Witam. No cóż, trochę na forum już jestem a to pytanie pewnie wyda się
idiotyczne, ale w sumie nurtuje mnie od początku basowej przygody i często
powoduję utratę chęci do gry na basie.
Otóż, gram sobie dwoma palcami, rzadziej kostką, ale chodzi właśnie o
palce. Tak więc, siadam sobie, chwytam bas i odpalam np. Troopera Maidenów
żeby sobie do niego przygrać. No i tu załamka, nie dość że mi wolno
paluchy latają to po połowie się męczę i mam ochotę cisnąć basem przez
okno. No ale dobra, gram sobie dalej, jakieś 20-30 minut, znowu odpalam
przykładowego Troopera i cud! już mi wychodzi na luzie…
Może się rozpisuje i mogłem zadać to pytanie jednym zdaniem, ale tak już
mam : D. Wcześniej grałem na gitarze tylko kostką i takiej różnicy w
możliwości zagrania czegoś szybkiego na początku i końcu grania nie
miałem. Czy wy też tak macie, że szybkość waszych paluchów na początku
grania jest znacznie mniejsza niż pod koniec, czy to jakiś mój defekt
genetyczny? A może winą jest, że w świecie praworęcznych moja, jako
mańkuta, prawa ręka jest z natury taka ociężała i wolna? Nie chodzi mi o
jakieś ultraszybkie granie, ale to trochę frustrujące, zwłaszcza że
wałuje tego przykładowego Troopera od początku basowej przygody i właśnie
gdy zaczynam granie wiecznie sprawia mi trudności : I
Też tak mam ale jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałem 😀
To raczej normalne bo w końcu palce muszą się jakoś rozgrzać.
A wiesz że troopera lepiej grać trzema palcami?
Spróbuj pograć po zabawie śniegiem albo lodem – zobaczysz jakie tempo
będziesz miał d:
W sam raz do grania doom metalu 😀
Jakoś mnie nigdy do trzech palców nie ciągnęło – raczej nie jestem fanem
wybitnie szybkiego basu, wolę sobie jakieś indie rockowe kawałki pograć, no
czasem właśnie i Iron Maiden albo jakieś RHCP : )
No dobra, skoro tak to trochę mi lepiej, już się nie będę przejmował tak
bardzo jak mi nie będzie coś wychodziło, rozgrzeję się i będzie lepiej :
P . Dobrze, że to nie tylko mnie dotyczy, bo już się martwiłem że to przez
tą móją leworęczność : P
Jak gram oriona to zawsze zmęczę paluch :P.
Troopera na rozgrzewkę, to tak trochę już szybko, dobre jest granie np
pętli z trenerem szybkości na rozgrzewkę.
Albo jakiś klasyczny kawałek na rozgrzanie palców:
https://www.youtube.com/watch?v=RAY4FC0foWs
(Moje marne wypociny sprzed paru lat, proszę o wyrozumiałość :P)
Łoo, fajne, to chyba dobry pomysł nauczyć się tego, przy okazji można i
słuch poćwiczyć : )
Mam nadzieję, że przez te dwa lata dorosłeś Fryxjerze :DDD.
o kurde ;D chyba jednak trochę doroslem ;D
Ćwiczyć ,ćwiczyć , męczyć , męczyć bez tego nigdy szybko i dokładnie
jak metronom nie zagrasz . Jak mnie palce bolą zwłaszcza od wszelakich
pajączków to morda mi się śmieje bo wiem że będą efekty .Trzeba trochę
masochizmu w tą naukę włożyć bo inaczej ..lipa .Al Di Meola jak był
dzieckiem ćwiczył 11 h dziennie..a teraz co ?
Zwłaszcza jak się od X lat/miesięcy gra tylko dwoma palcami i kostką lepiej
przesiąść się na 3 palce bo tak LEPIEJ GRAĆ 😀 Już nie wspominając o
graniu dwoma paluchami oryginalnego wykonawcy.
Co do tematu – rozgrzewka dobra rzecz i basta, z czasem będziesz w stanie
zacząć z wyższego „pułapu” ale rozruszać paluchy po prostu warto.
Spróbuj zrobić sprint na 100 metrów na czas bez rozgrzewki, a zobaczysz w
czym tkwi problem 😀
Jak będziesz miał szczęście skończy się na zakwasach (no offence Kwas :D)
przy mniejszej jego ilości nabawisz się kontuzji. No i po prostu jeśli
uprawiałeś jakikolwiek sport porównaj osiągów mięśni po rozgrzaniu i na
hurra.
Natury nie oszukasz, więc zawsze warto się rozgrzewać 😉
PS. Tylko nie bierz przykładu z mojego gitarzysty, który przed koncertem
wnosi piec na scenę potem gitarę, wyciąga stroi się i godzinę rozgrzewa
najpierw palce, potem gitarę, potem piec, podczas gdy wszyscy inni zajęci są
rozstawianiem całego sprzętu i okablowania…
No offence taken.
Istnieje w szkolnictwie muzycznym i w zawodowym graniu (przynajmniej
klasycznym) takie pojęcie jak „rozegranie”. Jest to zestaw prostych ćwiczeń,
wprawek, gam itp, które są absolutnie konieczne, wymagane i bez wykonania
których żaden muzyk nie wyjdzie na scenę. Każdy muzyk sam je sobie dobiera
i dowolnie kreuje. Przed konkursami i koncertami muzycy mają specjalne
pomieszczenia do dyspozycji, aby tam w spokoju się rozegrać. Pogląd jest
taki, że rozegranie powinno trwać minimum 0,5 godziny.