Basoofkowiczki, Basoofkowicze –
od czasu do czasu nachodzi mnie chęć podzielenia się swoimi myślami na
tematy różne, zasadniczo treści takie znaleźć winny miejsce swoje w
dzienniku, popularnie zwanym blogiem, jednak pech (albo szczęście) chciał,
że zmontowałem mu ramy, poza które nie mam ochoty się wyłamywać,
postanowiłem więc, że myślami rzeczonymi dzielić się będę w tym oto
wątku, nie żywiąc się co prawda nadzieją, że kogokolwiek z naszej
Społeczności obchodzi co mam do powiedzenia, raczej
że może ktokolwiek uzna moje uzewnętrznianie się za poświęcenia godne
minut kilku.
Radości związane z kupowaniem płyt.
Od czasu do czasu stwierdzam, że mam ochotę kupić sobie muzykę na CD. Nie
zamierzam tutaj deliberować nad słusznością, górnolotnością czy
bezsensem takiego działania, w okolicznościach dostępności wszystkiego w
formie cyfrowej. Po prostu nachodzi mnie, wyklikuję sobie serpent czy merlin i
przeglądam ofertę. Czasami impulsem do tego bywa niezidentyfikowana energia z
kosmosu, czasami przypadkowo napotkany rewelacyjny klip na Youtube, kilka
kliknięć za dużo na LastFM, rekomendacja znajomego czy zakup „przy okazji”,
kiedy przedzieram się przez katalogi sklepu internetowego w poszukiwaniu
wcześniej upatrzonego albumu i znajduję coś absolutnie zaskakującego.
Zamawiam wówczas i czekam.
Moment, w którym płytki za pośrednictwem kuriera bądź (rzadziej) Poczty
Polskiej trafiają w moje ręce, praktycznie zawsze oznacza dla mnie pewnej
formy dziecięcą ekscytację, na tyle, na ile ekscytacja może ogarnąć
toczonego muzyczną dekadencją malkontenta.
Otwierając paczkę, szczerze mówiąc, dość naiwnie, zawsze liczę na coś
specjalnego. Zwykle nic specjalnego się nie wydarza – ot, plastikowe pudełko,
skromna książeczka, krążek. Odrobinę mnie to demotywuje, bo – jak to ktoś
mądrze napisał (nie pomnę już kto) na swoim blogu, komentując sytuację,
która wynikła w okolicznościach wycieku do internetu albumu „Hurra”, znanej
prawie wszystkim nam i lubianej formacji Kazika Staszewskiego – Kult – albumy
na płytach kompaktowych w dobie coraz większej popularności dystrybucji
internetowej (u nas jeszcze nie tak bardzo popularnej) stają się, rzec można
by, przedmiotem kolekcjonerskim, nabywanym przez ludzi dostatecznie
przekonanych do tego.
Wydawcy jednak zwykle poglądu tego nie podzielają i idą na łatwiznę.
Ale dość już marudzenia – miałem pisać o sytuacji zupełnie odwrotnej.
Forma jest dla mnie czymś niezwykle istotnym. Zaryzykuję stwierdzenie, że
niejednokrotnie jest ważniejsza niż treść (bez formy treść jest
kompletnym bełkotem). Bywa, że otwierając paczkę ze sklepu internetowego
zostaję już na dzień dobry urzeczony przez formę.
Tak było w przypadku specjalnej edycji płyt zespołu Karma To Burn, digipack
z trzema kompaktami, wszystko w kartoniku z dość grubą jak na standardy
książeczką. Na dzielni stwierdziliby „pełen wypas”. Bogactwo formy w
sensie. Zachwyciła mnie również forma wydawnicza albumu „Ludzie Bez Dowodu”
grupy Większy Obciach – w wyniku ponadnormatywnego nagromadzenia absurdu na
centymetr kwadratowy w dołączonej książeczce.
Po drugiej stronie barykady (chociaż na tym samym brzegu Mississippi)
znajdują się albumy wydane w sposób oszczędny, żeby nie stwierdzić –
ascetyczny.
Przykładem niech będą albumy Jonasa Hellborga – „Good People in the Times of
Evil” oraz „Kali’s Son”. Digipack – okładka + płyta. Jeżeli człowiek
muzyczki posłucha, dochodzi do wniosku, że lepszego pomysłu nie można było
mieć – zbędna filozofia mogłaby zepsuć atmosferę, która się wytwarza
podczas konsumpcji (momentami bardziej się je nawet odczuwa, niż
słucha).
Zdarza się, że wydawca dorzuci jakieś bonusy, ulotki, czasami zrobi to
sklep. To w pewien sposób uatrakcyjnia moment zaraz po otwarciu
przesyłki.
Jednak czas pewien temu zostałem wprost powalony i uradowany do granic. Otóż
przekonany muzyką zespołu Echoes of Yul (polecam niniejszym ich debiutancki
album) zdecydowałem się kupić splita wydanego pospołu z zespołami
Guantanamo Party Program i Sun For Miles. Long play EOY wydany był w w ten
„ascetyczny” i zarazem nadzwyczaj klimatyczny sposób, spodziewałem się tego
samego po Splicie. Po otwarciu przesyłki od Michała z EOY okazało się, że
się nie pomyliłem. Gdy wstępne radości minęły, postanowiłem, że pójdę
wyrzucić kopertę do śmieci, gdy ją tak łapnęłem, coś z niej
wypadło.
To:
I rzec Wam muszę, że moja dziecięca ekscytacja osiągnęła najwyższy
poziom, nieznany do tej pory podczas kupowania płyt / otwierania
przesyłek.
Niby taki drobiazg, ale dodając to do jakości produktu i dzieląc przez
naprawdę niską cenę, wynik napełnił mnie pozytywną energią na resztę
tygodnia :).
Czy zastanawiałeś się kiedyś nad kupowaniem płyt CD w dobie cyfrowej?
Co sądzisz o kolekcjonowaniu płyt kompaktowych?
Jakie są Twoje ulubione formy wydawnicze albumów?
Czy uważasz, że forma jest ważniejsza niż treść w muzyce?
Jakie albumy wydane w sposób oszczędny lub ascetyczny najbardziej Cię zachwyciły?
Czy często kupujesz albumy na podstawie rekomendacji znajomych lub przypadkowych inspiracji?
Czy zdarza Ci się czekać z emocjami na dostarczenie nowo zakupionej płyty CD?
Czy szukasz specjalnych edycji albumów z bogatą formą wydawniczą?
Czy wydawca dorzucający bonusy lub sklep oferujący dodatkowe materiały uatrakcyjnia dla Ciebie moment otwarcia przesyłki z płytą?
Czy masz swoją ulubioną płytę w specjalnej edycji z wyjątkową formą wydawniczą?
Zajebiscie jest tez wydana ostatnia plyta OSTRego. Kartonowe pudełko, komiks,
podwojne dno i ukryta płyta. Wypasik.
Zgodzę się z Tobą Kapralu, że wydanie płyty zwiększa radość z obcowania
z muzykę na niej zawartą, jednak nie jest w stanie jej przyćmić. Nawet
najlepiej opakowane gówno, dalej będzie gównem… 🙂
Poza tym wolę jednak osobiście wybrać się raz na 30 dni do sklepu,
porozmawiać ze sprzedawcą z małego niezależnego sklepiku i wtedy dokonać
wyboru na dany miesiąc. W czerwcu padło wreszcie na „Piano” Możdżera.
Ascetycznie wydany krążek, jednak tu wydanie nie ma najmniejszego
znaczenia… 🙂
Też wolisz prosty kartonik niż nawet najbardziej wypasione wydanie w
plastikowym pudełku? :>
Kartoniki są spoko, mam płytkę Noona w kartoniku. Świetny kawałek
klimatycznej muzyki elektronicznej, warto było wydać te 20zł mimo tego, że
na płytce jest tylko 5 kawałków. A ostatnio jak byłem w Polsce i łaziłem
sobie po empiku dostrzegłem na półce płytę Klauss Mitffoch 😀 Uradowałem
się bardzo, jedyne 15zł i choć nie ma w środku żadnej książeczki, tylko
plastikowe pudełko, okładka i płyta, to i tak się cieszę, że mogłem
sobie sprawić ten CD, który do tej pory miałem tylko na dysku twardym w
formacie mp3.
Chciałbym sobie sprawić płytkę Możdzera, Danielssona i Fresco The Time,
przede wszystkim dla muzyki bo jest niesamowita, ale okładka totalnie mnie
rozwaliła, może nie jest jakoś mega efektowna ale nie wiem, jakoś tak na
mnie działa, myślę że bardzo pasuje do klimatu muzyki zawartej na CD.
Nie kupuję gówna.
Tak się składa, że mam „Piano” Możdżera :).
I tak, wolę prosty digipack, plastikowe opakowania wydają mi się takie
zwykłe i tandetne.
Jeżeli człowiek stwierdzi empirycznie istnienie Boga – będzie to tryumf
nauki czy religii?
Nie. Nie zapytał której religii. Zapytał czy religii ogółem. To jest
pytanie bez odpowiedzi. Boga nie ma. /thread
Nauki, bo nadal nie będzie wiadomo, który bóg jest tym właściwym 🙂
a tak poza tym, to co za różnica czy bóg jest czy go nie ma?
żyć w strachu przed bogiem i być dobrym tylko z tego powodu, to jakieś
moralne nieporozumienie, a z kolei bycie dobrym z chciwej chęci osiągnięcia
czegoś pośmiertnie.. też nieporozumienie
dlatego co za różnica czy bóg jest? moralne fundamenty każdy musi wylać
sobie sam, tak o tym myślę
chodzi mi o to dlaczego mielibyśmy coś robić lub czegoś nie robić, tylko
ze względu na istnienie lub nieistnienie boga? co za różnica?
Udowodnij.
Dla mnie to nieodłączny element związany z miłością do muzyki. Lubię ten
moment, kiedy wracając do domu i czytając książeczkę w trakcie jazdy
autobusem, ogarnia mnie ekscytacja, że za 20, 15 czy za 5 minut odpalę
krążek i odpłynę… A co do zaskoczeń – kiedyś, buszując w sklepie,
wśród płyt znalazłem „Eternal Pyre” Slayera. Niby nic aż tak ciekawego, bo
zawartością był numer z nowej płyty (Cult), video z koncertu i filmik ze
studia. Trochę się zdziwiłem za to, kiedy po jakimś czasie okazało się,
że ów singiel był limitowany do 5000 sztuk (nie za wiele jak na ten
zespół)
Są piosenki, które słucha się dla muzyki, są piosenki, które słucha się
dla tekstu. Zwykle największy zachwyt we mnie budzą utwory instrumentalne,
które potrafią wywołać szereg uczuć wszelakich, w większym nawet stopniu,
niż te z tekstem (jawią mi się maestrią kompozycyjną), przykładem niech
będzie „Peaches En Regalia” Franka Zappy:
https://www.youtube.com/watch?v=v-cEkk-n8OA
Tym, którym odpowiada granie cięższe polecę „Ephemeral” zespołu
Pelican:
https://www.youtube.com/watch?v=GYjY98wMWkE
Zupełnie natomiast innej materii przemyślenia i refleksje mnie nachodzą, gdy
słucham utwórów takich jak „Trouble Every Day” rzeczonego wyżej Franka
Zappy. Poznając ten kawałek byłem porażony faktem, że mimo nadzwyczaj
konkretnego przekazu jest jednym z najbardziej ponadczasowych (a został wydany
w 1966 roku), jakie mi się w moim życiu udało poznać.
Na YT jest koncertowy klip, ale bardziej podoba mi się wersja albumowa:
https://www.youtube.com/watch?v=TiVFfOOm_GI
Tekst do poczytania:
Well Im about to get up sick
From watchin my t.v.
Been checkin out the news
Until my eyeballs fail to see
I mean to say that every day
Is just another rotten mess
And when its gonna change, my friend
Is anybodys guess
So Im watching and Im waiting
Hopin for the best
Even think I go to praying
Every time I hear them sayin
That theres no way to delay
That trouble comin everyday
No way to delay
That trouble comin every day
Wednesday I watched the riot
Ive seen the cops out on the street
Watch them throwing rocks and stuff and choking in the heat
Listen to reports
About the whiskey passin round
Seen the smoke and fire
And the market burnin down
Watched while everybody on his street would take a turn
They stomp and smash and bash and crash and slash and bust n burn
And Im watching and Im waitin hopin for the best
Even think I go to prayin
Every time I hear em sayin
That theres no way to delay
That trouble comin every day
No way to delay
That trouble comin everyday
You can cool it
You can heat it
Cause baby I dont need it
Take your t.v. tube and eat it
And all that phony stuff on sports
And all those unconfirmed reports
You know I watch that rotten box
Until my head begin to hurt
From checkin out the way
The newsmen say they get the dirt
Before the guys on channel so and so
And further they assert
That any show they litter up
They bring you news if it comes up
They say that if the place blows up
They will be the first to tell
Cause the boys they got downtown
Working hard and doin swell
And if anybody gets the news
Before it hits the streets
They say that no one blams it faster
Their coverage cant be beat
And if another woman driver
Gets machine gunned from her seat
Theyll send some joker with a brownie
And youll see it all complete
So Im watching and Im waiting
Hopin for the best
Even think I go to praying
Every time I hear them saying
That theres no way to delay
That trouble comin everyday
No way to delay
That trouble comin every day
Well Ive seen the fires burnin
And the local people turnin
All the merchants and the shops
Who use to sell their brooms and mops
And every other household item
Watch the mob just turn and bite em
And they say it serve them right
Because a few of them are white
And its the same across the nation
Black and white discrimination
Yell and you can understand me
And all that other jazz they hand me
In the papers and t.v.
And all that mass stupidity
That seems to grow more everyday
These time of year some nitwit say
He wants to go and do you in
Cause the color of your skin
Just dont appeal to him
No matter if its black or white
Because hes out for blood tonight
You know we got to sit around at home
And watch this thing begin
But I bet there wont be many live
To see it really end
Cause the fire in the street
Aint like the fire in the heart
And in the eyes of all these people
Dont you know that this could start
On any street in any town
In any state if any clown
Decides that nows the time to fight
For some ideal he thinks is right
And if a million more agree
There aint no Great Society
As it applies to you and me
Our country isnt free
And the law refuses to see
If all that you can ever be
Is just a lousy janitor
Unless your uncle owns a store
You know that five in every four
Just wont amount to nothin more
Gonna watch the rats go across the floor
And make up songs about being poor
Blow your harmonica, son!
Pelicana to akurat wałkuję w pracy. Ku oczywistemu niezadowoleniu kolegów z
biura:)
http://www.wprost.pl/ar/198694/Ogromne-zloza-surowcow-mineralnych-odkryto-w-Afganistanie/
http://www.kov.pb.pl/2125849,25979,amerykanie-odkryli-bogactwo-w-afganistanie?ref=col3
Dla Tych, co lubią czytać i kojarzyć „niezwiązane” ze sobą fakty. Całkiem
niedawno przeczytałem książkę Psy Wojny – nie, że była to dla mnie
nowość nadzwyczajna, ale ugruntowała mnie bardzo w poglądach.
„Należenie do mniejszości, nawet jednoosobowej, nie czyni nikogo szaleńcem.
Istnieje prawda i istnieje fałsz, lecz dopóki ktoś upiera się przy
prawdzie, nawet wbrew całemu światu, pozostaje normalny. Normalność nie
jest kwestią statystyki.”
– George Orwell
Nieszczególnie przepadam za poezją. Nigdy nie rozumiałem, z czego wynika
zachwyt niektórych ludzi nad różnorakimi wierszami, które mi (w znakomitej
większości przypadków) wydają się bardzo banalne. Jestem być może
niedostatecznie dojrzały, żeby formę tą literacką pojmować? Jeden z
niewielu autorów, którzy do mnie przemówili, to Rafał Wojaczek, ale jego
twórczość jest strasznie gorzka i depresyjna. Rzec możnaby – zupełnie nie
w moim stylu.
Kiedyś jednak natknąłem się, przeszukując przepastną czeluść internetu,
na twórczość gatunkowo totalnie odmienną – ciężko mi określić formę –
jawi mi się odrobinę postmodernizmem (który sam w sobie jest dla mnie czymś
kuriozalnym i niezjadliwym), aczkolwiek jest zjawiskowa, a to
bardzo doceniam.
Frank Zappa kiedyś pytał – „does humor belong in music?”.
Ja zapytam – „does humor belong in poetry?”.
Dwajpanowietrzej – zapraszam:
karamba
Kluczyć kluczem
Walić wałkiem
Tuczyć tuczem
Scalać całkiem
Latać lotem
Pocić potem
Chcę od jutra
Kamasutra
==
jankiel kontra basista
liście z drzew bełkot mew
wiatru dmuch larwy much
buty nóg krętość dróg
wody kopa baba chłopa
w zadumaniu i przeczuciu
człapał ścieżką książę Mieszko
bardzo go bolały nerki
szukał więc prastarej derki
która żyła w mateczniku
dwiesta miała na liczniku
marny los z wieprza sos
potu łyk stary pryk
szyby brzęk poseł pęk
tatarak tata rak
w pantofelkach z koźlej skórki
zbiegał Marlon Brando z górki
incognito pomalutku
dwa kolczyki miał na sutku
a w portfelu obok zdjęcia
trzyma jądra swego zięcia
któż mnie o to wszystko pyta?
nikt ja jestem troglodyta
==
poranne binladeny
budzą mnie rankiem binladeny
całe w talibach i czarczafach
noszą rakiety ziemia-ziemia
kozy trzymają w moich szafach
spiskują pilnie za kuchenką
skryci w swych bunkrach i turbanach
i nici intryg jak z barchana
plotą raz grubo a raz cienko
kwatera główna jest w lodówce
a gdybym chciał do kibla nocą
na drodze mej pancerne hufce
gąsienicami załomocą
na niebosiężnych kandaharach
w pawlaczu, gaciach, brudnych garach
tu palą opium a tam haszysz
się sztachniesz to się nie wystraszysz
każdy binladen ma sto słoików
a w tych słoikach tysiąc wąglików
już nie mam siły i wszystko na nic
martyrologia ma nie ma granic
ja bardzo proszę pana busza
niechaj na wojnę z dziadami rusza
zielone na nich puści berety
wieprzowe na nich zrzuci kotlety
==
To skromna część dorobku „Dwóchpanówtrzech” – w celu konsumpcji reszty
zachęcam do zajrzenia na stronę
http://www.rydel.republika.pl/HUDE/hudy_tomik1.html
Trochę mi to Lechem Rochem zalatuje
Drodzy Basoofkowicze – z czym Wam się ten obrazek kojarzy?
Powiem Wam, Drodzi Moi, że w słowa nie jestem w stanie ubrać rozmiaru
geniuszu, który bije z tego – otóż grafika ta zdobi okładkę albumu Franka
Zappy pt. „Ship arriving too late to save a drowning witch”.
Mnie to powaliło na kolana już kilkukrotnie. Kim trzeba być, żeby
wymyślić coś podobnego?! 😀
Ja zobaczyłem dwie rzecz – „ZA” oraz Titanica 😀
EDIT: A tego albumu nie znam co jak najszybciej nadrobię 🙂
numer z małą czcionką już dawno nie działa,
okładka rzeczywiście genialna
Mi zależy na entuzjastycznych, pierwszych skojarzeniach :D.
Ja tu widziałem tylko gigantyczna, nieforemną strzałkę 😀
K: sorki Mario, wyciąłem na potrzebę zabawy 😀
Ci, którzy wiedzą, niech nie psują 😀
Ale to było moje pierwsze entuzjastyczne skojarzenie!! ;P
logo Aphex Twina
Logo „Wydarzeń” Poltasu 😉
Nie jestem w stanie pojąć umysłem geniuszu tego człowieka, jestem zdumiony
za każdym razem (i nie chodzi nawet o sytuacyjną zabawność tego
filmiku):
https://www.youtube.com/watch?v=ne6tB2KiZuk
McFerrin jest nie tylko świetnym muzykiem, ale jak widać wielkim teoretykiem
muzyki. wie jak ruszyć ludzi i wydobyć muzykę ze wszystkiego i wszystkich.
Uwielbiam gościa. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=aFIMWRXWY90
Dzisiaj siedemdziesiąta rocznica urodzin Franka Zappy, najlepszego
kompozytora, jakiemu dane było stąpać po tym smutnym padole (:.
Pamiętajmy o nim!
Nie wiem, czy przypadkiem nie odkrywam Ameryki (wtóry raz po Wikingach ;P),
ale może niektórzy z Was nie widzieli?:
https://www.youtube.com/watch?v=1EXFHENsa5Q
Ja nie widzialem… No i co kur#§a…czad!
ps:
tak a propos; zawsze podziwiam spiewajacych basistow. Ja chciałem robic chorki
(smiech), ale jak zaczynam wyc to gra mi się sypie. Do jakiego lekarza z tym?
Do Metronomologa.
https://www.youtube.com/watch?v=yeVJguP_T40
PANTERA
Da ludzi, którzy w jakiś sposób zainteresowani są kosmosem / astrofizyką /
Marsem (planetą, nie batonikiem):
Strona poświęcona łazikowi „Curiosity”, który jutro, około godziny 7:30
naszego czasu, będzie lądował na czerwonej planecie. Znaleźć na poniższej
stronie można link do NasaTV, gdzie różni naukowcy i inżynierowie na
bieżąco wypowiadają się o misji:
http://www.mars.jpl.nasa.gov/msl/participate/
Prze-ciekawy wykład na temat stosowania rytmiki hinduskiej w zachodniej
muzyce.
https://www.youtube.com/watch?v=87j7H5T9Uu4
(Jonas Hellborg to mój basowy guru)