Hej, mam nadzieje że pomożecie z wyborem basu. Zastanawiałem się nad Squier
Classic Vibe Precision Bass® ’60s aż tu nagle pojawiło się to
www.bigbeat.pl/gitary/gitary-basowe/fender-stdandard-precision-bass-rw-crd-upgr-0136100325-8627/
oraz to
www.bigbeat.pl/gitary/gitary-basowe/fender-standard-precision-bass-rb-10068/
Niska cena tych Fenderów.
Pytanie lepszy Squier classic vibe czy Fender p-bass mexico?
Naturalnie lepiej wziąć Fendera, choćby dlatego, że później będzie Ci go
wiele łatwiej odsprzedać za godziwe pieniądze. Aczkolwiek te gitary są
wyjątkowo tanie, nie wiem skąd one im się wzięły przy takim kursie dolara.
No ja też się zastanawiam skąd aż tak niska cena. To jednak tego Fender
kupie 😀
To meksykański Fender – dlatego cena jest tak niska.
tak wiem że meksykański ale zobacz sobie po ile stoją takie fendery w
sklepach ok 2800zł
Wiem to też.
Ale:
allegro.pl/item1098780127_cimar_precision_japonia.html
Jak jesteś z okolic Stolicy umów się i ograj.
Gdzies czytalem zle opinie o tym sklepie. Sam tez kiedyś nie dostalem
odpowiedzi na pytanie.
kumpel wtopił na 8 dyszek u nich. Kupował coś do gitary, czy coś. Problemy
co nie miara. Po dwóch miechach chyba kasę dopiero odzyskał. Jak kupować,
to z osobistym odbiorem tylko. 🙂
ok odpuszcze sobie ten sklep 😀 znajomy jest w Anglii wiec mozliwosci sa
wieksze, zobacze co jest na ebayu.
Temat chyba do zamknięcia.
w anglii? za 2,5k jest precel amerykaniec. 😉 w sklepie, nówka – jeśli nówki
chcesz.
gurf – w którym sklepie tak tanio chodzą? W większości sklepów widziałem
mexykańce w okolicach 400-500 funciaków co przy obcenym kursie daje właśnie
okolice 2000-2500, a amerykańce kilka stówek droższe. Daj namiary na ten
shop to jak wpadnie trochę funciaków, to wezmę go na celownik.
Właśnie ja też jestem ciekaw gdzie ten sklep 😀
gram na preclu meksyku 60th anniv. i bardzo polecam – zjada ogromną liczbę
innych basów, classic vibe też jest niezłą opcją, ale ma trochę bardziej
żyletkowe brzmienie i trochę przelakierowany jest (jak geddy lee np), nie
jest to przyjemne, gdy jesteś przyzwyczajony(a) do satin było już o tym z
łysym kolesiem testującym amerykańca i sq. z tej serii zdaje się – sporej
różnicy nie ma i jeszcze nie widziałem żeby ten sq. nie chodził ładnie, a
kilka kup precla uświadczyłem – patrze pierwsza seria highway, a w ogóle to
ograj bo nawet vintage american potrafi być głuchy, w preclu to jeszcze pół
biedy ale w jazzie….. masakra)
Okolice Łomży, a dokładniej Konarzyce.
Fendery… w Meksyku płacą od godziny a w USA od gitary 🙂
Jeśli decydujesz się na Squiera to od razu musisz wiedzieć że sprzedasz go
o ok. 40% tańszego. Moim zdaniem lepiej kupić Squiera, grać na nim 4 lata
[zbierając w tym czasie kasiore]. A później albo sprzedać Squiera za psie
pieniądze i kupić struny do nowego fendera, albo zaprzyjaźnić się z tym
Squierem i dokupić mu Fenderowskie pick-upy za 5 stówek.
Z tymi 40% to się tyczy przy zakupie nówek, nie Squierów IMO 😉 Co do tego,
co dalej z nim zrobić – prawdę powiadasz, w niektóre egzemplarze (nie
modele) warto zainwestować, inne puścić bokiem.
Fender Fenderowi nierówny. Te najtańsze wykonywane w Meksyku można by
nazwać rozwiązaniami tzw. budżetowymi. Trochę gorsze materiały, trochę
gorsze wykonanie. Od lat znane marki wypuszczają tańsze wersje by trafić
nimi do osób, które chcą mieć markowy bas, ale jeszcze nie mają tak
dużych środków finansowych.
Osobiście to natknąłem się na Fendery stratocastery oraz telecastery z
Meksyku (powiedzmy te bardziej budżetowe) i szczerze mówiąc były takie
sobie. Niby poprawne ale nie było w nich polotu, ot marka. Telecastera
porównywaliśmy do Squiera VM telecaster i poza logo nie znaleźliśmy
większych różnic. Brzmiały tak samo, grały tak samo, dawały prawie tyle
samo radości, prawie bo Squier był tańszy więc radość portfela
większa.
Moim zdaniem wraz z rozwojem muzycznym człowieka rozwija się również
instrumentarium i sami odpowiadamy sobie na pytanie czy lepiej kupić
budżetowca znanej marki, czy jeden z lepszych modeli marki mniej znanej. To
ważne, bo prędzej czy później dochodzimy do punktu czy wiosło sprzedać i
kupić lepsze czy upgradować to co się ma. Fender w przyszłości łatwiej
będzie odsprzedać, bo zawsze znajdzie się ktoś kto będzie chciał kupić
markę a nie brzmienie. Wypasiony Squier z dobrą elektrownią oraz
przystawkami na pokładzie zawsze będzie plasowany niżej niż Fender.
Zastanawiam się co wynika z Twojego postu, najpierw piszesz o elektrykach,
potem przechodzisz do tego, że lepszy jest Squier, bo taki sam i tańszy, a na
koniec mówisz, że i tak przy sprzedaży lepiej mieć Fendera. Bas przed
zakupem trzeba ograć – to podstawa. Nie ma co się bać tych nowych meksyków,
tylko próbować bo sporo egzemplarzy trafia się ok. Wolałbym mieć dobrego
meksykańca za około 2000zł, niż polować na japońca używanego za prawie 3000zł, którego ceny podbijacie w każdym wątku, bezsensownie powtarzając,
że wszystko co Japońskie to najlepsze.
Problem leży w tym, że są Squiery które godnie rywalizują z Fenderami
(Gurf, nic nie mów! :D): basy VM i CV są często porównywane z normalnymi
Fenderami – nawet Made in USA! – i może nie wygrywają, ale stanową godną
konkurencję.
To raz. A dwa: odpowiednia reklama – choćby profesjonalnie napisana recenzja –
i wmówisz człowiekowi wszytko. Nie mam na myśli bynajmniej okłamywania, ale
przekonanie kogoś, że logo na główce nie oznacza od razu lepszego
brzmienia. Prestiż? Tak. Jakość? Może. Brzmienie jednak jest bardzo
elastycznym pojęciem w kontekście tej rywalizacji. A to o nie, obok wygody,
chodzi jednak najbardziej.
Osobiście jestem Fenderowcem (i Gibsonowcem :P). Ale wiem, że są sytuacje,
kiedy Squier (Epiphone raczej mniej*) wystarczą…
* właśnie wyobraziłem sobie serię Epi porównywalną jakością do Vintage
Modified czy Classic Vibe – o rany. 😀
Nowe gitary, nie ważne jakiej marki, w podejrzanie niskiej cenie KONIECZNIE
trzeba bardzo dokładnie ograć i obejrzeć, a najlepiej dać lutnikowi do
sprawdzenia zaraz po zakupie jeśli samemu nie ma się odpowiedniej wiedzy.
Opiszę tu swoją sytuację: W 2008 miałem akcję zakupu nowego Fender Jazz
Bassa American Std (wiec qwa nie seria budżetowa) w sklepie muzycznym w
Krakowie za ~3,5 tys zł. Ograłem, wydawało się wszystko ok, niby struny
trochę wysoko, ale ok – mam na tym punkcie zboczenie i tyle, więc wiosło
kupiłem. Oddałem do lutnika na regulacje i okazało się, że bas ma wadę
fabryczną, z tego co pamiętam chodziło o zły kąt osadzenia gryfu i
wyglądało tak jakby w fabryce próbowali skorygować to szlifując
podstrunnicę, w efekcie na wysokości pierwszego progu było pół centymetra
podstrunnicy, a na dwudziestym progu podstrunnica była zdjęta tak że miała
grubość progu – a mimo to gitara nie stroiła i brzęczała na ostatnich
progach przy ustawieniu w miarę niskiej akcji strun. Oczywiście nie było
problemu ze zwrotem do sklepu i odzyskaniem kasy, ale sytuacja ta potwierdza
niestety że miny się zdarzają nawet w markowych basach, i sądząc po cenie
sklep musiał być świadomy że ten Jazz Bass był wadliwy, czego nikt nie
raczył powiedzieć. Wniosek jest taki, że moim zdaniem nie ma czegoś takiego
jak okazja przy zakupie nowej rzeczy, jeśli coś jest dziwnie tanie to
najprawdopodobniej jest wadliwe.
Zgadzam się z kolegami ,sam miałem świetnego mexykanskiego jazza któremu
żaden sqwarek nie podskoczył ale niestety nie jest to reguła ,na naszym
rynku jest mnustwo głuchych mexyków. Niema rady trzeba ograć przed
zakupem.
Pozdrawiam
Sorki za babola.
Pozwolicie, ze się podczepie i zapytam uzytkownikow i wielbicieli Precisionow
roznej masci.
Otoz wypatrzylem „Skwarka”. Gitara jest wyprodukowana przed 2000 rokiem w
Korei. Gosc zachwala, ze brzmieniem bije na glowe te pozniejsze chinskie.
Wierzyc mu czy nie? Warto jechac ogrywac?
I jeszcze najwazniejsze pytanie. Ile taki, zalozmy ze swietnie brzmiacy Squier
jest warty? Pytam, bo nie jestem jakimś fanem tego modelu. Zakladam sprzedaz za
jakiś czas.
Do tego jeszcze nie mam porownania, bo nie grałem na Fenderach, ale to już inny
problem. Wezme instrument w lapy i po 30 sekundach będę wiedzial czy mi lezy
czy nie.
Jak to mawiają: „Pics or it didnt happen” 😀
Więcej szczegółów, proszę.
Tyle tylko mam. Gitara z 1996r.
Chyba się z niego wylecze, bo wychodzi 900zł, prawie tyle co nowy.
przydałoby się go jednak ograć, bo każdy sprzedawca mówi że ma wyjątkowy
egzemplarz, najczęściej gitary za 800zł biją na głowę nawet Fodery, Wale
itd 😀 jeśli faktycznie egzemplarz byłby sensowny to po odpowiednim
stargowaniu faktycznie byłoby lepiej niż nówkę kupić.
Powiem szczerze, że za sam kolor Apple Candy dałbym o stówkę więcej. 😀
Mam takiego z 1992 made in Japan. Bardzo go lubię ale nie na wszystkim dobrze
zagra.
*Gregorius
Japońskie Fendery i Squiery produkuje firma Fujigen. Zobaczcie sobie na te
cuda, gitarki w kosmicznych cenach. To samo co Fender tylko napis na główce
FGN a nie Fender 🙂
Mi się tez podoba.
Co chciales przez to powiedziec? Mozesz rozwinac mysl.
Mysle, ze poczekam do konca aukcji i jak nikt nie kupi, to zaproponuje „masakre
cenowa” i pojade ograc (o ile się nie sprzeda i wlasciciel się zgodzi).
Mojego Squiera miło wspominam we współpracy z moimi maluchami (bo innych
wtedy nie miałem he he):
-Peavey (combo 100W),
-Huges & Kettner (combo 150 W),
-Hartke B600
Brzmiał na tym rewelacyjnie i głowa otwierała się w czasie gry baardzo
szeroko.
Teraz mam okazję do przetestowania go na czymś większym ale nie tam żadna
rewelacja – Gallien & Krueger Backline 600 + G&K 410 BLX + G&K 115 BLX
+ G&K 210 w różnych konfiguracjach.
Musze powiedzieć że to jakoś nie chce na tym gadać tak jakbym chciał.
kolega Aviator pyta o koreańca. Ja ma koreańca co prawda jest to jazz bass (z
tego co koleś mówił 93r.) ale ja jestem zadowolony ze swojego zakupu 🙂
dałem za niego właśnie 900zł i oczekiwałem ciepłego brzmienia które
dostałem od tego Squierka. Wiadomo pierwszoklaśny to on nie jest ale całkiem
miło się na nim gra. Gram na nim na combie Hartke vx3500 (tak wiem gówno dla
większości z was) i odpowiednio ustawiony daje satysfakcje no ale to trzeba
ograć żeby wiedzieć mi się spodobał to wziąłem.
Calkiem milo tzn, ze gryf jest super wygodny, miekki czy srednio-fajny i trochę
toporny?
Gdyby to był jazz bas to bym go już bral, ale ze to precision to sam nie
wiem…
Zaczynałem grać na czarnym jazzbasie lutniczym prawdopodobnie z Tczewa.
Brzmiał dobrze ale miał dość spore odległości między progami,
podstrunnicę polakierowaną tym co cała reszta i był cholernie ciężki. Po
przesiadce na japońskiego Squiera, precla miałem wrażenie że jakiś
niebiański instrument mi się trafił. Po wielu latach przesiadłem się na
Yamahę bbg5s i choć jak wiadomo nie jest to żadne cudo, porównując ją ze
Squierem manualnie, precel to kredens choć i tak nie pozbędę się go szybko.
Przez krótki czas miałem do czynienie z bardzo podobnym Fenderem,
mexykańcem. Poza dłuższym sustainem i mocniejszym sygnałem nie dostrzegłem
wielkiej różnicy.
Mnie się trafił kiedyś mexico Jazzbass 5 deluxe. Wyglądał świetnie ale
brzmiał beznadziejnie. Byłem wściekły. Ale gdybym go porządnie ograł nie
byłoby sprawy. Ale człowiek podjarany….
Wiec, jak spiewal Kazik:- Nie ma sensu kupowac kredensu.
Tym bardziej, ze na moim Ibanez gra się bardzo przyjemnie.
Mam jazza meksykańskiego sprowadzonego dla pewnego muzyka, który go finalnie
nie zechciał, jak go lepiej posłuchał. Mnie się podoba i od paru lat jestem
zadowolony. Nie ustępuje japońcom, a niektóre przewyższa. Podejrzanie tania
gitara to bardzo często zamówiona, niepodobająca się i sprzedawana potem na
szybko po kosztach
Wiadomo jednak, że meksy są nierówne i w tej samej serii
mogą być niektóre montowane po pijaku 😛 Kkoniecznie obmacać i ograć przed
zakupem.
Mam jazza Squiera i wybrałem go spośrtód kilku identycznych, które
brzmiały nędznie lub nie brzmiały wcale. Squiery są
nierówne i najlepiej obmacaqć i ograć…
Co do sklepu w Konarzycach, to mogę powiedzieć, że chłopaki są bardzo w
porządku i bez problemu dadzą przyjść ze swoim piecykiem, czy efektami i
ograć na swoim sprzęcie. Z reklamacjami żadnymi też nie ma tam problemu.
Gorzej z lutnikiem – Najbliżej Łomży to firma „PAS”, ale ona już nie
istnieje, można szukac niejakiego Przemysłąwa Sułkowskiego. W Łomży
natomiast wađcicielem sklepu muyzcynego przy ul. Dmowskiego jest basista –
każdą ewentualną wadę ukrytą znajdzie od razu. W razie wątpliwości jego
spytałbym o zdanie.
Jako czynny uczestnik watku, pozwolilem sobie na odkopanie go. A to za sprawa
faktu, ze w pewnym sensie, przynajmniej na jakiś czas, rozwiazal się w moim
przypadku tytulowy dylemat.
Nie kupilem Skwarka, Fender tez nie, chociaz bylem bardzo blisko. Nabylem za
to, trochę przez przypadek „japonski kredens” mimo tego, ze zarzekalem się
jakiś czas temu, ze nie kupie kredensu.
Moim „nowym” basem jest obecnie Ibanez Roadstar II z 83 roku, model RB 720 BK
(znowu Ibanez???).
Cociaz nie jestem fanem precisionow, dalem się oczarowac już przy pierwszym
kontakcie. Ten instrument ma coś w sobie. Nie dyskutowalem dlugo i wzialem,
chociaz w sensie finansowym nie zrobilem interesu.
Nie mam porownania z instrumentami z najwyzszej polki, dlatego nie potrafie
ocenic, czy brzmi swietnie czy srednio. To co mnie ujelo, to ze przy skreceniu
wysokich tonow do minimum, instrument wydaje z siebie gleboki, ultra cieply i
niski dźwięk (przy tym wcale nie zmulony) taki jaki zawsze chciałem
uzyskac.
Troche mnie to zaskoczylo, bo po klonowym gryfie spodziewalem się raczej
„szklanka po lapkach”.
Sam gryf nie jest może ultra cienki, ale bardzo wygodny. Na pewno nie jest to
kredens jak zartobliwie pisalem wczesniej.
Instrument ma wintydzowa dusze. Lubie go.
Nienawidzę Cię. 🙁
Ale fakt, osobiście jestem też zwolennikiem „jakości” ponad „marką” i
jeśli Blazer czy Hard Puncher zabrzmiałyby lepiej od Fender Precision, to bez
wahania bym się wymienił.
Poza tym, basy w typie lawsuit to dobry motyw na flirt:
Ona: Hej, ładny Fender!
On: To nie Fender.
Ona: Och, to jakaś podróba, szkoda.
On: No, technicznie rzecz ujmując, to jest podróba. Ale lepsza od oryginału,
więc wcale nie szkoda.
Ona: Co?
On: To Tokai Hard Puncher z 1984 roku, maleńka. Pod koniec lat
siedemdziesiątych Fender zaczął robić instrumenty co raz słabszej jakości
i Japończycy zorientowali się, że…
Ona (po opowieści): Aha…
[później]
Ona: Poznałam kapitalnego kolesia, gra na basie i zna się też na historii
instrumentów… Gdybyś widziała, jak ciekawie opowiadał…
Ona 2: Koleś z pasją, Ty szczęściaro!
:P:P:P
Raczej
😉
No, o tym właśnie mówiłem. Stąd „:P:P:P”
Ona: Ale i tak miał garba i nie miał siekaczy.
Ona2: A no rzeczywiście nawet fenderem tego nie nadrobi…
Ona: Kupiłam wczoraj zarąbisty kolor lakieru do włosów…
Ona2: No coś Ty? Gdzie i za ile?
Ona: W Rossmanie…
Ej, żarty-żartami, ale była taka dziewczyna, która prosiła mnie, żebym
jej wyjaśnił czym się różni singiel od humbackera (BEZ ŻADNYCH
PODTEKSTÓW :D).
On: [nic]
Ona: Hej! Ładny Fender!
On: [nic]
Ona: Hej!!! Koleś! Mówię do Ciebie!
On: Ibanez k..wa!
Ona:[nic]
On: [nic]
Ona: A jak Ci na imię?
on: Eustachy
Ona: To ładnie masz imię…
I tak zostałeś humbackerem?
Nie, byłem już częścią innego pickupa, który brzmiał idealnie, a
ona, tak czy siak, miała za słabą oporność by dobrze się zgrywać, przy
czym była aktywna, ale zużywała za dużo baterii (jeśli wiesz, co mam na
myśli). 😀
Płasko brzmiała i była łakoma?
A na alnico czy ceramikach i jaki stan obudowy?
Zresztą wszystko idzie wyekranizować
Idealnie! Własnie czegoś takiego szukam …bo mam zajebistą ładowarkę
:):)
akurat w tej metaforze chodziło mi o branie różnych swiństw – Immo
Zużywała tyle „wspomagaczy”, przez to źle brzmiała.
Próbowałem przerobić na pasyw, wyekranować i poprawić uzwojenie, żeby –
kiedy miałaby szansę trafić do innego przyzwoitego instrumentu – była
najlepszym pickupem z możliwych, ale ona wolała być taka, jaka była.
I dość offtoppa 😛
Ładowarka się nie liczy – pojemność baterii jest ważna