Proszę o rzetelne opinie i nie ukrywam, że zależy mi na czasie. Który
lepiej mi zagada pod paczką Orange OBC410
Orange czy Mesa
Grane będzie trochę rokowizny i jakieś indie, syntezatory w kostve i
duperele.
Potrzebuje dużo mięsistego dołu
Wiosełko JB
Porównujesz trochę jabłka do pomarańczy. Te wzmacniacze są mocno inne,
Orange Terror Bass (bo chyba o ten wzmacniacz Ci chodzi?) jest typowym
plug-and-play, nie wymaga doktoratu z gałkologii – i jak Mesa też nie wymaga,
tak kręcenia jest więcej.
Ja bym wybrał Orange.
Bass Terror to budżetowy, tranzystorowy Orange z impulsową końcówką
mocy.
Big Block jest flagową, mosfetową hybrydą Mesy z czterema lampami na
preampie.
VW Golf v.s Ford Mustang.
Jeśli cena jest zbliżona to nawet się nie zastanawiaj, bież Mesę.
Mylisz się Kolego Tapczanie – Orange też ma lampowy preamp (btw. pisze się
„bierz” ;D).
Faktycznie, babola strzeliłem z tym Orange. Niemniej puentę podtrzymuję.
Chrome nie podkreślił na czerwono więc muszę mieć rację 😉
Ten Orange w porównaniu z Mesą to zabaweczka. Mesa jest duuużo
głosniejsza.
Mesa jest zwarta ma mega p*rdolnięcie. Siedzi z*ebiście w paśmie. Chyba
najlepszy Head na jakim w życiu grałem. A Orange jest zdecydowanie rockowy i
zdrady nie ma bo do jakigoś punka czy rocka jest super ale w porównaniu z
mesą to zamulony „wintydż” a mesa to jeb, jeb, jeb ale nie do końca
hi-fi.
Patrz jak T-Bird brzmi na mesie:
https://www.youtube.com/watch?v=pN6nDZIC9i4