Znacie to? „Bas posiada kilka obić lakieru – dodaje mu to tylko vintage-owy
wygląd”. To cytat z allegro, taki kwiatek znajdziecie jeżeli nie w każdej,
to w co drugiej aukcji której przedmiotem jest używany bas. „Ludzie teraz
zabijają się o stare instrumenty – im starszy tym lepiej” – to cytat z mojego
lutnika. Znajomy, który grał przez wiele lat na bardzo dobrym basie firmy nie
na F, ale w moim przekonaniu wyroby tej firmy przewyższający, teraz paraduje
ze starym Fenderem, obowiązkowo poobijanym i poobcieranym. Tamten ma w domu,
ćwiczy na nim, bo wygodniejszy. Ale na koncertach gra na poobijanym Fenderze.
Czemu pytam? „No wiesz…” odpowiada drapiąc się po głowie.
Zauważyliście to? Czy nie uważacie że zaczęła się nowa wioska? Z całym
szacunkiem dla starych instrumentów, bo często brzmią lepiej niż nowe (ale
bez przesady) i mają szlachetną patynę miłą dla oka, ale wydaje mi się,
że to kolejna poza mająca zaleczyć nasze kompleksy. Bo ile amerykański
nastolatek może w kufrze po dziadku odkryć na strychu analogi Hendrixa i
Gibsona EB-1 rocznik 1953, o tyle polski nastolatek może w piwnicy znaleźć
co najwyżej płyty zespołu Mazowsze i bas DEFILa z gryfem wygiętym w pałąk
– jedno i drugie chluby nie przynosi, no to kupmy za ostry hajs starego Fendera
na ebayu (gdy tatuś sypnie więcej kasy) lub dwudziestoletniego poobijańca z
Matsumoku z allegro (gdy tatuś nie dość nadziany) i udawajmy, że gramy na
nim od stu lat…
Co o tym sądzicie?
Czy wybieram używane instrumenty, aby uzyskać vintage wygląd?
Czy znacie różne sposoby na dodanie vintage wyglądu do swojego basu?
Czy zauważyliście popularność starych instrumentów wśród muzyków basowych?
Czy kiedykolwiek kupiłem stary instrument tylko dlatego, że wyglądał vintage?
Czy widziałem różnicę w brzmieniu między starym a nowym basem?
Czy kiedykolwiek kupiłem używany bas tylko dlatego, że jest poobijany?
Uważam, że używanie starszych instrumentów jest kolejną modą.
Uważam, że polscy muzycy w większości nie mają dostępu do starych instrumentów.
Uważam, że kupowanie starych instrumentów może być sposobem na ukrycie kompleksów.
Generalnie to:
https://www.youtube.com/watch?v=GUhRSPf6qJQ
osobiście nie czyściłem swojej gitary od roku i mi to nie przeszkadza. jak
się obije, to nie płaczę. a polowanie na wintydż? hm, klasyki gatunku,
takie jak Jazz czy Precision wg. mnie często lepiej wyglądają troszkę
przyszurane. nie znaczy to, że będę ciągnął swojego jb za samochodem, ani
nie zapłacę worka pieniędzy, za bas z lat 70-tych, który do wygodnych nie
należy. najczęściej takie gitary (choć to nie reguła) mają zespoły indi.
no bo są wtedy kul i w ogóle. to jest pedalskie. ^^
frytek, miałem właśnie wrzucić Stasiaka ; )
Te pełnoletnie japonki często po prostu dobrze brzmią 😀
https://www.youtube.com/watch?v=qj9OEmUr0F8
Bo lata 80 rządzą! 🙂 Chociaż sam nie jestem fanem poobijanych gratów.. A
już tym bardziej sztucznego i umyślnego „upiększania”..
Ty coś zdecydowanie masz do indie zespołów. To Ci powiem, że nie widziałem
żadnego, który miałby poobijany instrument. Twojego pickguardu nie będę
komentował, ale dobrze wiedzieć, że wspierasz byłe państwo Osi.
Co do tematu to zajeżdża trolowizną na kilometr. Generalnie natomiast jest
to po prostu moda, tak jak moda na lżenie basów aktywnych, granie na flatach,
trolowanie na forach. Swojego poobijanego i poobcieranego basu z literami S by
F MIJ nie zmienię nigdy na coś, co ma mniej niż 20 lat.
Chcę być, k…, kul!
nie lubię również żydów i murzynów.
Też nie podoba mi się kult vintageu, widoczny również na basoofce. Jeżeli
ktoś faktycznie słucha / gra muzykę, którą można już określić jako
wiekową, proszę bardzo, niech się podnieca, że nie ma lepszego brzmienia
niż precel i lepszego designu niż poobijany sunburst, jednak ja osobiście
nie widzę w tym nic fajnego. Zacząłem słuchać muzyki od Korna, a
najstarszy zespół jaki naprawdę lubię to Primus (tak, wiem, jestem
ograniczony, ale nic starszego do mnie nie trafia) i instrumenty, które
najbardziej mnie kręcą to Ibanezy oraz im podobne. Fani staroci powiedzą,
że brzmią i wyglądają 100 x gorzej niż 50-letni Fender – może dla nich,
bo brzmienie i wygląd Fender znaleźli w swojej muzyce, na której się
„wychowywali”, i są teraz dla nich synonimem zajefajności – dla mnie nie. Ja
zatrzymałem się na latach 90 i początku XXI w. i też od jakiegoś czasu
odczuwam niechęć do tego co najnowsze.
Jeremy Clarkson porównując stare samochody z nowymi podkreślił kiedyś, że
niemal w każdej dziedzinie technologia idzie do przodu i nowsze samochody
przeważnie będą technologicznie lepsze od tych starszych (chyba, że w
nowszych głównym priorytetem było zredukowanie kosztów). I to właśnie
sentyment powoduje wysoką wartość staroci. I moim zdaniem podobnie jest z
basami.
I nie ma nic fajniejszego niż niezadraśnięty bas prosto spod igły. Bez
flatów. Z aktywną elektroniką i wkręcanym gryfem (IMHO).
Trochę nagięty temat, prowokujący nikomu niepotrzebne zgrzyty między
zwolennikami a przeciwnikami.
Ja mam w d*pie mody chociaż mam wintydza. Jak jakiś nowiusieńki bas zabrzmi
jak mój stary grat, chętnie się z nim zapoznam.
A co do kompleksów, mylisz się, DEFILe tez gadały a Jolane Niemcy i
Holendrzy chcieli mi wyrwać za każdą kasę.
A i może znaleźć zajebiste (nie tylko Mazowsze) analogi np.Niemena który
wyprzedzał epokę o 50 lat. (mało kto wie , ze był zapraszany do śpiewania
w Blood Sweet and Tears)
Znam to bardzo dobrze, niestety teksty takie jak Twój pierwszy cytat z neta
są najczęściej odnośnie sprzętu, który ma max 5 lat (lakier się
porysował i popękał bo jest on raczej tej gorszej jakości). W takich
przypadkach taki opis wydaje mi się średnio normalny, bo vintage to to nie
jest ;).
Za to kupowanie starych basów, na przykład tych na F albo G, jest IMO jak
najbardziej na miejscu. Nowy sprzęt nie odezwie się tak jak stary, bo i
drewno jest rozegrane, i zmieniły się sposoby produkcji – niestety
najczęściej na gorsze.
Sam wygląd – dodaje instrumentowi duszy, bo właściciel może sobie
popatrzyć na ryski i odrapania nie wiedząc jak powstały. Szpan też wchodzi
w grę, bo dlaczego nie 😀
Może Cię to zdziwi, ale sam mam (od marca b.r.) 35 letni bas, a od dwóch
tygodni, drugi, 33 letni. Obydwa kupiłem za swój pieniążek. Starszy jest
mocno podrapany, ale nie poobijany, ubytki w lakierze są małe, jednak
widoczne. Mnie to nie przeszkadza, nawet cieszę się, że jest jak jest. Wiem
też, że nie muszę się przejmować tym, czy podrapię lakier przy zmianie
strun czy nie, bo i tak nie zrobi to wielkiej różnicy. Z drugiej strony,
basik jest w takim stanie, że jak ktoś zrobi mi z nim zdjęcie to wyglądamy
średnio ładnie – nie jest to relic, tylko bardzo podrapany i dobity bas.
Jednak, trzeba pamiętać, że to koń do orania pola, a ja to właśnie z nim
robię.
– Nie znam nikogo, kto miałby stary instrument i wciskałby ludziom kit, że
jest jego od nowości. Także w tej kwestii się nie wypowiem, chociaż jest to
zagrywka nie fair.
No więc jesteś osobnikiem zdrowym, podobnie jak i ja – zależy mi na dobrym
brzmieniu i walorach użytkowych, a czy te daje nówka peweks sprzęt ze sklepu
czy poobijany klasyk z eBaya, to mi zwisa
Widać, że nie zapoznałeś się z móją listą sprzętu. Gdybyś to zrobił,
to zauważyłbyś, że jest na niej m.in. DEFIL Romeo, który ma jak dla mnie
brzmienie niesłychane, porównywałem go z Epiphonem Rivoli z 1960 roku i
DEFIL brzmiał lepiej, chociaż taki Epi kosztuje parę kUSD. Ale mam też
chiński bas z Thomanna, który po wymianie strun na flaty przeskoczył
brzmieniem Epi Casady. Testowałem też dwa modele Jolany – jedna bardzo
interesująca, druga – tragedia. Reasumując: kierujmy się uchem, a nie
stopniem porysowania deski.
I tu bym polemizował. Jak zaczynałem grać 20 lat temu wyznawałem taki
właśnie radykalny pogląd – i byłem tu w mocnej opozycji do większości, bo
w tamtych czasach na topie były nówki sklepowe a poobijany bas zamiast
uwielbienia jak dzisaj, budził politowanie. Ale od tego czasu miałem dużo
wioseł w rękach i pogląd mój uległ pewnej zmianie. Otóż nowy sprzęt
CZĘSTO nie odezwie się tak jak stary. Ale reguła ta ma jednak wiele
wyjątków. Przykład? Ostatnie porównanie sprzed miesiąca – Epiphone EB-0
prosto ze sklepu i japończyk z przełomu lat 70tych i 80tych ala jazz bass, do
tego ładniutki, z blokowymi markerami – no i chińczyk AD2010 wygrywa z
zasłużonym japońskim dziadkiem o dwie długości.
próbki, or didnt happen. Pomijając, że dwa kompletnie inne wiosła.
Nie ma reguł i tyle. Są co najwyżej dosyć szerokie uogólnienia na temat
sprzętu.
Zarówno 40 lat temu, jak i teraz trafiają się instrumenty dobre, słabe i
średnie – wszystko zależy od drewna. Jeśli drewno jest złe, to nawet Fender
z 1968 nie zabrzmi, a jeśli jest dobre, to nawet (mój ulubiony przykład)
Squier z aghatisu zagra jak Lakland.
Faktem jest, że instrumenty przez wiele lat się rozgrywają i to słychać –
m.in. dlatego ludzie kupują wiosła vintage. Sam szukałem Rickenbackera
przynajmniej dwudziestoletniego, jak najbardziej odrapanego, żeby
zminimalizować ryzyko nietrafienia dobrego egzemplarza – wiadomo, jak wiosło
jest odrapane, to było używane więc pewnie gra dobrze z dechy i jest
rozegrane.
Zgadza się, kompletnie inne – tu długa menzura, tam krótka, tu dwa single,
tam jeden HB w specyficznym położeniu. Ale wątek jest o ludziach, którzy z
góry olaliby EB-0, bo jest chiński i nowy, a nie japoński i
trzydziestoletni.
w jednym filmiku ed friedland z bassguitarmag youtube prezentuje model Yamaha
wysoki model serii bb, podobno drewno jest poddawane wibracjom w procesie
produkcji, ma to zastąpić rozgrywanie się drewna, takie technologie mogą
znacznie poprawić jakość brzmienia nówek, może kiedyś wejdzie to do
szerszego zastosowania
ile wg was powinno się rozgrywać wiosło?
https://www.youtube.com/watch?v=rscMwAdyhLE tu jest filmik gdybyktoś chciał zobaczyć
Heh.
Jak zawsze “Gorszy pieniądz wypiera lepszy”.
Z gratami studyjnymi podobnie, komputerów używa się tylko dlatego że taniej
i łatwiej a nie lepiej niż granie na taśmach.
A inne peryferia, to obecnie najdroższe są kopie starych urządzeń, lub
takie które je symulują.
Starocie potwornie drogie, a pełnowartościowe są dopiero po gruntownych
remontach.
Instrument ma grać, i to jak najlepiej. Jak wygląda to już kosmetyka.
Oczywiście w bluesie odrapany precelek będzie naturalniej wyglądał niż
nowiuśki niebieski ibanez. Ale jak owy Ibanez odezwie się rasowo to komu to
przeszkadza?
Ponadto sprzęt się używa, a nie trzyma w gablocie, więc też trzeba wyczuć
granicę czy z każą ryską lecieć do lutnika czy rzucać basem o scenę.
A co do znalezisk – kolega Dżordż wygrzebał na strychu
kilkudziesięcioletnią lutniczą kopie Rickebackera, która żarła lepiej
niż niektóre oryginały (nie tylko nowe).
Ino tych słabych ludzie dawno się pozbyli, średnich zostało niewiele, a o
dobre dbali i są dzisiaj w większości. 😉
A ja mam w d… czy instrument jest stary poobdzierany, aktywny, pasywny, czy
to Fender MIJ czy USA a może Spector, MM sprzed 93 czy po, czy to lampa czy
tranzystor, czy to neodymy czy srymy.
Mi ma to zabrzmieć.
Na początek – rany, ile postów! Od razu można poznać, że to trolowaty
temat.
Kurfir, ja się tak zastanawiam czy Ty masz kompleksy czy za dużo ciśnienia
pod gaźnikiem, że ciskasz taki świeży topic na głównym forum. Skoro Cię
to gryzie, to czemu tego zwyczajnie nie olejesz? Sory, ale mnie to przypomina
te stękania na polityków i telewizję.
Zakładasz fanklub marudnych basistów? Takich znajdziesz na co drugim jam
session jak siedzą skupieni przy stoliku i szydzą z kolegi co właśnie stoi
na scenie.
A podchodząc poważnie do tematu, ja się nie dziwie. Była moda na winyle,
przyszła i na inne antyki. W dobie lejdi sraki także tęsknym okiem
spoglądam na stare gnioty. Ale jest jak jest, wózek toczy się dalej, a jutro
coś trzeba wrzucić do gara.
Na zakończenie, ja mam coś takiego:
http://www.ibanezrules.com/catalogs/us/1983_84/bass/p07.jpg
Ładne, dobrze gada, nieobite mocno z ułożonym drewnem to nie sram majtami
czy mi się gryf wypaczy. Może nie na literę F, może nie ma 30 lat, ale
moje. I tyle, relanium, zielone, czy co tam chceta na uspokojenie.
Ok. Wejdę w ten wagonik z napisem „trollowaty temat” na burcie. Moje osobiste
zdanie jest podobne do zdania Muzziego czy greg00sa. Mody latają mi koło
fajki – to ma gadać i tyle!!! Jeżeli jest się basistą to kupowany
instrument należy ograć! Oczywiście można być kolekcjonerem i brzmienie
wintydża postawić na 2 miejscu zaraz po wyglądzie.
Osobiście uważam że dzisiejsza technologia i wiedza pozwala wykonać gitarę
o wiele lepiej brzmiącą (pomijam kwestie rozegranego drewna – tego się nie da
przeskoczyć nawet „sztucznymi” drganiami) niż kiedyś.
Lecz nie w tym jest istota wintydżu. Z lutniczego poziomu podejścia do tematu
w drewnie jest największa różnica!!! Zanieczyszczenie środowiska czy
najróżniejsze nawozy które krążą w ekosystemie mają wielki wpływ na
twardość, budowę czy zwięzłość drewna a co za tym idzie jego
wybrzmiewanie. W dzisiejszych czasach efekt 200 letniego drzewa uzyskuje się
po 75 latach.
Rozmiar drzewa po 200 latach
co to jest „efekt dwustuletniego drzewa”?
ed:
serio? to podobnie jak z kurczakami, pewnie dają jakieś turbo nawozy dla tych
drzew, skąd masz to info?
Ponieważ pojawił się tu od kilku osób zarzut trolizmu z mojej strony,
muszę zaprzeczyć. Celowo umieściłem wątek w dziale pt. „basowe pogaduchy”,
ponieważ wydał mi się najwłaściwszy do skierowania Waszej uwagi na pewnego
rodzaju zjawisko socjologiczne, sprawę natury ogólnej. Nie miałem intencji
obrażać nikogo z tego forum, mniemałem, że jego uczestnicy to śmietanka
polskiego basmeństwa i ani przez myśl nie przeszło mi, że ktoś z Was jest
dotknięty syndromem wintażności. Temat wydał mi się ciekawy, ale cóż,
być może wolicie po raz kolejny rozważać wyższość Jazza nad Precisionem
lub odwrotnie i irytują Was rozważania natury ogólnej. Dosyć agresywny ton
niektórych postów skłania mnie ku podejrzeniu, że być może niewłaściwie
oceniłem – przynajmniej część – uczestników tego forum. Jeżeli więc taka
jest Wasza wola, to proszę admina o zamknięcie / skasowanie tematu i
zapomnijmy o sprawie.
Chill out, bo teraz Ty przesadzasz 😀
Temat w żaden sposób nie jest niezgodny z regulaminem, i szambo się tutaj
jeszcze nie rozpętało, więc nie ma powodu do zamykania 🙂
Toż to właśnie basowe pogaduchy, a że są wyraźne jak granica między
Koreami, to już inna historia.
słucham muzyki głównie z lat 80, a marzy mi się Spector z XXI wieku. Jak
widać, to działa również w drugą stronę
Tobie się marzy pasywna 4 p+j, tylko o tym nie wiesz.
hehe Gene Simmons i jego Axe 😀
Czuję się troszeczkę wywołany do tablicy:
Ale co poradzę, że tak mi się podoba, tak mi dobrze brzmi, tak mi dobrze w
ręce leży?
A to, że gram na „fałszywym vintage” za który „przepłaciłem” to już moja
sprawa.
I strasznie cierpię że przynajmniej na najbliższe dwa tygodnie muszę się
pożegnać z flatami…
Pseudointelektualna wrzuta urażonego odmiennym zdaniem pana 🙂 Taka już jest
demokracja, ilość gęb do wykarmienia pomnożona przez 3/2 daje liczbę zdań
na pewne tematy. Nie mniej rozumiem, że istnieje tylko jedyne i słuszne
zdanie, stąd Twoje wycofanie się z dyskusji i skupienie się na tym, by reszta
doceniła nowe, cudowne zjawisko socjologiczne. Tak jakby powstanie tego tematu
nie miało w ogóle charakteru prześmiewczego posiadaczy starych wioseł.
Swoją droga ładnie wszystkich upchnąłeś do jednego wora…
I tak w ogóle gdzie Ty widzisz jakąś agresję? Chociaż można niektóre
posty tak odbierać, czytając jeszcze raz pierwszą wiadomość z tego tematu,
ociekającą wręcz prowokacją.
Szczególnie to.
EDIT: Właśnie moja narzeczona zwróciła mi uwagę, że to nie ma nic
wspólnego ze zjawiskiem socjologicznym. Z ekspertem się nie kłócę 😉
Na moje ten wpis to raczej chwalenie się typu „jestem taki fajny i nie ulegam
modzie! Jestem alternatywny, spójrzcie na mnie”. Niektórzy lubią brzmienie
precla, inni się mylą. No ale to ich sprawa, skoro chcą mieć stare,
obdrapane instrumenty to niech takie mają. Ja mam nowy, błyszczący i
wyglądający na coś pomiędzy modern a vintage bas z brzmieniem raczej
klasycznym (pasywny p+j), bo tak mi się podoba, innym podoba się inaczej. No
dajcie spokój ludzie, niedługo zaczniemy się kłócić czy basista powinien
nosić bokserki czy slipy.
Z tą vintydzowością i modą na, jest tak samo jak z ciuchami.
Od lat chodzę w kowbojkach, ramonesce i rozszerzanych dżinsach, mając w
d*pie trendy i inne pierdolety, pasuje mi to i wsjo. W zeszłym roku w prawie
każdym sieciowym sklepie odzieżowym wisiały skajowe ramoneski, faceci
zaczęli chodzić w pseudosztiflach (sztifle=kowbojki) i znowu znalazłem moje
ukochane dzwonki (od razu kupiłem 3 pary, bo za chwilę znowu znikną. Stała
się „moda” która zaraz zniknie (już zanika). Mógłbym nazwać to wiochą i
obrazić się na świat, że jakiś burak co pojęcia o rokyndrolu nie ma, nosi
się jak co najmniej Slash 😉 ale ja na to leje. Tak samo będzie z vintydżem.
Już się nie pamięta, że lampowe wzmacniacze szły w odstawkę bo królował
najzajebistszy tranzystor, tak tak, można było np. w germanówku kupić mega
w*ebany lampowy head za cenę 1/4 ceny tranzystora. I co? Moda przeszła i
przyszła nowa, na stare, sprawdzone graty, stare, zajeżdzone wiesła? To jest
dokładnie tak jak zakwas napisał „tych słabych ludzie dawno się pozbyli,
średnich zostało niewiele, a o dobre dbali i są dzisiaj w większości. ;)”
o gytarach mowa.
Edit: Niech każdy robi co mu się podoba, jak dla mnie można grać nawet na
DEFILu, jak się potrafi, albo na wieśle za 20000 wprost od lutnika. Ma to
mieć tylko sens i nogi bo to co najbardziej mnie wkwia to słaby muzykant z
nówką gytarą za grubą kasę (od razu przypomina mi się dyskopolowy muzykant
z samego szczytu gówna nazywanym muzyką który na moich oczach kupował „tą
najładniejszą i najdroższą”)
IMHO jestem zwolennikiem vintydzu i najbardziej podobaja mi się te
kilkudzisiecioletnie precle i ricki. Nie wykluczam tym samym tego, ze nowe basy
nie moga zabrzmiec. Dyskusja o tym była w temacie o relicach – stare, odrapane
basy sa dobre ale gdy ktoś kupi sobie „postarzanego” srubokretem i papierem
sciernym jazz bassa to już jest dla mnie przeesada.
Mody byly już na wiele rzeczy a ja jako basista poczatkujacy w ciagu 2 lat
kilkukrotnie zmienialem swoj wymarzony bas, od Warwickow Vampyre, srebrne
Corvetty, przez jazzy, az wreszcie majac jakieś pojecie o brzmieniu zostalem
przy preclach i jest mi z tym dobrze. Na codzien gram na blisko 20-letnim TE i
nowszym Hohnerze 04. Umyje go raz w roku, trochę poobijalem i mi to tez nie
przeszkadza. Do tego niedawno zakupilem japonskiego Hondo les paula o blizej
nieokreslonym wieku, wygladajacym na ok. 70. Dlatego tez myślę, ze nastepnym
basem zapewne będzie stary japonski precel a wtedy caly sprzet będę miał
starszy od siebie. Tak lubię i jak już powiedzialem jest mi z tym dobrze.
ej wkurzacie mnie. Po cholerę się spinacie że trollowy temat i piszecie
jakieś bzdury i wylewacie gorycz. Wogóle to ja nie mam pojęcia co znaczy
trollowanie bo nie jaram się życiem internetowym bo realne życie jest
znacznie ciekawsze. To tak jak dzieci się kłócą, ty nie jesteś tru, ja
jestem tru, ty nie jesteś pro w cs ja jestem pro. No panowie. Do ciężkiej
cholery!
A moda na Vintage zawsze będzie modą. Lans będzie Lansem. Jest moda na
starocie i ta laska która wydrze starsze ciuchy babci czy mamy jest
fajniejsza. Proste? kupujesz za kilkanaście kzł bas który wygląda jak
wzięty ze strychu. Parę lat temu byście na nie nie spojrzeli a teraz się o
nie zabijacie. Za rok czy dwa będziecie nosić jakieś śmieszne spodnie, na
które dziś nie możecie patrzeć i wtedy każdy powie że takie nosi od
zawsze. Kurfa!
W mojej opinii intencja tematu jest słuszna, sam ostatnio przeglądając
allegro znalazłem kilka pozycji, w których były sprzedawane nowe gitary,
rzekomo „fabrycznie poprzecierane”, gdzie to ma się do V w kwestii brzmienia,
drewna itd. to nie mam pojęcia… zwyczajny zabieg marketingowy, nawiązujący
do wszechobecnej mody na vintage… Swoją drogą przerabiam w skupieniu to
forum od niedawna i nie sposób nie zgodzić się z kububaskiem… po co te
wszystkie spiny o sprzęt? Każdy ma swoje upodobania brzmieniowe, upodobania
wizualne, przyzwyczajenia fizyczne do określonych instrumentów(„bo ten mu
leży lepiej niż tamten” itp.), różne typy instrumentów nadają się do
różnej muzyki itd. to tak jakby się spinać, że ktoś kupił wypasione
Porsche na niskim zawieszeniu, a drugi wypasionego Jeepa, oba auta są spoko
ale każde specjalizuje się w tym do czego są przeznaczone, więc po co się
spinać, a tym bardziej obrzucać błotem?
Otóż tutaj jest zawarte sedno trollowatości tego tematu. (na trollowatość
zresztą też jest moda). ogólnie jest moda na modę.
No3l, najlepsze jest to, że każdy to wie. Ja wolę precla, kububasek* swojego
MM a ktoś inny coś innego, ale i tak na basoofce zawsze znajdzie się KUPA
ludzi którzy napiszą pod fotą mojego precla, że jest do d*py, i kupa ludzi
(mniejsza) którzy napiszą, że MM kububaska jest do d*py. Takaż natura tego
forum. Gusta gustami, zaznaczyć teren trza. 😀
*pierwszy mi wpadłeś do głowy :]
„Love is in the air…” :):)
lol 😀
ale wytłumaczy mi ktoś co to znaczy TROLLOWAĆ w ogóle? ;]
Chciałem zwrócić uwagę na ciekawe zjawisko. Jak coś staje się modne, to
jedna grupa ludzi się tego wypiera, jesteśmy fajni, bo nie jesteśmy modni.
Inna grupa mówi, że to moda dorosła do nich, bo od zawsze to coś noszą,
używają itd… co wg mnie jest jeszcze bardziej żałosne. A inna grupa za
tą modą podąża i to jest dla nich naturalne. Wszyscy tak robią to i my
musimy. A szkopuł w tym, że trzeba odnaleźć swój sens, swoje upodobania i
cele. Jeżeli to coś co Ty lubisz i używasz, jest jednocześnie modne to tym
lepiej dla Ciebie, lepiej się sprzedasz itd. Mam rację?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Trollowanie 😉 Najlepszy jest fragment o
symptomach trollowania 😀
To do mnie? 🙂
Edit:A ostatnie zdanie nie głupie, tylko sęk w tym, ze zaraz jakiś tru
człowiek powie Ci, że ulegasz modom (nie mylić Z moderatorami) 🙂
Dlatego tez uważam temat za lekko głupawy i załuje, że dałem się
wciągnąć. ale ch… powiedziało się A to trza powiedzieć B
Miałem na myśli takich, co mówią, że to noszą od zawsze. Np za dwa lata
modne zrobią się znów fioletowe spodnie, wyleją się na ulice a oni będą
mówić że od zawsze noszą fioletowe spodnie. A takie widuję raczej tylko u
bezdomnych:) kumacie
To rozmowa o modzie czy o czym ?
Czy jedna wielka kłotnia o to co jest bardziej trendy ?
Bo ja już tego nie rozumiem, widocznie mam ograniczenia umysłowe.
Wydaje mi się że autor tematu, chciał pokazać normalne zjawisko jakim jest
marketing.
Nie wiem jak się tworzy „moda” czy coś. Banda homoseksualistów (to przez
film „Bruno”, mam uraz) wymyśla coś co będzie fajne, ubierają w to te na
wybiegach, pozniej jest opisywane w jakimś czasopiśmie dla nastolatków,
razem z Bibrem trzymającym Vinteżową gitarkę i tyle. Później się to
rozpowszechnia i mamy co mamy. Ścieranie lakieru papierem ściernym czy czymś
z korpusu gitary etc. etc.
Ludzie bez swojego „ja” wybiorą coś takiego później odłożą w kąt i
kupią nowy „modniejszy”.
Zawsze to było, jest i będzie żałosne.
I niestety jest tak że obrywa się także tym co mają swój styl od dawna,
ale na nieszczęście taka moda się przytrafiła i oni także są besztani z
błotem. I co do postu w którym jakiś użytkownik pisał że jest tu
śmietanka basistów, na pewno nie „sama” bo jest taki ktoś jak ja, kto nie
zalicza się do tego „mlecznego”(nie mam zamiaru tutaj nikogo obrażać i nie
sądzę, aby takie określenie miało taki wydźwięk, ale wole się
zabezpieczyć w formie tego dopisku) wytworu ze względu na słabe
umiejętności. (Napewno wielu z was powiedziałoby mi że nawet zanik 😉 )
Swoją drogą
Miałeś na myśli farbenów i spodnie z GSu ? 😛
tak dokładnie to miałem na myśli:)
masz ogólnie dużo racji tylko po co tyle frustracji?
Nie wiem, całe życie tak mam. 😉
Jeśli chodzi o dłuższe wypowiedzi, przeważnie były pisane w takiej formie,
ale nie róbmy off-topa :).
Doczytałem do końca i .. strasznie męczacy ten temat ;D
Edyta:
BAs ma brzmieć i być wygodny.
A najfajniejszy styl to być sobą nie chwaląc się tym przed nikim.
Zdrówko.
To ja, twórca wątku. Niektórzy tutaj zrozumieli mnie chyba opacznie – tak
jakbym miał coś przeciwko starym instrumentom – co nie jest prawdą, bo
lubię stare instrumenty i bardzo sobie cenię, że wiele z nich brzmi może
nawet nie zawsze lepiej, ale często zupełnie inaczej niż aktualne modele (i
bardzo interesująco). O co więc mi chodzi? Ano spójrzcie na to ogłoszenie z
neta – oto kwintesencja zjawiska o którym pisałem:
allegro.pl/vintage-postarzanie-Squier-kris-custom-relic-i1363038151.html
Jak dla mnie taka oferta jest żałosna, nie dosyć że drogo to nie widzę
sensu w takim zabiegu.
Za postarzanie pokręteł już bym miał na 2 komplety strun (u siebie mam
akurat 4). Albo nie wiem co.
Najpierw będą postarzali, a jak będzie trend na nówki wypucowane tak jak
psie ja***, to będą odnawiali.
A maniacy oblepią bas folią ochronną. Bezsens, czysta patologia.
W takim wypadku rozumiem zakupić starą gitarę, ale nie postarzać coś co
jeszcze dobrze wygląda.
Tylko po to żeby było „trędi”.
Skoro 50zł to koszt postarzenia jednej gałki to nawet nie chce wiedzieć ile
biorą za całą gitarę.
Może tyle co za „nowego – chodzi o lata”, używanego Fender ?
Moim skromnym zdaniem, ktoś kto decyduje się na taki zabieg jest desperatem.
Widzieliście te pokrętła od potencjometrów ? Miód z uszu Shreka, bleee
zaraz puszcze pawia.
Takie cuś to żenua !!!