Hej, czy ktoś z Was próbował zainteresować swoimi dokonaniami wytwórnie
muzyczne? Wysyłaliście dema?Chodziliście na spotkania z menedżerami? Do
jakich wytwórni uderzaliście najpierw? Jakie mieliście rezultaty?
Zastanawiam się jak Wy na to patrzycie – czy kontrakt z wytwórnią na płytę
nadal jest najlepszym sposobem na „zaistnienie” w ogólnopolskiej
świadomości, czy równie dobrze można sięsamemu wypromować w sieci?
Czy próbowałem zainteresować wytwórnie muzyczne swoimi dokonaniami?
Wysyłałem dema do wytwórni?
Czy chodziłem na spotkania z menedżerami, aby zainteresować ich swoją muzyką?
Do których wytwórni pierwszej kolejności uderzałem?
Jakie rezultaty osiągnąłem w staraniach o kontrakt z wytwórnią muzyczną?
Uważam, że kontrakt z wytwórnią jest najlepszym sposobem na zaistnienie w ogólnopolskiej świadomości.
Czy samemu można się wypromować w sieci równie dobrze, jak za sprawą wytwórni?
Jakie są moje doświadczenia z próbami zainteresowania wytwórnią moją muzyką?
Czy wierzę, że kontrakt z wytwórnią muzyczną jest kluczowy dla sukcesu jako basista?
Jakie są moje plany i strategie dotyczące zdobycia popularności jako basista?
Wiele zespołów które poznałem, wydawało się własnym sumptem.
Nie wiem, jakie masz doświadczenie i świadomość rynku w Polsce. Generalnie
z muzyką ambitną czy niemedialną jest przebić się strasznie trudno.
Ostatnio kolega gitarzysta mi mówił, że jego kumpel ze studiów w miarę
wybił się ze swoją kapelą i jest nimi zainteresowanie (Neony), no ale
sprawdzałem – grają taki pop, który udaje indie, ten gatunek stał się
ostatnio medialny, więc się dziwić za bardzo nie sposób. Nie wiem, ile są
już na scenie, wiem, że udało im się wygrać jakieś festiwale.
Nie ma jakiejś uniwersalnej, skutecznej metody. Trzeba mieć dużo
szczęścia, albo mieć dostatecznie dużo pieniędzy, żeby wykupić sobie
power play w radiu i ogólnopolską kampanię reklamową :D.
Ciekawe, interesują mnie w głównej mierze etapy ewolucji nowo powstałego
zespołu:
– skompletowanie składu
– stworzenie ok godziny muzyki
– próby / koncerty
– nagranie włsnym sumptem w dema w studio
i…..
no właśnie – rozsyłacie swoje dema po wytwórniach? (o ile interesuje Was
sukces szeroko rozumiany – hype + pieniądze)
HE he .. .to tak spytam … od zera chcesz skompletować zespół , zrobić
materiał , nagrać go, następnie się z tym wybić … i trzepać na tym
diengi denary kasiure i żyć w świetle chwały i sławy ?
ok, obawiałem się że wątek popłynie w stronę „he he”. nie chce mi się
przegadywać. interesują mnie Wasze doświadczenia z próbami wybicia się,
rozsyłaniem dem i ew. rezonansem. jakaś inna droga poza demem wchodzi w grę?
próbowaliście? udało się? co zrobiliście jak się już nie udało?
nie chcę zawężać wątku, w końcu to forum swobodnej wymiany myśli, ale
byłoby idealnie gdybyśmy ograniczyli się do faktów i doświadczeń, sferę
„he he” omijając na ile to możliwe.
Offtopic.
Pytanie: jak zostać wydanym?
Odpowiedź:
http://www.opusdei.pl/image/judasz3.jpg😉
A na serio. Nie ma czegoś takiego jak przepis na wydanie płyty. Najlepiej
jest mieć znajomości. A jak się ich nie ma to je wypracować.
A ty masz czy wypracowujesz?
Heh, dobre pytanie. Czy mam to się okażę jak zespół dojrzeje do wydawania
czegokolwiek, a pracować nad znajomościami w branży trzeba cały czas. Wbrew
pozorom przez maila nie załatwisz wszystkiego, trzeba z ludźmi gadać,
pokazywać się, grać koncerty.
Dużo.
Inna sprawa, że „fajni ludzie” mają łatwiej. Jeżeli będziesz robił
wszystko żeby tylko się sprzedać, to za daleko nie zajedziesz. Trzeba po
prostu umieć wejść między ludzi i tyle. Tego się nie da nauczyć, to
trzeba mieć. To widać na pierwszy rzut oka, kto potrafi się sprzedać nie
próbując nawet. I tacy ludzie wydają potem płyty. 😉
1. grać … dobrze …
2. grać … dużo ….
3. promocja: net, dema, koncerty
ad 1 i 2 zależy czy grać swoje , bo znam wiele kapel ambitnych bardzo dobrze
grających, ale większość słuchaczy „papki” tego typu niszowej muzyki nie
trawi ( your life your choice)
4. znajomości ( organizacja koncertów, festiwali, zlotów motocyklowych …
czyli gadać i ustalać po koncertach, brać namiary)
5. inwestować w sprzęt – poprawiać brzmienie … edukować się … czyli
grać jeszcze lepiej …
6. … i tak od jakichś 10 lat zdołałem zaistnieć w promieniu jakichś 150
km od miejsca mojego zamieszkania ,zmieniając składy, pogrywając z wieloma
muzykami … dobrymi złymi …. a na maj może wydamy demo z aż 3 numerami 🙂
– „he he” nie było w żaden sposób wyśmiewaniem … ale sądze że
uniwersalny sposób nie istynieje, bo gdyby taki był wszyscy zaczęli by go
stosować
ok, no ale dlaczego nie nagraliście swojego dema żeby wysłać po prostu do
paru dużych wytwórni i czekać z obumarłymi kciukami na telefon?
Bo tak się wydawało płyty ze 30 lat temu za oceanem, a nie dzisiaj w Polsce.
:>
no, jesteśmy na tropie. to jak się wydaje dzisiaj w Polsce?
Pogrubić, czy zamienić na kapitaliki? :>
Czasy się zmieniły, nie ma sposobu na wydanie płyty. Jeżeli uważasz, że
rozsyłanie dema po wytwórniach ma sens – próbuj, niewykluczone, że ktoś
się zainteresuje Twoją (Waszą) muzyką i w końcu się uda.
+ 999999999999
Zakwas wciąż trzyma poziom 😀
Dostrzegam tutaj problem nie z czytaniem ze zrozumieniem, ale z czytaniem w
ogóle 😉
Z tego co pamietam to Dżem był znany w całej Polsce zanim wydali jaką
kolwiek płytę.
Grali dobrze. Fama się rozrastała. Legenda rosła.
Tesknie za czasami kiedy Jacek był wrednym trolem i banowal bez litosci, eh to
byly czasy…
ZnoneZ: nagraj demo i wyślij zagranicę. …to jest jakiś pomysł o ile nie
śpiewacie po polsku. Jeżeli wokal nie zna jakiegokolwiek języka muzycznego
…to go wyrzućcie. I wszystko się sprowadza do tego żeby grać
instrumentalnie – a to jeszcze trudniej sprzedać 🙂 Nie złotego środka
niestety.
Pierwsza sprawa jest taka, ze jeśli masz wysylac tzw. demo do wytworni/agencji
to sobie z góry odpusc 🙂 Juz mowie czemu…plyta musi być wyprodukowana
profesjonalnie (porzadny projekt graficzny, najlepiej ksiazeczka w srodku,
pelny zestaw nadrukow, pudelko typu jewel case bądź obecnie digipack, najlepiej
już w folii – tlocznie to robia i drukarnie tez wtedy :)). Jeśli wyslesz plyte
wyprodukowana w inny sposob (demo dla niektorych to tylko okladka druknieta na
kompie, nadruk na plycie i pudelko slim) to masz jak w banku, ze plyta będzie w
kosza od razu kiedy ujrzy swiatlo dzienne. Potencjalni wydawcy i agencje zwroca
uwage wtedy jeśli już widac, ze produkt zostal odpowiednio przygotowany (patrz
wyzej). W dzisiejszych czasach zadna wytwornia nie da Ci kasy na studio,
grafikow i reszte rzeczy zwiazanych z produkcja plyty. Niektore firmy sobie
zycza nawet zebys Ty im dal np 500 sztuk – ale w zamian za to oni zrobia tak,
ze plyta znajdzie się np. w Empiku 🙂 Wydawca chce już wszystko mieć podane na
talerzu…tyle żeby potem podpisal kontrakt z Toba i wsio.
Wysylanie tak po prostu tez nic nie da. Najpierw dzwonisz i mowisz o swojej
ofercie, potem mozesz cokolwiek wyslac (dolaczajac w srodku porzadnie
przygotwany list motywacyjny swojego bandu). Potem znowu dzwonisz i pytasz się
czy dostali, potem czy sluchali. I nigdy nie pisac meili! Bo takei coś od razu
laduje w koszu 🙂 Trzeba dzwonic, prosic, czekac…dzwonic, prosic, czekac…i
tak do skutku 🙂
Granie regularnie koncertow tez zwieksza jakieś tam szanse. Regularne koncerty
= kojarzenie zespołu 🙂 Do tego dochodzi promocja w mediach, kazde forum,
strona, byle co! Pisac, promowac się, wciskac bez opamietania gdzie się tylko
da!
Jeszcze o czym nie powiedzialem to pisac, dopisze albo się poprawie 🙂
Pozdrawiam.
Moim zdaniem nie ma sensu pchac się do wytworni. To kosztowne oraz
pracochlonne, ale imho najlepiej wydac plyte wlasnym sumptem, za pomoca paru
sponsorow, pozniej zadbac o patronat medialny – zarowno media lokalne jak
ogolnopolska prasa muzyczna. Czasy kiedy wytwornie plytowe szukaly talentow by
podpisywac kontrakty minely bezpowrotnie jakieś 30-40 lat temu.
Wlasna praca, promocja w mediach, koncerty: to moim zdaniem recepta na
zaistnienie
Mazdahu…ja mam tylko jedno ale 🙂 Oczywiscie nie neguje Twojego sposobu
myslenia.
Uwazam, ze owszem można wydac plyte wlasnym sumptem ale co chcesz dalej z tym
zrobić? Chcesz caly czas tylko sprzedawac ja na koncertach czy w internecie
bądź posrod znajomych? Chyba nie. Sadze, ze najwieksza satysfakcja będzie kiedy
wlasna plyte ujrzysz w sklepie „muzycznym” (mam na mysli tylko Empik i Media
Makrt) na polce obok plyt Twoich idoli. A to może dac Ci tylko wydawca 🙂
Tę samą historię słyszałam od kilku osób zbliżonych do tych
kręgów:
Manager w dużej wytwórni muzycznej dokonuje wyboru w oparciu o kilka
kryteriów od aktualnie modnego klimatu, aż po… jakość. I co wam się wyda
teraz dziwne na początku (podobnie jak i mi) wyjaśni się za chwilę. Bo
manager – pracownik dużej wytwórni – świadomie i w trosce o własny interes
nie wybiera zespołu o wysokiej jakości ale raczej poniżej średniej
spośród tego co ma do wyboru.
Bo: jeśli zespół odniesie sukces – to on przed swoimi przełożonymi
przypisze sobie całą zasługę („patrzcie, wcale nie grają tak rewelacyjnie,
a mi się udało tak ich ustawić, że firma jest na nich do przodu”) – a
jeśli zespół skrewi, to on powie im wprost „no dajcie spokój, daliście mi
zespół który wcale nie gra rewelacyjnie, więc dlaczego mielibyśmy
spodziewać się jakiegoś sukcesu?”.
Może i to nie jest dokładnie tak, ale brzmi wiarygodnie i znajduje
potwierdzenie w ogólnodostępnych faktach.
Aha! zawsze miałam za zasadę nie siać pesymizmu 😉 więc stawiajmy na małe
wytwórnie 🙂
Dema w dużych mejdżersach, lądują w takim dużym koszu z demami i nikt tego
nie słucha…generalnie w tym momencie na rynku sprzedaje się produkty, od
początku do końca. Począwszy od koloru włosów do rozmiaru d*py lub
cycka.
W bodaj 2003r z moja nieistniejącą już kapelą, poszliśmy do dużej
wytwórni, oczywiście już, przez wydeptane ścieżki i znajomości, szansy na
sukces wokalisty itp. W ręce trzymaliśmy gotową płytę, produkt finalny,
taki co to już do sklepów wchodzi, pieniądze na to dali nam fani, znajomi z
kasą, no i każdy z nas wyciągnął coś ze skarpety, tak czy owak zawodowo
nagrana płyta, znajomości deptane przez lata, zawodowy image (który po
prostu był, bo dorwała się banda świrów o takim samym pierdolcu). No i
stoimy z płytką przed, dyrektorem, piarowcem, menadzerem od toalety,
specjalistą od wizerunku, secjalistą od oddawania moczu w miejscach do tego
przeznaczonych, panią sekretarką od prezesa od spraw dystrybucji, panem
menadżerem szatni itd.itd. Generalnie banda darmozjadów i co? I to: Panowie,
świetna płyta, genialnie nagrana, ale my tego nie sprzedamy, tutaj jeden
numer po polsku, to jakoś się go ugrzeczni, reszta to nie za bardzo bo to
takie za ambitne ( k*rwa southern rock,blues rock – ambitne jak sam ch…). No
i panowie, włosy trza by przyciąć brody skrócić, te kapelusze to nieeeee,
Jacek Cygan wam tu teksty ładne napisze, muzykę jakiś tam Heniek (już nie
pamiętam kto), teksty z 3 to po Białorusku (bo wokalista i gitarzysta
Białorusini rodowici).
I od groma takich pomysłów… zespół odwrócił się na pięcie pokazał
faka i na tym się skończyło. Płytę wydaliśmy sami, z pomocą fanów,
odpowiedni radiowcy w autorskich programach puszczali aż miło, płyta
sprzedawała się znakomicie, Teraz Rock sam zapukał i napisał recenzję i
jakiś tam mały artykuł.
samemu trzeba lub w małych niezależnych wytwórniach, przynajmniej jakieś
pieniądze z płyty widzielismy, natomiast przy współpracy z firmą której
nazwy nie wymienię zobaczylibyśmy uja i to dosyć wielkiego, bo za jedną
sprzedaną płytę każdy z nas zobaczyłby po 20 gr. Tyla.
Muzz, fajnie napisales ale wg mnie nie dodales jednego tylko 🙂 Wywnioskowalem,
ze mogliscie być wydani przez „duza” firme ale pod warunkiem sciecia brody,
odlozenia kapelusza na polke itd. Czyli było jakieś ultimatum 🙂 Nie
chcieliscie robic tego co Wam kazali, wiec wydaliscie się sami = nie
chcieliscie się sprzedac, czy tak? ;>
Nie mowie, ze to zle albo coś 🙂 ale powinienes wspomniec, ze to już zalezy od
osoby/zespołu – bo albo chce się sprzedac i podporzadkowac wtedy komus albo
zostaje niezalezny ale nadal będzie stal ten stopien nizej.
Fakt, może i kokosow nie ma…może nawet nic nie ma. Ale ja to postrzegam tak
jak już wspomnialem wyzej, wchodzisz do sklepu typu Empik, idziesz na dzial z
plytami, potem na „swoj” dzial…patrzysz, znowu patrzysz, i widzisz, ze
„Twoja” plyta lezy na polce obok plyty Twojego idola/wzorca 🙂 Wtedy uczucie
jest nie do opisania i cala kasa zostaje daleko w tyleeee… Ale to znwou
zalezy od tego jak kto to postrzega. Bo znalem ludzi dla których takie coś jak
wyzej opisalem jest nic nie warte, albo wlasciwie – „takie tam, ee tam”.
Nie wiem czy coś zle napisalem, coś pominalem albo o czyms zapomnialem, jakby
co to poprawiac mnie 🙂
Cóż no – taki „urok” korporacji… wszystko jest towarem – nie musi być
dobre – musi się dobrze sprzedawać
Sprawa wyglądała tak, sprzedanie siebie za pół darmo, żeby być gwiazdą
jednego, dwóch sezonów, to żadna alternatywa dla sytuacji gdzie co prawda
jesteś w niszy, ale utrzymujesz się na jakimś poziomie – mocna druga liga,
jest czymś o wiele pozytywniejszym niż bycie w pierwszej przez moment. Na
szczyt w dzisiejszych czasach wskakuje się bardzo szybko, ale droga w drugą
stronę jest taka sama.
Powiem jedno, po wielu latach gdzie zespół nie istnieje, co chwila dostaję
pytanie o płyty, a czy za pięć lat ktoś będzie szukał płyt feela?
Edit: Wielkie korporacje zarabiają od groma kasy na zachodnich wykonawcach,
rodzimi, to tylko wrzód na d*pie, ale trzeba zagryźć zęby i od czasu do
czasu dać wrzodowi pozyć aż pęknie a widok będzie przyprawiał o chęć
zwracania, czyli się przerzyga.
W moim kochanym miasteczku był zespół The Bancitos i Bibi Ribozo. Wydali
oficjalnie (!) płyte. Leżała w Empiku.
I co? I nic.
Proponuję spacer po sklepach i jej poszukanie.
Kasa kasą a satysfakcja satysfakcją.
PS. Wydanie płyty w ilości ok. 100 szt prywatnym sumptem (tak nawet na
pamiatkę) i rozdanie jej np. wszystkim znajomym nie jest żadnym (w moim
przypadku) wielkim problemem logistycznym i finansowym.
PS II. Muzz przypomnij proszę Jankowi G. o płycie „Osłów” dla mnie. Chyba
zapomniał a jest mi głupio się przypominać.
my aktualnie „wydajemy” – drukujemy okładki w drukarni (1zł/szt) i własne
płytki (głądkie, białę verbatimy 1zł/szt.) 50 płytek za 100zł. nie
sprzedajemy ich na koncertach raczej, można wszystko ściągnąć i powoli
się kręci. Co dalej, wysyłamy na wszelakie audycje, festiwale, zgłaszamy
się, ciągle trzeba siedzieć na mailu i patrzeć co przychodzi, odpisywać
itd. Ale muszę przyznać rację Muzzowi (all hail muzz!):
samo wysyłanie maili g.. daje. Dzwonisz do klubu, mówisz, że chcesz
zorganizować koncert i jest ok. Zrobiłem tak od przyjęcia do zespołu dwa
razy i dwa razy odniosłem sukces. A maili pisali i oni i ja już dużo i w 90%
przypadków olewka. Chyba, że pisaliśmy do innego zespołu.
Tak abstrahując od polski – w czechach jest tak samo (przynajmniej w obrębie
gatunku mojego). Gramy koncert z czeskim zespołem w kwietniu – przy okazji
załatwiania oczywiście wyskoczyło mnóstwo problemów i po rozmowie z
czechami dowiedziałem się, że tam jest tak samo – mianowicie – wszyscy
olewka, a oni się wydali sami.
Na ten moment planujemy wyjazd do uk na parę gigów, bo dostajemy od znajomego
oferty koncertów w londynie. A nuż coś się uda, na szczęście w uk jest
taki zawód jak scout – sam aplikowałem na taką pozycję w jakiejś
wytwórni, niestety, d*pa 😀
~~
I jeszcze na sam koniec, gdzieś to się chyba pojawiło – by zostać wydanym?
By zostać zauważonym trzeba napier.alac z promocją samemu. Płytki, wlepki
(świetny patent w uk – większość busów to doubledeckery i młodzież siada
u góry, więc jakiś zespół na przystankach w city poprzyklejał ulotki na
wiatach, także od góry można było popatrzeć na ich plakaty/ulotki),
jakieś robienie ciągle iwentów na facebooku, laście, chodzenie do
programów w tv (vide bednarek, choć nie potrafili tego wykorzystać, bo coś
już ucichło.. nagle;) ) Wiadomo, furory się nie zrobi w takim dzień dobry
tvn, ale może 20 osób rano obejrzy i poda komuś dalej.
A gadanie o komercji i sprzedaniu… a nie, nie będę offtopował, bo
moderacja jest w stanie podwyższonej aktywności. 🙂
czirs!
Dobrze gadacie. Wszyscy po swoim punkcie widzenia, ale wszyscy dobrze.
Od siebie dodam, że najważniejsze są KONTAKTY. I to nie tylko takie z
ludźmi od wytwórni. Zgadzam się z Kovalinem, że trzeba grać bardzo dużo i
być rozpoznawalnym, ale bez znajomości ciężko się wkręcić na jakąś
ważneijszą imprezę. Z graniem po knajpach jest łatwiej, bo zagrasz w jednej
to ktoś zobaczy jak grasz i zaprosi do siebie.
Jak nie masz kasy na wydanie płyty to można spróbować uderzyć do domu
kultury w mieście, gdzie gracie. Znam kilka zespołów, które wyciągnęło w
ten sposób po kilka tyś. na nagranie płyty. Kontakty też w tym pomogą.
A kontakty w pierwszej lidze można jako taki złapać przez ZAiKS. Jak chcesz
nagrać kawałek np. T.Love to przez ZAiKS możesz się z chłopakami
dogadywać. Jak jesteś sympatyczny/rozmowny/nie narzucający się za bardzo i
przy okazji w ciekawy sposób nagrasz ich utwór to może sami zaczną
promować jakiegoś nowego w branży.
Poprawcie jeśli się mylę. T.Love posłużył mi jako przykład tylko – nie
wiem jak jest z nimi w rzeczywistości.
Tutaj nie chodzi o bycie „alternatywnym do tego stopnia, że sra się
bursztynami & niewspółpracowanie z machiną” tylko o fakt, że faktycznie –
zobaczyć swoją płytę w empiku to byłoby coś, jednak faktycznie
musiałbyś iść do empiku, bo po stanie swojego konta mógłbyś nie
zauważyć 😉 No i druga sprawa – czy osoby które będą na okładce i muzyka,
która będzie na krążku będzie w ogóle reprezentowała to co chciało się
światu pokazać? Mi tutaj nie chodzi o młodzieńcze ideologie, ale jakbym
chciał grać typowo pod publikę to dawno zainteresowałbym się graniem na
weselach, bez sprzedawania swoich „marzeń & uczuć” (bleh). Tutaj absolutnie
nie mówię, że granie na weselach to obciach czy sprzedawanie się, broń
Boże, to po prostu praca.
A. Zapomniałem, mamy jakieś znajomości w kayaksie, trąbski nagrywał nam
płytkę, miał tam komuś podać, mówił, że się podobało bardzo kolesiowi
od młodych zespołów i … no właśnie 🙂 nic. lepiej wydać zespół na
jeden numer (benzyna – złożona z sesyjnych kayaksu) niż w zespół, który
chce się sam kreować. Ale no, wytłumaczenie na to jest parę/parenaście
postów wyżej. 🙂
Dante dobrze prawi, jakby Muzz i s-ka przyjęli wszystkie warunki stawiane
przez tego wielkiego wydawcę to może owszem nagraliby płytę ale czy to
jeszcze byłaby płyta Muzza i spółki? Leży se taka płyta w Empiku i kupuje
ją ktoś kto znał ten zespół wcześniej, z koncertów, z myspacea. I pewnie
zaraz telefon do Muzza – „co to ku… jest?!” 😀 I wtedy wątpię, żeby Muzz
był podjarany, że „jego” płyta leży na jednej półce z jego idolami.
Raczej latałby po wszystkich Empikach i chował te płyty na sam spód 🙂 albo
pisakiem zamalowywał swoje nazwisko z nadruku.
Czasy są takie, że jeśli grasz coś naprawdę swojego ale na co akurat nie
ma mody to musisz liczyć na cud nad Wisłą. Wydadzą Cię ale pod warunkiem,
że wiele rzeczy pozmieniają (np teksty napisze jacek cygan:)) – dopóki
zmiany są kosmetyczne to ok, ale jeżeli całkowicie ingerują we wszystko i
Ty się na to zgadzasz to przestajesz być artystą a stajesz się zwykłym
robolem na etacie jak murarz, stolarz czy szewc.
Steve, tak jak piszesz, mówiłem, ze kasę na płytę, nagranie etc. dali nam
nasi fani i nie wyobrażam sobie momentu w którym ich oszukujemy, po za tym
nie wyobrażam sobie, żeby po dwóch dobrych płytach strzelić zonka w
postaci komercyjnego gniota, jak na brzmienie i markę człowiek pracował
latami.
Czytając poprzednie wypowiedzi odnoszę wrażenie, że wytwórnie w PL to
bandy nierobów, szukających łatwej forsy.
Nie siedzę w tym, ale wydaje mi się, że coś w tym jest..
Byłem w Empiku tydzień temu. Chciałem kupić płytę M.Millera – taki
spontan, do słuchania w samochodzie w korkach.
Wszystkie płyty M.Millera kosztowały po 70zł!
Czy im się we łbach poprzewracało?! Dokładnie nie wiem komu – czy
dystrybucji czy wydawcy. Pewnie wszystkim po trochu..
Płyta, która w produkcji masowej kosztuje poniżej 1 zł. Koszty promocji
zerowe. Facet koncertuje w PL, koncerty zarabiają na siebie.
Z innej beczki..
Zszokowałem się jakiś czas temu, gdy po imprezie firmowej, na której grała
kapela z 1 ligi – w zestawieniu kosztów znalazłem pozycję „Opłata ZAiKS” w
wysokości 1,5 tys.zł. Pomnóżcie teraz ilość zarejesytowanych kapel w PL
przez ilość koncertów w roku (publicznych, prywatnych, firmowych ..) – kupa
kasy za nic.. Czy oni komuś w czymś pomagają? A może mają jakąś misje
społeczną? Promują młode talenty, wspierają rodzimą twórczość..?
Ciekaw jestem jak to się odbywa na Zachodzie i w Stanach?
Co do ZAiKSU: pamiętacie, jak jakiś czas temu była afera, bo inwestowali w
dolara (choć nie mieli do tego prawa) w okresie, w którym był najdroższy i
stracili kupę kasy? 😛
I jeszcze w ramach ciekawostki: Kabanos, zespół, który wydał się własnym
nakładem, a i tak trafił do Empików, w piosence https://www.youtube.com/watch?v=NFo8VFKSF1c Za X („za X, pocałujcie w
*** nas”, „nie bądź głupkiem, pracuj nad swym wizerunkiem”).
Jak to dobrze, że ja nie takich problemów :>
Jak czytam wypowiedzi bardziej doświadczonych basiaży, to nasuwa mi się
jeden prosty wniosek.
Tytuł posta powinien być zmieniony na:
„Jak nie zostać WYDYMANYM gdy chcesz być wydany”
A wiesz, że za każdym razem właśnie kątem oka patrzę na tytuł tego
tematu i to widzę? 😀
To Wy też?:| Na początku myślałem, że to jakiś wątek o oszuście…