Zespoły mieszane.

Czy takie cuda jak zespoły w których są zarówno babeczki jak i faceci mogą
przetrwać dłużej niż rok, i nie borykać się z ciagłymi kłotniami (nie
mówimy o homosiach). Teoretycznie jedna babeczka w zespole będzie traktowana
inaczej niż pozostali grający, miedzy samcami będzie rywalizacja o samicę
(„mój instrument jest najważniejszy, graj ciszej ty pieprzony basisto/
gitarzysto/perkusisto”).

Czy jako basista uważam, że zespoły mieszane mają trudniej przetrwać dłużej niż rok?
Czy zespół z babeczkami i facetami może mieć trudności w ciągłym współpracowaniu?
Myślę, że obecność babeczki w zespole wpłynie na traktowanie jej przez resztę muzyków inaczej.
Uważam, że w zespole mieszczącym oba płeć, mężczyźni będą rywalizować o uwagę kobiety.
Czy jako basista wydaje mi się, że moja pozycja w zespole jest ważniejsza od innych instrumentów?
Uważam, że rywalizacja między muzykami w zespole może doprowadzić do kłótni.
Czy jako basista z zagraniem w zespole mieszczącym oba płeć miałem kiedykolwiek problemy z koligacją z pozostałymi muzykami?
Czy sądziłem kiedykolwiek, że obecność babeczek w zespole wpłynie na jakość grania?
Uważam, że zespoły mieszane wymagają większej pracy ponieważ mężczyźni i kobiety różnią się podejściem do grania i pracy w grupie.
Czy kiedykolwiek doświadczyłem sytuacji w której mój instrument był traktowany jako mniej ważny niż pozostałe w zespole mieszczącym oba płeć?

Podziel się swoją opinią

10 komentarzy

  1. Oczywiście, że mogą. Pełno jest długo grających ze sobą zespołów
    które maja mieszane pod względem płci składy.

  2. Choć osobiście stwierdzę, że „najbezpieczniej” rozłożyć balans po równo
    – tyleż samo niewiast, co facetów. Ot, na wszelki wypadek.

    Ale tak właściwie, to osobowości wpływają na to, czy zespół jest
    Zespołem przez duże „Z”, czy tylko grupką muzyczną.

  3. Ma szanse swego czasu miałem zajebistą perkusistkę (chyba wszystkie babki
    są dobre za garami bo nieźle trzymają pałeczki (no offence girls)) a
    poważnie to oczywiście ze ma szanse jeżeli podchodzicie do tego jak do gry w
    zespole a nie jak do szukania potencjalnej partnerki. I tyle ode mnie

  4. Pierdoly – co za rożnica, ważne jest po co się spotykacie: chcecie grac, czy
    jaja sobie robic. Gralem krotko w coverbandzie z wokalistką, , która kapelę
    trzymala ostro za pysk i nikt jej nie fiknąl. 🙂 Grają do dzis po knajpach i
    mają się dobrze, pewnie gdyby nie zakręt w stronę metalu, do dzis bym z
    nimi gral.

  5. @Immo: Choć osobiście stwierdzę, że „najbezpieczniej” rozłożyć balans po równo – tyleż samo niewiast, co facetów. Ot, na wszelki wypadek.
    Ale tak właściwie, to osobowości wpływają na to, czy zespół jest Zespołem przez duże „Z”, czy tylko grupką muzyczną.

    Jeszcze ważne żeby wszystkie niewiasty były ładne i pasowały wszystkim
    facetom i na odwrót oczywiście. 😉 A tak na serio kwestia osobowości IMO,
    ale co ja tam wiem o graniu w bandzie skoro nie grałem na poważnie. ;P

  6. Nieraz facet potrafi grać jak …hmm …. i kobiety grają z jajami … bez
    różnicy jak dla mnie jeśli o sztukę dla sztuki chodzi .

  7. Dla mnie za to kobiety w zespole to zło i wielu się ze mną zapewne zgodzi 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.