Moment Oświecenia: Praca i Trud. Opowieść o dźwiękach basowych i strachu
Wreszcie nadeszła pora na kurtki. Liście opadają, słońce zachodzi coraz wcześniej każdego dnia, a pumpkin spice latte powróciło. Halloween jest tuż za rogiem, co oznacza, że moi przyjaciele zaczną szukać najstraszniejszych domów nawiedzonych i przejażdżek na sianie, tylko po to, by zmusić mnie do przyłączenia się do przygody, która sprawi, że poczuję się niekomfortowo.
Trudno powiedzieć, dlaczego mam tak intensywny i irracjonalny lęk przed domami nawiedzonymi. Przecież wiem, że są one specjalnie zaprojektowane, aby wywoływać krzyki, a straszny facet w masce hokejowej i z piłą łańcuchową zawsze będzie mnie widział z kilometra. Domyslam się, że wynika to z niewiedzy, co tam jest. Żołądek skręca się z niepewności, a lump w gardle tworzy się, gdy jestem popychany w otchłań.
Z drugiej strony, wejście do domu pełnego pajęczyn i na scenę miejscowej sali koncertowej wydaje się być dwoma różnymi światami. Jedno miejsce jest ciemne i tajemnicze, drugie jasno oświetlone i ujawniające. Jedno jest stworzone do wywoływania strachu, drugie cicho ciągnie za nasze niepewności.
Ale wtedy, te dwa miejsca są uderzająco podobne. Oba wynikają w przypływie adrenaliny, gotowania krwi i być może trochę niepokoju. Wchodzisz, doświadczasz i wychodzisz z nowym poczuciem siebie. Czasami wychodzisz z uśmiechem na twarzy, szczęśliwy, że doświadczyłeś czegoś lepszego, niż się spodziewałeś. Innym razem wychodzisz pokonany, sfrustrowany i z głową opuszczoną w dół.
Im więcej odwiedzasz jam sessions, tym wcześniej zdajesz sobie sprawę, że nie muszą być one straszne. Strach, nerwowość i niepewność, które czujesz, są konstruktem twojej wyobraźni. Może boisz się ludzi w tłumie i tego, jak cię postrzegają jako muzyka. Może boisz się grać fałszywe nuty, nie znać piosenki, albo przegapić zakończenie, ryzykując swoją reputację wśród innych muzyków. Mówienie sobie, żeby nie być zdenerwowanym, jest łatwiejsze do powiedzenia niż zrobienia, ale jedynym sposobem na pokonanie tego strachu jest stawienie mu czoła.
Z czasem nauczysz się, czego się spodziewać; będziesz grać piosenki, których nigdy nie słyszałeś, będziesz popełniać błędy, a ludzie będą tworzyć o tobie opinie (na korzyść lub nie). Nawiążesz kontakty, nauczysz się nowych piosenek i poczujesz się bardziej komfortowo wykonując. Jam sessions są świetnymi poligonami doświadczalnymi… dają ci wyjątkową okazję do gry muzyki na scenie, bez presji robienia spektaklu. I po pewnym czasie uświadomisz sobie, że nie musisz bać się miejsca o nazwie “scena”.
Co do domów nawiedzonych, jeśli znajdziesz się obok trumny z napisem “Dracula”, wiesz, że prawdopodobnie wyrwie się z niej wampir i udaje, że wysysa twoją krew. Może pewnego dnia, wejdziesz zarówno na jam sessions, jak i do domów nawiedzonych, z silniejszym poczuciem ego, gdzie bagatelizujesz błędy, śmiejesz się z absurdalnych kostiumów i cieszysz się smacznymi napojami jabłkowymi.
Ryan Madora jest profesjonalnym basistą, autorem i edukatorem mieszkającym w Nashville, TN. Oprócz tournée i pracy sesyjnej uczy prywatnych lekcji i prowadzi warsztaty dla uczniów na wszystkich poziomach zaawansowania. Odwiedź jej stronę internetową, aby dowiedzieć się więcej!
Jak strach przed domami nawiedzonymi przypomina strach przed występami na żywo?, Jak pokonać strach przed usterkami na scenie?, Co wspólnego mają jam sessions z domami nawiedzonymi?, Dlaczego jam sessions są dobrymi poligonami doświadczalnymi dla muzyków?, Jak Ryan Madora radzi sobie ze strachem zarówno w życiu codziennym, jak i w muzyce?