w wyszukiwarce nie znalazłem podobnego tematu, ale jeśli był to sory 😉
Jakie były największe tragedie-wypadki z Waszymi basami? Ja pamiętam jak
dziś gdy o 1 w nocy odczepił się pasek od basu i mój (ówczesny) J&D
walnął z hukiem o ziemie :O nic mu się nie stało, ale serce mi tak waliło
ze łaziłem w nerwicy po chacie przez pół godziny jakbym przyjął 8 kaw
dożylnie
Czy kiedykolwiek doświadczyłeś wypadku z basem?
Jaki był największy wypadek, jaki miałeś z basem?
Co wydarzyło się podczas Twojego największego wypadku z basem?
Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek zgubić instrument basowy?
Czy kiedykolwiek miałaś trudności z trzymaniem pasa od basu?
Czy kiedykolwiek wypadło Ci bas z rąk podczas grania?
Czy kiedykolwiek naprawiałeś instrument basowy po wypadku?
Jaki był Twój największy lęk związany z graniem na basie?
Czy kiedykolwiek miałeś wypadki związane z transportem instrumentu basowego?
Czy kiedykolwiek musiałeś zmienić instrument basowy po wypadku?
Nie ma to jak być wysokim i mieć na plecach pakunek sporo wystający nad
głowę. Jak wsiadam do PKSa to zawsze o coś zahaczę, mimo że już
przyzwyczaiłem się chodzić w półprzysiadzie. Szczyt główki poobijany
No ja mam tak samo 😀 Nawet o tym pisalem już, oj, dawno temu w tym temacie 😀
A mam 189 cm ;p głupi centymetr mi brakuje do 190 ;p Czuje się przez to dośc
mały. ALe i tak uderzam bassem w wejsciach itp. ;p No i pokrowiec mamy
niestety z dość małymi szelkami dlatego bass jest jeszcze wyzej jak mam go na
plecach 😀 ALe swiat jest przeciez taki piekny 😀
Mi kiedyś moja Basia rypła na ziemię gdy odczepił się pasek… Efekt –
takie „piękne” dwa, ok. 10 cm promyczki na lakierze odchodzące od łączenia
korpusu z gryfem… Ale całe szczęście gra dalej…
A ja przy po-krowcu mam tylko jeden pasek w poprzek więc bas dynda na plecach
w pozycji diagonalnej. Gdy spieszę zatłoczonym przejściem podziemnym w
Gdańsku Głównym, wiele osób obrywa od basa z bańki. Bezpośrednio to
basowi nie szkodzi, ale, jak obawiam się, skończy się pewnego razu kontrą
ze strony co bardziej wkurzonego delikwenta i niechybnie spowoduje trwałą
śmierc lub kalectwo moje i basu.
Ja regularnie odłupuję kawałki futryn moim futerałem 😀
Ja to patrze słaby jestem, bo tylko zbiłem żyrandol zdejmując bas 😉 Ale
tak ładnie się stłukł, że wisi cały czas :p
Baybus – 189cm to wg Ciebie mało ? 😀
@szymon996
No mało. Mam nadzieje ze jeszcze chociaz ten centymetr urosne.
Lol, widziałem identyczną sytuację kiedyś u gitarula.
Karol, to Ty? 😛
Mojemu basowi nigdy nic się nie stało. Nie licząc tego, że korpus się
trochę porysował od mojego dość masywnego paska z metalową sprzączką,
ale tego i taj nie widać, bo jest to od strony, która zawsze jest przy
ciele.
Za to miałam przygodę z klasykiem. Kiedyś oparłam gitarkę o regał. Bardzo
nieszczęśliwym trafem moje rodzeństwo bawiło się w Formułę 1 – ściagali
się samochodzikami i moja siostra feralnie nie wyrobiła na zakręcie,
zderzyła się z móją gitarką, brutalnie pozbawiając ją główki. Na
szczęście było to w Gdańsku i nie było problemu ze znalezieniem kogoś,
kto mógłby mi to naprawić… :).
Ta, mój klasyk miał podobny wypadek. Skończyło się na tym że gryf się
odłupał przy korpusie. Do dziś nie chciało mi się go naprawić bo mam w
domu jeszcze jednego klasyka i elektryka… lenistwo wygrało.
Ale Baybus, im wyższy tym krótszy…:P
Nie obracaj kota w worku!
Probojesz sobie Wojciu takim kłamstwem leczyc kompleksy? ;p I pamietaj ze
grubosc liczy się bardziej. 😀
Heh, w takich chwilach cieszę się że mam raptem 170 cm wzrostu 😛 …
Nie o pindolach jest temat, tak? No to trzymajcie się tego.
168cm i jest gites:), jestem jak flea 😀
a wypadkó z basem nigdy nie miałem powaznych, parę razy pasek puscil, ale
zawsze w czas łapałem, no i parę razy walnalem w lampe.
A ja się przedostatnio spieszyłem mocno z basem w ręku, i zahaczyłem w
drzwiach o futrynę… TRACH i słyszałem jak ułamany przełacznik odbija
się od podłogi… f*ck. Jak to naprawic? Da się przełącznik wymienic?
😛
ja lubię poskakac na koncertach i raz wyrwałem sobie kabel i trzeba było
potem lutować… a znalazłem świetny sposób n straplocki za ok 3 zł 🙂
słuchajcie zakładam podkładkę do śruby między pasek a śrubę i nie ma
prawa spaśc nawet przy dzikich akrobacjach 😛 proste 😛 tylko ze wygląda
punkowo bo mam czarny osprzęt a to jest powiedzmy… stal 😛 ale pomysłowy
Dobromir jestem 😀
Ja tam żadnych kompleksów nie mam 🙂
Nie obracaj kota w worku!
Nie, to nie ja 😀
Wczoraj przywaliłem koledze (niski dość jest) główką (tą od gitary) w
łeb (ten na karku), bo mnie bardzo gwałtownie zawołał jak grałem ;p Jego
wina !
O, uderzyć gitarzyste..Ja kiedyś uderzyłem kluczami w szczękę, chyba
troszkę bolało i nieco zaszokowało 😉
A ja jeszcze przypomniałem sobie że jak mam gitarę w futerale to jestem
bezlitosny. Siadam na niej ( tak trochę, raczej się mocno opieram na nim 😛 )
czasem, a kiedyś spiesząc się do kibla a chcąc wcześniej odstawić gitarę
do pokoju, żuciłęm nią na jakieś 1,5 metra 😀
Urof: Gratulacje.
Ile razy Mayo spadało mi na ziemię z paska…
Efekt: parę odprysków lakieru na szyjce i siwe włosy
urofa kupa przycisnęła i o basie zapomniał 😀
ze trzy tygodnie temu złożyłam wizytę znajomemu, wzięłam ze sobą bas..
wyjełam z pokrowca, oparłam o ścianę.. przewrócił się i narobił dosyć
sporego hałasu (nie było dywanu na podłodze, były płytki.. ) całe zycie
stanęlo mi przed oczami O_O
o dziwo nic się nie stało..
A wypadki z piecami? ;> Wczorej grałem swój pierwszy koncert do publiki
która jako tako słucha… drugi utwór… nagle pyk, nie słychac mnie.
sprawdzam kabel, pokrętła, co jest grane? Inny basista się rzuca ze swoim
kablem, podłączamy, nic. Reszta zespołu gra dalej 😛 Nagle patrzę, wtyczka
zasilania wypadła. Podłączam, gramy. po chwili znowu wtyczka wypada O.o co
się okazało, piec pod wpływem drgań zaczął się przemieszczac po
podłodze (kafelki). Musiałem trzymac go nogą, czasem śpiewając 😛
Moja Yamaha ma wyjątkowe szczeście.
Jest u mnie ponad rok, no i miałem serie
wypadków.
Dokładnie,
Kilkanaście obić główką o meble, ściany tudzież naszego zespołowego
gitarzyste,
efekt – wgniecenia malutkie na czubku główki, jakby ktoś paznokciem w
drewno
się wbijał.
Raz pewien inteligent położył mi basa na piecyku, na sporym piecu
położył
normalnie tak że body sobie leżało a gryf lewitował w powietrzu. W
momencie
kiedy się odwróciłem, noga mi się zawineła o kabel a gitara zrobiła
akrobacje
godną Tonego Hawka – jakieś 180 stopni się zakręciła wylądowała na
ziemi,
efekt – małe wgniecenie na gryfie na wysokości 7 progu.
Ale są zalety – bez patrzenia na gryf czuje, gdzie mam 7 próg 😉
Zdarzyło się kilka razy porysować go nie wiem w jaki sposób.
W okolicy mostka. Nie widać bo mam taki smieszny lakier, na którym nie
widac
rys prawie. Nie to co czarny ;D
Jednak stałym punktem programu był okres kiedy nie miałem
Straplocków. Co chwile upadał jak zbytnio szaprnąłem.
Raz puścił pasek przy mostku – bas upadł prosto na gniazdko,
wygiął się przewód i wtyk, gniazdo nietknięte 🙂 Cud nad wisłą.
Ogólnie to głupi ma szczęście bo powinien mi się dawno
roztrzaskać. Ale działa i gra nadal.
Ja mam w chacie wgniecenie w tynku od główki.
Pewnego pięknego dnia po równie pięknej próbie schowałem bas do miękkiego
pokrowca. Parę minut pózniej wróciłem po wiosło, założyłem na plecy
cały dobytek. Po zrobieniu paru kroków poczułem, jak bas wędruje w dół
wzdłuż pleców i opada na ziemię z miłym dla ucha hukiem…Morał z tego
taki – zawsze zasuwajcie zamek w pokrowcu.
Moje basidło oprócz ogromnej ilości rys dzięki młodszej siostrze, obiciu
główki w kilku miejscach, odprysków na mostku to już ze 3 razy łapałem go
nad ziemią jak mi się pasek wypioł:/ Za każdym razem to serce coraz wyżej
mi podchodzi 😛 Dziadostwo eh… Ale te drobne wypadki To nic w porównaniu z
tym co niektórym się przytrafia (I na całe szczęście!!) 😛
Ja co prawda swojej B jeszcze nie maltretowałem, ale z tego co czytam to
jakieś „marne” te gitary teraz robią.
Dawno, dawno temu ogladałem z gitarzystą, niejakim Glacą, koncert Hendrixa
(chyba z Monterey – ale nie pamietam dokładnie), na którym Jimi pod koniec
złapał Stratocastera, grzmotnął nim tak ze trzy razy o scenę i Strat się
rozleciał.
No to my nie gorsi.
Glaca sobie przypomniał, że ma w domu Kosmosa (DEFILa – jak by ktoś nie
wiedział).
I wyobraźcie sobie Panowie, że PÓŁ GODZINY tłukliśmy tym Kosmosem na
zmianę o glebę, zanim łaskawie gryf raczył się odłączyć od korpusu.
Kiedyś to robili „gitary”!
Bo DEFILe to nie są gitary ;p Pomyśl o tym ze starą szafe czasami tez ciezko
rozwalic ;p TO jest właśnie DEFIL.
No ja któregoś razu grałem sobie na stojąco, i przypadkowo siostra
siedząca na krześle w pokoju dostała z główki w główkę. Z Basem
wszystko ok 😀 A siostra żyje nadal 😛
Gryf mi pęka..
Wzdłuż struny A…
Ala na razie gra
ja jak kiedyś skonczylem grac.. chciałem odstawic gitarę na stojak. tylko nie
zauwazylem jakoś ze stojak nie stal w tym miejscu co zawsze.. no i tak
odruchowo go polozylem i puscilem.. pieknie polecial na ziemie.. na szczescie
nic się nie polamalo i nie ma żadnych obic i rysek, gitara upadla na klucze i
się tylko rozstroiła 🙂
Mi też…
I to już trochę… jakoś od sierpnia. Ale trzyma się.
W coś nim przywaliłem, tylko problemem jest to w co i kiedy…
Ostatnio byłem na koncercie metalowym, grało coś mało znanego, basista
jednocześnie na wukalu, zapowiada kolejny utwór, gitarzysta pochyla się,
żeby sprawdzić setlistę z kartki na podłodze, basista nieoczekiwanie się
obrócił i jak nie walnął główką w nos gitarzyście, to aż się chłopak
zalał 🙂 Wesoły koncert.
Na swoim ostatnim koncercie(tydzień temu w sobote) miałem pod nogami tone
kabli i nijak nawet kroku zrobić nie mogłem.Wokalista się wnerwił i kazał
mi się ruszać.Z trudem przeszedłem przez scenę do gitarzysty i wracająć
sciągnąłem przypadkiem wokaliste z główki…przestał się mnie
czepiać..:)
u mnie na szczęśćie nic ekstremalnego się nie stało
aczkolwiek mój pokój jest strasznie mały i wystarczy że się zapomnę i
odwóce i gryf już w coś przywali
coś czuje ze po kilku latach uzytkowania tego basu będzie nieźle zniszczony,
oby nie!
Bartoliodo.
zapraszam na
http://www.myspace.com/panbartoliodo
Zabytek rozpieprzyłeś!!! Mogłeś to przynajmniej na scenie zrobić. (To do
gościa, co rozwalił kosmosa)
opowiem historie z wypadkiem ale nie moja tylko mojego brata. w wiec tegoroczne
swieta bozego narodzenia tatus kupil mi nowa basowke a bratu elektryka. Ten sam
dzien wuja przyjechal i wzial gitarę pieknego Epiphone black beuty czy jakoś
tak się to pisze za 2500zł i wypiął mu się pasek… gitarka runela gryfdem w
dol a nic jej się nie stalo jedynie pozostalo mi wgniecienie w drewnianej
podlodze.:)
Ja już w ogóle kupiłem basa powypadkowego. Kilka miejsc ze zdartym lakierem,
główka jest przypalona – poprzedni właściciel lubił wsadzać papieros
między główkę a struny no i tak w ogóle to chyba ją bolszewicy dopadli,
bo ma czerwoną gwiazdę. :]
(www.lastfm.pl/user/paczesik/?chartstyle=SimpleKmod)
bas jak bas, czasem się glowka przywali czy coś.
DEFIL to spadl mi kilka razy, przewrocil i zyje…
yamaha poki co cala i zdrowa…
ale kiedyś grałem na akustyku kupionym za 2 piwa… i brat wszedl do pokoju..
coś gadal i mnie wkurwil… to przylozylem mu bokiem akustyka. pudelko peklo na
pol przez jakieś 2/3 dlugosci (z boku). Skleilem kropelka. 😀 ma ciekawe
brzmienie teraz.
no ja tez doświadczyłam dosłownie wypadku ze swoim basem… miałam swą
gitarę na plecach gdy.. samochód mnie potrącił : | Niefajne przeżycie.
Teraz.. o czym w pierwszej chwili marta pomyślała gdy się otrząsnęła z
szoku? co z gitarą.. : P najpierw sprawdziłam przez futerał czy nic się nie
stało, dopiero później siebie obadałam
No to bardzo rozsądne :/
ano właśnie: rozsądek.. nie wiem gdzie wtedy był..
oj Kapralu, nie gaś mnie tak szybko, czułam, że żyłam i było ok, a bass
na plecach mnie niepokoił
Ja też bym najpierw bas sprawdził, jeśli był w miękkim futerale. Chyba,
żebym nie mógł się w ogóle ruszać.
ch*j z basem jak bys miał zostac polamanym k*tasem 😛
Ja tam nie przywiazuje za bardzo uwagi do dobr materialnych. Zbyt latwo je
stracic. To tylko rzecz nabyta. Zepsuje Ci się bas to za rok kupisz nowy. Bez
basu da się zyc. Ale np z polamanymi konczynami już trochę ciezko…
No tak, ale skoro Marta była w stanie wstać i obejrzeć bas to znaczy że
raczej kończyny całe 😛 .
teoretycznie. czasem czlowiek jest w takim szoku, ze obrazenia zauwaza dopiero
po chwili.
ale to najwazniejsze, ze jej się nic nie stalo.
Nie mówię tego, by Cię zgasić. Znam takie historie (jak stwierdził kolega
Healfwer) – połowica kolegi została potrącona jadąc na rowerze, zmartwiła
się o rower, bo czuła, że jej nic nie było. Kierowca zobaczył, że
zniszczył trochę rower, więc zaoferował jej sto czy ileś złotych
rekompensaty, na co ona się zgodziła, nie wzywając policji ani nic, bo była
przejęta, że się spieszy do pracy. Później okazało się, że ma jakieś
skręcenie kostki, że remont roweru wyniesie ich dużo więcej, niż
zaoferował kierowca (bo to jakiś taki miejski sprowadzany zza granicy, oni
zapaleni rowerzyści).
I na szczęście, że Ci się nic nie stało, naprawdę. Ale nadal uważam, że
rozsądniej jest się martwić najpierw o siebie, niż o gitarę! 🙂