Co jakiś czas nachodzą mnie przemyślenia odnośnie mojego grania. Na basie
zacząłem od razu od trzech palców i generalnie nie jest źle, ale cały czas
nie wiem jak powinienem grać prawą ręką pewne szczególne przypadki.
Wchodzenie ze strun grubych w stronę cienkich raczej nie rodzi problemów.
Gorzej jest przy przy schodzeniu palcami z cienkich strun w stronę grubych
szczególnie kiedy na każdej strunie jest jeden dźwięk. Czy w takim
przypadku pociągnięcie wszystkiego jednym palcem (tym na który przypada
akurat pora) jest ok? Jest to dla mnie naturalne, płynne i ekonomiczne.
Przypomina trochę sweep kostką na gitarze. Mam duży rozstaw strun (19mm) i
raczej słabo wychodzi granie tego kolejnymi palcami, bo każdy dostaje inną
strunę. Do tego na tych trzech strunach różnie mogą się ułożyć i
niekoniecznie wypada, że są kolejno.
Druga kwestia to granie w momencie kiedy mamy po jednym dźwięku na
sąsiadujących strunach na zmianę przez dłuższy czas. W takim przypadku
kiedy grane jest to szybko naturalne dla mnie jest przejście na dwa palce.
Każdy dostaje swoją strunę i można je wprowadzić w szybki i płynny ruch.
Gdybym grał to trzema palcami to robi się straszne „zamieszanie”. Czy warto
na siłę mieszać w to trzy palce?
Jak powinienem grać prawą ręką w przypadku schodzenia z cienkich strun w stronę grubych na basie?
Czy to w porządku, gdy pociągam wszystkie struny jednym palcem na basie?
Czy mam duży rozstaw strun na moim basie i czy to wpływa na to, jak powinienem grać?
Co powinienem robić w przypadku gry pojedynczych dźwięków na sąsiadujących strunach na basie?
Czy powinienem grać na dwa palce na basie zamiast trzech w przypadku szybkiej gry na sąsiadujących strunach?
Czy powinienem na siłę nauczyć się grać trzema palcami na basie?
Jak powinienem grać na basie w momencie, gdy muszę opanować specyficzne przypadki?
Czy moja technika gry na basie na trzech palcach jest wystarczająca dla mnie?
Jakie są zalety gry na trzech palcach na basie w porównaniu do gry na dwóch palcach ?
W pierwszym – jak najbardziej, jeno pilnuj sobie lewą dłonią tego, aby nie
zacząć budować akordu, i w odpowiednim momencie wytłum strunę, która jest
już zbędna.
W drugim – to dość logiczne, że nie ma sensu robić tego na siłę. Graj
tak, jak Ci wygodnie.
Też mam dokładnie takie same problemy, między innymi. Sądzę, że wszystko
jest wyuczalne, tylko trza siedzieć i siedzieć i męczyć to powoli. Gra
trzema palcami wymaga więcej ćwiczeń, jest trudniejsza, bo palce się
motają, tak mi się wydaje przynajmniej. Jeśli się posiedzi przy tym
wystarczająco długo to na bank się da. Ja staram się to ćwiczyć, oba
przypadki, chociaż czasami nie mam do tego cierpliwości, ale efekty są.
A tak właściwie, to po co Wam ta gra trzema palcami? Żeby być fajniejszym
od reszty? Bo o ile grę 4 palcami (w stylu Matta Garrisona) pojmuję, tak
trzech palców zrozumieć nie potrafię, chyba, że mówimy o grze triolami,
kiedy to się w miarę sensownie łączy z podziałem rytmicznym. We wszelkich
innych podziałach, to tylko komplikuje granie. Wiecie o tym?
To teraz mi to mówisz ;)? Zacząłem od trzech, bo podczas oglądania
różnych basistów zauważyłem, że raczej trzema grają, ale może nie tych
co trzeba obserwowałem. W tym momencie jak mam grać z założenia dwoma to
się jakoś dziwnie czuję, bo nigdy specjalnie nie próbowałem, chociaż jak
gram trzema to mimowolnie w niektórych momentach na chwilę na dwa
przechodzę. Dotychczas pilnowałem żeby zawsze trzy były, ale powoli
zaczynam się skłaniać do tego, że dwa nie są złe, a ważne jest żeby
płynnie przechodzić z dwóch na trzy w razie potrzeby. Rzeczywiście trzy
palce najlepiej robią „patataj” ;), a co do przewagi w kwestii szybkości nie
jestem aż tak bardzo przekonany. Jednak środkowy i wskazujący są mocniejsze
i naturalnie chodzą na zmianę, a serdeczny przy nich zawsze wypada gorzej.
Wychodzi na to, że zysk prędkości niekoniecznie jest 1/3, bo jest on wąskim
gardłem. Pomijam triole, gdzie ewidentnie pomaga.
A czego słuchasz i co chcesz grać? To może być też ważne dla docelowej
liczby palców szarpiących struny. Zakładam, że metal, gdzie basiści
często używają trzech palców aby wykręcić szybsze tempa bez używania
kostki. Oczywiście dwoma palcami możesz grać też bardzo szybko, ale dla
wygody i mniejszego zmęczenia warto dokładać trzeciego palca.
IMHO na początku lepiej jednak uczyć się gry dwoma palcami. Z czasem można
rozszerzać możliwość grania trzema, czy więcej palcami.
Nie komplikuje, to bzdury. Umiejętne i płynne granie 3 palcami pozwala
zwiększyć szybkość i nadaje innej charakterystyki brzmienia, jeśli ktoś
tego nie słyszy to fakt, niepotrzebne mu granie 3 palcami 🙂
Nie komplikuje, wcale :-D. Przecież tak całkiem logicznie gra się trzema
palcami przy podziałach rytmicznych, w których dzięki temu każdy akcent
wychodzi innym palcem :-D. Przy triolach owszem, ma to sens. Przy każdym innym
podziale to utrudnianie sobie życia. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to fakt,
jest kiepski z matematyki ;-).
Bardzo chętnie dowiem się jeszcze, co ma ilość używanych palców do
brzmienia. Bo jedyne, co mi przychodzi do głowy, to słabszy atak na strunę
palcem serdecznym. Bardzo przydatne i praktyczne, zaiste.
Rozumiem, ze nie popieracie grania trzema paluchami, ale co powiecie o
podejsciu Garrego Willisa? Gosc uzywa trzech palców glownie przy liniach gdzie
musi dużo skakac z najnizszej do najwyzszej struny. Poza tym, 90% gra dwoma
paluchami. Mysle, ze to może być fajny dodatek przy oktawkach.
Weasel – oczywiście, CZASEM, w ściśle określonych przypadkach, ma to sens,
tego nikt nie neguje :-). Niemniej, ja jeszcze raz przytoczę nazwisko Matta
Garrisona. Z wszystkich „dziwnych” technik gry, jego jest najskuteczniejsza.
Jeżeli okiełznasz coś bardziej skomplikowanego pozwoli ci to na jakieś tam
większe możliwości (wspomnianych trioli), jest to jakiś eksperyment,
dodatkowy palec jest jak dodatkowe narzędzie, równie dobrze możesz używać
jednego palca (wielu tak gra) i nie chcę powiedzieć że to będzie
niepoprawne, bo czasami osoba grająca jednym palcem będzie sprawniejsza od
tej grającej dwoma… Muzyka to budowanie z dźwięków (następujących po
sobie w określonym czasie) spójnej całości, i możemy to robić jak
chcemy… Nie powinniśmy czuć się lepsi czy gorsi grając tak czy inaczej,
jeśli czujesz instrument lepiej, używając 3 palców to zagrasz coś lepiej
niż używając dwóch, jest to też dobre ćwiczenie na koordynację ogólną
dłoni.
Najważniejsze to znaleźć swój styl, i nie pozwolić sobie wmówić że gram
niepoprawnie, źle, albo że jest to bez sensu (Hendrix słyszał to często
:)), eksperymentować ze wszystkimi technikami i wybrać taką w której
najwygodniej się nam gra, i przyjemnie słucha.
Atak na strunę można wypracować sobie taki sam jak pozostałymi palcami.
Każdy wielki muzyk wprowadzał innowacje i eksperymentował z dźwiękiem
przyczyniając się do rozwoju gatunków muzycznych, a nade wszystko grał
indywidualnie poza określonymi granicami… no ale bez przesady 3 palce, czy
tam 4 to już żadna nowość.
Komentarz „po co utrudniać sobie życie” pozostawiam… bez komentarza, Lepiej
powiedzieć „umiem” ale nie wykorzystuje (teraz) bo nie potrzebuję, a sama
świadomość że moja dłoń robi to co chce to już satysfakcja, i może dla
niektórych motywacja.
Pozdrawiam
Nacho, równie dobrze grać łokciem, albo biegać na kolanach, wtedy dopiero
się będzie oryginalnym. Pytanie brzmi: po co? Owszem, różnorodność jest
piękna, niemniej, po cholerę wynajdować proch od nowa?
Doskonale wiem, że atak na strunę można wypracować, pytam tylko, jaki
wpływ na brzmienie ma to, iloma palcami się gra? Ty takim stwierdzeniem
rzuciłeś, więc chętnie się dowiem, jak z tego filozofowania wybrniesz. I
poleciłbym poćwiczenie pisania, bo ciężko ten post przeczytać.
hmm… to może ty poćwiczysz czytanie ze zrozumieniem?
Moje wrażenia słuchowe są różne gdy gram dwoma oraz gdy gram trzema
palcami, niewiem czy wyraziłem się dość precyzyjnie, może faktycznie nie
jest to kwestia brzmienia…
Nie mniej jednak jesteś typowym przykładem ignoranta. Zakończmy ten
temat.
pozdrawiam
Poczytaj posty kolegów, a potem własne, z naciskiem na przedostatni. Widzisz
różnicę w poziomie wypowiedzi? I wolę być (potrafiącym pisać)
ignorantem, niż wymyślać w kretyński sposób proch na nowo, nie potrafiąc
tego uargumentować niczym, co w praktyce ułatwiłoby grę, i
siać tym zamęt w głowach mniej doświadczonych muzyków. Żegnam
ozięble.
Moja rada na zakończenie – najpierw trzeba się nauczyć podstaw. Później
można kombinować, co zmienić w swojej technice, ale dopiero wtedy, gdy już
się będzie muzykiem na tyle świadomym, by nie pytać na forum o to, czy tak
można ;-). Wcześniej to przynosi więcej szkody, niż pożytku. No chyba, że
jest się tak wybitnym talentem, jak Nacho, czy Hendrix* ;-).
* – kolejność nieprzypadkowa.
To, ze Hendrix gral jak gral nie oznacza, ze nie gralby jeszcze lepiej jeśli
przesiadl by się na bardziej „poprawny” styl gry. I to, ze Hendrix sobie nie
zrobil krzywdy takim graniem, nie oznacza, ze ktoś inny sobie jej nie zrobi.
No ale „wrażenia słuchowe” mogą być różne także w przypadku grania dwoma
palcami oraz… tymi samymi dwoma palcami. Wszystko zależy od tego co chcesz
osiągnąć, jak mocno i pod jakim kątem atakujesz struny itd.
Wg mnie to nie zależy od liczby palców, którymi grasz, ale po prostu od
Twojej „techniki użytkowej”.
ja na początku grałem jednym palcem potem trzema i teraz jest mi wygodniej
dwoma. Wydaje mi się, że Ci którzy zaczynają swoja przygodę sięgają po
trzeci palec, dlatego że brakuje im szybkości, a potem już wszystko się
wyrabia i tak jak w moim przypadku wraca się do dwóch palców.