Moja przygoda z insteumentaliami ciągnie się już kilka lat, jednakże mam
małe pytanko, mianowicie czy korzystanie z korektora graficznego ukrytego w
kostce (coś jak
Boss GEB7) diametrlanie poszerzyłoby moje możliwości brzmieniowe? Nie mam
rewelacyjnego sprzętu (Cort Curbow V, Hartke a25), jednakże dobra, aktywna
elktornika i korektor graficzny w piecu jakoś nadrabiają.
No i właśnie, czy jest sens zaopatrywać się w ów kostkę, czy jednak
minęło by się to z celem ze względu wyżej wymienonych cech sprzętowych?
wg mnie nie ma sensu kupowac takiej kostki podstawa to dobre wiosło a w head
jak będziesz miał i 4 punktowy EQ to i tak ukrecisz co potrzeba. Ja mam w swoim
ampiegu rozbudowany EQ suwakowy i w ogóle go nie uzywam nie ma takiej
potrzeby.
Lepiej odłóż ta kase i zbieraj na lepszy wzmacniacz.
Jeśli grasz koncerty i potrzebujesz zmienić brzmienie podczas piosenki parę
razy to na pewno się sprawdzi, ale jeśli chcesz ukręcić coś dobrego i tak
grać przez dłuższy czas to wystarczy to co masz. Moim zdaniem lepiej
zainwestować w coś innego.
Zgadzam się z mengreenem. Mam GEBa, co prawda Behringerowskiego, a nie
Bossowskiego, ale zawsze :]. Można z nim pokombinować więcej, niż z samą
aktywną elektroniką we Flamie CS 2001 i graficznym EQ w piecu. Problem jest
taki, że w naszym garażu brakuje przedłużaczy (trzy piece, efekty i wokal i
tak już lecą z jednego gniazdka), wobec czego nie mogę się z tym
podłączyć. Mimo wszystko, czasem wpadam tam sam i kombinuję, jak będzie
jakiś koncert na lepiej wyposażonej sali, to chyba wykorzystam.
Cytując klasyka “lepiej mieć i nie potrzebować, niż nie mieć i
potrzebować”
ahoj!
z całym szacunkiem globusie – Behringerowski zamiennik EQ prawdopodobnie
pogarsza Ci brzmienie basu, nawet będąc wyłączonym, nie ma true bypassu,
możliwe, że zniekształca sygnał. Póki chodzi o Bossa to można rozmawiać,
ale IMO jak schodzimy do Behringera to odpowiedź jasna – nie ma sensu 🙂
Korektory graficzne sux.