natknąłem się jakiś czas temu na stronę z gatunku tych konspiracja/żydzi
kontrolują świat/illuminati/reptilioni, czyli o zmianie stroju w latach
50tych z 432Hz na 440Hz. nie zamierzam robić im reklamy, ale chodziło mniej
więcej o to że ta zmiana to spisek żeby oddalić ludzi od boga i tym
podobne. zaciekawiło mnie jednak sama zmiana i zacząłem trochę kopać w
internecie. sama teoria tego chyba nie jest taka głupia – w stroju A=432Hz
(zwanym też barokowym) dźwięki sprawiają wrażenie cichszych i nie tak
ostrych jak 440Hz, ale harmonie brzmią dużo lepiej przez lepsze współgranie
kolejnych dźwięków. ciekawe jest że medyczne kamertony są strojone do
C=256Hz albo 512Hz, czyli właśnie tego samego stroju.
wypowiadał się o tym także Leszek Możdżer
www.malemen.pl/leszek-mozdzer-ii,s-1,a-2,g-1.html
dlaczego np. w filharmoniach nie stroi się fortepianów w 440Hz? jak Wy
stroicie się w swoich zespołach?
Czy natknąłem się na stronę dotyczącą strojenia na 432Hz?
Czy czytałem o zmianie stroju z 432Hz na 440Hz?
Czy zacząłem kopać w internecie na temat zmiany stroju?
Uważam, że teoria o stroju A=432Hz nie jest głupia.
Czy medyczne kamertony są strojone do C=256Hz lub 512Hz?
dlaczego w filharmoniach fortepiany nie są strojone w 440Hz?
Zastanawiam się nad strojeniem mojego basu w swoim zespole.
Interesuję się problematyką strojenia basu.
Czy mam dobre doświadczenia związane ze zmianą stroju mojego basu?
Czy wierzę w teorię konspirowania zmiany stroju?
My się stroimy ww standard e
Mogę się założyć, że każdy z nas stroi się do A = 440 hz, bo tak są
„kalibrowane” elektroniczne tunery. Gdzieś kiedyś czytałem, że 432 hz to
wcale nie był żaden standard kiedyś, co orkiestra (i inne czasy), to inne
strojenie. Gdzieniegdzie strojono do A = 444hz, szczególnie smyki, żeby
dźwięk „kruszył kryształ”.
EDIT: Dharr, mylisz pojęcia – tu nie chodzi o strój instrumentu jako taki,
tylko ile herców w tym stroju ma Twoje A.
moje tunery mają kalibrację od 435 do 445, ale domyślnie jest ustawiony na
440. też słyszałem o strojeniu do 444Hz i zastanawiam się nad
wypróbowaniem tego i porównaniem na nagraniu np. całego zespołu.
współczuje, że wchodziłeś na takie strony jak
http://www.zbawienie.com/konspiracjaa440.htm ładny trolling
Nie ma żadnego sensownego powodu, by stroić się do 432Hz.
Ani też żeby stroić się do 438 czy 440. Tak jak rozmiary papierów A
zostały ustandaryzowane dla naszej wygody w oparciu o pierwiastek z dwóch
(dobrze się skaluje), tak A=440 hz to też jakiś arbitralny standard.
Standard tak powszechny i umożliwiający sprawną i szybką współpracę
muzyków na całym świecie, że walka z nim wydaje mi się równie zasadna, co
walka z kształtem koła.
Bo elipsa jest znacznie bardziej naturalna i po bożemu (taką Ziemię
stworzył bóg w końcu!), a miarowe bujanie podczas jazdy samochodem nastraja
relaksacyjnie (mniej agresji na drogach) i zniechęca do przekraczania
dozwolonych prędkości (łamanie prawa to grzech).
Poza tym nie ma żadnych naukowych (poza nawiedzonym bełkotem) dowodów na to,
że A=440Hz jest w jakikolwiek sposób złe.
Jeśli 440Hz jest bardziej szatańske to mi to pasuje 😉
ja wiem że te strony to stek bzdur, ale zastanowiły mnie właśnie te
strojenia w filharmoniach. skoro nie ma totalnie różnicy przy różnych
częstotliwościach to o co chodzi z tym „kruszeniem kryształu” o którym
wspomniał Kapral? Google nie chce mi za dużo powiedzieć 😉
na forum Estrada i Studio znalazłem post użytkownika DJOZD który sporo
wyjaśnia w tej kwestii.
fragment maila od pewnego muzyka do Shieldera. Muzyk ten wypowiedział się w
tej sprawie: ” Strojenie instrumentów do A = 440Hz (…) Otóż przed XIX
wiekiem nie było żadnych standardów w tej kwstii i mogły się zdarzyć A4
jako 380 Hz albo nawet 480 Hz (organy J.S.Bacha w Lipsku, Hamburgu i Weimarze).
Dopiero w 1711 roku wymyślono kamerton. Pierwsze kamertony również były
totalnie różne, między 400 a 450 Hz. To zresztą naturalne, biorąc pod
uwagę, że wówczas nie istniały metody pomiaru częstotliwości, które
mogłyby tę wartość dokładnie określić. Np. jednostka „Hz” została
wprowadzona dopiero w XX wieku. W pierwszej połowie XIX wieku w Austrii (opera
wiedeńska, itd.), Niemczech i Włoszech powszechnie przyjętą wysokością
dla A4 były częstotliwości między 423.2 Hz (opera drezdeńska 1815) a 451
Hz (La Scala w Mediolanie). Czym dalej w las tym wyżej, ponieważ muzykom
zależało na uzyskaniu brzmienia „łamiącego kryształ” w operze. Ówczesne
metody wytwarzania strun i stroików do instrumentów faworyzowały zresztą
wysokie dźwięki pod względem ich klarowności (niższe częstotliwości
często nie dały się do końca dobrze nastroić). Tendencja rosnącego A4
została powstrzymana ostatecznie przez śpiewaków, którzy się w*rwiali,
że nie wyrabiają. Jednocześnie, bardzo niefajną tendencją w posiadaniu tak
dużego wachlarza częstotliwości były problemy z dostrojeniem instrumentów
do siebie (część była wyprodukowana w taki sposób, że po prostu brzmiały
poprawnie podciągnięte pod „starą filharmoniczną” A4 (452 Hz), podczas, gdy
inne instrumenty nie dały się nastroić wyżej niż na „nową
filharmoniczną” (439 Hz). Wielką zmianę przyniosły dwa pojedyncze
wydarzenia. Pierwsze z nich to fala strajków wokalistów operowych, która
spowodowała, że w lutym 1859 roku francuski rząd przyjął uchwałę
określającą A4 jako 435 Hz. Do dzisiaj takie strojenie nazywa się
„francuskim” i produkowane są „klarnety francuskie”, które mają dodatkowy
pierścień, który możesz ściągnąć, żeby mieć 440 Hz, a razem z nim
masz 435 Hz. Miałem taki klarnet Jako ciekawostka, w uchwale przepadła
propozycja 430.54 Hz jako zbyt skomplikowana. Wywodziła się ona natomiast z
ustawienia środkowego C dokładnie na 256 Hz (2^8, no nie?). Posiadanie
środkowego C jest wciąż uważane za „doskonałe” pod tym względem, że
akurat ten dźwięk ma tę właściwość, że jego kolejne oktawy są
potęgami dwójek (C5 byłoby idealnie 512 Hz). Mówię, że tylko C ma tę
właściwość, bo wówczas powszechnie używane skale nie były do końca
chromatyczne (tzn. kolejne dźwięki miały trochę inne odległości między
sobą – w konsekwencji nie dało się po prostu transponować muzyki z jednej
tonacji w drugą). Co do 256 Hz, do dzisiaj takie strojenie nazywa się
„filozoficznym” lub „naukowym” i czasem stosują je współcześni
kompozytorzy. Drugie z istotnych wydarzeń, które wpłynęło na ustalenie
częstotliwości A4 to przestrojenie organów w Queen’s Hall w Londynie.
Wszyscy muzycy angielscy chcieli móc grać właśnie tam, a żeby to zrobić
na swoim instrumencie musieli być zgodni z tamtejszym sprzętem. Jako
ciekawostka: organy w rzeczywistości podczas koncertów grały niżej, bo
strojenie do 439 odbyło się na wczesną wiosnę w temperaturze 15 stopni
wewnątrz. Rozgrzana sala mogła obniżyć rzeczywiste A4 nawet do 435 Hz. W
każdym razie właśnie wtedy ustanowiono konsensus, że instrumenty (i struny,
stroiki, itd.) będą produkowane z nastawieniem do strojenia między 430 a 440
Hz. No i teraz jest najlepsze, co totalnie obala ten bullshit o Rockefellerze i
jego diabolicznych zamiarach: – jak opisałem wyżej, Francuzi ustalili 435 Hz
– Londyńczycy przestroili się na 439 Hz – nikt nie wiedział, w jakiej
temperaturze powinno być mierzone francuskie 435 Hz i powszechnie przyjęty
konsensus był taki, że skoro jest to „koncertowa” wysokość, to powinna być
mierzona w rozgrzanej sali. Rozgrzana „Queen’s Hall” miała około 435 Hz, co
stało się nieformalnie dodatkowym „dowodem” na takie traktowanie francuskiej
częstotliwości – w konsekwencji: zaczęto używać na przemian albo 435 Hz
albo 439 Hz (w zależności od interpretacji powyższego konsensusu), z czasem
popularniejsze stało się to drugie, bo było wyższe i dawało bardziej
„krystaliczny” dźwięk (cokolwiek to znaczy ) – ustalenie 439 Hz było BARDZO
kłopotliwe dla producentów kamertonów i stroików, bo 439 jest LICZBĄ
PIERWSZĄ i trudno wyliczyć dokładną wysokość potęgując wcześniejsze
wartości. Stąd, w 1939 zdecydowano o rekomendacji dla 440 Hz jako o wiele
łatwiej reprodukowanej wysokości. Najlepsze, że do dzisiaj podczas
koncertów po pierwsze stroi się całą orkiestrę od oboju, a nie kamertonu.
Ponadto, niektóre orkiestry specjalnie stroją się do ich własnych
„rozpoznawalnych” wartości (wiedeńska – 445, bostońska – 442). Tyle
Rockefeller. Pozostały wywód o 528 można pokrótce zamknąć tak: – przy
strojeniu A4 @ 440, na gitarze (najbardziej masowy instrument lat 1940 – 1990)
od dźwięku A o wiele łatwiej chwycić akord mollowy – przy strojeniu A4 @
440, wyższy dźwięk C (z naturalnym akordem durowym odpowiadającym mollowemu
A440) ma w teorii wysokość 523,251Hz – w praktyce tak nie jest, bo strojenie
pianin i gitar zna fenomen ściskania spektrum, które pokrótce można
wyjaśnić tak: wyższe struny są cieńsze i przez to mimo, że nastroisz je
idealnie pod względem matematycznym, to w faktycznym rezonansie muzycznym z
innymi nutami fałszują – to w końcu tylko fale mechaniczne) – w konsekwencji
oktawy się „rozciąga” (tzn. że nie mają stosunki 2:1, ale raczej 2.01:1,
2.02:1 lub inny podobny). Przy takim rozciągnięciu C5 najczęściej oscyluje
bardzo blisko 528 Hz. Czy idealnie trafia czy nie to nie ma znaczenia, bo jak
doskonale wiesz, na postrzeganą wysokość dźwięku wpływ ma też
temperatura i wilgotność powietrza. Tak więc cała teoria o 528, pomijając
wywodzenie tej liczby z kodu Biblii czy jakiegoś innego mistycznego planu
boskiego, opiera się na ciekawym i faktycznie nieodkrytym fenomenie: –
dlaczego akord a-moll (i inne mollowe) brzmi „smutno” – dlaczego akord C-dur (i
inne durowe) brzmią „wesoło” To jest element bardzo długiej debaty i
muzycznej, i naukowej. Dotąd nierozstrzygnięty. Głównie porusza się
argumenty społeczne (od małego słuchasz muzyki „w kontekście” i faktyczny
odbiór akordów staje się odruchem nabytym). Ale jednak jest to tylko
hipoteza. Resztę pominąłem, bo skoro podstawy są tak miałkie to nie ma
sensu tracić czasu na wywody oparte na tych podstawach. (…)”
http://www.davidicke.pl/forum/post3655.html#p3655 Harmoia sfer:
http://www.swietageometria.info/harmonia-sfer?start=6 pozdrawiam”
Jest różnica – to inaczej brzmi, tylko że praktycznej różnicy jako takiej
nie ma. To bzdura o tym, że są „złe” i „dobre” częstotliwości. Z
fizycznego punktu widzenia.
EDIT:
A gdyby ktoś w temacie „poszukiwania prawdy” jeżeli chodzi o częstotliwości
chciałby się odnieść np. do Tesli, który (jako jeden z wielu) mówił, że
wszystko jest wibracją (bo na poziomie subatomowym z grubsza
tak to wygląda), to niech wie, że wkracza na tereny pseudonauki
(anglojęzyczni mówią na to „science woo”, bo wibracje
strun, głośnika i powietrza mają bardzo niewiele wspólnego z „wibracjami”
wewnątrz atomu.
wreszcie jakiś ciekawy temat na basoofce 🙂
Strojenie MOŻE mieć wpływ na postrzeganie utworu. Dziać się tak MOŻE ze względu na to, że mózg ludzki pracuje również z różnymi częstotliwościami. Pisałem na ten temat w swojej pracy magisterskiej, macie ciekawy link związany z tematem:
http://www.soffa.pl/Szybka_nauka_-_pogromcy_mitow/Stan_alfa_beta_czy_omega.html 🙂 Polecam też lekturę książki: Człowiek – jego bioelektroniczna konstrukcja a percepcja muzyki, red. A. Adamski, Kęty 2006
Czyli nauka tylko przy muzyce o częstotliwościach między 4-8 Hz. I think it
Djents.
Przyznam się, że nie przeczytałem całego postu od Warbellbas, ale obiecuję
później nadrobić. Jednak mogę powiedzieć, że ja z chłopakami parę razy
przestroiliśmy się do 432Hz i nie było zbyt wielkiej różnicy. Dźwięk
był troszkę inny, to fakt, no bo był o 8Hz niższy, ale jeśli chodzi o
„piękno” tego dźwięku to generalnie tak samo pięknie na mnie działał, jak
ten w stroju standard. Poza tym, według mnie udowadnianie że 432HZ jest
lepsze, bo wszystkie interwały liczne od A 432HZ są „pełne” (czyli nie ma
dźwięków np. 40,5Hz), jest a tyle niezasadne, że natura nie zna czegoś
takiego jak sekunda. Podział czasu taki jaki mamy, jest dawno temu przyjętym
standardy ale z naturalnego punktu widzenia nie ma większej zasadności, nawet
nasz dzień jest niedokładny(chyba tam o kilka minut(w stosunku do tego
astronomicznego), stąd lata przestępne, troszkę błądzę ale pi razy oko
tak to jest). Także, mówienie że najbardziej naturalne jest to, co ma
pełną liczbę drgań na sekundę, która jest sztucznym podziałem, tylko że
starszym, jest IMO troszkę bezzasadne;d A co do kruszenia szkła, szkło się
skruszy gdy dźwięk będzie miał taką samą częstotliwość, jak
częstotliwość drgań własnych szkła. Widocznie kieliszki robione wtedy
miały częstotliwość drgań własnych 444Hz czy jakąś odpowiadającą
innemu dźwiękowi w tym stroju;d
Ja tam jako miłośnik literatury s-f lubię teorię spiskowe, więc sobie
wlazłem na link podany przez betadeath:
Całkiem fajna teoria.
Z ciekawości (pomijając spiskowe teorie) za pomocą przedstawionego pod
koniec artykułu sposobu transpozycji w audacity, przerobiłem sobie kawałek
zgrania z ostatniej próby na strojenie od A432. O ile to faktycznie tak
działa, bo ch.ja z tego rozumiem. W każdym razie przetransponowana próbka
brzmi jakby „miękciej”, 'cieplej”, na moje ucho przyjemniej. W oryginalnej
próbce wysokie częstotliwości są bardziej męczące. Słychać to dopiero
słuchając jedna po drugiej. No ale ta próbka to surówka, mp3, bez żadnej
korekcji. No i zdaje sobie sprawę, z tego, że transpozycja w jakimkolwiek
programie to tylko wynik działania lepszego bądź gorszego algorytmu i może
mieć niewiele wspólnego z rzeczywistym strojeniem. A aż tak mi nie zależy,
żeby na próbie podstępnie gitarzyście przekalibrować tuner 😉
Krótkie próbki:
a432 (www.soundcloud.com/robert-dorna/testa432)
a440 (www.soundcloud.com/robert-dorna/testa440)
a teraz spróbuj obniżyć o jeszcze trochę (np. o kolejne 0.31),
prawdopodobnie będzie brzmiało jeszcze bardziej miękko, bo to po prostu
robisz niższe strojenie, przez co coraz mniej jest góry 😉
mnie zaciekawiło to co Zakwas napisał, zaraz poszukam tej książki bo temat
jest naprawdę ciekawy.
No i taką piękną teorię spiskową ch.j strzelił.