Na wstępie zaznaczę, że wątek nie dotyczy problemów z urządzeniami
grzewczymi 😉
Mam dość ciężki piecyk (hiwatt b300/15) – waży tyle, że we dwóch silnych
chłopa to ciężko to maleństwo zataszczyć gdziekolwiek. Stoi sobie więc od
wiosny w garażu próbowym u perkusisty. Garaż wolnostojący, nieogrzewany.
Zastanawiam się co z tym diabelstwem zrobić w okresach, gdy temperatura
spadnie drastycznie – czy można go jakoś w tym garażu zabezpieczyć? Koce,
folia czy coś w tym stylu?
Czy jestem skazany na każdorazowe taszczenie tego smoka w te i wewte?
Czy jako basista powinienem martwić się o moją sprzęt w nieogrzewanym pomieszczeniu?
Co zrobić z ciężkim piecykiem w nieogrzewanym garażu?
Czy powinienem użyć koca lub folii, aby zabezpieczyć piecyk przed zimnem?
Czy mam szansę pozbyć się potrzeby taszczenia smoka w różne miejsca?
Jakie są sposoby na ochronę piecyka w nieogrzewanym garażu?
Czy istnieją dodatkowe sposoby na zabezpieczenie sprzętu muzycznego w okresach zimowych?
Czy powinienem zacząć szukać miejsca do przechowywania sprzętu w cieplejszych miejscach?
Czy ktoś miał już podobny problem i może polecić rozwiązanie?
Czy istnieją specjalne pokrowce dla sprzętu muzycznego na zewnątrz pomieszczeń?
Czy warto zainwestować w inny, lżejszy piecyk, aby uniknąć problemów z przenoszeniem?
Temperatura nie jest aż takim problemem. Wilgoć jest.
Mam takie historie w robocie (co prawda z innym rodzajem sprzętu) – trzymają
graty w pomieszczeniu, w którym jest zimno, przychodzą ludzie, włączają
ogrzewanie i w ciągu godziny temperatura wzrasta o 100% – to powoduje, że
para wodna się kondensuje tam, gdzie nie powinna, co może doprowadzić do
awarii.
Tej zmiany temperatur i kondensacji pary wodnej obawiałem się najbardziej.
Ale jakby np. uruchomić dogrzewanie (jakimś olejowcem czy inszą farelką)
rano, w dniu popołudniowej próby? Albo w ogóle grać na zimnego,
rozgrzewając się tylko wewnętrznie tym i owym?
Jak będziecie mieli próbę, to sprzęt i oddechy mogą skutecznie rozgrzać
garaż (zależy jakich wymiarów i z jakiego materiału budowlaneg). Więc ja
bym tam ten sprzęt wolał codziennie taszczyć niż ryzykować.
Po kolei.
Wilgoć skrapla się na powierzchni zimniejszej od powietrza. Jeśli piec
zostawiasz w zimnym pomieszczeniu na dłużej, to złapie on temperaturę
powietrza.
Rozważamy parę scenariuszy:
1. Odpalasz wzmacniacz na stałe leżący w nieogrzanej kanciapie przed
odpaleniem ogrzewania. Nagrzewa się on „wewnętrznie”, w związku z czym cały
czas ma wyższą temperaturę niż powietrze. Wilgoć nie ma się jak
skroplić. Jesteś bezpieczny.
2. Odpalasz piec grzewczy przed odpaleniem wzmacniacza leżącego na kanciapie.
Nagrzewa się powietrze. Wyłączony sprzęt nagrzewa się dużo wolniej niż
kanciapa. Wilgoć może zacząć się skraplać wewnątrz wzmacniacza i jeśli
nie odczekasz wystarczająco długo z jego uruchomieniem może być
kłopot.
3. Wnosisz do nienagrzanego pomieszczenia piec przyniesiony z domu. Piec jest
cieplejszy od powietrza – wilgoć się nie skrapla.
4. Przynosisz piec po próbie do domu – jest zimniejszy od powietrza, wilgoć
może się skroplić. Lepiej go nie odpalać dopóki nie złapie temperatury
powietrza.
Mam nieogrzewaną kanciapę od paru lat. Grzejemy się gazem w trakcie prób.
Zawsze odpalamy gaz razem ze wzmacniaczami, w ten sposób piece grzeją się
szybciej niż powietrze (nic się nie ma szansy skroplić), a pod koniec próby
robimy wietrzenie kanciapy, dla pewności że powietrze schłodziło się
szybciej niż wzmacniacze.
W dużym skrócie – unikamy odpalania wzmacniacza zimniejszego od powietrza w
pomieszczeniu.
Dzięki za odpowiedzi. tapchan – ładnie to wyłożyłeś, teraz mam pełen
obraz. Przemyślę to jeszcze, ale na razie odpowiada mi najbardziej wariant:
piec pozostawiony w garażu i odpalany równo z ewentualnym dogrzewaniem albo
nawet kilka minut przedtem. Garaż jest wolnostojący z pustaków o dość
dużej kubaturze z uwagi na wysoki dach – nie ma mowy żeby się dało go
ogrzać własnymi ciałami i oddechami.
Żeby się rozgrzać będziemy musieli grać szybko i mocno…
Tak z innej beczki – a co z perkusją w takich warunkach?
Tapchan nie napisał o jednej – bardzo istotnej – rzeczy. O głośnikach.
Włączenie wzmacniacza nic im nie da, nadal będą podatne na skraplanie się
pary wodnej.
Takie częste i dosyć duże zmiany temperatury mogą być zabójcze zarówno
dla elementów drewnianych jak i blach…
Powiem tak grałem kilka dobrych lat w takich warunkach garaz ogrzewany gazem ,
poza probami zimno w **uj .Czy coś się stanie ze sprzetem : nie, czy to zdrowe
dla głośników itd. niekoniecznie, ale co mam niby co probe taskać kolumnę
4×10 do mieszkania na 1 pietro. Kolumna gra do tej pory , wzmacniacz tak samo.
Nic im się nie stalo przez te lata od zim.
Perkusja BARDZO nie lubi niskich temperatur, głównie przez naciągi.
Graliśmy jednego roku w szopie tak długo, jak dało się wytrzymać bez
ogrzewania (późny październik, listopad). Skończyło się po pierwszych
przymrozkach nocnych na 3 uderzeniach w stopę i pękniętym naciągu, który w
wyniku niższej temperatury stracił całą sprężystość.
No, jest wreszcie kilka stopni w plusie. Z tej okazji postanowiłem
odświeżyć wątek, by oznajmić, że sprzęt na razie żyje. Garaż ciągle
nieogrzewany, a próby regularnie co tydzień niezależnie od temperatury.
Herbata z wkładką pozwoliła jakoś to przeżyć, chociaż po całym termosie
zazwyczaj cierpiała nieco precyzja wydobywania dźwięków. Przy minus
dwudziestu stopniach jakieś barachło z nosa kapało na basidło i
uszkodziłem trochę opuszki palców od walenia w struny, ale nie zauważyłem
póki co uszkodzenia sprzętu. Piec gitarowy też żyje.
Perkusista zdecydował się zaryzykować i zostawia perkusję w garażu
(zresztą nie ma innego wyjścia). Póki co perkusja wygląda w porządku,
mimo, że garowy ma wyjątkowo siłowy styl grania.
Wczoraj to nawet można było wytrzymać bez wzmocnionej herbatki. Co nie
znaczy, że próbowałem.
Ja zostawiłem gitarę w salce przez poprzedni weekend (jak było minus 14
stopni) – a na salce nie mamy ogrzewania (butle gazowe + farel). Po
wyciągnięciu z futerału brzmi tępo jak kołek – zero sustainu itp. Po
rozgrzaniu wraca do normalnego brzmienia. Taka ciekawostka.
Ja z kolei zaważyłem, że bezpośrednio po wyciągnięciu gitary z pokrowca,
zawsze podwyższa się strój wszystkich strun o jakieś ćwierć tonu. Za to
na wszystkich strunach na tyle regularnie, że w stosunku do siebie brzmią
nawet poprawnie. Strojenie przez pierwsze pięć – dziesięć minut nie ma
sensu, bo struny (a może nawet i pręt w gryfie) pracują. Po ponownym
nastrojeniu po tym czasie, strój pozostaje stabilny do końca próby. Tylko,
że u nas jedynym źródłem ciepła są piece basowy i gitarowy oraz wyziewy
organiczne z naszych wnętrz.
I tak się rodzi prawdziwy rock’n’roll. 😀
Odgrzewam trochę temat… kwestia temperatury, skraplania itd została
opisane.
Chciałem wrócić do tematu wilgoci. Bo dla pieca basowego może nie być
przyjemne przechowywanie w dużej wilgotności. Myślę o stykach,
pokrętłach, uzwojeniach głośnika i innych miejscach gdzie wilgoć może
zaszkodzić.
Macie może jakieś artykuły, doświadczenia, pomiary itd na ten temat?
Zakładam że przedział ok 40-60% wilgotności jest ok, bo tak się zaleca w
pomieszczeniach gdzie przebywają ludzie. Poniżej pewnie też jest ok, chyba
że czegoś nie wiem i zbyt mała wilgotność też może szkodzić (pomijam
ekstrema i wpływ na drewno).
Gdzie jednak jest granica, czy 80% wilgotności to już niedobrze czy jeszcze
ok?
Mój zespół trzyma na salce takie urządzenie do wyciągania wilgoci z
powietrza, fajna sprawa.
Myślę ,że nikt Ci nie odpowie na takie pytanie bo takich danych po prostu
nie ma. Od wieków gram po garażach i jakoś nigdy z wzmacniaczem nic mi się
nie stało, głównie były to head’y tranzystorowe.Pewnie typowo sampowe
konstrukcje są mniej przychylne takim warunków.
W tej chwili mamy salkę w piwnicy i zakupiłem takie coś:
Metylan Stop Wilgoci 360 AERO (www.ezakupy.tesco.pl/groceries/pl-PL/products/2003011652914?gclid=Cj0KEQjwqMHABRDVl6_hqKGDyNIBEiQAN-O9hDO_3OsQWVZhjMi2Tn6f5DvAT0ykNVkm9gM0gO5mHfoaAr6p8P8HAQ)
Powiem tak ,działa i zbiera wodę – wiec myślę ,że takie urządzenie
zaniży wilgotność do bardziej zjadliwego dla wzmacniaczy poziomu.
Kiedyś grzaliśmy nagrzewnicą gazową. Ciepło w 5 min, ale po odłączeniu
pizdziało jeszcze bardziej niż po wejściu w ciągu 2 min. Do tego fest dużo
wilgoci z tego cholernego gazu. Kupiliśmy piec węglowy i machnęliśmy maly
układ co. Ale węgla nie polecam tym którzy o ciepło wnętrza organizmu
dbają za pomocą paliw płynnych. Takie coś w połączeniu z dobrym motywem w
który podvzas jamowania wkręci się ogół grajków, może doprowadzić do
zagotowania się takiego pieca. Można się zestresować.
Teraz grzejemy prądem, ale nowa próbownia jest eleganko odizolowana, tak że
garowy po godzinie już gra bez koszulki. Choć mam wątpliwość czy to
zasługa ogrzewania, czy może bardziej grzania. Ogólnie perkusiści i
gitarzyści to okropne pjaki.
Po tych wszystkich przygodach trwających parę lat, naciągi w perce
strzelały jak ruskie lampki na choince, a sama perka tez wyglada na zmęczoną
tym wszystkim. Głośniki co chwilę do remontu. No i te nasze biedne
wątroby…
Najgorsze jest to że Basia też musi zostawać tam, bo w sumie nie koniecznie
mam ochotę informować za każdym razem wybrankę swą, o spontanicznej
wyprawie na małe jam session. Czego oczy nie widzą…. Bla bla.
Żal mi Jej, ale ta małpa trzyma strój niezależnie od warunków.
Powiedzcie mi tylko, czy przetrzymywanie basika w twardym, wyscielonym case’ie
pomaga cokolwiek?. Zauważełem że sprzęt wiosłowego po wyciągnięciu z
miękkiego pokrowca zawsze jest pokryty wilgocią, a Barbara nie.
No to w takim pomieszczeniu musi być masakryczna wilgoć [*]
Piecyk – ten hiwatt, którym 3 lata temu zapoczątkowałem wątek, stoi cały
czas w garażu. Wiosna, lato, jesień, zima. Obecnie nie służy jednak jako
basowy – robi tera za piec wokalny (swoją drogą – sprawdza się w tej roli
lepiej niż wysłużona vermona z zestawem głośnikowym). Kilka razy awaryjnie
porobił za piecyk gitarowy. Od czasu do czasu jednak podłączam pod niego bas
i ciągle działa. Wygląda na to, że niskie temperatury go nie zabiły.
Perkusja też zniosła dzielnie wszystkie zimy (stary zestaw amati).
Tylko my nadal zimą nie stosujemy żadnego dodatkowego źródła ciepła, poza
płynami rozgrzewającymi. Wydaje się więc, że takie rozwiązanie jest
dość bezpieczne jeśli chodzi o skraplanie itp. Kolejna zima przed nami,
zobaczymy…
Swój obecny piec basowy, mimo ciężaru, jednak zabieram ze sobą do domu, za
bardzo go lubię.