co myślicie o relic bassach? podobaja wam się?
ja strasznie jaram się takim kontrolowanym, zniszczonym wyglądem. znacie kogos
w okolicach poznania kto takie zabiegi wykonuje?
przeniosłem od hyde parku bo inaczej musiałbym zamknąć
kwas
Czy uważasz, że relic bassy są fajne?
Co myślisz o kontrolowanym, zniszczonym wyglądzie bassa?
Czy lubisz takie bassy jak relic?
Czy zna ktoś w okolicach Poznania specjalistę, który wykonuje zabiegi na relic bassach?
Czy masz swojego ulubionego producenta relic bassów?
Czy zawsze chciałeś mieć w swojej kolekcji relic bassa?
Czy uważasz, że wygląd bassa ma znaczenie?
Czy zmieniłbyś swój bass na relic, gdybyś miał taką okazję?
Czy spotkałeś już kiedyś kogoś, kto nie lubi takiego stylu bassów?
Czy myślisz, że popularność relic bassów wzrośnie w przyszłości?
Poobijany, poobdzierany i poniszczony bas jest cool tylko jeśli jest
ściuchrany życiem a nie szlifierką.
Moim zdaniem „relic” jest zdecydowanie NOT COOL. Za każdą rysą musi być
historia a nie paręset obrotów szlifierki albo papier ścierny.
dla mnie to jest nieuzasadnione, prawda jest taka, że żyjemy w wiecznie nowym
świecie – co chwila nowe kompy, gadżety – pytanie brzmi dlaczego
kinderpunkowe i kinderrockowe składy nie miałyby ujawniać tej prawdy przez
właśnie wieczny błysk nowości,…
wśród tego wszystkiego gitara chrisa reai czy bas meshell ndegeocello itp.
dopiero pokazują komu naprawdę zależy na intrumencie, brzmieniu, podejściu
do muzyki i publiki. i ja choć stwierdzam że to są cool instrumenty nie
upodabniam zewnętrznie swojej basówki do staroci właśnie przez szacunek dla
nich. obawiam się że Fender robiąc road worn nie ostrzega przed trasą a
mitologizuje sam siebie pod publikę, w tym przypadku grającą, młodą
publikę
Gadałem z kumplem kilka dni temu o tym, razem wyszydzaliśmy taką ideę. To
żenujące. Pewnych rzeczy nie da się kupić, ani spreparować – w tym
przypadku nie stworzy się duszy instrumentu.
Swoją drogą wstydziłbym się takiej gitary, bo każdy w kółko by mi
mówił „hej, fajna gitara, ile ma lat? co to za zadrapania?” a ja bym musiał
tłumaczyć że to papier ścierny i śrubokręt 😀
EDIT:
Tak sobie myślę, że gdybym jakimś cudem przyniósł do domu
brand-new-road-worna za ileś tam kafli, to całkiem pragmatycznie matka
spytałaby, czy nie dało się kupić wiosła w lepszym stanie za takie
pieniądze? 😀
wygląda to fajnie, ale na fenderach sprzed x lat, a płacić za to że ktoś
parę razy jebnie gitarą o ziemię, pojeździ śrubokrętem, spiłuje
szlifierką jest dla mnie głupie 😉
Kedziu, tylko nie pytaj o to u lutników bo Cię wyśmieją. I to nie tak jak
na forum, tylko tak na żywo, a to bardziej boli 😛
Jak dla mnie jest to tylko rodzaj wykończenia, tak jak lakier kolorowy lub
przeźroczysty, hardware czarny albo chromowany. Po prostu kwestia gustu.
Mówienie że relic to żenada czy głupota to brak tolerancji i narzucanie
innym swoich preferencji. A płaci się dlatego że zrobienie dobrego relica to
sporo roboty, wystarczy popatrzyć ile jest zdjęć nieudanych gitar relic w
internecie.
dla mnie to ten sam śmiech co te wszystkie jeansy ze sklepu z wytarciami,
pognieceniami i dziurami. Jeszcze brakuje na rynku bokserek z fabrycznie
wypierdzianą dziurą w kroku 😛
Dla mnie to nie jest rodzaj wykończenia tylko kaprys bycia „fajnym” i mieć
„old-schoolowy” bas.
Bzdura, dorabiasz jakieś ideologie (kaprys bycia fajnym WTF?) do rodzaju
wykończenia na gitarze basowej.
Nic nie dorabiam, po prostu uważam to za śmieszne. To tak jakby stawiać
nową kamienice a potem obłupywać z niej tynk i przydymiać jej elewację od
ulicy.
Jak nie wiesz o czym mówię z „kaprysem bycia fajnym” to zobacz sobie filmiki
na Youtubie jak dzieciaki coverują na basie Korna i ubierają bandany
tenisówki i koszule dokładnie jak Fieldy i trzymają bas między udami by
być jak idol.
„Chcę być jak zawodowy rockowiec z 20 letnim stażem grania na scenie to
sobie kupię Roadworna”
😉
Tylko nie rozumiem jednej rzeczy. Jest mnóstwo profesjonalnych basistów,
którzy grają na jednym wiośle przez przeszło 40 lat i jakoś nie jest ono
zdarte, nie było wleczone po podłodze, nikt na nim nie gasił
papierosów.
Jasne, każdy ma swój gust, ale zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem
„relic” to nie jest jakaś pochwała niedbalstwa o instrument.
ja się zgadzam z Yamsha, w relicach nie chodzi o brak szacunku, spreparowanie
wieku i starzu gry. po prostu wyglad-kwestia gustu. podobnie z samochodami jedni
chca mieć 2 metrowy spojler inny woli nie mieć w ogole klapy od bagażnika.
a swoja droga to chciałem zrelicowac moja już wiekowa jolane, bo ktoś polozyl
na niej straszny lakier. do Yamaha by to kompletnie nie pasowalo…
Ja bym specjalnie nie demonizował tych reliców. To bardziej kwestia estetyki.
Apropos odrapanych kamienic, widziałem niejeden pokój i niejedną knajpę
wystylizowaną całkiem niemałym kosztem na staroć. Miejscowe odrapania
tynku, stylizowane na naturalne, spod których wystają cegły, fragmenty
wyburzonych połowicznie ścian itp. Nie odbieram tego w kategoriach pochwały
niedbalstwa o nieruchomość.
Jak dla mnie relic to całkiem przyjemny design (nie każdy, rzecz jasna).
Przed kupnem takiego instrumentu poza brakiem funduszy powstrzymuje mnie jednak
fakt, że mógłbym zostać oskarżony o pozerstwo. Sam swojego wiosła
odrapywać nie zamierzam, bo by mi serce pękło.
Jak już mówimy o samochodach, to wyobrażacie sobie wersje relic samochodu
:D?
no – ja nawet mam jeden taki. Nie był to jednak celowy zabieg. Wręcz
przeciwnie – robiłem wszystko żeby reliciem nie był. Ale się nie dało.
sernik wrote:
coś takiego już istnieje, nazywaja to ludzie Rat style, tyle ze zamiast tylko
zdrapywac lakier, pozwala mu się jeszcze korodowac w duzym stopniu.
http://www.tuningpal.com/wp-content/uploads/2009/05/getimg.jpgPo obejrzeniu powyższych zdjęć, stwierdzam, że mój mimowolny relic to ch.j
nie relic. To prawie nówka. Chociaż kolejnego przeglądu już chyba nie
przejdzie.
jestem ciekaw jaka musi być mina mechanika, kiedy wjezdzasz na kanal takim rat
stylem ;]
Wiesz, mi się wydaje, że tu chodzi też o to ILE wiosło jest grane a nie
jak. Widziałem już nawet zgrane do drewna Spectory. Nie były poobijane, po
prostu lakier się wytarł od rąk i futerału. Ale to są wiosła, które
przejechały cały świat dookoła kilka razy.
Jeden basista leci z tym od razu do lutników i każda ryska od razu jest
łatana, a drugi po prostu gra. Ja wolę grać.
to teraz takie pytanie Mazdah:
mam rozumiec ze jeżeli z twojego fandera zejdzie lakier itp to taki wyglad
będzie Ci pasowal?
Odpowiem tak jakby za Mazdaha (:p) mi by to pasowało, bo sam starłem
autentycznie lakier, i takie coś jest spoko, bo jest prawdziwe. Tak samo jak
podane przeze mnie wcześniej przykłady- jeansy samodzielnie wyatarte są ok
(choć osobiście nie lubię), kamienice zniszczałe przez lata też są ok (a
na pewno lepsze od tych cieplonych i wytynkowanych od nowa :P)
mhm, zdanie basoofkowiczow już poznalem, o to mi chodzilo;]
Uuuuu te otynkowane, pseudo-odrestaurowane kamienice to jest porażka!
Szczególnie gdy chcą przywrócić je do stanu pierwotnego, a potem malują na
pomarańczowo albo niebiesko :/ i po takim zabiegu nie da się już
przywrócić faktycznego pierwotnego charakteru. A bas swój lubię i papierem
trzeć go nie będę, zgodnie z zasadą nie rób drugiemu co tobie niemiłe.
mtyran- największy ból polega a tym, że takie renowacje budynków nie są
czasami konsultowane z ich architektami, a potem walą jakieś ordynarne kolory
i ocieplają na grubo styropianem, przez co ani z bryły, ani z koloru nie
przypomina to już np, poczciwego modernizmu 😀 Przykład: odmalowane główne
bydynki Politechniki na Piotrowie albo szkoła przy ul. Powstańców
Wielkopolskich (w Poznaniu ofkoz)
taki offtop 😉
Tak. Jak najbardziej. Chociaż nigdy nie „pomagam” lakierowi w schodzeniu, to
jednak nie dbam o ten bas jakoś bardziej niż o wiosła 10 razy tańsze.
Naprawdę, wcale nie żal mi jak zarysuję/obetrę o coś/obtłukę o coś bas
za 9 klocków. Odkąd połamałem stojak na którymś koncercie wiosło opieram
o piec/ścianę/cokolwiek wypracowałem sobie metodę na sali prób – wstawiam
bas bokiem między dwa piece, nie przewróci się ani nikt o niego nie zahaczy
i jest OK. Nie przecieram go szmatkami, nie poleruję i odkąd kupiłem flaty
nie zmieniam strun.
Przy wklejaniu kołków od straplocków wybełtało mi pół tubki cyjanoakrylu
na tylną część korpusu – nic to, wytrze się razem z lakierem za jakieś
5/10/20 lat.
Oczywiście nie rzucam wiosłem, nie kopię go i wożę w futerale, staram się
ściągać zegarek z lewego nadgarstka kiedy gram kostką i nie noszę pasków
kiedy gram. Ale staram się z tą dbałością i delikatnością nie
przesadzać. W końcu to jest do grania a nie na wystawę.
ciekawe podejście Mazdah…ja za każdym uderzeniem główką w syfit przy
zciaganiu z ramienia, czułem jakbym dostawał kołek w serce, z czasem minelo,
zmienilem instrument i o niego normalnie dbam…ale z jolany i tak zrobie
pewnie relica. na starych basach nie gram – kolekcjonuje je(zaczynam)
Mi też obdrapania/wytarcia nie przeszkadzają, nawet jak są z mojej winy –
jak pieprznie mi bas o coś to boję się tylko czy nadal będzie tak samo
grał, a nie, że się lakier obtłukł…
W basie za klika kilo$ też mam obicia – białe drewno wystaje spod czarnego
lakieru 😀 Dla mnie bas nie jest fetyszem, aby płakać nad każdą ryską –
jak się używa to się zużywa…
Idea relic wydaje mi się modą na pewien sposób wykończenia, tak jak moda na
fabrycznie dziurawe jeansy – i te i te mogą fajnie wyglądać.
Ja osobiście bardzo lubię rzeczy, które już „nie śmierdzą nowością” –
lubię swoje znoszone ciuchy i obdrapane gitary bardziej niż nowe rzeczy, ale
nie dlatego, że fajniej wyglądają, tylko dlatego, że zżyłem się z nimi z
upływającym wraz z nimi czasem…
Nówki są dla mnie strasznie sterylne, są jeszcze produktem, a nówki relic,
choć często bardzo fajnie wyglądające, to nadal tylko sterylne i
śmierdzące nowością nówki.
Mam tak samo nawet do teraz. Ale nie rozpaczam z tego powodu za długo ani nie
biegnę od razu do lutnika żeby załatać uszkodzony lakier. Uderzy się,
poboli chwilę ale trzeba grać dalej 😉
Kurcze, mazdah, Fender też by mi nie było szkoda, ale jak mam ładne drewno
bez lakieru to jednak każda ryska mnie boli 🙁 Na Corcie się przyzwyczaiłem
i tam jakieś rysy czy odbarwienia od palców mnie nie bolą, ale gdy na
fretlesie pojawia się nowa ryska w mahoniu wyraźnie raniąca drewno to
cierpię ja, a nie gitara ;(
Muszę sobie kupić Fendera, żeby się nie przejmować uszkodzeniami :>
Wiesz, dziura to dziura. Zawsze jest mile widziana 😀
żeby nie było, że fetyszyzujemy tylko stare basy (na których większość z
nas pewnie nie grała) i nie wiem czy to dobre miejsce… ale mam pytanie: czy
nie jest takz że autentyczny staruszek z odsłoniętym drewnem raczej
wcześniej niż później (przez brak zabezpieczeń) się rozpadnie i czy
nałożenie nowego lakieru zepsułoby mu w istotny sposób brzmienie? a jeśli
tak, to czy nie mamy pewnego hm obowiązku chronić jednak te instrumenty za
wszelką cenę (na zasadzie na jakiej stradivariusy dotrwały do dziś)?
sZ, nie wiem co by trzeba było robić z dechą żeby się
rozpadła. To nie pudło z cienkim kawałkiem drewna żeby każda minimalna
zmiana wilgoci mogła mu zaszkodzić, wypaczyć. Jak nie będziesz takiego
basu/gitary trzymał w podmokłej piwnicy, albo na kaloryferze to nic się nie
powinno z nim stać strasznego.
Jak coś się używa to to niszczeje – i z tego założenia
wychodzę, więc jak się pierdzielnie to boli, ale trudno, trzeba dbać, ale
bez przesady, a kupowanie nówki już zniszczonej… czy ja wiem? Wolę
prawdziwą historię zniszczeń (słupy telegraficzne zrobią większe
wrażenie niż młotek lutnika ;D)
I +1000 za tekst o bokserkach Klejpulla.
zakwas – w sumie racja (a sprawienie takiemu dziadkowi nowego lakieru? w myśl
zasady „To nie pudło z cienkim kawałkiem drewna żeby każda minimalna
zmiana” lakieru miała mu zaszkodzić?)
Nałożenie nowego lakieru to zawsze wielka niewiadoma. Brzmienie może się
zmienić o 180 stopni w każdą stronę i nigdy nie możesz na pewno
stwierdzić co się stanie po ponownym lakierowaniu gitary.
ale odsłonięte, niczym niezabezpieczone drewno łatwo się poddaje czynnikom
otoczenia- łapie wilgoć itd. Wybieram lakier;)
Fajnie jest jak gitara ma kilka przetarc powstalych na skutek specyficznej
techniki operatora tejze ,np wytarcia od trzymania kciuka na pickupie lub pod
strunami od slapowania ,takie sprawy dodaja gitarze charakteru.
Ale już obicia i odksztalecenia wywolane rzucaniem nia o scene imo wygladaja
zwyczajnie nieestetycznie.
Co do ostrych relictów np.
nikt mi nie wmówi ,ze takie obdrapania nie wpłyna na stan drewna.
Przeciez podczas gry cały ten pot i syf wchłania drewno ,brudzi się. Takie
instrumenty powinno się bezwzglednie odnawiac.
OK, a jesteś w stanie udowodnić iże ten pot i syf wpływa negatywnie na
brzmienie basu?
Co prawda producenci nie sprzedają nam zasyfionych i zapoconych gitar,
natomiast sprzedają zazwyczaj grubo polakierowane – o zgubnych
właściwościach grubej warstwy lakieru już tu nie raz pisano.
Poza tym nawet jeśli – czy to naprawdę słychać? W sytuacji koncertowej mój
precel nie brzmi wcale lepiej od Squierów.
Jestem w stanie udowodnic ,ze drewno poddane podobnym warunkom podlega korozji
biologicznej.
ED:
A Twój precl to wrecz powinien być bardzuej obrypany 😛
No tak, ale jak głęboko pot jest wchłaniany? Jak długo wysycha? Czy w tym
czasie mocno drewno się niszczy? Czy planujesz grać na swoim basie dłużej
niż 40 lat? 😀 Skoro Fendery z lat 60 nadal grają, to znaczy, że wcale im
tak brak lakieru nie daje popalić.
Gdzieś ktoś powiedział/napisał, że najmocniej drewno dostaje „po d*pie”
podczas „czyszczenia i konserwacji” i że generalnie w czasie eksploatacji, nie
ma nic gorszego niż ciągłe faszerowanie drewna woskami, olejkami i
preparatami czyszczącymi i konserwującymi.
Znaczy się gołej palisandrowej podstrunicy jak nie będę czyścił, to
korona gitarze z głowy nie spadnie, tak? Bo mam wyrzuty, że jakieś cudowne
specyfiki powinienem kupić i się z tym cackać…
Absolutnie nie spadnie. Właśnie te cudowne specyfiki najbardziej szkodzą
gitarze, moja podstrunnica po stosowaniu wszelakich fretboard conditionerów
wygląda teraz paskudnie.
znalazłem idealne rozwiazanie:
jeżeli masz nową gitarę, a chcesz mieć obdrapaną i po przejsciach to nie
niszcz jej bo to nie będzie cool, pozycz ja np mlodszemu rodzenstwu lub wez ja
na impreze 😀
niestety em.smalcu, takie rozwiazanie nic nie daje, bo żeby lakier w moim
preclu zedrzeć musiałbyś użyć elektronarzędzi. cholerstwo wytrzymałe jak
nie wiem. może za 30 lat, jak już sam bas będzie miał prawie 60 to coś mu
odpadnie. 😛
A ja się zabieram za amatorkie niszczenie mojego Squiera mam już polerke i
papier ścierny. MNiedługo wrzuce fotki. Kumpel mi radził by po zjechaniu
basu pomnalować to gołe drewno lakierem bezbarwnym matowym jak mysłicie?
malować by wilgoci niełapał czy coś ?
i jest 🙂
Troche przesadziłem ooops… Ale mi się podoba 🙂 słaba jakość bo
telefonem
RELIC 1
Relic 2
No trochę przesadziłeś.
Co do reliców, to jak dla mnie jak ktoś chce mieć taki bas to nie potrzebna
szlifierka- wystarczy traktować gitarę jak crap. Porobią się ryski,
odgniecenia, lakier gdzieś odpryśnie a do tego można się rozładować
trochę.
Jak dla mnie wygląda sztucznie, bo parę „starć lakieru” jest zrobione w
miejscach, gdzie to przy normalnym użytkowaniu nie występuje- np. ta krecha
między pikapem a mostkiem. Its like WTF? Skąd ona się tam wzięła? Aaaa no
tak- szlifierka.
Ale to Twój instrument i o ile nad brzmieniem można dyskutować, tak jeśli
chodzi o wygląd to już tylko Tobie ma się podobać.
Michalbas – w galerii już się wypowiedzialem na temat tego
skłajera-przedobrzyłeś…
Co do reliców to uważam że to strasznie słaba sprawa. W ogóle cały ten
trend na robienie nowych rzeczy „na stare”. Widzę, że nie będę jedyny (na
szczęście), mówiąc że jedyny akceptowany relic to taki który „zrobił
się sam” po latach ćwiczeń, prób i koncertów. Swoją drogą „rany” zadane
wiosłom szlifierkami jakoś średnio naturalnie wyglądają, raczej jak efekty
jakiś szaleńców których jedynym narzędziem ekspresji jest szlifierka.
Także jeśli o mnie chodzi to jednym słowem relic = słabizna
czasami nie ma po prostu możliwośći na zrobił się sam zmieniam bas co
1,5roku jakoś-a to trochę za krótko dla uzyskania efektu prawdziwego
relica…może jak dojde do swojego basowego ideału, to zrobi się sam”
Rzeczywiście w 1.5 roku sam się nie zrobi. No ale życzyć sobie relica w 1.5
roku? Tak jak napisałem, zużycie przychodzi z wiekiem. Tu opinie mogą być
różne, ale czy posiadanie super zużytego basu po 1.5 roku to taka fajna
sprawa? Wg mnie nie.
No ale dobrze mówisz. Jak trafisz na ideał, którego nie będziesz chciał
wymieniać to w końcu się zrobi, heh.