Gotowanie strun?!

1967-zdjecie-8a686557b9bdfd20fa659063e74645ef.

2753-20160528-104614b.
Witam. Przegladając to wszechstronne uniwersum jakim jest internet, spotkałem
się z dosk niekonwencjonalnym sposobem odswieżania strun:

A mianowicie osobnik sprzedający basik napisał:

„Struny dość stare, ale były niedawno odświeżane poprzez gotowanie”

I jestem teraz strzasznie ciekaw:

Czy to jest jakiś sposób, czy tylko kit wciskany w bebechy naiwnym
kupującym?!

Bo jeżeli chociaz odrobine by się sprawdzało, to mogło by to odwlec
kupowanie przez nas strun nowych chociaż o jakiś króki czas.

Osobiscie struny będę wymianiał w przeciągu miesiąca, wiec moje stare poddam
tej próbie ognia i wody;)

A co wy o tym sądzicie?!

Pozdrawiam!

Czy słyszeliście o gotowaniu strun jako sposobie na ich odświeżenie?
Czy kiedykolwiek próbowaliście gotować swoje struny basowe?
Czy uważacie, że gotowanie strun jest skuteczną metodą odświeżania?
Czy słyszeliście o kimś, kto korzysta z metody gotowania strun?
Czy myślicie, że gotowanie strun może wpłynąć na ich jakość dźwięku?
Czy podejmowalibyście ryzyko i spróbowalibyście gotować swoje stare struny?
Czy myślicie, że gotowanie strun jest bardziej opłacalne niż kupowanie nowych?
Czy macie jakieś doświadczenie z odświeżaniem strun basowych?
Czy uważacie, że gotowanie strun może wpłynąć na trwałość instrumentu?
Czy planujecie przetestować metodę gotowania strun na swoim basie?

Podziel się swoją opinią

266 komentarzy

  1. @romex:

    @ulek: Owijka w wyższej temperaturze „pęcznieje” i brud ze środka miałby problem z wydostaniem się (chyba że podczas stygnięcia…)

    Chyba tak właśnie jest — rozgrzewa się, stygnie, metal pracuje, każdy element struny inaczej reaguje na ciepło…. Tak, zapewne te 100st. C stali nie szkodzi, ale moim zdaniem — ze względu na nierówną rozszerzalność cieplną warstw strun — konstrukcji struny tak. Dlatego ja nie gotuję strun. Nowe, albo dyna lub aceton.

    Pzdrw
    RomekS

    Jakie to ma znaczenie, kiedy brud (głównie tłuszcz) się rozbija i
    rozpuszcza w wodzie z Ludwisiem, a ta już o wiele swobodniej penetruje
    wnętrze struny.

    Z wypróbowanych możliwości aceton, dynks może i charakteryzuje się
    najmniejszą inwazyjnością i najlepszym efektem, ale trwałość tego efektu
    jest o wiele mniejsza niż gotowanie.

    Dla strun „ćwiczeniówek” polecam przed gotowaniem poszarpać/poobijać o
    progi poluźnione struny, żeby brud trochę wyszedł na wierzch i dopiero
    wrzucenie tego do gotowarki.

    Dla strun koncertówek może faktycznie warto jest jest dynksować i
    acetonować.

  2. Oby tylko było co zamawiać. Moje doświadczenia z GC są takie, że
    większości asortymentu nie mają. Przynajmniej dwukrotnie anulowałem
    zamówienia na struny, bo okazywało się, że jednak ich nie ma, i nie
    potrafią sprowadzić.

    Pozdroofka

    RomekS

  3. Hartke są całkiem ok. Niestety stroję się dgcf co wymusza grubsze struny,
    droższe. Dlatego odświeżam.

    Ale do eadg 3pack Hartke to dobre rozwiązanie.

  4. Święte słowa, bardzo dobra metoda, ja również czyszczę chemicznie z ta
    drobną różnicą, że rozcięczam 3/4 denaturat/rozcienczalnik (ta metodę
    polecił mi Jacek Kobylski, znany lutnik dla niewtajemniczonych). Kolejny
    bardzo ważny patent, którego jestem autorem, to zakup kolejnego zestawu
    strun, zanim nadejdzie definitywny koniec na obecnie używane. Po co? Otóż
    rdzeń używanych strun odkształca się co powoduje utratę ich właściwości
    (jak rdzeń się rozciagnie, to nawet owijka nie jest spójna) . Jak poleżą w
    futerale przez jakiś czas, to naprężenia w dużej części opuszczają. Po
    kilku tygodniach nie trzeba ich nawet gotować, czy też topić w chemii a
    efekt jest zaskakujący. Ja mimo wszystko takie topię (w recepturze jak
    wyżej) tuż przed założeniem dla poprawienia efektu i trwałości.
    Oczywiście każde struny w trakcie użytkowania się niszczą, nie ma życzy
    niezniszczalnych w związku z czym i na tak pielęgnowanie nadejdzie
    koniec.

    Dodam tylko, że miksturę po czyszczeniu zlewam do butelki i starcza na kilka
    zabiegów a dzięki temu, że metoda jest naprawdę skuteczna mogę sobie
    pozwolić na droższe struny DR MARCUS MILLER SIGNATURE (one moim skromnym
    zdaniem są wyjątkowo żywotne) .

    @robbas: Odkop odświeżający temat o odświeżaniu 😉

    Zazwyczaj struny gotowałem, ale ostatnio przesiadłem się na Dean Markley Blue Steel, które według producenta były podddane procesowi zamrożenia w ciekłym azocie aby zyskały zajebistą zajebistość. Wyjątkowo więc uległem, zapewne irracjonalnej, obawie przed gotowaniem. Dynksu, znaczy się denaturatu, w domu nie znalazłem a w pobliskim sklepie mi ostatni zgarnął z przed nosa pewien pan w celu spożycia na miejscu (zdarzenie autentyczne, nie ubarwiam). W domu znalazłem natomiast jeszcze pół butelki rozcieńczalnika uniwersalnego (taki do rozcieńczania farb, mycia pędzli i łap po malowaniu). Struny i tak zdechły, więc wiele nie ryzykowałem, zresztą skoro nie szkodzi łapom po malowaniu to i strunom wiele też nie powinno.
    Wrzuciłem do płaskiego pojemnika struny, wlałem preparat, zamknąłem pojemnik – trochę pomieszałem tym wszystkim – minutę, góra dwie.
    Metoda działa – struny odświeżone, brzmienie nówka. Po dniu odrobinę przyblakło, ale dla mnie to jest akurat efekt pożądany, tak samo zresztą zachowują się struny dziewicze, od razu po zakupie.

    Sposób szybszy i mniej kłopotliwy od gotowania. Niedrogi, bo rozcieńczalnik zlałem po przefiltrowaniu przez wielokrotnie złożoną czystą szmatkę do słoika.
    Ciekawe ile odświeżeń struny wytrzymają.

  5. To znaczy że jak?

    Że jak się rdzeń struny rozciągnie w trakcie użytkowania, a potem taką
    strunę się zdejmie z instrumentu i sobie poleży (tzn. struna), to się ten
    rdzeń „ściągnie”?

  6. @majkryss: Jak poleżą w futerale przez jakiś czas, to naprężenia w dużej części opuszczają.

    Trochę teorii z innej skali – naprężenia odpuszczają natychmiast po
    zdjęciu siły – naprężenie to po prostu siła/powierzchnię (która ją
    przenosi) – nie ma siły, nie ma od niej naprężenia.

    Co do odkształceń – jeśli naprężenie w materiale jest dostatecznie małe
    (tj poniżej tzw. granicy plastyczności, dla stali wyrażanej w setkach
    megapaskali, więc wcale nie mało) to po zdjęciu obciążenia odkształcenia
    zanikają zupełnie i natychmiastowo. Jeśli tą granicę się przekroczy to
    odkształcenia pozostają na stałe nawet po 100 latach od zdjęcia
    obciążenia – tutaj czas nic nie pomoże (przy czym wątpię, że naciąg
    strun generuje uplastycznienie rdzenia).

    IMO taki sam efekt da zdjęcie strun i założenie ich po 5 minutach jak po 5
    tygodniach.

  7. @romex: Ktoś próbował?
    http://www.studybass.com/gear/bass-strings/bass-string-cleaning-tube/

    mua. od tygodnia 😉

    rura je fajna, wykorzystałem ogólnodostępne 3/4″ z marketu budowlanego, do
    tego mieli dobrze spasowane zatyczki, nie trza żadnego kleju nic nie
    przecieka. koszt – 11zł + 8 na dyktę

    denaturat + ernie ball slinky – odświeżyły się, może nie jak nówki ze
    sklepu ale odżyły, jeszcze lepiej zagadały po ograniu próby i potraktowaniu
    fast fretem. w tej chwili macerują się eliksiry, zobaczymy czy się im
    nanopowłoka nie uchla 🙂

  8. Dzięki za info. A „rozkręcasz” końcówkę struny zdjętą z klucza, czy do
    tego 3/4″ włazi „zwinięte”?

    Pozdroofka

    RomekS

  9. trochę w rękach prostuję, do rury idą kulkami w dół więc za te
    częściowo rozkręcone końcówki można to praniu łatwo wyciągać

  10. Mały odkop, bo korzystając z pogody postanowiłem wypróbować to:

    @romex: Ktoś próbował?

    http://www.studybass.com/gear/bass-strings/bass-string-cleaning-tube/

    A do tego „macerat” wg przepisu:

    @majkryss: Święte słowa, bardzo dobra metoda, ja również czyszczę chemicznie z ta drobną różnicą, że rozcięczam 3/4 denaturat/rozcienczalnik (ta metodę polecił mi Jacek Kobylski, znany lutnik dla niewtajemniczonych).

    Od dwóch godzin wygląda to tak (polecam robić to na zewnątrz, ze względu
    na intensywny „zapach” i co jakiś czas wstrząsać nie mieszając):

    W „rurze” macerują się stare SR-2000 se stajni Dean Markley, a w
    międzyczasie następuje konserwacja podstrunnicy olejkiem cytrynowym i wymiana
    ponad dwudziestoletnich gąbek (sparciały całkowicie) pod przystawkami
    produkcji p. Ścierańskiego:

Możliwość komentowania została wyłączona.