@MPB: A już myślałem, że jakiś ciekawy wątek filozoficzny się rozwinie a tu ktoś chce brzmieć jak ktoś 🙁
Misiu nasz forumowy, wychodzę więc Tobie i Twoim oczekiwaniom naprzeciw!
Załóżmy w końcu jakąś sensowną dyskusję, a nie tylko „czy jeśli będę
grał na basie to urosną mi muły”.
Jak zabrzmieć, żeby urzec słuchaczy?
Jak dobrze brzmieć na solo? Jak sprawić, żeby brzmienie i sposób gry nie
pozostawiał pustki, która doprasza się o loopy, srupy i d*py?
To jedziemy z koksem :)))
Jak mogę zabrzmieć, żeby urzec słuchaczy jako basista?
Jak powinienem grać na basie, żeby zachwycić słuchaczy?
Jaka jest najlepsza metoda, żeby zagrać solówkę na basie?
Jak mogę sprawić, żeby moje brzmienie na basie było fascynujące dla słuchaczy?
Jak powinienem grać, żeby moja muzyka na basie nie było nudna?
Jak mogę podnieść swoją grę na basie, żeby zainteresować słuchaczy?
Jakie techniki na basie powinienem stosować, żeby zachwycić słuchaczy?
Jak mogę poprawić jakość mojego brzmienia na basie?
Co powinienem robić, żeby moja gra na basie była bardziej interesująca dla słuchaczy?
Jakie triki na basie powinienem opanować, żeby podnieść jakość mojego grania?
Ale co sam ze sobą będę dyskutował?
O tym jak brzmienie powinno współgrać z tym kto i co gra?
Że nie powinno ograniczać ekspresji, którą z wysiłkiem w grę
wkładamy?
Że dopóki kogoś nie urzekniemy to nie wiemy czy brzmienie jest
urzekające?
Albo oczywista oczywistość- że inne brzmienie będzie brzmiało dobrze solo
a inne w zespole?
No i najważniejsze, że brzmienie jest w palcach i należy nim sterować z
premedytacją tak, żeby ludziom mózgi z wibracjami wszechświata
zestrajać?;)
Ciężko zacząć taką dyskusję bez pisania wielostronicowego referatu, na
który z powodu braku kompa (ZNÓW K*RWA SIĘ Z*EBAŁ I ZNÓW SERWIS DAŁ
CIAŁA NA CAŁEJ LINII!) nie mam w tej chwili czasu.. Chętnie przyłączę
się do dyskusji jeśli takowa się rozwinie ale jestem jeszcze zbyt młody i
głupi, żeby wygłaszać na wstępie prawdy objawione;)
„If you have to ask – youll never know…” 😉
Papa dobrze napisał.
Już gdzieś taki wątek był i równie mądrze Mazdach się wtedy
wypowiedział.
No ja takich przemyśleń mam od groma ale to są przemyślenia, rzecz mocno
indywidualna wypracowana codziennymi wielogodzinnymi medytacjami nad gitarą.
Można się takimi przemyśleniami powymieniać ale to zawsze będzie miało
znaczenie głównie dla tego co już sobie przemyślał.
Dla mnie sama muzyka jest bliska filozofii a jej granie traktuję osobiście i
niemal sakralnie. Codziennie siadam czy to z basem, gitarą, perkusją,
klawiszem, fletem czy czymkolwiek co mi wpadnie w łapy i staram się godzinami
improwizować poszerzając własne pojmowanie rytmu i melodii. Zauważyłem,
że ile bym nie słuchał afrykańskich polirytmii, muzyków z indii, bliskiego
wschodu, melodii muzyki ludowej czy klasycznej to dopiero gdy sam zagram jestem
w stanie lepiej zrozumieć.
A zrozumienie samego dźwięku jest najważniejsze i stoi przed jakimkolwiek
instrumentem. To dźwiękiem operujemy, jego wysokością, długością,
barwą. Dźwięk jak wszystko w przyrodzie (promieniowanie świetlne i to poza
jego spektrum, materia) jest wibracją i tak jak mamy palety barw tak mamy i
palety brzmień, którymi mamy przekazać nastrój, konkretną sytuację,
która pchnęła nas do stworzenia takiego a nie innego numeru, improwizowania
w konkretnym kierunku. Można namalować arktyczny krajobraz w czerwieni i
zieleni ale wtedy nie odczujemy srogiego mrozu, który takiej scenerii
towarzyszy:)
Dla mnie brzmienie to ciągłe szukanie „co?”, „jak?”, „dlaczego?”. Dopóki w
głowie nie jest poukładane, przemyślane to palce nie zagrają same z siebie
tak jak powinny. Żadne pajączki czy skale nie pomogą.
Prosta sprawa: trzeba zagrać właściwe dźwięki we właściwym czasie.
Brzmienie schodzi na dalszy plan, o ile nie włazi w pasma reszty zespołu.
No widzisz nie. Zgrać właściwe dźwięki we właściwym czasie bez brzmienia
to potrafi guitar pro. Tak jak mówię, brzmienie to barwy, którymi się
maluje całość obrazu i jest równie ważne co wszystko inne. Czasem trzeba
dostosować brzmienie do grania, czasem granie do brzmienia.
Może i guitarpro potrafi, ale nie potrafi większość młodych basistów
😉
Jeżeli porównać by bas do obrazu, to wyraz „tło” narzuca się sam z
siebie.
ez tła nie ma obrazu. Bez obrazu tło nie zostanie arcydziełem 😉
Tobie się narzuca, innym niekoniecznie. Nie bez przyczyny w miksie umieszcza
się ambient, który ma być tłem właśnie.
Tych innych zazwyczaj słuchać nie mogę. Od jakiegoś czasu zauważam, że
dzieciakom się wydaje, że mogą zagrać coś, co jeszcze nie zostało
zagrane, zabrzmieć tak, jak nikt jeszcze nie zabrzmiał. Z postawieniem
szczególnego nacisku na „wydaje się”.
No i właśnie dlatego brzmienie odgrywa sporą rolę 🙂 Zagrać jakiś riff po
prostu na czysto każdy potrafi, a zagrać ten sam riff z polotem i z ciekawym
brzmieniem to już coś.
Tak brzmienie odgrywa sporą rolę, ale jak by wygląda linia basu która jest
rozjechana w czasie z fałszami ? Jak by wyglądała linia basu która jest
zagrana w czasie, ale nie ma w niej polotu i ciekawego brzmienia? Myślę, że
oba czynniki są bardzo ważne jedno bez drugiego nie będzie dobrze
wyglądało brzmiało itp. Co do tematu, to sądzę, że młodzi gitarzyści
powinni się nauczyć grać najpierw w czasie, świadomości gry itp, a
później pracować nad brzmieniem 🙂 A żeby się dowiedzieć jak brzmieć aby
urzec, to metodą prób i błędów oraz oczywiście trzeba wziąć pod uwagę,
że są różne gusta i guściki 😀
Nie zgodzę się z Tobą dlatego, że wiem, że to jest jednak możliwe. Vide
np. opolski Echoes of Yul.
Załozyłem że ktoś, kto chce zabrzmieć na tyle dobrze, by urzec, potrafi
już zagrać w czasie. Z resztą Twojego postu się zgadzam.
Właśnie takim myśleniem, że nie da się już nic wymyśleć nowego człowiek
się ogranicza zamiast wytężyć mózg i jednak próbować. Wiadomo że bardzo
ciężko tego dokonać. Próbować eksperymentować ze stylami, technikami czy
ogolnie doborem instrumentów jednak warto – chociażby dla poszerzenia
własnych horyzontów:P
Ja myślę jeszcze, że grając solo czy jakiś „pierwszy plan” który ma
stworzyć bas nie warto pakować się w mało znane rejony podstrunnicy i
używać technik które nie do końca ma się wyćwiczone…
Grać po prostu to co się potrafi i na pewno będzie brzmieć to dobrze a
reszta to kwestia gustu publiki.
No chyba że przed koncertem dziabnęło się dwie SETKI i nagle załączył
się następny level he he:)
Przeczytałem „Jak zabrzmieć żeby umrzeć”, czyli jak zabrzmieć tak żeby
potem tylko śmierć została po urwaniu jaj publice.
I jeśli nagrywać to tylko wtedy gdy zespoł jest na tyle zgrany i wyćwiczony
żeby mogł dobrze zagrać cały kawałek bez potknięć – i nagranie na
setkę. Wtedy słychać jaki styl ma zespoł, jak grają na żywo. A nie jak co
niektóre, wchodza do studia, nagrają wszystko po fragmencikach i potem na
koncercie jest klapa totalna bo jednak nie brzmi jak na płycie i jakieś takie
bez jaj jest.