów?
    proszę bardzo), trochę własnych, ciekawych i nieprzegiętych, projektów –
    jak choćby ten Tele z dwoma humbuckerami typu MM (korpus jesion, gryf klon
    falisty), którego miałem. Cena? Czasem w promocji na ebayu za 120 funciaków
    stoją… Oczywiście ciągle jest to taśmowa koreańska produkcja, cudów nie
    ma… zdarzają się gorsze egzemplarze. W tym przypadku poprawa stosunku
    jakość/cena polegała na zbiciu ceny przez rezygnację z formalnej promocji
    marki.

  35. I dlatego stałem się wielbicielem basów robionych przez Lutników.

    Zupełnie 😀

  36. Niedługo okaże się, że lutnicy zlecają robotę menelom spod budki z piwem
    i to oni wykonują większość profesjonalnych basówek 🙂

    Nie dajmy się zwariować – dla mnie gitary mogą robić nawet w fabryce
    SkyWaya na Atlantydzie, byle były one dobrze brzmiące i nienagannie
    wykonane.

    Nie zmienia to jednak faktu, że kasa rządzi światem i mydlenie oczu jest na
    porządku dziennym, co jest nieuczciwe i godne potępienia, ale zmienić się
    to raczej nie zmieni.

  37. W Chinach jest gorzej – małe chińskie dzieci pracują od czwartego roku
    życia (bo potrzebują mniej jedzenia) do maksymalnie dziesiątego (bo
    umierają z powodu szkodliwych warunków). Polscy celnicy kiedyś oprotestowali
    tą sytuację paląc na granicy wszystko z napisem „Made in China”, ale to nic
    nie zmieniło. Dalajlama tez sam nic nie wskóra. Olimpiada i tak będzie w
    chinach i cały „cywilizowany” świat nie zaprotestuje, bo Chiny to wielki
    rynek zbytu. Kilka, czy kilkadziesiąt milionów dzieci mniej nie zrobi
    różnicy. Oczywiście małe niedożywione żółte rączki nie są w stanie
    dobrze przykręcić śrub, stąd chińskim basom chwieją się gryfy.

    Polski lutnik działa jednak mimo wszystko w granicach praw konsumenckich,
    gwarancji jakości i rękojmi, odpowiedzialności za wady, szkody etc. Śmiem
    sugerować, iż świadomy konsument jest w stanie wyegzekwować towar zgodny ze
    wstępną specyfikacją. Oczywiście mogą się kłócić z lutnikiem co do
    tego czy dany egzemplarz brzmi „przezajebiście” czy nie dość
    „przezajebiście”, ale jeśli ktoś zamówił paczkę ze sklejki a dostał z
    paździerza – to jest to dla niego informacją, że umowy trzeba spisywać.
    Może będzie mądrzejszy.

    Wypowiadając pewne zdania na forum staram się uzupełniać je
    sformułowaniami typu „zazwyczaj, przeważnie, teoretycznie” albo „moim
    zdaniem, z mojej praktyki”. Uważam, że w zupełności wystarcza informacja,
    czy relacjonuję własne doświadczenia, czy cytuję obiegowe opinie.

    A że wyjątki się zdarzają, to chyba nie trzeba na każdym kroku
    podkreślać, bo chyba każdy to wie…

  38. @Hoo-Bee: Polski lutnik działa jednak mimo wszystko w granicach praw konsumenckich, gwarancji jakości i rękojmi, odpowiedzialności za wady, szkody etc. Śmiem sugerować, iż świadomy konsument jest w stanie wyegzekwować towar zgodny ze wstępną specyfikacją. Oczywiście mogą się kłócić z lutnikiem co do tego czy dany egzemplarz brzmi „przezajebiście” czy nie dość „przezajebiście”, ale jeśli ktoś zamówił paczkę ze sklejki a dostał z paździerza – to jest to dla niego informacją, że umowy trzeba spisywać. Może będzie mądrzejszy.

    p*rdolenie o szopenie, sorry, ale o ile żyjesz z grania to policz sobie kasę
    wtopioną w instrument lutniczy,

    czas przez jaki będziesz się jebał z takim cieciem najpierw sam na sam, a
    potem na drodze prawnej (w Polsce kilka miesięcy)i kasę zainwestowaną w
    instrument „zastępczy”, zanim cieć zrobi to co chciałeś/doprowadzi sprzęt
    do stanu zgodnego z umową. Prawa konsumenta itd. to wygląda różowo w
    teorii, a w praktyce wychodzi kiepściutko.

    Edit: To samo dotyczy „normalnych” sprzętów firmowych, jakie kupujesz w
    sklepie. Przykład ? Kup sobie dowolny efekt Bossa z potencjometrem kominkowym
    (podwójna regulacja w jednym pocie), jak Ci się s*erdoli to importer bossa
    na Polskę sprowadzi Ci to najwcześniej za kilka miesięcy bo oni robią 2
    duże zamówienia na rok takich części. W międzyczasie jedyne co możesz
    zrobić to cmoknąć ich w tyłek.

  39. Po dwóch tygodniach może zażądać zwrotu kasy i mu bez łaski zwrócą, pod
    warunkiem, że będzie to naprawa gwarancyjna.

  40. Instrument lutniczy jest specyficzna sprawa…

    Sens robienia takowego jest wtedy gdy się wie co się chce . A to jest
    zarezerwowane dla elity wlasciwie. Konieczne jest doswiadczenie i wiedza.
    Laikowi zazwyczaj nic lub niewiele z tego wychodzi.

    Dostalem wiele propozycji zrobienia basu. Miedzy innymi od ludzi z tego forum i
    z forum WD. To zadna przyjemnosc bo nikt jakoś nie mogl sprecyzowac o co mu
    wlasciwie chodzi . Teksty typy „posklejaj tak aby ladnie było” jako okreslenie
    instrumentu byly na porzadku dziennym. Dobrze , ze nie muszę z tego zyc bo
    mialbym problem. W koncu lutnik tez jest czlowiekiem i musi placic rachunki.
    Odpowiedz , poszukaj lepiej sobie instrumentu gotowego nie lezy w interesie
    gitaroroba. Chociaz w wielu wypadkach jest najuczciwsza.

    Kiedys na innym forum zapodalem post na temat gryfu , jaki powinien był być co
    dla kogo jest wazne i nadeszlo przebudzenie , poziom odpowiedzi był
    zastraszajaco niski.Z jednej strony wiekszosc „czepia się” detali , gitary sa
    „rozkladane” w dyskusjach na czesci pierwsze , ale jeżeli chodzi o sensowne
    podejscie to nie wychodzi wiele…

    Zenek

  41. Na szczęście większość przypadków mnie nie dotyczy, konkrety – znajomy
    zamówił u lutnika bas za ok. 5000zł, w tym celu sprzedał swoje 2 gitary.
    Gitara, którą otrzymał jako produkt finalny była wadliwa, lutnik zrobił
    następną. Cała operacja trwała w sumie 4 miesiące, przez które miał
    wtopione pierwsze 5000zł u pana lutnika, a za drugie tyle pożyczone musiał
    na gwałt kupować używany bas, żeby mieć na czym grać (trochę podobne do
    Adazza). Drugi przykład – znajomy robił wiosło u Witwy, wiosło ma ok. 3 lat
    i w ciągu tych 3 lat średnio 3 miesiące spędza u lutnika na poprawkach. Są
    też oczywiście pozytywne doświadczenia :-). Nie chodzi mi o konkluzję, że
    lutnik jest zły, tylko o to, że jak coś pójdzie nie tak to droga do
    odzyskania kasy albo kupna tego co jest zgodne z umową może być długa. Co
    do osobistych doświadczeń – robiłem u Langowskiego remont Fender Jazzbasa
    (malowanie korpusu, wymiana mostka, kluczy, elektroniki). Remont zamiast
    miesiąca, trwał dwa :), robota została (na pierwszy rzut oka) wykonana
    dobrze, ale panu lutnikowi zgubiła się 1/4 osprzętu, który był wymieniany
    (tego starego). Po 3 miesiącach na lakierze zaczęły powstawać ślady
    odpowiadające rysom na korpusie, które podobno były zaszpachlowane…

    O przygodach z polskimi lutnikami można poczytać na forum Pi, więcej
    podobnych (negatywnych) przykładów tam się pojawiało.

    Nie jestem sympatyczny (przepraszam, obiecuję poprawę), gdy piszę o ew.
    problemach z polskimi firmami, bo w tym roku już dwa razy zostałem zrobiony w
    balona przez wydawałoby się normalne firmy (GMR i RnR).

  42. To duża naiwność sądzić, że GMR to normalna firma (według jakiekolwiek
    miary), ale nie mnie tłumaczyć co i jak :).

  43. Jeden mój znajomy fan lutniczych gitar powiedział „Do lutniczej gitary trzeba
    się przyzwyczaić i ją polubić”. Coś w tym jest…

  44. Walter Sobchak

    „p*rdolenie o szopenie, sorry, ale o ile żyjesz z grania (załóżmy, że nie
    żyję z grania a tylko nie dokładam do niego) to policz sobie kasę wtopioną
    w instrument lutniczy, (policzyłem: 7500zł = kasa za 15 koncertów = niecały
    kwartał pracy) czas przez jaki będziesz się jebał z takim cieciem najpierw
    sam na sam, (nie mam w zwyczaju jebać się z cieciam) a potem na drodze
    prawnej (w Polsce kilka miesięcy)(obawiam się, że tego niestety nie można
    tego wykluczyć) i kasę zainwestowaną w instrument „zastępczy”, (instrument
    zastępczy, albo i ze dwa, już się raczej ma, zanim się zamówi lutniczy –
    wozi się je ze sobą i leża w trumnie za piecem, na wypadek zerwania struny)
    zanim cieć zrobi to co chciałeś/doprowadzi sprzęt do stanu zgodnego z
    umową. Prawa konsumenta itd. to wygląda różowo w teorii, a w praktyce
    wychodzi kiepściutko. (być może moje podejście jest bardziej życzliwe,
    sympatyczne i uśmiechnięte, niż Twoje, ale nigdy nie miałem problemów z
    reklamacjami Być może też Twoje podejście prowokuje ciecia żeby Ci robić
    jak najdłużej na złość, bo go bawi jak się miotasz i frustrujesz jebiąc
    się z nim miesiącami.)

    Edit: To samo dotyczy „normalnych” sprzętów firmowych, jakie kupujesz w
    sklepie. Przykład ? Kup sobie dowolny efekt Bossa z potencjometrem kominkowym
    (podwójna regulacja w jednym pocie), jak Ci się s*erdoli to importer bossa
    na Polskę sprowadzi Ci to najwcześniej za kilka miesięcy bo oni robią 2
    duże zamówienia na rok takich części. W międzyczasie jedyne co możesz
    zrobić to cmoknąć ich w tyłek.(tu kapral ma rację – 14 dni albo zwrot
    kasy)

    Zenek ma poniekąd rację, ale należy też pamiętać, że relatywnie duża
    liczba gitar zamawianych u lutnika to nie są gitary „do pracy” a gitary „dla
    przyjemności”. Sam znam kilku ludzi, którzy grają koncerty na starych
    preckach czy jazzach, a wyciućkane nexusy trzymają w piwnicy i ewentualnie
    biorą do studia. takie lutnicze basy są zazwyczaj przemyślane w
    najdrobniejszych szzcegółach, nieraz projektowane latami, albo są
    którymśtam już instrumentem, bo ktoś, komu bardzo zależy na stworzeniu
    niepowtarzalnego brzmienia, musi się chyba liczyć z tym, że dopiero trzeci,
    czy czwarty lutniczy bas zabrzmi tak, jak to było planowane, a pierwsze dwa
    czy trzy będą tylko nauką…

  45. @Kapral: To duża naiwność sądzić, że GMR to normalna firma (według jakiekolwiek miary), ale nie mnie tłumaczyć co i jak :).

    _______________________________

    Granie na basie jest do chrzanu! Naucz się czegoś pożytecznego, naucz się gotować!:

    Byłem naiwny ;-), ale jak człowiek przetestuje na własnej skórze to już
    wie :-).

    A co myślicie o relacji jakość/cena ? Szlif progów u Nexusa z regulacją
    kosztuje ok. 200zł, jeden znajomy twierdzi, że Nexus to cudotwórca i takie
    rzeczy to tylko u niego, drugi ma wręcz odwrotne zdanie, szlif zrobi u Witwy
    (też za 200zł). Ale ten sam szlif można zrobić u kogoś innego za 100zł.
    Tak samo powiedzmy gitara o zbliżonej konfiguracji zamówiona u Witwy będzie
    prawie dwa razy droższa niż u Langowskiego, a ten nie od wczoraj robi gitary.

Możliwość komentowania została wyłączona.