Niedawno stałem się posiadaczem swojej pierwszej prawdziwej (czyt. droższej
niż 00zł) gitary basowej.
Wybór padł, trochę w ciemno, na Yamahę RBX250 – za używany model z 1998
roku, nie noszący większych śladów użytkowania i w pełni sprawny,
zapłaciłem 600zł. Wracając do domu obawiałem się, czy nie podjąłem
zbyt pochopnej decyzji – można było jeszcze trochę poszukać, może
trafiłbym na jakąś okazję, kto wie… Ale okazało, że nie zawiodłem
się.
yamaha rbx250
RBX250 to najtańszy model basu Yamahy (poprzednik dzisiejszego RBX270),
przeznaczony jedynie dla początkujących basistów (a za takiego nadal się
uważam).
Gitara wykonana jest z bardzo lekkiego drewna (nie wiem dokładnie jakiego, ale
podejrzewam, , że jest to klon falisty), co ma swoje dobre i złe strony. Przede
wszystkim strasznie wygodnie się na niej gra (co jest również zasługą
wspaniale wyprofilowanego gryfu), ale ma naprawdę bardzo krótki sustain, co
spowodowało, ze moim najbliższym wydatkiem będzie kompresor.
Gitara niepodłączona brzmi naprawdę bardzo ładnie, dźwięk jest czysty i
„nie muli się”, mimo już trochę wyeksploatownych strun. Niestety, na barwę
dźwięku, jaki wydobywa się ze wzmacniacza nie mamy zbyt dużego wpływu,
jako że gitara wyposażona jest w tylko jeden pickup typu precision (dzielony
P-Type) i pasywny układ korekcji (tylko obcinanie góry).
Takie wyposażenie gitary, wbrew opiniom początkujących basistów nie ma
wpływu na jakość wydobywanego przez gitarę dźwięku, a jedynie ogranicza
wachlarz możliwych brzmień, co sprawia, ze gitara nadaje się tylko na
podrzędne koncerty i na nagranie demo, ale o pracy w studio nie ma w ogóle co
mówić – czego można spodziewać się po sprzęcie, którego cena ledwo
przekracza 250$.
Pickup, to z pewnością jakiś noname, made in Taiwan, ale jak na tą cenę,
jest naprawdę dobrej jakości – nie szumi, nawet przy dość mocnym uderzaniu
w jego obudowę jest zupełnie „głuchy” i nie dodaje do dźwięku nic od
siebie – nie jest to co prawda EMG, ale nie kwalifikuje się do szybkiej
wymiany.
Gitara ma zadziwiająco dobrze brzmiący i głęboki dół, środek też jest
dosyć ciekawy, ale za to góra odbiega znacznie od tego, co słychać na
profesjonalnie nagranych płytach. Poza tym, trzeba sobie zdać sprawę z tego,
że gitarę można torchę „podpakować” – za jakieś 150zł kupujemy kompresor
KODA, albo za 250 DOD w kostce i nasz bas nagle uzyskuje wspaniały sustain i
7-dmio pasmowy układ aktywnej korekcji, co znacznie podnosi wartość całego
sprzętu.
Polecam gitarę wszystkim nieprofesjonalistom, którzy ze względu na
ograniczone możliwości finansowe nie są wstanie sięgnąć po droższy (co
nie zawsze oznacza lepszy) sprzęt – np. Yamahę BBG. Naprawdę – będziecie
mile zaskoczeni.