Jak to jest? … czyli bas a znajomi…

Nurtuje mnie jeden temat… Ja mieszkam w małym dość mieście gdzie ludzie
są dość ograniczeni… panuje wszechobecne zacofanie… Każdy ten kto robi
coś więcej niż tylko pije jest inny. I tak samo jest z grą na basie…
Ludziom kojarzy się to tylko i wyłącznie z byciem pancurem i piciem tanich
win na ogniskach i czarnych mszach… trochę jest to denerwujące… kiedyś
ktoś zapytał o sprzęt i jego wartość no to powiedziałem że wzmacniacz i
paczka warta tyle i tyle gitara tyle i tyle jakieś dodatki pierdółki to
wszyscy nie mogli nawet tego pojąć że można tyle pieniędzy wydać na
sprzęt… Jak to jest u was?? u mnie sposrod mnostwa moich znajomych rozumie
mnie garstka osob + moja dziewczyna , która rozumie to jak nikt inny…

Jak się czujesz jako basista, gdy twoi znajomi kojarzą grę na basie tylko z byciem pancurem i piciem tanich win?
Czy jesteś czasem zirytowany tym, że twoi znajomi mają zacofane podejście do grania na basie?
Czy twoi znajomi wiedzą, ile pieniędzy trzeba wydać na sprzęt do gry na basie?
Czy kiedykolwiek spotkałeś się z nierozumieniem ze strony znajomych podczas rozmowy o swoim sprzęcie basowym?
Czy twoja dziewczyna jest jedyną osobą, która naprawdę rozumie twoje zainteresowanie grą na basie?
Czy odczuwasz kiedykolwiek presję społeczną od swoich znajomych z powodu grania na basie?
Czy cenisz sobie przyjaciół, którzy mają podobne zainteresowania jak ty, w tym grę na basie?
Czy uważasz, że twoi znajomi powinni bardziej doceniać i szanować sztukę grania na basie?
Czy zdarza ci się tworzyć zespoły z przyjaciółmi, których interesuje grę na basie?
Czy jesteś dumny z faktu, że jesteś basistą, pomimo zacofanego podejścia ludzi do tej sztuki?

Podziel się swoją opinią

35 komentarzy

  1. No u mnie jest trochę inaczej, chociaż zawsze znalazła się jakaś osoba co
    tego nie pojmowała. Jakaś babcia co dla niej jestem satanista, tylko dlatego
    ze mam długie włosy i się ubieram na czarno zazwyczaj. W mojej miejscowości
    jest ponad 6 k mieszkańców i nie jest jeszcze tak tragicznie. Ludzie mają
    jakieś pojecie o tym. Ciągle wkur#$a mnie jedna rzecz: ze bass jest
    ignorowany. Jak się mnie pytają na czym gram, to zawsze jest jęk zawodu, a
    to gitara elektryczna nie lepsza?? A ja od zawsze na basie chciałem pocinać.
    Mieszkam na wsi, ale jest to jakoś zrównoważone, są tacy co uważają ze
    granie w zespole, który nie gra na chałturach nie ma sensu. Ale są i tacy
    (czyt: młodsze pokolenie)którzy uważają ze fajna sprawa grac w zespole.
    Także u mnie jest, przynajmniej się wydaje „lepiej”, może tak to określę,
    jak napisał kolega Siata

    pozdrawiam

  2. @.PumbassQ: W mojej miejscowości jest ponad 6 k mieszkańców i nie jest jeszcze tak tragicznie.

    u mnie jest 7 tys 😀

  3. racja bywa ciężko z tolerancją dla grających u niegrających, na to jest
    jedna rada – zmienić znajomych 🙂

    z początku zwłaszcza ludzie się dziwią, z czasem coraz więcej znajomych to
    muzycy/grajkowie i człowiek też się utwierdza w tym, że jak chce grać i do
    tego jakoś sensownie brzmieć to trzeba na sprzęcik wydać, później spodoba
    się taki efekt, taki kabel, taka gitara, a nie daj boże taki wzmacniacz
    🙂

    albo ktoś rozumie i ceni pasję albo jest zacofanym burakiem 😉

  4. .PumbassQ, Siata – to na próby chodzicie w
    gnoju po kolana chyba! 😀

    A tak serio, jak ja bym się przejmował tym co mówią ludzie na temat grania,
    to grałbym najwyżej na PlayStation. także olej to i rób to co lubisz, nie
    widzę sensu żeby się przejmować motłochem.

  5. nie no nie o to chodzi że się przejmuje… to po prostu moje spostrzeżenia…
    zastanawiam się czy wszedzie tak jest czy tylko w mniejszych miastach tak do 10
    k… ja to olewam i robie co do mnie należy 🙂

  6. No i co z tego, że jestem modem? Zwróć uwagę na to co się pojawiło zaraz
    po zdaniu (tuż po wykrzykniku).

    Nie ma się co spinać – sam mieszkam w miejscowości, z której się śmieje
    dużo większa Łódź, która z nią sąsiaduje. I co? I nic, mam w nosie, bo
    lubię miejsce w którym mieszkam, i mam dystans do siebie i świata.

    I żartów.

    Także wyluzuj, bo na własne życzenie się wpędzasz w nerwy i zaraz ktoś
    się będzie z tego śmiał 😉

    Peace!

  7. Ktoś nie umie śmiać się z samego siebie…

    U mnie 12tys. mieszkańców, połowa znajomych to muzycy (z różnym poziomem
    zaawansowania). Gra na basie jest bardzo doceniania z racji braku basistów do
    zespołów, nikt bez basisty nawet próby nie zagra. Znajomi niegrający
    wpadają na jakieś gigi albo próby i mówią, co się podoba, co nie.

    W to, co myślą sobie stare babcie nie wnikam, bo jacy to dla mnie
    znajomi?

    Żyć nie umierać.

  8. Ej Zakwaśny, ale chyba dziśalbo wczoraj ostro popiłeś, bo cytaty (w temacie
    o tunerze) też niespecjalnie Ci wychodzą 😛

    Spadówa, już poprawiłem 😛

    Mieszkam na wsi (3 800mieszkańców), tutaj nikt nie wie co to gitara basowa, a
    bas to dla nich tuba w bagażniku. Punków ani metali nie ma, tak samo jak
    innych subkultur poza paroma kolesiami w szerszych spodniach i dresiarzami.
    Większość mojego muzycznego środowiska mieszka w mieście (oddalonym o 10km
    ode mnie) i akurat tam środowisko dzieli się na dwie grupy:

    – grający, maniacy – porządne wiosła, porządne piece. Po prostu czysta
    pasja grania i grania na czymś, co po prostu fajnie brzmi

    – grający, niemaniacy – dla nich pewnie jesteśmy grupką snobów, którzy
    zamiast grać to sprzęt kupują. Fakt faktem często ta sama ekipa to są
    ludzie którzy „wolą grać niż się teorii uczyć”. Więc żaden z nas się
    nie przejmuje

    Z niegrającymi jakoś kontaktów za bardzo nie utrzymuje więc nie wiem.

  9. oj Zakwas za ten gnój to bym cie tak p*rdol%^, że nie wiem, gdybyś mi to na
    żywca powiedział. Z racji tego, że jesteś modem to z moim postem róbcie co
    chcecie.

    E:

    Pisze tu Drogi Zakwasie, co by dalej nie ciągnąc off topu.

    @zakwas: No i co z tego, że jestem modem? Zwróć uwagę na to co się pojawiło zaraz po zdaniu (tuż po wykrzykniku).
    Nie ma się co spinać – sam mieszkam w miejscowości, z której się śmieje dużo większa Łódź, która z nią sąsiaduje. I co? I nic, mam w nosie, bo lubię miejsce w którym mieszkam, i mam dystans do siebie i świata.
    I żartów.
    Także wyluzuj, bo na własne życzenie się wpędzasz w nerwy i zaraz ktoś się będzie z tego śmiał 😉
    Peace!

    To,że uzyłeś po wykrzykniku czegoś w rodzaju emotikony, wcale nie musi
    sugerować żartu, dowcipu z twojej strony. Powiedz mi jaka byłaby twoja
    reakcja gdyby ktoś do ciebie napisał takie coś?? Wiem, śmiałbyś się w
    niebogłosy i nie zrażał tym. Tylko, że mi jakoś do śmiechu się nie robi,
    jak ktoś mi rzuca ze chodzę w gnoju po kolana(nawet w żartach, no chyba ze
    ktoś kogo b. dobrze znam).

    A śmiać się mogą, jakoś mi to nie przeszkadza. Tylko, że nie mogę nie
    zareagować jak ktoś między innymi do mnie rzuca takie coś. Wiem, wiem
    napinam się, ale kurde tak jest i tyle.

    Taki mam charakter, że jak mi się coś nie podoba to mowie prosto i
    otwarcie.

    PZDR

  10. W sumie nie wiem jak jest w moim 10tys miasteczku… Moje wyjście na miasto
    ogranicza się do drogi przystanek-dom. Od zawsze próby miałem w innych
    miastach i wolałem zadawać się z ludźmi z zespołów, w których grałem. Z
    tego co się dowiedziałem pracując w naszym gimnazjum to jest raczej pół na
    pół wśród młodzieży. Jedno dziewczę nawet się z pedagogiem po lekcjach
    umawiało, żeby mogła sobie na perkusji pograć chwilę. Z kolei jak
    puściłem jakimś mało ogarniętym dziewuszkom to co akurat miałem na mp3
    (Kansas) to spytały czemu słucham muzyki biesiadnej. Innym razem, przy okazji
    dyskoteki szkolnej, którą organizowały naprawdę świetne dziewczyny
    (zdecydowanie odstawały zarówno inteligencją, gustem jak i innymi walorami w
    reszcie bezmózgiego, pryszczatego stada) w stylu lat 60, jakieś dziewczynki
    rodem z wiejskiej dyskoteki zapytały mnie jaka wtedy muzyka była, jak się
    ludzie ubierali itd. Gdy z przerażeniem zapytałem czy nie znają przynajmniej
    Beatlesów zrobiły miny jakbym im powiedział, że właśnie na dachu szkoły
    wylądowali kosmici…

    Co do znajomych w czasach liceum i na uczelni- skutecznie zasiałem im w
    głowach co to znaczy gitara basowa i głośne jej używanie;) Często zaraz po
    zajęciach leciałem na próby więc pokrowiec z gitarą służył jako
    plecak:)

  11. Odkąd publicznie obnoszę się z grą na gitarze basowej, cieszę się na
    dzielni coraz to większym szacunkiem. Nie jest to dla mnie ani trochę
    przykre, czy wstydliwe, wręcz przeciwnie – tu dzień dobry, tam pogawędka o
    orkiestrze tego pana w latach siedemdziesiątych, abo jakaś zniżka na
    kawałek pizzy (w wysokości dwudziestu groszy), abo bonusowe sekundy
    spoglądania w móją stronę co ciekawszej panny.

  12. Ja Was przebiję, wieś 2000 ludu, z czego znam wszystkich muzyków, wszystkich
    trzech, w tym mój kuzyn 😉

    Jak złapałem bakcyla w gimnazjum na muzykę to zacząłem odstawać od
    dresowej ekipy która była typu „piwo i hip hop o seksie w jacuzzi”. W LO
    dorwałem gitarę i poznałem parę osób słuchających takiej muzyki, jako,
    że noob byłem trochę za bardzo się z tym obnosiłem, z czasem trafiłem na
    pierwszych grających w sąsiedniej miejscowości, przez nich poznałem
    kolejnych, kolejne ekipy, stada, w końcu całą scenę rockową w szerokiej
    dość okolicy, która dzieli się na (ekipa, nie okolica):

    – tru metale, które mają całość sprzętu <2k a metronom słyszą jak
    włączają kierunkowskaz w aucie;

    – pancury, które przez 4 lata działalności tworzą po 8 kawałków bo zwykle
    po 30 minutach próby nie są w stanie już stać z powodu winiaczy i
    trawy;

    – „elita” czyli zgraja muzyków, która uważa się za lepszych niż cała
    reszta, chociaż trzeba im przyznać, że ta grupa przynajmniej ma zdolności i
    sprzęt;

    – podziemie podziemia, czyli normalne grupki muzyki innej.

    Po LO wystrzeliłem do Krakowa i teraz tam się trzymam, co mi służy,
    większość znajomych poza mieszkaniem i uczelnią to właśnie muzycy,
    dzięki którym nie przejmuję się swoją niby „innością” na punkcie muzyki
    😉

  13. W sumie w mojej wiosce znam każdego muzyka(jeden basista, 2ch dobrych
    gitarzystów, sporo napalonych na combajna dzieciaków którzy odpadają na
    brudnych dzieciach sida), w szkole mam klasę wyjątkowo muzyczną bo
    2xgitarzysta(jeden w szkole muzycznej jest), perkusistkę, akordeonistkę, i
    chyba ktoś tam coś struga w akustyku. W sumie znajomych mam typowo
    muzycznych!

    Szkoda tylko że co chwila znajomi chcą żebym czegoś się tam nauczył bo
    kołwery nagrywają.

  14. przez wszystkie moje lata nauki począwszy od zerówki zawsze w mojej grupie
    nie było z nikim pogadać o muzyce;p stada kompletnych beztalenci 😀

  15. to wyjątkowego pecha miałeś, albo dziwna mieścina. Bo ja przez wszystkie
    lata życia od podstawówki przez gimnazjum i szkołę średnią, cały
    licencjat miałem z kim pogadać o muzyce:) mimo że internet założyli mi
    rodzice w wieku 17 lat

  16. w mojej wsi (555 tys mieszkancow) czesto się spotykam z niewiedza czym jest
    gitara basowa – podobnie jak mowie ze gram hardcore, polowa osob mysli o
    elektronice powyzej 180bpm. ale żeby jakieś nieprzyjemnosci mieć z powodu basu?
    za dzieciaka jak się latalo z dlugimi batami i glanach to wiadomo ze nie raz
    uslyszalo się brudas, behemot itp”.

    ale dzisiaj to jedynie wzrok osob w ludowych strojach sportowych, , które
    chcialyby z gitary kogoś wyje**ć ;]

  17. Taka muzyczna niewiedza czy ignorancja to nie jest tylko problem wsi i małych
    miejscowości 🙂 Mam przed oczami sytuacje z początku studiów: jeden z
    pierwszych wykładów, siedzę koło dziewczyny która mówi, że mieszka w
    akademiku i pytam jej czy nie wie czy ktoś wybiera się wieczorem do klubu
    studenckiego na Akurat. Zrobiła na to minę kota srającego na pustyni i pyta
    się „A cooo tooo jest?”. Jej reakcje na móją odpowiedź, ze lajtowa grupa
    ska, rock cieżko przyblizyć, ale chyba wystraszyła się, że siedzi obok
    jakiegoś freaka 😀

    Ogólnie na roku (obecnie jakieś 80 osób) jestem jednym z 2
    instrumentalistów – koleżanka grała kiedyś w scholi na akustyku 🙂

  18. u mnie w mieście wsrod osob zajmujących się muzyką można wymienić dwie
    grupy:

    1 – grupa pseudomuzyków, to tacy ludzie którzy grają tylko i wyłącznie
    żeby grać, liczy się tylko szarpanie strun lub walenie pałkami, rozpoznać
    można ich np po 2 letnich strunach przypominających raczej dobrze skorodowane
    druty zbrojeniowe, raczej kiepskie instrumenty, przetuningowane piecyki,
    przewody poizolowane taśmami we wszystkich dostępnych kolorach, brak
    jakiejkolwiek teorii, brak ambicji i zero pomysłowości, pomalowane sprayem
    wiosła, wszelkiego kalibru nalepki na korpusie, szmaciane futerały,
    alkoholowy wyziew i włosy w nieładzie…

    2 – to osoby , które dla muzyki zrobią wszystko, , które mają cel i nie
    szczędzą na sprzęt, mają pojęcie mają ambicje i wiedzą dokladnie co
    robią i na co ich stać… wyrozniają się przede wszystkim sprzętem i tym
    że nie szukają na gryfie tylko już znaleźli…

    ja rzecz jasna jak na basoofkowego użytkownika przystało zaliczam się do
    grupy numer 2 lecz niestety nasza grupa jest dosyć uboga i znacznie
    przeważają nas ludzie z grupy nr 1. dlatego też czesto ludzie nieświadomie
    mylą i mieszają grupe 1 z grupą 2 przez co grupa 2 jest zmotywowana do
    jeszcze lepszej pracy co akurat przynosci bardzo dobrze rezultaty… każdy
    zresztą zna swoją wartość a Ci co jeszcze jej nie znają niestety mogą się
    zaliczyć do grupy nr 1 🙂

  19. Moim zdaniem podzial ludzi ze wzgledu na to czy ktoś jest muzykiem czy tez nie
    jest conajmniej glupi :D:D Siata jak nie masz z kim o muzyce we wsi pogadac to
    pogadaj o laskach chlaniu samochodach itp itd swiat się nie konczy na 4
    strunach

  20. Damionek dobrze powiedział. Ja ze znajomymi muzycznymi nie rozmawiam o muzyce.
    Ewentualnie o jammowaniu, ale to koniec. Nie będę się rozwodził nad jakimś
    slaponanistą a kumple nie będą się rozwodzić o jakichś
    perkusistach/gitarzystach etc. Polskiej muzyki nikt z nas nie słucha, więc
    problem koncertu w jakimś klubie mamy z głowy. Tak czy inaczej znajduję inne
    tematy do rozmowy.

    Jeśli chodzi o wydziwianie znajomych na bas to miałem tylko jednego kolegę w
    liceum – łee, bas? Przecież tego nie słychać. Kup se elektryka i dopiero to
    będzie coś.

    Tyle, reszta ludzi mnie nie obchodzi. 🙂

  21. @Damionek: Siata jak nie masz z kim o muzyce we wsi pogadac to pogadaj o laskach chlaniu samochodach itp itd swiat się nie konczy na 4 strunach

    no i tak właśnie robie… ale jade zaledwie 25 km do miasta gdzie ma siedzibe
    mój band i tam ludzi z ktorymi gadam o muzyce jest mnóstwo… wiec nadrabiam
    zaległości

  22. może wyjde na prostaka czy coś w ten desen, ale rozmowa o pannach przy piwie
    mnie zadowala ;]

    o muzyce jakoś czesto nie prowadze rozmow

  23. Tak czytam Wasze wypowiedzi i refleksje i od razu przed oczami mam obrazy
    sprzed 30 lat jak zaczynałem grać. Też wydawałem się kimś „dziwnym” dla
    rodziny czy kolegów, pamiętam ten wśćibski wzrok ludzi w tramwaju czy
    autobusie gdy jechałem z „trumną” i głową w worku żeglarskim , że zamiast
    lewisów z peweksu ciułalem na kolejny szyty bas. Ale…. jak posypały się
    brawa po pierwszych występach, człowiek nabiera motywacji, a i na dzielnicy
    już wtedy mówili : „idzie Kazik co gra na basie”.

    Co do samego zrozumienia przez innych naszego „basowego wyboru życia” staram
    się zawsze swoim znajomym przybliżać ten świat, zapoznaję z ciekawostkami
    np. jak to wygląda ze sceny, opowiadam też o swoich ludzkich odczuciach : np
    że mam tremę , jestem głodny, było mi zimno…..to bardzo przybliża , że
    my muzycy też jesteśmy normalnymi ludźmi. Co do snobów którzy uważają
    że profesjonalista to ten , który wyciąga 10 tys. miesięcznie z grania i
    musi być magistrem sztuki, najlepiej działa tz. „terapia wstrząsowa” np.
    parę nazwisk, okładka płyty, wrzutka w inernet, cena sprzętu.

    No tak, niestety tymi snobami bywają też ….sami muzycy , którzy często
    gdy już się gdzieś załapią zapominaja o korzeniach.

    Co wielkości aglomeracji w których tworzymy, to zawsze podziwiam zapał i
    determicję ludzi z mniejszych miast ale…w dużych w myśl przysłowia „im
    dalej w las tym więcej drzew” wcale nie jset łatwiej. Dlatego też,pomimo
    zróznicowanej kultury muzycznej i osobistej uzytkowników, podzielam opinie:
    fajnie że jest to forum.

    Pozdrawiam

    Kazik

  24. @Damionek: Moim zdaniem podzial ludzi ze wzgledu na to czy ktoś jest muzykiem czy tez nie jest conajmniej glupi :D:D Siata jak nie masz z kim o muzyce we wsi pogadac to pogadaj o laskach chlaniu samochodach itp itd swiat się nie konczy na 4 strunach

    niedokładne czytanie też jest conajmniej głupie. Klasyfikujemy już samych
    MUZYKÓW. A nie, że ten jest muzyk, ten jest mugol. Nawet mnie nie
    denerwujcie.

  25. hahaha tuba w bagażniku:D u mnie w mieście jest podział na 3 ekipy
    grających.

    [*]Podziemie czyli metali, wszystkich tru i niekomarcyjnych,

    1. Chałturników, czyli dobrych muzyków- alkoholików, z których każdy zna każdego i mają układy w sklepach muzycznych.

    [*]i wreszcie „Elytę” dzieci muzyków i wykształceni absolwenci tutejszych
    szkół muzycznych patrzący z pogardą na resztę.

  26. @zakwas: Nie ma się co spinać – sam mieszkam w miejscowości, z której się śmieje dużo większa Łódź, która z nią sąsiaduje.

    Nie, to Łódź leży pod Zgierzem ;D

    Co do znajomych, to głównie szanują to, że gram na basie. Muzyków dużo
    się wśród nich nie przewija, ale są w miarę ogarnięci i da się z nimi
    porozmawiać. Spotkałem się w sumie z raz albo dwa z tym, że bas to tylko
    nieciekawe tło i co to w ogóle za sens na tym grać, ale tym akurat nie ma co
    się przejmować, tylko dalej robić swoje.

  27. A dla moich znajomków to jest naturalne, że gram. Każdy ma jakąś pasję,
    jeden jeździ na bmx, inny fotografuje, ja gram.

    Faktem jest, że z czasem bardzo duży procent znajomych, kolegów,
    przyjaciół stanowią muzycy. To też jest naturalne.

    Zaś osoby niemuzykujące nie rozprawiają ze mną o muzyce, po prostu „tak
    jest”. Z osobami muzykującymi też mało o tym rozmawiam właściwie… Po
    prostu muzyka, basowanie, przeszło do codzienności dla mojego otoczenia, i
    nie jest „gorącym tematem”, żeby warto było go poruszać.

  28. Ja się parę razy spotkałem z opiniią dlaczego ta twoja gitara ma cztery
    struny? Bo usłyszeniu odpowiedzi, że to bas powstrzymywali chyba siłą
    pytanie „ale że co to robi?” Ale jak usłyszeli gdzieś jak grałem to
    podchodzili i znów i pytali: „to ty robiłeś to pum pum takie?”

    Co do miejscowości – 14 tys. mieszkańców i generalnie wykształciła się
    pewna grupa muzyków, która próbuje sobie różne zespoły zakładac
    różniące się właściwie tylko nazwą i cześcią składu. Kolega
    gitarzysta miał w ciągu 6 lat coś koło 8 zespołów z czego 3 lata w jednej
    był. Basistów aktywnie się udzielających jest 5 chyba.

  29. A mnie nikt nie pobije, ludziów ok 50 w czym 1,5 muzyków, znaczy się mój
    ojciec i ja :D. Szczerze mówiąc tylko parę razy mi się zdarzyło by ktoś
    spytał co to bas, a już na pewno nikt nie patrzył na mnie, albo mego ojca
    wilkiem, także różnie z tym bywa. 😉

  30. @szanka: A mnie nikt nie pobije, ludziów ok 50 w czym 1,5 muzyków

    Haha, niewyspanie robi swoje 😀 Przeczytałem 1,5 murzynów
    :DD

    No ale nic.. U mię jest około 5 tys. mieszkańców. Znajdzie się
    profesjonalny zespół blues-rockowy grający w Polszy i za granicą. Amatorów
    i zespołów kilka jest, więc jak mówię że bas to pytają, który zespół,
    ale jest część osób, której bas kojarzy się z tubą w aucie 😀

  31. W mojej mieścinie jest całkiem sporo basistów. Kilku nawet tu się udziela.
    Basista nie robi na nikim wrażenia.

    Znajomi mają gdzieś, czy gram, czy nie, poza tymi, którzy sami w tym siedzą
    i poza przyjaciółmi, którzy interesują się tym, czy robię coś
    interesującego. Rodzina oczywiście nie bardzo pojmuje, jak można wydac kupę
    hajsu na sprzęt, a ponura akceptacja kończy się na 1 sztuce wszytskiego: 1
    wzmacniacz, 1 bas, 1 kabel. „Po co ci drugi instrument?” Tak samo mówią niektórzy
    znajomi. Wtedy zawsze wyskakuję z móją nieśmiertelną analogią do
    samochodów – jak jedziesz się ścigać, bierz przepakowany uliczny bolid, jak
    jedziesz w teren, wsiadaj do dżipa. Lifes a G.A.S. 😀

  32. @szanka: A mnie nikt nie pobije, ludziów ok 50 w czym 1,5 muzyków, znaczy się mój ojciec i ja :D.

    A kto jest jednością, a kto „0,5” ? 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.