Witam wszystkich! chciałem zapytac czy macie swoje sprawdzone sposoby na
rozszyfrowywanie lini basu w kapelach w których ten instrument jest kiepsko
slyszany. W sumie to sa problemy w kazdym przypadku gdy 2 gitary graja riffy na
ostrych fuzach zagluszajac skutecznie bas. No jestem pełen podziwu dla ludzi
którzy sa w stanie rozkminic linie basu wielu kawalkow Vadera np. Pozdrawiam ;]
21 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Siadam z gitarą w łapie i muzyką na uszach, staram się trafić w podstawowe
dźwięki, a potem dopiero rozkminiam rewelacje i udziwnienia. Działa, rzadko
mam jakieś wielkie problemy z rozgryzieniem partii.
zwykle w takich kapelach bas gra to samo co gitary, prymki, riffy, cokolwiek, a
jak już coś ciekawego bas gra to zazwyczaj dobrze slychac 😛
Nie graj tego co grają inni. Po co? Bądź lepszy i ułóż własną linię
basu.
ja nie słysze kawałków vadera. a w zespole gram z jedną gitarą- taki
kompromis ; )
Ja nawet jak gram cover i mam rozpisane, to nie potrafię zagrać tak jak w
oryginale. Zawsze dodam coś od siebie, albo dorzucę jakiś slajdzik,
oktawkę, albo kciuka. No nie umiem papugować, albo mi nie leży dana
aranżacja. Czy to źle? 😉
Ja stosuję 2 proste triki – jeden to equalizacja, czyli słucham jak to brzmi
w różnych pasmach. Drugi to słucham osobno kanału lewego i prawego. Poza
staram się słuchać na dobrych głośnikach lub słuchawkach. To nie są
sposoby zawsze skuteczne, ale czasem się przydają :).
Ja mam tak jak Pinio, tylko u mnie jest to czasami uwarunkowane lenistwem
(łatwiej jest coś ułożyć niż nauczyć się idealnie kazdego smaczku
autora), a czasami radosna inwencją;)
pinio: ja idę jeszcze dalej: grywałem covery utworów, których nigdy w
życiu nie słyszałem w oryginale 😀 Po prostu grałem coś między perkusją
a gitarą i tyle. Żeby było śmieszniej wychodziły często rzeczy baaaardzo
podobne do oryginałów 🙂
Ja metoda zakwasa zagralem 3 kawalki na koncercie i wyszlo git. No z drugiej
strony to latwo poszlo bo Sweet Home Alabama i Harley Moj to 2/3 akordy na
krzyz 😀
To wszystko ładnie i pięknie, ale doskonale rozumiem ludzi, którzy jednak
chcą zagrać w zgodzie z oryginałem. Czasami rozpracowanie jest
problematyczne, a na taby w sieci nie zawsze można liczyć. Przypomniałem
sobie kolejną prostą sztuczkę – jak nie mogę wysłyszeć jakiegoś
fragmentu to wycinam go w jakimś edytorze i puszczam zapętlony. Po
kilkudziesięciu odsłuchaniach łatwiej rozpracować smaczki ;).
DarthF- ja też tak grałem „Sweet Home Alabama” XD A do tego jeszcze jakieś
kawałki Kobranocki i innych Sztywnych pali Azji. Generalnie piosenki w
których linia basu nie jest na pierwszym planie.
Uczenie się kawałków ma sens moim zdaniem przez
jakieś max 2 pierwsze lata grania. Potem już się powinno doskonalić
zdolności improwizacji i myślenia w muzyce. Co nie znaczy że nie warto
rozpracować jakiegoś kawałka dla praktyki 😉
nawet samo słuchanie piosenek (bez prób zagrania) pomaga w ich późniejszym
zagraniu ze sluchu, tym oto sposobem rozpykałem dziś fragment Iron Maiden –
Wrathchild. zaskoczyłem się ze nie patrząć nigdy na taby ani nic typu gram
to co slysze ^^ co prawda nie wiem czy zagrałem dobrze, ale wydaje mi się ze w
dźwięki/interwały trafilem 😛
można tez sprobować w bardziej łopatologiczny sposób – włączasz sobie swoj
ukochany kawałek, robisz go dosyć głosno (na tyle żeby było CZUĆ bas) gita
w ręce i szukasz częstotliwosci 😛
To naucz się po jednym roku Teen Town.
Nieważne ile się gra, powinno się zawsze uczyć nowych kawałków. Z prawie
każdego można się nauczyć czegoś nowego. Oczywiście nie mówię, że jak
gra się 15 lat w tym 10 lat zawodowo, to uczenie się Nirvany przyniosłoby
jakieś pozytywne skutki, ale rozpracowywanie jakichś bardziej skomplikowanych
rzeczy na pewno przyniesie pożytek.
@Szergiel: Ja po prostu nie widzę sensu w rozpracowywaniu kawałków pokroju
np. „Hamburger Train” (taaaaak…. to dobry przykład) i granie ich DOKŁADNIE
tak jak w oryginale. Bezsensownym jest granie kawałka z np. wszystkimi
uderzeniami w tłumione struny tak jak w oryginale i BEZMYŚLNE papugowanie
jakiegoś artysty. Moje zdanie w tej sprawie jest takie: lepiej, gdy nie
pozwalają nam umiejętności, nie nauczyć się grać jakiegoś kawałka, a
rozkminić go o co w nim chodzi (harmonia, rytmika etc.) i zagrać go „po
swojemu” niż spędzić dwa tygodnie na przyswajaniu numeru, który potem
będziemy jedynie w stanie odegrać (prawdopodobnie niezbyt czysto).
Często rozkminiam linię basu w numerach innych zespołów mam kilka sposobów
którymi udaje mi się wiernie odegrać to co basista zagrał w danym
kawałku.
1. Na słuchawkach odgrywam te partie basu które są bardziej słyszalne.
2. Partie grane na strunach E i B (poniżej 5 progu)próbuje odegrać o oktawę
wyżej w pierwszej kolejności, – tą techniką jestem w stnie szybciej
odegrać to co autor miał na myśli. Potem oczywiście przenoszę to na
odpowiednią pozycję.
3. Partie solowe – korzystam z malutkiego programiku AUDIOTRAN. Można za jego
pomocą obniżyć tempo do żółwiego bez zmiany tonacji.
Jeżeli chodzi o robienie lini basu i ogrywanie jej z odtwarzanym utworem to
jestem całkowicie za, mamy cały akopmaniament który daje nam wiele
pożytecznych lekcji:
1. uczymy się ciekawych zagrań
2. tworząc własne interpretacje lini basowej poznajemy harmonię,
3. mamy za darmo bębniarza który gra równo i dynamicznie – można (w pewnym
stopniu) opanować feeling
4. uczymy się ze słuchu rozpoznawać dźwięki na gryfie
Jednakże tak jak napisał ktoś wyżej trzeba unikać schematu – czyli
zmieniać utwory/zespoły do rozkminiania.
Na koniec link do gościa który rozkminia numery różnych zespołów na
bębnach, jego poziom umiejętności określcie sami:)
https://www.youtube.com/watch?v=s7swpRRF9Rg
@zakwas: nie do końca się zgodzę. grać do radia to sobie można i szukać
harmonii. w końcu to po pewnym czasie żadna filozofia, ale uczenie się
konkretnej piosenki dźwięk w dźwięk jest wg mnie b. dobre jak ktoś chce
poznać fajne zagrywki, smaczki, ciekawe rozwiązania, by móc je potem z
powodzeniem stosować, a nie ograniczać się tylko do tego co już się
przyswoiło i tylko na tym budować swoje linie.
puciak- do rozkminiania smaczków nie jest Ci potrzebne uczenie się całego
utworu, o którym piszę wyżej. Trzeba MYŚLEĆ– w każdym
utworze jest jakiś motyw/lick którego nie powinno się zmieniać, bo nadaje
mu charakteru. Są zagrywki bez których kawałek nie ma sensu. Ale to nie
zobowiązuje, moim zdaniem, do odgrywania całości nuta w nutę.
Ale ze zdaniem jest jak z d*pą, nie? 😉
Czasem normalnie mało zauważalne szczegóły są ciekawe, dlatego wydaje mi
się, że czasem warto nad czymś posiedzieć i zobaczyć w miarę dokładnie
co tam siedzi.
Zakwas – jeśli umiejętności nie pozwalają na naukę kawałka, to lepiej go
zostawić fakt. Jednak jeśli umiejętności trochę wzrosną, to należy się
go nauczyć CAŁEGO. Każdy głupi może się nauczyć tematu Continuum, ale
PRAWDZIWĄ nauką Pastoriusa jest nauczenie się solo z tego kawałka.
Z resztą – tak naprawdę jeśli ktoś nie umie stosować różnych smaczków,
to właśnie powinien się ich uczyć – w taki sposób będzie widział gdzie i
jak je stosować.
Uczenie się kawałków w całości to nauka finezji i tyle.
A może to co Ty nazywasz finezją, ja nazywam myśleniem? 🙂
Poza tym chyba każdy sposób dobry, jeżeli rezultaty są zadowalające…
Myślenie powinno być zawsze obecne. Niestety nie każdy myśli jak gra, a
nauczenie się wszystkich nutek w kawałku może kogoś skłonić do
zastanowienia się „czemu to tutaj jest tak zagrane?”
Nie wymyślisz całego kawałka sam z siebie od nowa.