Witam.
Mam gitarę hollow body (Aria 5120) podłączoną do Warwicka take 12 i mam
problem z uzyskaniem metalowych brzmień. Struny ostatnio były wymieniane,
wiec to nie ich wina.
Eq ustawiam na na cięższe granie ale przy tych samych ustawieniach inni
basiści (na innych piecach i basach, ale o podobnej lub gorszej jakości)
uzyskują lepsze brzmienie. Mój wydaje takie bardziej „gluche” dźwięki, nie
jestem wstanie otrzymać tego warkotu i mięsa. Czy to wina gitary?
Być może nie nadaje się to tego typu muzyki?
Czy lepiej zamienić ją na coś innego
Czy powinienem mieć problem z uzyskaniem metalowych brzmień na mojej gitarze hollow body (Aria 5120)?
Czy moja gitara hollow body (Aria 5120) jest odpowiednia do cięższych brzmień?
Czy struny są jedynym czynnikiem wpływającym na brzmienie mojej gitary hollow body?
Czy może kwestia jest w ustawieniach EQ na mojej gitarze hollow body (Aria 5120)?
Czy to możliwe, że inny sprzęt (piec czy bas) ma wpływ na brzmienie mojej gitary hollow body?
Czy dobrze zrozumiałem, że mój bas na piecu Warwick take 12 nie daje mi odpowiedniego warkotu i mięsa?
Czy istnieje możliwość, że moja gitara hollow body (Aria 5120) nie jest odpowiednia do tego typu muzyki?
Czy powinienem zamienić swoją gitarę hollow body (Aria 5120) na coś innego?
Czy mogę uzyskać odpowiednie metalowe brzmienie na mojej gitarze hollow body (Aria 5120) przy ustawieniach EQ?
Czy istnieją inne sposoby na uzyskanie lepszego brzmienia na mojej gitary hollow body niż zmiana sprzętu?
Niestety to nie jest ani bas ani wzmacniacz do takich brzmień…. a właśnie
– JAK ustawiasz ten EQ?
Podbijam dość mocno dolny środek i troszke mniej górny środek. Jeszcze
minimalnie górę podbijam.
Zmiana basu by coś pomogła czy ten piec nie nadaje się też w ogóle?
Zmiana basu. Na tym wieśle zagrasz co najwyżej punk rocka czy ska-reggae. A
jeśli metal, to co najwyżej wolniejszy, doom może i dałby radę.
Czyli nie muszę narazie bawic się w zamianę pieca?
Na jaki bas najlepiej mógłbym się zamienic?
Na ile mógłbym wycenić mój bas?
W US ceny w przeliczeniu od ~ 600zł do ~ 1200zł za Arię, więc cena bardzo
elastyczna.
A co kupić do metalu? Sam musisz znaleźć coś, co Ci brzmieniem pasuje 😀
Ktoś raz sprzedawał taką samą, tylko elelektryka za 2300zł. Widziałem też
kilka za 600$ wiec może uda mi się wycisnąć więcej 🙂
Właśnie mam słabe możliwości ogrania :/
Dlatego pytałem się o jakieś uznane modele w tym przedziale cenowym
co wy wiecie grać trzeba umieć daj mnie ten bas ja ci pokażę
Moge sprzedać 😀
A tak serio to polecacie jakieś modele w tej cenie, którymi mógłbym się
zainteresować? 😉
Jakaś Yamaha RBX 374/375 powinna dać radę 😉
„W tej cenie”, to znaczy jakiej? Masz charakterne wiosło, moim zdaniem
przeskok na RBX to jak rezygnacja z ze stylowego, acz podstarzałego Jaguara na
rzecz VW Golfa drugiej generacji.
Szukaj używanych basów, najlepiej japońskich (stosunek cena-jakość!).
Bass daje radę. Basista KNŻ po wielu Preclach/Jazzach i MusicManach
zapierdziela na Epiphone Cassidy. Take12 raczej szatana nie ma za bardzo. IMHO
to o to kaman.
Nie, nie powinna.
I ja bym obstawiał jednak winę po stronie pieca. Najprościej spróbować
podpiąć ten bas do innego wzmacniacza i inny bas do tego pieca. Wtedy
będziesz miał odpowiedź, co Ci bardziej nie pasuje. Bo przez forum, to
wszyscy możemy najwyżej strzelać. Na muzykę jednego przepisu nie ma, zbyt
wiele czynników składa się na to, że coś Ci nie odpowiada (np. ustawienie
gitar, a nie tylko Twojego EQ).
Śmiem twierdzić, że każdy basista, który używa takiego basu w muzyce
rockowej / metalowej (jak rzeczony przez Zielonego Kwiatek), używa jakiegoś
sansampa, bądź lampowego heada (oprócz – rzecz jasna – świeżych strun i
umiejętności).
Możesz spróbować precyzyjnie podbić środek w piecu. Możesz też nieco
zapchać szmatami wnętrze basu (ale potem jak to wyciągnąć?), żeby
wytłumić nieco sprzężenie zwrotne.
W sumie, gdy T. Skolds grał dla Merlina Mięsona, grał na hollowbody, basista
Kadavar też miał pudło 🙂
Paul Barker w Ministry też grywał na basie o konstrukcji hollowbody –
bodajże na Gibsonie.
Pisało gdzieś (nie mogę adresu znaleźć),że hollow body nie eksponuje zbyt
środka.
Nie wiem tylko, czy to wina pickupów czy konstrukcji basu.
Być może trzeba by wymienić pickupy?
Myślicie, że ten piec na pewno nie nadaje się?
Jak będę miał możliwość to postaram się pograć na innym piecu i basie,
ale narazie z tym słabo, a tak bym wiedział już czy szukać innych pieców
lub basów.
Z tymi szmatami trzebaby ostrożnie spróbować, może to coś da.
Myślicie, że lepiej jakoś go podpasowac pod metal, czy szukać innego
basu?
Ile kosztowałoby takie „przystosowanie”?
No i Bassman KVERERTAK jak byłem na koncercie napierał na jakimś mega
dziwnym- hollow body.
Ulek +1000000000000000 za Ministry – u-wiel-biam i faktycznie Raven napierał
na jakimś zajebistym czornym (chyba) Hagsztromie.
Ale fakt tak jak pisał kapral – Kwiatek na Orendżu gra, kolo z Kvelertaka na
Orendżu, Paul Baker na starym SVT.
Może jakiś przesterek? Jakbyś Diezel Dawga odpalił nawet na tym Take2 to by
szatan się pojawił.
Ile kosztuje taki przester?
Lepiej byłoby skombinowac inny piec?
Żadnego wymieniania pickupów! Zepsujesz dobre, oldschoolowe wiosło.
Wiosło jest bardzo spoko, Helter Skelter – pierwszy metal w historii został
zagrany na hollowbody przez niejakiego i nieznanego Paula McCartney’a. Wina
piec, a może jego ustawienie i brak jakiegoś sensownego dive z eq.
To wiosło jest cudne, nie zmieniaj, możesz przemalować ale to w
ostateczności i zmieniać struny. Oczywiście zepsute części wymieniaj na
sprawne :3
Przemalowanie czy zmiana pickupów to profanacja w tym instrumencie…
Polecam Big Muffa bo Diezel Dawg to rzadka zabawka, ale naprawdę warto jak się
pojawi – ja za swojego dałem 95 funtów a nowy w USA kosztował 379 dolków.
To lepiej załatwić jakiś efekt niż zmieniać piec?
To było wystarczyło?
Wszystko to kwestia budżetu…
Jak kupisz kostkę to dopasisz swoje combo i zyskasz trochę volume/gainu –
jest to najtańsza opcja, a kostka ci zostanie na lata jak kupisz coś
porządnego.
Mój kumpel pożycza ode mnie Diezel Dawga i podłącza do gównianego pieca
gitarowego, tranzystora 50W. Różnica jest jak między gównem i czekoladą –
niby to samo a jednak… Kostka dopala ten piec wręcz niesamowicie.
Z drugiej strony jak masz hajc to zawsze warto zainwestować we wzmacniacza. Czasami
za 1000zł można coś zajebistego ogarnąć.
allegro.pl/hughes-kettner-basskick-505-200w-i4708088370.html
tu masz wzmacniacz za 990zł, który da radę w każdych warunkach – to bydlacki,
szwabski czołg bojowy – 100W wersja tego wzmacniacza mnie swego czasu rozwaliła a
to ma 2x tyle mocy.
Możesz rozwinąć myśl?
Pini ale jak pikap padnie w sposób krytyczny to trzeba go na coś wymienić i
wtedy, w gre wchodzi wymiana na coś nowego.
Ale my nie mówimy o takiej sytuacji, tylko o wymianie działającego i
dopasowanego do instrumentu pickupa na jakiś inny, dopasowany bardziej do
granego gatunku, nie zaś instrumentu. W takich staruchach koszerna jest zmiana
pickupa na cuda w rodzaju Darkstarów.
Rozwijam swoją mysl.
Na przykładzie kostki której używam – Diesel Dawg.
1. Doda gainu – jak podłączam kostkę to gainu jest 100 razy więcej.
2. Doda volume – zwiękasza poziom wejscia + ten wzrost gainu=wzrost
głośności.
Mówie o kostkach typu disto/over/drive.
To chyba oczywiste, nie?
No nie. Bo nie wzmocni to pieca w żaden sposób. Przykładowo 300 wat dalej
pozostanie 300 watami, a 90dB/1W/1m nie stanie się 95 dB/1W/1m. Dokładając
kostkę nie zwiększysz parametrów wzmacniacza i kolumn, a jedynie poziom
szumów. Bo idąc tokiem rozumowania, który przedstawiłeś, wystarczyłby
wzmacniacz o mocy 1W i kilkanaście kostek.
To chyba oczywiste, nie?
Niby tak.
Ale po kiego grzyba są wszelakie boostery i insze bajery. Nawet byle głupi
budżetowy kompresor (nie mówiąc o podłogowych preampach z wyższej półki)
potrafi podbić sygnał wejściowy i w pewnym stopniu poprawić brzmienie.
Pewnie, że końcówka mocy nagle nie zyska 20% mocy więcej itp, ale jakoś
stosowanie kostek (preampy, boostery) szczególnie przy słabszym piecu (a na
razie grałem tylko na tzw budżetówkach) działa faktycznie tak jak napisał
zielony.
Ilości decybeli na waty na metry pewnie nie zwiększają ale słyszalność w
kapeli już tak.
Czyli tak na chłopski rozum – kostki na końcówkę mocy wpływu mieć nie
będą ale za to są w stanie poprawić działanie wbudowanego w piec preampu.
Może i ja ograniczony jestem, ale granicy przesterowania kostki nie przesuną,
więc moim zdaniem żadna kostka nie jest w stanie podbić głośności
względem tego, co i tak z pieca bezpiecznie wyciągnąć można umiejętnie
kręcąc samymi gałkami wzmacniacza.
Jeśli piec masz ustawiony na granicy przesteru, po czym podepniesz
booster/preamp/cokolwiek, włączysz go, to magicznie dostaniesz głośniejszy
czysty sygnał? Analogicznie można zapytać o sytuację z rozkręconymi
wszystkimi gałkami na full, gdy wzmacniacz już nie wyrabia sam z siebie.
Preampy służą do kreacji brzmienia.
Boostery służą do podbicia sobie głośności np. podczas solówek (jeśli
masz zapas tej głośności np. przed niechcianym przesterowaniem). Ale nie
działają jak dodatkowa końcówka mocy.
Michal słusznie praw. Co innego dodanie/ujęcie jakiegoś wycinka pasma aby
poprawić przebijalność i wyeliminować nakładanie pasm, a co innego
dopalanie i tak ledwo dychającego pieca. Ponadto mocny drajw ogranicza
dynamikę…
Obaj panowie, Michał i Pinio prawicie słusznie i jest to całkiem logiczne,
ale jakoś kręcąc wszystkimi gałami i suwakami w swoim raczej takim se piecu
nie byłem w stanie uzyskać takiej przebijalności i czystości dźwięku jak
podpinając preamp mxra.
Po raz kolejny posługując się chłopskim rozumem doszedłem do wniosku, że
wbudowany w piec preamp z korektorem i różnymi preszejpowymi bajerami nie
potrafił tak manipulować pasmami (albo był za trudny do ogarnięcia dla
operatora a ten się trochę nasiedział nad tymi suwaczkami i gałeczkami)
żeby uzyskać zadowalającą słyszalność, która „psychicznie” jest
odczuwalna jako większa głośność.
Z tymi boosterami faktycznie głupi przykład podałem.
Jeżeli wybitnie najsłabszym ogniwem wzmacniacza byłby preamp, faktycznie
ominięcie go poprzez wpięcie się w zewnętrzy preamp wpięty w Return
mogłoby jakimś rozwiązaniem być. Ale oprócz preampu również głośniki w
tych tańszych Warwickach (nie wiem, jak jest w droższych) kompletnie środka
nie mają, a jak wiadomo z pustego i Salomon nie naleje, więc przebijalności
by to nie zwiększyło moim zdaniem.
Ja tam uważam że podnosi nie tyle głośność co słyszalność. Takiego
Ldma 100p boostuje Diezel Dawg nieziemsko. Nie oszukujmy się większy poziom
wejścia = większa głośność. Wydaje się jakby piec był 2 razy
głośniejszy. Tak samo jak odpalam DD na Ampegu – wydaje się 3 razy
głośniejszy i nie mówie tu o gainie na full.
Czy efekt ustawiony na w miarę równym poziomie głośności podczas pracy
oraz w trybie bypass?
Mówie o włączonym efekcie – eq na równo + gainu tyle że nie bruździ. Ldm
zamienia się w głośny/dynamiczny piec.
A ja mam wrażenie, że wszyscy mają to samo na myśli: preamp poprawia
brzmienie, wypełnia większe pasmo (zależnie od ustawienia oczywiście) i
„ogólne wrażenie odsłuchowe”, co niektórym może się kojarzyć z większą
głośnością.
To trochę tak jak z jednakową temperaturą otoczenia zmierzoną przy sporym
wietrze i bez niego – wartość niby taka sama, a odczucie zupełnie inne:)
Chodzi mi o różnicę głośności między włączonym a wyłączonym efektem
gdy jest podpięty.
Tak jak rzekł ulek chodzi nam o to samo, tylko inaczej
myślimy. Ja mam na myśli głośność odczuwalną (psychicznie), czyli w
rzeczywistości przebijalność przez resztę zespołu, która nie ma nic
wspólnego z decybelami.
Pamiętajcie o kompresji – reklamy w tv nie są wcale głośniejsze od reszty
programu. Nie są i nie mogą być a jednak każdy przycisza 🙂
Inne podejście do tematu – czy miałbyś jako poprosić któregoś z tych
innych basistów o pogranie przez minutę-dwie na twoim sprzęcie, niech sobie
poustawia EQ, gain i tak dalej jak chce, i zobaczyć jak wtedy brzmi? Jeśli
nagle zabrzmi tak jak chcesz brzmieć, to wtedy wiesz że sprzętu ruszać nie
musisz ale trzeba poćwiczyć wyciąganie takiego brzmienia.
Może się potem okazać że brzmienie wyciągnąć się da ale wymaga sporo
koncentracji, wysiłku i na innym sprzęcie byłoby sto razy wygodniejsze,
czyli sprzęt zamienić i tak warto, nawet jeśli niekoniecznie trzeba.
Wiosło jest bardzo ok i da się szatana ugrać, kwestia paluchów.
Niestety piec, to padło i choćbyś wrzucał niewiadomo jakie efekty, preampy,
dalej będzie gadał słabo.(wiem bo mam)
Podłączylem bas po jakiś shitowy piec, który nazywa się bass-20 hy-x-amp i
miał więcej szatana bez kręcenia galkami niż mój na podbitym środku.
Więc chyba będzie trzeba zmienić piec na coś innego.
Na ile mógłbym go wycenić?
Co mógłbym za to kupić?
Ja pamiętam na swoim warwicku kręciłem bas 20% lewo, środek +50% i
odrobinę pomagało.
Jak na moje oko, przy dobrych wiatrach uda się go opchnąć za ok 700 +/-.
Kupić za to możesz używanego Galliena z serii Backline (112, 115), Hartke
A100 itp.